Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Wczesna nauka czytania

edytowano grudzień 2015 w Pomagajmy sobie
Może już gdzieś był taki wątek. To poproszę o podlinkowanie.
Słyszałam o 3 metodach: Doman (taki wątek znalazlam), Cieszyńska, Rocławski.
Ktoś ma praktyczne porównanie.
Nie wiem co wybrać. W domu leży Doman, ale znalazłam tyle negatywnych opinni.
Nie chcę zrobić z dzieci geniuszy, ale czytanie otwiera taki niesamowity świat.

«13

Komentarz

  • Rocławskiego nie znam, a z dwojga Doman i Cieszyńska sama wybrałam Cieszyńską.
    Wprawdzie efektów jeszcze nie ma wielkich bo dopiero zaczęłam, ale u Cieszyńskiej podoba mi się to, że uruchamia w nauce obie półkule. Doman to czytanie tylko całościowe...

  • Leniwe ósemki... leniwe ósemki... leniwe ósemki... leni.... uśpiłem się.
  • Co proponujesz w zamian?
  • Dawac przykład... przyjdzie pora samo się nauczy.
  • Zapominajko, zajrzyj do wątku powitalnego :)
  • Temat dla mnie :)
    Nie, dla mnie już nie.
    Mój 4 latek płynnie czyta. 
    Ja niestety (stety) jestem osobą, która idzie na żywioł nie zgłębiając żadnych metod.
    W tym przypadku to on poszedł na żywioł.
    Naukę czytania mamy z głowy, teraz uczy się czytać po angielsku.

    Zgadzam się - dawać przykład, czytać na głos i jak już pozna litery podsuwać prostsze słowa (ja pokazywałam LAS, POLE, DOM etc. w czytanym przeze mnie tekście i prosiłam o pomoc)
    Moje nauczyło się samo :) jestem taaaakaaaa dumna z niego! tym bardziej, że kwestia świeża (od miesiąca, ale ostatnie tygodnie to eksplozja tego czytania i właśnie ta płynność)
  • Z tego co wiem większość z nas czyta wokalizując w głowie co zmniejsza szybkość czytania.
    Czy któraś z tych to pomija albo ma kontynuację tak, później by czytać bez wokalizacji?
  • Jedno dziecko lubi biegać po parku, inne czytać :)
    Wierz mi, można mieć beztroskie dzieciństwo pogrążając się w lekturze :)
    o ile dziecko po książkę sięga samo i może ją odłożyć, kiedy chce.

    ja uważam, że raczej co kto lubi i co go pociąga.

    A za wyścig szczurów można też uznać szybką jazdę na rowerze, rolkach czy hulajnodze, w czym mój akurat nie znajduje wielkiej przyjemności (no, ale harmonijny rozwój, więc staramy się, żeby miał okazje. Co z tego, skoro on woli czytać naklejki na sprzętach i mijane billboardy)
  • Ja się nauczyłam czytać w wielu pięciu lat, a moi rodzice ani żadnych metod nie stosowali, ani nie byli z tych czytających. Starszy brat był już w podstawówce, pewnie chciałam go naśladować. Do dziś czytam szybko, bo dużo czytałam w dzieciństwie, ale popieram to, co napisała Małgorzata, że lepiej, jak dziecko ma więcej zabawy i kontaktu z rówieśnikami niż tony książek.
  • Nie wiem, jak te dzieci, ale wiem, że nauczyłam się czytać SAMA i na zajęcia pozalekcyjne również sama i do szkoły muzycznej też sama, takie dzieci istnieją.
    Z trójki moich czytających dzieci dwoje nauczyło się nie wiem kiedy, nie wiem jak... a z jednym spędziliśmy mnóstwo czasu by opanowało tę jednak konieczną umiejętność, choć literki poznała najwcześniej, bo chciała, pytała. Różnie bywa. 

  • kiedy czas na dzieciństwo????
    ----------------------------------------------------
    nigdy albo raczej zawsze

    tzn. do wszystkiego trzeba podchodzić poważnie
    i starać się cieszyć z tego co się robi
  • Zgadzam sie, nic na sile. Jest tylko jeden blad w calym wywodzie: nauka jest nudna dla dzieci i je meczy. Moze niektore tak, ale czasem jest na odwrot. Moj syn np. zupelnie nie jest w stanie sluchac bajek, po prostu go nudza, w calym zyciu chyba jedna bajke dal rade zmeczyc. A jak mu czytac o wulkanach, trzesieniach ziemi, albo planetach to jest zachwycony. Ale jak sie uprzec, to to tez jest nauka, bo cos mu w glowie zostaje po takich lekturach.

  • a propos montessori, to ja jakoś nigdy nie rozumiałam ich istoty. niby fajne metody nauki, ale młodsze dzieci uczą się na przykład... jak wiązać buty - na zabawce w kształcie buta ze sznurówkami. W domu nauczyłyby się po prostu na własnych butach..
  • Przeraża mnie zwłaszcza proszenie o przytulenie. Chociaż to taka kropka nad całym okropnym I
    Straszne.

    Niezbyt komfortowo się czuję.
    Moje dzieci raczej nigdy nie usłyszały ode mnie, żeby nie biegały, nie wspinały się. Ale najstarszy nigdy z niczego nie spadł, nie uderzył się. Bo zawsze był ostrożny. znam go i zdaję sobie sprawę, że sportowcem to on nie zostanie. 
    Zachęcam go, prowokuję do takiej aktywności trochę, ale co z tego?
    Ale ja wiem doskonale, że dzieci są różne.
    Córeczka zjeżdża ze zjeżdżalni tak, jak starszy brat nigdy nie zjeżdżał. Nigdy go nie straszyłam, ze sobie coś zrobi, zachęcałam go, ale nie chciał. Za to uwielbiał książeczki, szybko zaczął mówić (bliźniaki na tym samym etapie znacznie mniej słów, on już zdania budował).
    Córeczka jest sprawniejsza fizycznie. Zupełnie inny temperament! Aż mi włosy stają na głowie, kiedy widzę, co robi.
    A młodszy syn najbardziej muzykalny.
    Każde dziecko ma swój talent - taka jest prawda. 
    I chyba warto cieszyć się, kiedy samo chce go szlifować.
    Ja właśnie na początku trochę się bałam, bo dla mnie czytający 4-latek to trochę obraz jakiejś pokopanej mamusi z przerostem ambicji.
    No ale skoro sam chce, sam się nauczył to tylko mogę być dumna.
    I jestem.

    ja spędziłam dzieciństwo nad książkami. I młodość. I wczesne macierzyństwo i nadal wolny czas spędzam czytając. No, na rowerze to mnie dzieci nie widziały
  • a propos montessori, to ja jakoś nigdy nie rozumiałam ich istoty. niby fajne metody nauki, ale młodsze dzieci uczą się na przykład... jak wiązać buty - na zabawce w kształcie buta ze sznurówkami. W domu nauczyłyby się po prostu na własnych butach..
    A ile dzieci ma teraz buty wiązane? Większość ma na rzepy.

    Dla mnie czytanie to pasja.
    I tak jak zamierzam zabierać dzieci w góry zanim to pokochają tak jak ja, chociaż to trudne i męczące, tak chciałabym je nauczyć czytać i po porostu chciałabym to zrobić w dobry sposób (bo to jak i kiedy ja byłam uczona, nie było najlepsze).
    Wydaje mi się, że dzieci są na wiele rzeczy gotowe wcześniej niż to zakłada nasz system oświaty (z tego co wiem zainteresowanie czytaniem to ok 4-5rż).
    I jeszcze chce pokazywać dziecku albumy z malarstwem nie dlatego, że chcę by więcej wiedziało, tylko to jest po prostu ładniejsze niż infantylne obrazki w książkach dla dzieci, a dla niego i to obrazek, i to obrazek.
  • a propos montessori, to ja jakoś nigdy nie rozumiałam ich istoty. niby fajne metody nauki, ale młodsze dzieci uczą się na przykład... jak wiązać buty - na zabawce w kształcie buta ze sznurówkami. W domu nauczyłyby się po prostu na własnych butach..
    hehe i fajnie wyszło z ciężarem... mieliśmy okazję ze znajomymi miec te pomoce w ręku. Takie drewniane kwadraciki... w trzech rodzajach drewna o różnej ciężkości drewna (gęstości). Zamknąłem oczy, a znajoma dała mi dla zmyłki dwa takie same. Ja jej, że ten jest cięższy, a wszyscy w śmiech... do czasu aż nie zważyliśmy. Natomiast jeżeli chodzi o niewidomych to te montessoriańskie pomysły rewelka.
  • A ja nauczyłam się czytać mając lat cztery (no dobrze, Iśka mnie nauczyła). I przegrałam wyścig szczurów, siedzę w domu i dzieci bawię. W wolnych chwilach zajmuję się tłumaczeniem z angielskiego.

    Ale co się w życiu naczytałam, to moje! 
    :>
  • Wojtek płakał, bo mu dałam buty wiązane, a pani KAZAŁA na rzepy! (zerówka)
  • Ja nie rozumiem problemu, umaiłam czytać chyba mając 4 lata, nie wykluczyło mnie to automatycznie z chodzenia po drzewach. Trudno jeździc na hulajnodze w listopadowe wieczory, a poczytać miło. Nie spowodowało to niestety zrobienia przeze mnie światowej kariery. Nawet w ortografii nie pomogło, ale podpisuję sie pod tym , że co przeczytałam, to moje. :D
  •  I przegrałam wyścig szczurów, siedzę w domu i dzieci bawię.
    Parafrazując jeden z moich ulubionych cytatów
    Ludzie pytają mnie: Czy te twoje wolne dzieci kiedykolwiek będą potrafiły przystosować się do wyścigu szczurów?

    A ja chciałbym, aby te wolne dzieci zostały pionierami w uwalnianiu się z wyścigu szczurów.
    Ja gratuluję.
  • a propos montessori, to ja jakoś nigdy nie rozumiałam ich istoty. niby fajne metody nauki, ale młodsze dzieci uczą się na przykład... jak wiązać buty - na zabawce w kształcie buta ze sznurówkami. W domu nauczyłyby się po prostu na własnych butach..
    Pierwsze primo: to metoda opracowana dla sierocińców.
    Drugie primo: nauka życia praktycznego w przedszkolu (mycie rąk, nalewanie wody, cięcie nożyczkami, wiązanie butów, przygotowywanie posiłku etc.) jest jak najbardziej uzasadniona, jako że przedszkolaki z reguły mało co przebywają w domu, więc i trudno im tam czegoś się nauczyć :)
    Trzecie primo: chodzi tu o samą przyjemność nabywania jakiejś umiejętności, niezależnie od tego, czy akurat mam dziś sznurowane buty (i mogę poćwiczyć ich sznurowanie), czy też nie. Z reguły dzieciaki zatapiają się w dopracowywaniu danej umiejętności - czyli przez tydzień nic tylko sznurują, a potem przez tydzień nic tylko przelewają etc. :D
    Czwarte primo: jako że w naszym domu butów sznurowanych nam nie brakuje - dzieci nie muszą chodzić do przedszkola.
  • A co do wczesnego czytania: jak chce, to się samo nauczy, co najwyżej poprosi nieco o pomoc. Ale mówienie o czterolatku, że czytanie otworzy mu świat jest moooocno naciągane. W tym wieku czytanie nic mu nie otworzy, bo nie jest w stanie zrozumieć i przyswoić wiedzy na poziomie tej pisanej. Za to nad książką o Kubusiu Puchatku przegapi czas na zmysłowe poznanie, takie przez doświadczanie na własnej skórze własnego siebie - czyli stracić może czas, który ważny jest tylko teraz, tylko w wieku lat czterech daje wielkie owoce, zaś za kolejne cztery lata będzie już tylko zwykłym wysiłkiem fizycznym...

    Moja 3,5letnia córka odczytuje słowa, sama nauczyła się liter z magazynu Świnki Peppy:), dla zabawy i satysfakcji robię jej od czasu do czasu luźny plik obrazków i wyrazów - do połączenia. Ale gdybym widziała ją śleczącą nad książeczkami, to szukałabym sposobów nie na doskonalenie czytania, ale na rozbudzenie ciekawości żywym światem dookoła. Przynajmniej do czasu, gdy człowiek staje się rozumny :D
  • edytowano kwiecień 2012
    Co za czasy - wyższość nieczytającego czterolatka nad czytającym ;)

    Mój syn nauczył się czytać na drzewie - i jest to JEDYNA słuszna droga
    :)>-
  • A czy są tu jeszcze jacyś, którzy uczyli czytać i mogą się wypowiedzieć co do metod, bo takie było moje pytanie.

    I dziękuję wszystkim za odwodzenie mnie od uczenia dzieci.

  • Zapominajko - od uczenia dzieci czytania...
    Czteroletnich dodajmy....

  • AgaAga
    edytowano kwiecień 2012
    Chyba 9-miesięcznych. Ale przy pierwszym dziecku się tak ma, potem na szczęście przechodzi. :D
  • Zapominajko, dziękuję za życzliwość - pewnie było ciężko ;)

  • Chyba popadnę w kompleksy, bo moja 3,5 latka jeszcze nie czyta.
  • edytowano kwiecień 2012
    Chyba 9-miesięcznych. Ale przy pierwszym dziecku się tak ma, potem na szczęście przechodzi. :D
    Domana już straciłam ;) , bo to od urodzenia trzeba zaczynać ze stymulacją wzrokową.

    Poza tym uprzejmie uprasza się o nie podcinanie skrzydeł i nie pozbawianie marzeń.
  • Jak dziecko jest geniuszem albo przynajmniej super zdolne- nauczy się czytać samo (podpytując kogo popadnie o litery). Nad tym się nie zapanuje.
    Ale uczyć czytać czterolatka...
    3:-O


Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.