Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Jak nie cukier, to co?

13

Komentarz

  • Najlepiej nie zastępować niczym tylko z niego zrezygnować. Cukier trzcinowy nierafinowany nie jest szczególnie zdrowszy od białego :-(
  • @Katarzyna - dzięki, tak właśnie myślałam  :( Kawę będę miodem słodzić, ale co z biszkoptami do ciast  :((
  • Nie robić ciast. Przynajmniej na co dzień. A jeśli będziesz robić dwa razy na rok, to możesz posłodzić cukrem i też nic Wam nie będzie.
    Zamiast słodkiego biszkopta można upiec owoce na kruchym (niesłodzonym) spodzie i też jest smaczne.
    Słodzenie kawy miodem - cokolwiek bez sensu. On w gorącym traci wszelkie potencjalnie korzystne właściwości i zostaje z niego cukier. Jak już musisz słodką kawę pić, to może lepiej szarpnąć się na ten ksylitol?
  • a cukier buraczany?
  • Właśnie drukuję przepisy AniD. na ciasta bez cukru  ;) Nie wyobrażamy sobie niedzielnego popołudnia bez domowego ciasta. Miodem słodzę chłodną kawę, pamiętam o tej temperaturze - między zrobieniem kawy a znalezieniem czasu na jej posłodzenie i wypicie mija trochę czasu  :D 
  • edytowano października 2013
    Właśnie drukuję przepisy AniD. na ciasta bez cukru  ;)
    zalinkujesz?
  • @AnkaAso mam (prawie) tak samo: cukier tylko do ciast, poza tym nie slodzimy. U nas chodzi stevia (acz niechetnie, chociaz dzieciom nie przeszkadza) i ksylitol. Bardzo lubie piec, wiec jak juz upieke cos z cukrem to daje mezowi do pracy do pozarcia przez wspolpracownikow. Dla nas nie pieke juz tak czesto jak kiedys, za to robie duzo ciast, ktore nie wymagaja dosladzania w ogole (np chlebek bananowy z roznymi "smieciami" sam w sobie jest wystarczajaco slodki, albo muffiny, czy ciasto marchewkowe, do ktorego dosypuje tylko troche ksylitolu). Takie tradycyjne ciasta to od swieta.
  • Moje nauczyły się odmawiać słodyczy, tzn, 10 i 5-latek, bo młodsze nie wiedzą o co chodzi ;)  Ale w domu są zawsze rodzynki, daktyle, no i oczywiście ksylitol. Nie widzę na dziś, żeby nie udało się posłodzić miodem czy ksylitolem ciasta, a jeden syn kaszę jaglaną zje tylko na słodko. 
  • edytowano października 2013
    Za to u mnie dzieci w domu mogą bez cukru i nie ma problemu. Ba, nawet teoretyzują ze mną co zdrowe, a co nie... Dużo rozmawiamy i są wyszkoleni. :D



    Ale jak gdzieś zobaczą ciasto, batonik, cukierek to =P~ to wiem, że pochłoną. Bez szans by sobie odmówiły poza domem. I na McDonalda się rzucą choć teorię mają opanowaną. No, chyba, że to postanowienie Wielkopostne. Innej opcji niet.

    ps. i zadne ED tu nie pomogłoby ;)



    Ale... obserwując znajomych widzę, że po prostu są dzieci co lubią słodycze i takie co wolą wytrawnie. W jednej rodzinie takie mieszanki dzieciowe. Wnioskuję zatem, że niejedzenie łakoci nie zawsze jest wypracowane, a moze być jedynie genetycznie uwarunkowane.
  • Moim dzieciom dziadkowie mieszkający po sąsiedzku często kupowali słodycze - tłumaczyłam stanowczo, zabraniałam - zero efektu. Dopiero jak kilka razy zabrałam od razu dzieciom z rąk paczkę cukierków czy ciastek i przy babci i dzieciach wyrzuciłam do śmieci, mówiąc, że miejsce śmieci jest w śmietniku, dziadkowie dali sobie spokój, bo szkoda im kasy. 
    Z tymi słodyczami w szkole to napiszę tak: (nie piszę oczywiście o ED moich dzieci :D )
    Ja od najmłodszych lat podobno byłam strasznym niejadkiem, najgrubszym z rówieśników. Od zerówki codziennie mama piekła mi ciastka takie kocie oczka z galaretką i czekoladą, bo nic innego nie chciałam jeść, a ona bała się, żebym z głodu nie umarła. Na widok obiadu miałam odruch wymiotny - każdy posiłek to był płacz, krzyki matki, często pas w jej ręku. Naśmiewanie kolegów  i koleżanek z mojej tuszy, problemy z ćwiczeniami na wf-ie. Jakiś czas temu po prostu wygarnęłam to mojej matce prosto w oczy - ona mnie nie WYCHOWYWAŁA, pozwalała mi samej siebie wychowywać, niszczyła moje zdrowie pod płaszczykiem miłości i troski. I miała świadomość, że słodycze jedzone na okrągło są złe. Do dziś trudno mi utrzymać wagę, jedząc zdrowo i bardzo mało trudno mi schudnąć, mam okropne napady pragnienia czegokolwiek słodkiego zamiast wartosciowego posiłku. Muszę sama w wieku 30 lat uczyć się od podstaw zdrowego odżywiania, zdrowego gotowania. Ale najtrudniej jest zmienić swoje przyzwyczajenia, chęć sięgania po słodkie po sycącym posiłku, w stresie, w smutku, w ciążach. Dziś jestem szczupła, ważę mniej niż w 6 klasie podstawówki, mam mięśnie - ale to codzienna walka samej z sobą o zdrowie przede wszystkim.

    Nie dam sobie wmówić, że dzieci nie mogą żyć bez slodyczy. Moim nie pozwalałam nigdy jeść dużo czy często, choć piekę sama, wymyślam im różne cuda. Słodycze często jadłam jak nie widziały, a ja miałam doła. Dzieci wyrosły w przyzwyczajeniu do stałych pór posiłków, nie dostają małpiego rozumu na widok słodyczy. Równie chętnie pałaszują paczkę rodzynek co talerz pierogów, czy kawałek ciasta.

    Moje dzieci w ubiegłym roku chodziły do szkoły. Brały domowe kanapki, czasem drożdżówkę domową i jadły ze smakiem, choć reszta klasy żywiła się batonikami. W bidonie nosiły wodę, choć koledzy pili soczki z kartonika.  Uczę dzieci od małego o roli witamin, minerałów, poszczególnych składników i ich występowaniu, tak mimochodem. Ciekawi ich to, rozumieją dlaczego ten składnik łączymy z innym, chętnie pomagają przy przygotowywaniu jedzenia. No i zdecydowanie lepiej smakuje własnoręcznie zrobiona sałatka czy pasta do chleba. Jak się nie ma do czegoś samemu całkowitego przekonania to każda wymówka będzie dobra ;)

    @ola_g też musiałam to napisać :D

    Mój mąż też stanowczo protestował na moje pomysły reformy żywieniowe. Oficjalnie dałam spokój, ale coraz częściej gotowałam zdrowsze posiłki, ze składników, które najbardziej lubimy. Później wjechałam meżowi na poczucie odpowiedzialnego ojcostwa - włączyłam parę konferencji o szkodliwości niektórych nawyków żywieniowych i zapytałam wprost, czy mając teraz tego świadomość chce truć własne dzieci. Postanowiliśmy wspólnie zadbać o dobre nawyki żywieniowe naszych dzieci, a sami musimy dawać im przykład. Świadomie, odpowiedzialnie, bez pretensji wzajemnych. Da się :D
  • @AnkaAso opisałaś zaangażowanie dzieci, ich posiłki. Wypisz wymaluj - tak jak u nas. Z tą różnicą, że nasze pociech rzucają się na słodycze równie łapczywie jak na pierogi czy chleb wieloziarnisty z pastą z soczewicy. I co mogę? NIC. Jestem bezsilna. :-(
  • Ja mysle, ze to tylko i wylacznie kwestia przyzwyczajenia i odrobiny informacji. Dzieciom nie slodze nigdy nic, nawet jak dla mnie jest za kwasne (np.niektore jogurty naturalne), a dzieci i tak wchlaniaja, bo dla nich ten smak jest wlasciwym smakiem jogurtu. Nie jemy w ogole dzemow, czy innych slodkich smarowidel do chleba. Soki (bez dodatku cukru, najczesciej grejfrutowe) dzieci pija rozcienczone z woda. Slodyczy sklepowych w zasadzie nie jemy (przyznam, ze czasem jest jajko niespodzianka jako motywator/ pochwala za "wybitne" osiagniecia ;) ).
    Ogolnie nie przyzwyczajamy dzieci do slodkiego. A pozniej jeszcze zapuszczamy propagande anty- cukrowa (bakterie, odwapnienie i takie tam). I po czyms takim dziecko potrafi jak najbardziej samo i z wlasnej woli odmowic przyjecia slodycza (a bombarduja nas tu w kazdym sklepie, aptece, piekarni).
    Ostatnio syn odmowil przyjecia czekoladki toblerone od stewardessy. No to mu jakiegos snickersa wcisnac chciala. "Ja bym chcial soczek pomidorowy..." :))
  • @Maciejka wiele się zmienia (niestety) jak dzieci docieraja do około 9-10roku życia, gdy już zaczynaja samodzielnie myśleć i funkcjonować.
  • Daj Boże @Maciejka żeby udało Ci sie to utrzymać. U mnie niestety... I tak jak maluchy ślepo mi wierzą i robią co mówię w kwestii jedzenia to już starsi wyrośli z tego, choć jako malcy nie jedli słodyczy.
  • @Savia pozyjemy, zobaczymy ;) Chociaz mysle, ze z tak przeszloscia bedzie mu jednak latwiej oprzec sie roznym pokusom. Widze to po dzieciach znajomej ktora podobnie chowa dzieci. No i te dzieci na stolowce szkolnej nie tkna np. budyniu, czy innych takich deserow, bo przeslodzone i w ogole chemia smierdzi. A juz wiek stosowny osiagnely. Przyzwyczajenie jednak robi swoje.
  • Może rzeczywiście tam ohydny budyń macie ;)


    A tak poważnie... na pewno im bedzie łatwiej niż dzieciom puszczonym samopas.
  • Popełniłam wiele błędów z całkowitej nieświadomości, braku pozytywnych wzorów, braku czasu na samodzielne drążenie tematu odżywiania. Moja najstarsza córka karmiona była z wielkiej miłości słodkimi płatkami z mlekiem codziennie na śniadanie, piła Kubusie w olbrzymich ilościach, jadła ciasteczka, żeby grzecznie posiedziała w wózku, kupne kaszki dla dzieci, oj, dużo tego było. Młodsza mniej miała słodyczy. Najmłodsza dwójka nie zna smaku kaszek, płatków śniadaniowych. Ciężko było oduczyć starsze od wielu rzeczy. Najstarsza jest najgrubsza z rodzeństwa, choć wszystkim nakładam równo na talerze. Łatwo tyje.
    Z wiedzy uzyskanej z forum, poszerzonej o inne informacje staram się jak najwiecej korzystać i zmieniać nasze przyzwyczajenia. Chcę też, by dzieci miały tak wpojone pewne wzorce żywieniowe, żeby w dorosłym życiu nie musiały tak błądzić jak ja.  
  • Może rzeczywiście tam ohydny budyń macie ;)


    A tak poważnie... na pewno im bedzie łatwiej niż dzieciom puszczonym samopas.

    pewnie ze wstretny, jak kazde inne danie przygotowywane z gotowego proszku :)
  • A jak radzicie sobie na wizytach rodzinnych, urodzinach? Dzieci nie domagają się "tego co wszyscy"? Ostatnio miałam problem na urodzinkach gdzie były czipsy, wszystkie dzieci się rzuciły a moja córcia spłakana, bo też chce, a wyrodna matka zabrania. 
  • edytowano października 2013
    Zamiast cukru dodałam do ciasta melasę. Dwie osoby chore na cukrzyce były mile ucieszone, bo w ogóle im cukier nie podskoczył - a ciasto było słodkie. Kruche z grubą warstwą powideł wiśniowych (te bez cukru oczywiście).
    Natomiast syrop z agawy jest pyszny, ale nie dla cukrzyków.
  • @MagdaCh - a gdzie się kupuje melasę?
  • Ja kupuję w Leclerku na warszawskim Żoliborzu - podejrzewam, że wszystkie lepiej zaopatrzone sklepy, jak i ekologiczne , ją mają.
  • Katiu,
    Jeżeli chodzi o cukrzyków to rewelacyjnie się sprawdzają cukry nierafinowane trzcinowe - właśnie z melasą razem - też do ciasta zamiast białego cukru.
  • Takie właśnie kupuję i jestem zadowolona:
    17.JPG 296.1K
  • edytowano października 2013
    Kurczę, zastanawiam się nad tą stewią, znalazłam sklep producenta, można tam zamówić i sadzonki i susz. I zastanawiam się, jak np słodzę kawę 2 łyżeczkami cukru to ile mi wyjdzie suszonej stewii? 28 zł za 100 gram to drogo?Nie wiem czy lepiej zamówić sadzonki czy susz? Właściwie niewiele słodzę, nie piekę ciast.... Cukier czasami jako dodatek do naleśników itp. Niestety cukier w postaci słodyczy mnie gubi... czekolada... 

    gdyby ktoś chciał - stronka: http://www.e-stewia.pl/

    Można gdzieś taniej susz kupić? I jak ten susz sie przechowuje?
  • Susz chyba niezbyt do kawy, albo wypiekow. Jakos tego nie widze. W ogole zanim zaczniesz inwestowac w jakies sadzonki radzilabym jednak sprobowac, czy smak podchodzi. Bo mi raczej nie podszedl. Mozna kupic stevie w pastylkach, w pudeleczku jak od slodzikow (taki maly dozownik). Jakies strasznie drogie toto nie jest - z 12-15 zl kosztowac powinno (u mnie ostatnio w rossmanie widzialam). Jak smak podejdzie to polecam stevie w kropelkach, dobrze sie do wszelakich ciast i deserow dodaje (jest mocno skoncentrowana, dodaje sie po kilka kropelek).
  • edytowano października 2013
    Znalazłam blog psychodietetyka:

    O dziwo, bardzo ostrożnie podchodzi do ksylitolu i syropu z agawy, nie poleca.... (w komentarzach poniżej artykułu)
    :-B

    A oprócz tego przepis na syrop daktylowy:


  • Dla mnie to to wszystko drogie. Ostatnio słodzę słodzikiem, wiem, że to świństwo ale przynajmniej nie powoduje cukrzycy.
  • Syrop z agawy nie jest dobry dla cukrzyków, wynika ze składu.
    Ale słodzik Prowincjuszko (aspartam, prawda?) jeszcze gorszy na zdrowie - tuczy.
    Jak już, to miód bezpieczny w miarę.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.