Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Kącik lasandrystyczny

1121315171828

Komentarz

  • Pan Barcikowski twierdzi, że pastoralny (a nie dogmatyczny) Sobór zdefiniował Magisterium? Chyba mu odbiło kompletnie.
  • Szpagat się robi coraz trudniejszy.
  • Klarciu, ja jednak nie mogę przyjąć tej wypowiedzi:

    "Obrona prawdziwego nauczania katolickiego, często zaciemnianego przez codzienną katechezę w parafiach, przez kiepską, ale mającą umocowanie uniwersyteckie teologię"

    Jakim prawem pan Barcikowski krytykuje katechezę w parafiach i teologię wykładaną na uniwersytetach? O ile wiem, sam jest z wykształcenia historykiem. Czemu zatem nazywa "kiepską" wiedzę przekazywaną przez  profesorów teologii?


    Ależ tak właśnie jest.
    Codzienna katecheza w parafiach - to nie głoszone słowo, a raczej życie przeciętnych parafian.
    Na uniwersytetach często zdarzają się dziwni wykładowcy, którzy sieją zamęt i nie ma to odniesienia do nauczania II SV. 
    Poza tym, nie tyle krytykuje, co pokazuje pewne bolączki.
    Jest też raczej powszechnie wiadomym, iż postanowienia II Soboru dopiero w nikłym procencie zostały zrealizowane, a w wielu miejscach (parafie, nawet KUL) są opacznie interpretowane.
  • edytowano czerwiec 2013
    Na uniwersytetach często zdarzają się dziwni wykładowcy, którzy sieją zamęt i nie ma to odniesienia do nauczania II SV.
    ----------------------
    ech Klarcia -  przed soborem, wszyscy co sieją zamęt nie mieli misji kanonicznej na nauczanie
    siedzieliby gdzieś na odludziu w celi klasztornej


    Jest też raczej powszechnie wiadomym, iż postanowienia II Soboru dopiero
    w nikłym procencie zostały zrealizowane, a w wielu miejscach (parafie,
    nawet KUL) są opacznie interpretowane.

    --------------------------
    czyli Partia tak - wypaczeniom NIE
  • Na uniwersytetach często zdarzają się dziwni wykładowcy, którzy sieją zamęt i nie ma to odniesienia do nauczania II SV.
    ----------------------
    ech Klarcia -  przed soborem, wszyscy co sieją zamęt nie mieli misji kanonicznej na nauczanie
    siedzieliby gdzieś na odludziu w celi klasztornej


    Jest też raczej powszechnie wiadomym, iż postanowienia II Soboru dopiero
    w nikłym procencie zostały zrealizowane, a w wielu miejscach (parafie,
    nawet KUL) są opacznie interpretowane.

    --------------------------
    czyli Partia tak - wypaczeniom NIE
    Powtórzę jeszcze to co już pisałam - chyba nie jeden raz.
    Zmiany wprowadzane po każdym soborze wywoływały silny ferment i potrzeba było bardzo długiego czasu, aby dany sobór został w pełni zaakceptowanym.
    Z tym, że dawniej to pyszczyło duchowieństwo, owieczki - może poza monarchami - nie ośmielały się pyszczków otworzyć.
  • z tą różnicą, że po wszystkich poprzednich soborach Kościół wychodził wzmocniony w jedności a po ostatnim nastąpił niespotykany w dziejach regres i zamęt
  • z tą różnicą, że po wszystkich poprzednich soborach Kościół wychodził wzmocniony w jedności a po ostatnim nastąpił niespotykany w dziejach regres i zamęt
    Weź pod uwagę tzw. czynnik społeczny.
    Wcześniej był zamordyzm, także w Kościele - po II Wojnie nastąpiło rozluźnienie obyczajów, upadek wielu autorytetów i.. mamy to, co mamy.

    Jestem pewna, że żadną miarą nie dało by się utrzymać dyscypliny, jaka wcześniej była stosowana wobec owieczek. A w Kościele pozostali by tylko tradsi, którzy są w nim zresztą do dzisiaj obecni.
    Zaryzykuję tezę, że i tych tradsów było by mniej, bo obecnie wierni skupieni wokół Trydentki, są pewnego rodzaju elitą i choć o tym może nie wiedzą, odpowiednikiem małych grup, wspólnot odnowionego Kościoła.
  • edytowano czerwiec 2013
    tylko do tamtej pory to czynnik społeczny był tym, któremu Kościół wyznaczał wysokie wymagania.
    A od soboru ten czynnik z całym swym moralnym upadkiem stał się normą .... i dlatego też Kościół musiał być leczony dżumą  ???
    .... chyba krawędziujesz
  • edytowano czerwiec 2013
    @Adalbert

    Nie zgadzam się z tą tezą.
    Po II Wojnie Swiatowej zmieniło się praktycznie wszystko.
    Kościół stracił swoje oddziaływanie pośród ludzi młodych dużo wcześniej, jeszcze przed II Soborem.
    Chyba tylko w Polsce wyglądało to inaczej, ale i tu było różnie, np. w Szczecinie (tzw. teren ludności napływowej), ludzie niby chodzili do kościoła, ale poważnie traktujących nauczanie Kk było chyba nie więcej osób, aniżeli teraz. Natomiast zdecydowanie więcej było tzw. dewotek - okropne babsztyle, brrr.
    Spotkałam też sporą ilość "katoliczek", które nie tylko poddawały się aborcji, ale i prowadziły na nią swoje córki. Nie miało to nic wspólnego ze zmianami po II Soborze.

    Jest mi wiadomym - odkąd wyjechałam z Polski i spotkałam osoby z innych regionów kraju - że w miejscowościach, gdzie ludzie byli osiadli, było trochę lepiej pod tym względem, ale i tam często występowało zwykłe zakłamanie, tzw. hipokryzja.

    Jest też faktem, że powołania kapłańskie i zakonne były nieliczne w Szczecinie, Warszawie, Łodzi - właśnie tam, gdzie było liczne skupisko ludności napływowej.
    W ryzach trzymano tzw. plebs, ale i ten często się buntował i zasilał komunistyczne organizacje.
    Powyższe datuje się już na czasy II RP.

    Co do Warszawy, to poznając publikacje sprzed II Wojny, widzimy, że morale pośród sporej grupy społecznej (wolne zawody, ba nawet oficerowie WP*) już wtedy było tam raczej słabe.

    *- co się działo pośród rodzin oficerów, wiem z opowiadań rodzinnych, bo mój dziadek był oficerem, i rodzina mieszkała w Wa-wie.


  • edytowano czerwiec 2013
    wciąż nie rozumiem ....
    - świat się łajdaczy i z tego wyciągasz wnioski, że Kościół musi za tym nadążać i też się trochę musi uświnić ..... brawo !
    tylko PO CO ???

    edit.:
    i mamy:  na samo życzenie po soborzę Kościół wyrzekł się autorytetu, przestał karcić błądzących, uniżył się do człowieka ...... i co ????     przybyło czy ubyło wiernych ????

    jakby tego było mało, obecny papież chce być jak człowiek z ulicy ..... i myślisz że ludzie szanują takich samych jakimi sami  są ???  od wieków wiadomo, że NIE !

    człowiek szanuje i podziwia kogoś, kto go przerasta, jest kimś większym --- a takim na pewno jest Chrystusowy Namiestnik.
    Więc jak sam pozbywa się atrybutów owego Chrystusowego namiestnictwa - szkodę wielką czyni wiernym
  • edytowano czerwiec 2013
    "- świat się łajdaczy i z tego wyciągasz wnioski, że Kościół musi za tym nadążać i też się trochę musi uświnić ..... brawo ! "

    II SV wcale nie zaaprobował łajdaczenia się - wręcz przeciwnie, ojcowie Soboru zrozumieli konieczność zmiany prowadzenia duszpasterstwa, czyli przejście od masówki do konieczności zajęcia się wiernymi w małych grupach, konieczność ewangelizacji, prowadzenie katechizacji, przybliżenie laikatowi symboliki Eucharystii.

    "jakby tego było mało, obecny papież chce być jak człowiek z ulicy ..... i
    myślisz że ludzie szanują takich samych jakimi sami  są ???  od wieków
    wiadomo, że NIE !
    "

    1. Papież nie zachowuje się, jak "ktoś z ulicy" - jest prawdziwie świadkiem Chrystusowej Ewangelii.
    2. Każdy chrześcijanin szczególnie ceni tych, w których widzi obecność Jezusa - a nie chrześcijan taka postawa co najmniej zadziwia i daje do myślenia.
    3. Autorytetu nie pozyskuje się wynosząc ponad innych, wręcz przeciwnie - na głęboki szacunek zasługuje pokora pasterza, a to, iż jest nim głowa widzialnego Kościoła, raduje serce i skłania do dziękczynienia Bogu.
    4. Jestem wdzięczna Panu, że dane było mi dożyć czasu tego pontyfikatu.
    5. Pytania:
    - Czy Jezus wynosił się ponad tych, którym posługiwał?
    - Za co ganił faryzeuszy i uczonych w Piśmie?
    - Co powiedział uczniom (dzisiejsi biskupi), którzy domagali się splendoru?
    - Co nakazał Apostołom podczas Ostatniej Wieczerzy?
    - Co nakazał uczniom tuż przed odejściem do Domu Ojca?


    Oceniając Twój powyższy wpis - można by powiedzieć, że daremna była Ofiara Pana naszego, bo nic z przesłania Jezusowego nie zrozumiałeś.
  • @Adalbert

    Dopowiem jeszcze, że na postawę (zachowanie i nauczanie) obecnego papieża bez wątpienia ma wpływ jego formacja zakonna i poważnie potraktowane śluby Trzech Rad Ewangelicznych.
    Poza tym - kard. Bergoglio widział i wiedział, z jakiego powodu w Argentynie i innych krajach Ameryki Łacińskiej, reformowani chrześcijanie licznie pozyskiwali wiernych spośród ludzi ochrzczonych w Kk.
    Dobrze więc wie, iż skuteczną może być tylko ewangelizacja poświadczona: prostotą (nie mylić z prostactwem) życia i otwarciem się na drugiego człowieka.

    Jestem przekonana, że pokora sł. bożego ks. Franciszka Blachnickiego wydała obfite owoce Bożej Chwały; że właśnie świadczenie swoim życiem o Chrystusie, księży z Carlsberga, czyni owocną prowadzoną przez nich ewangelizację. W poprzednim tygodniu mieliśmy kolejne (któreś już z kolei) Prymicje kapłańskie, "dziecka bożego", formowanego przez Ruch Swiatło-Zycie na terenie Niemiec.

    Jak już wspomniałam środowisko tradsów jest również małą grupą formacyjną, elitą pośród parafialnych katolików.
    Nie neguję, że tego rodzaju duszpasterstwo ma swoje pozytywy, ale jednak nie widzę tam licznych nawróceń wywodzących się z spośród osób, które znalazły się na dnie ludzkiej egzystencji: narkomanów, alkoholików, prostytutek, przestępców.
    Natomiast tego rodzaju nawrócenia są bardzo liczne dzięki ewangelizacji prowadzonej przez kościelne Ruchy wyrosłe na gruncie II Soboru.
    W Biblii napisano: po owocach ich poznacie.
  • I jeszcze jedno - otwórz szeroko patrzałki i oceń, co ułatwia "ewangelizację" palikotowcom - prostota i ubóstwo życia księży/biskupów, czy jednak przeciwnie?
  • ale mieszasz fakty, wątki, tematy - tak się uprawia demagogie ....

    jak tradsi mają mieć spektakularne nawrócenia jeżeli działają prawie w podziemiu ?
    nawet na stronie internetowej JEDYNEGO kościoła w Warszawie, gdzie sprawowana jest Msza św. wg NFRR w zakładce nt Mszy św. niedzielnych nie ma godz. 14:00, kiedy właśnie sprawowana jest liturgia wg rytu trydenckiego ???

    Jezus przyszedł głosić dobrą nowinę o Królestwie Niebieskim, które nie jest z tego świata. Nawołuje aby gromadzić skarby, których rdza ani mól nie niszczą. Niech wasza mowa będzie tak-tak nie-nie. Przynosi pokój ale taki jaki daje świat. Jest znakiem któremu sprzeciwiać się będą.

    ----- a nasi pasterze ostatniego 40-lecia rozmywają i stępiają ostrość ewangelicznych przekazów.
    Chcą być w zgodzie ze światem, który się łajdaczy. Nie ma dialogu z księciem tego świata i nie może być żadnych z nim kompromisów.  Nie ma trzeciej drogi. Bądź zimny albo gorący.

    I aby zbliżyć się do świata postanowiono zrezygnować z 2000 letniej Tradycji. 
    Zapłacono straszliwą cenę. I co ? Czy świat docenił tę ofiarę ? Przecież NIE !

    Już nie trzeba głosić Ewangelii wszelkiemu stworzeniu - tylko prowadzi się dialog i ma być miło
  • > jak tradsi mają mieć spektakularne nawrócenia jeżeli działają prawie w podziemiu ?
    nawet na stronie internetowej
    JEDYNEGO kościoła w Warszawie, gdzie sprawowana jest Msza św. wg NFRR w
    zakładce nt Mszy św. niedzielnych nie ma godz. 14:00, kiedy właśnie
    sprawowana jest liturgia wg rytu trydenckiego ???
    <


    1. Ewangelizacja nie ogranicza się do celebrowania Mszy św. - często Eucharystia jest dopiero ukoronowaniem ewangelizacji.

    2. Gdy ks. Blachnicki rozpoczął działalność ośrodka w Carlsbergu miał dużo trudniejszą sytuację, aniżeli obecnie tradsi:

    a) z trudem udało mu się doprowadzić do wyświęcenia chłopców (kleryków z seminarium), którzy kończyli formację pod jego opieką. Studia dokończyli na Uniwersytecie w Rzymie.
    b) stali mieszkańcy ośrodka żyli w niewyobrażalnej biedzie, nawet na standardy polskie, a przecież mieszkali w bogatym kraju. Utrzymywano się z datków jakie zostawiali sympatycy Ruchi i pomocy przesyłanej z Polski (sic!) i od protestantów, m.in. ze Szwecji. Trochę darów dała także Bundeswehra i niemiecki Caritas.
    I właśnie to czyniło bardzo wiarygodną posługę ks. Blachnickiego i jego współpracowników.
    c) księża pracujący na Misji Polskiej - z jednym wyjątkiem, w Mannheim - nie tylko zabraniali umieszczać ogłoszenia na tablicy parafialnej, odradzali wyjazd na rekolekcje oazowe, ale bywały i takie przypadki, gdy odmawiano udzielenia rozgrzeszenia tym, którzy przyznali się do pobytu w ośrodku.

    Jedyne poparcie Kościoła urzędowego, jakie miał. ks. Franciszek było w Rzymie - Jan Paweł II i biskup dla Polonii w Europie, Szczepan Wesoły.
    Trwało to całe lata, ale stopniowo klimat wokół ośrodka zaczynał się zmieniać.
    Przez cały ten czas, nasi księża jeździli z ewangelizacją, ks. Ireneusz miał charyzmat posługi wśród młodzieży przebywającej w internatach (przesiedleńcy), ale i alkoholików, których wynajdował w różnych miejscach i przywoził do Carlsberga. Ks. Jacek posługiwał pośród rodzin i dorosłych singli, ks. Kazik prowadził Oazy dzieci Bożych, ks. Marek miał Oazy Młodzieżowe i szkolił animatorów.
    Ks. Blachnicki przygarniał wszelką biedę duchową, jaka się napatoczyła, m.in. Klarcię.
    I właśnie te trudne lata były najbardziej owocne w nawrócenia, uratowano też dużo rodzin będących na krawędzi rozwodu.
    W międzyczasie Dzieci Boże dorastały, przechodziły formację młodzieżową, zostawały animatorami, pomagały w prowadzeniu kolejnych Oaz, zawierały związki małżeńskie, rodziły swoje dzieci.
    Dzisiaj mamy już kolejne pokolenie Dzieci Bożych, dla których Oazę prowadzą ich rodzice, uformowani w Ruchu.
    Jak wspomniałam - mamy też kilu kapłanów, z których dwóch, to były nawrócenia z dna ludzkiej egzystencji.

    Chłopcy wyświęceni podczas posługi ks. Blachnickiego, stali się już dojrzałymi mężczyznami, po 50 - dwóch pozostało w posłudze Ruchu, dwóch odeszło na niemieckie parafie.
    Do ośrodka dołączył, jako emeryt ks. prałat Bolczyk - były Moderator Krajowy, w Polsce, gdy ks. Blachnicki nie miał możliwości tam działać. Na emeryturze obronił Doktorat.
    Obecnie robi Doktorat ks. Jacek, na Uniwersytecie w Rzymie, jednocześnie pozostając Moderatorem RSZ na zagranicę, zarządzając ośrodkiem, prowadząc Oazy i moderując grupy rozsiane w Niemczech i jedną w Brukseli.

    Czyli - jak się chce pracować w winnicy Pana, to można i nie jest do tego potrzebna reklama, media, itp.

    PS: Pierwszy artykuł o ośrodku w Carlsbergu, "Mały wielki Carlsberg", został wydrukowany w roku 2007, z Klarcinej inspiracji:

    Jeśli już nie wiesz, gdzie iść… jedź do Carlsbergu. Dziesiątki
    osób przekonały się tutaj, że tułaczka na obczyźnie może okazać się
    łaską. Od 25 lat w małym niemieckim miasteczku dzieją się wielkie
    rzeczy.


    Wstęp dla poszukujących

    W jadalni kilka osób przy stole. Kolacja, wesołe pogawędki, małe
    napięcie przed najazdem przyjaciół z Europy. Prosty wystrój, skromne
    warunki przypominają klimat wakacyjnych rekolekcji w Polsce.
    – O! Są panowie z „Gościa” – Renata przerywa rozmowę i jako jedna z
    pierwszych nas wita. Związana kiedyś ze szczecińską bohemą, nie ukrywa,
    że dzieliła z nią swobodny styl życia. – Zresztą, już od dziecka byłam
    przewrotna – wyznaje szczerze. – A kiedy stan wojenny ogłosili,
    pierwsze, co zrobiłam, to przypięłam sobie znaczek „Solidarność” i
    poszłam na miasto – opowiada.



    Po akcji opozycyjnej została aresztowana. To był jeden z powodów
    opuszczenia kraju. Dostała paszport ważny tylko w jedną stronę. Po czasie
    przeżyła załamanie psychiczne. – W obozie amerykańskim przesłuchiwali
    nas przed przyznaniem azylu i szukali jakichś korzeni niemieckich, ale
    ja nawet owczarka niemieckiego nie miałam – wspomina ze śmiechem. W
    końcu dostała się z mężem do domu azylanta. Nie chciała specjalnie
    chodzić do kościoła. Ale udała się do polskiej placówki i tam poznała
    księdza Jacka Hermę, dzisiaj moderatora centrum w Carlsbergu.



    Dzięki niemu znalazła się w ośrodku oazowym, wzięła udział w pierwszych
    rekolekcjach i spotkała księdza Blachnickiego. – Chociaż Bóg wydawał mi
    się kimś niepraktycznym, podjęłam ryzyko wejścia w środowisko
    klerykalne – mówi. – Rozpoczęło się wychowywanie „czupiradła”, ale
    ksiądz Blachnicki był dla mnie bardzo cierpliwy. Był też wymagający. Ale
    wobec poszukujących,jak ja, okazywał łagodność – zamyśla się na chwilę.
    Przyznaje, że odczuwała totalną dezintegrację wewnętrzną. Stopniowo
    jednak nazywała grzech po imieniu. W czasie jednych rekolekcji przeżyła
    nowe narodzenie. Dziś zna kierunek i stara się zmienić to, co jeszcze
    przeszkadza w drodze.

    Całość pod:
    http://gosc.pl/doc/802293.Maly-wielki-Carlsberg
  • Zapomniałam jeszcze napisać, że w Carlsbergu pomaga też ks. Sławek. Uformowany przez Oazę, posługiwał w różnych miejscach - ostatnie lata jest w ośrodku. Zastępuje ks. Jacka pod jego nieobecność, oprócz tego celebruje Eucharystię w j. polskim w czterech miasteczkach - w jednym Msza św. jest każdej niedzieli, w innych co dwa-trzy tygodnie. Czasami bywa tak, że kapłan musi celebrować trzy Eucharystie jednego dnia, ale księża tak starają sobie posługę rozplanować, żeby nie mieć więcej niż dwie Msze św.
    Ks. Sławek prowadzi też grupy modlitewne - ostatnio przerabiają dogłębnie treści KKK - w Carlsbergu i Kaiserslautern.
    Szczególnie obciążenie pracą - wszyscy nasi księża - mają w okresie Adwentu i Wielkiego Postu, bo oprócz zwyczajnych zajęć rekolekcyjnych na terenie ośrodka, dochodzą jeszcze wyjazdy w teren z posługą sakramentu spowiedzi. W tym okresie z możliwości spowiedzi korzysta bardzo dużo ludzi, posługa w konfesjonale trwa co najmniej 4 godz., a księży jest dwóch-trzech.
  • A co do naszej ostatniej dyskusji.

    Z czytań dzisiejszej niedzieli:

    Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Galatów

    Bracia:
    Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli.
    Wy zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności za zachętę do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie. Bo całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: «Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego». A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli.
    Oto, czego uczę: postępujcie według Ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie. Jeśli jednak pozwolicie się prowadzić duchowi, nie znajdziecie się w niewoli Prawa.

  • edytowano czerwiec 2013

    Co?

    Dzisiaj przecież było inne czytanie 

    ;)
  • a nie lekcja? ;)
  • Co?

    Dzisiaj przecież było inne czytanie  ;)
    Gdzie było inne? A jeżeli tak, to z jakiego powodu?
    U nas było to.

  • Takie czytania są na dziś (takie jak podane wyżej):
    http://mateusz.pl/czytania/2013/20130630.htm

  • @OlaOdPawła: w kalendarzu liturgicznym NFRR są inne czytania
  • Wedle kalendarza NFRR sdziś była 6. Niedziela po zesłaniu Ducha Św. czyli lekcja na dziś to list do Rzymian 6; 3-11
  • Nie wiem co to jest kalendarz NFRR - ja uczestniczę w Eucharystii Kk, celebrowanej według kalendarza, jaki obowiązuje we wszystkich katolickich kościołach i na Watykanie też.
  • edytowano czerwiec 2013
    @Klarcia: wedle Benedykta XVI obowiązuje więcej niż tylko jeden kalendarz liturgiczny. Jest to związane z różnicami pośród rytów katolickich. Greko-katolicy tez mają inny kalendarz.
  • Co jednak nie zmienia faktu, że korzystanie przez tradycjonalistów z innego kalendarza izoluje ich od wspólnoty Kościoła.
  • Co jednak nie zmienia faktu, że korzystanie przez tradycjonalistów z innego kalendarza izoluje ich od wspólnoty Kościoła.
    Nikt cie nie zmusza. Można przyjąć inną optykę: to NOMowcy korzystają z jakiegoś dziwnego kalendarza
  • Jedynie stwierdzam fakt. Czytania są inne, a przez to i kazania na inne tematy. Jeżeli dodasz do tego różnice w liturgii, to bardziej przypomina to odrębne wyznanie, niż "różnorodność".
  • Mi to nie przeszkadza specjalnie. taki koloryt.
  • @Maciek: klasycznym przykładem NOMowego wariactwa w kalendarzu jest święto Chrystusa Króla
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.