Może już gdzieś był taki wątek. To poproszę o podlinkowanie.
Słyszałam o 3 metodach: Doman (taki wątek znalazlam), Cieszyńska, Rocławski.
Ktoś ma praktyczne porównanie.
Nie wiem co wybrać. W domu leży Doman, ale znalazłam tyle negatywnych opinni.
Nie chcę zrobić z dzieci geniuszy, ale czytanie otwiera taki niesamowity świat.
Komentarz
Wprawdzie efektów jeszcze nie ma wielkich bo dopiero zaczęłam, ale u Cieszyńskiej podoba mi się to, że uruchamia w nauce obie półkule. Doman to czytanie tylko całościowe...
Czy któraś z tych to pomija albo ma kontynuację tak, później by czytać bez wokalizacji?
----------------------------------------------------
nigdy albo raczej zawsze
tzn. do wszystkiego trzeba podchodzić poważnie
i starać się cieszyć z tego co się robi
Dla mnie czytanie to pasja.
I tak jak zamierzam zabierać dzieci w góry zanim to pokochają tak jak ja, chociaż to trudne i męczące, tak chciałabym je nauczyć czytać i po porostu chciałabym to zrobić w dobry sposób (bo to jak i kiedy ja byłam uczona, nie było najlepsze).
Wydaje mi się, że dzieci są na wiele rzeczy gotowe wcześniej niż to zakłada nasz system oświaty (z tego co wiem zainteresowanie czytaniem to ok 4-5rż).
I jeszcze chce pokazywać dziecku albumy z malarstwem nie dlatego, że chcę by więcej wiedziało, tylko to jest po prostu ładniejsze niż infantylne obrazki w książkach dla dzieci, a dla niego i to obrazek, i to obrazek.
Ludzie pytają mnie: Czy te twoje wolne dzieci kiedykolwiek będą potrafiły przystosować się do wyścigu szczurów?
A ja chciałbym, aby te wolne dzieci zostały pionierami w uwalnianiu się z wyścigu szczurów.
Ja gratuluję.
Drugie primo: nauka życia praktycznego w przedszkolu (mycie rąk, nalewanie wody, cięcie nożyczkami, wiązanie butów, przygotowywanie posiłku etc.) jest jak najbardziej uzasadniona, jako że przedszkolaki z reguły mało co przebywają w domu, więc i trudno im tam czegoś się nauczyć
Trzecie primo: chodzi tu o samą przyjemność nabywania jakiejś umiejętności, niezależnie od tego, czy akurat mam dziś sznurowane buty (i mogę poćwiczyć ich sznurowanie), czy też nie. Z reguły dzieciaki zatapiają się w dopracowywaniu danej umiejętności - czyli przez tydzień nic tylko sznurują, a potem przez tydzień nic tylko przelewają etc.
Czwarte primo: jako że w naszym domu butów sznurowanych nam nie brakuje - dzieci nie muszą chodzić do przedszkola.
Moja 3,5letnia córka odczytuje słowa, sama nauczyła się liter z magazynu Świnki Peppy:), dla zabawy i satysfakcji robię jej od czasu do czasu luźny plik obrazków i wyrazów - do połączenia. Ale gdybym widziała ją śleczącą nad książeczkami, to szukałabym sposobów nie na doskonalenie czytania, ale na rozbudzenie ciekawości żywym światem dookoła. Przynajmniej do czasu, gdy człowiek staje się rozumny
I dziękuję wszystkim za odwodzenie mnie od uczenia dzieci.
Poza tym uprzejmie uprasza się o nie podcinanie skrzydeł i nie pozbawianie marzeń.