@Kingo, Powiem szczerze, że zdumiewa mnie to co piszesz "skini zdrowa tkanka narodu, masz satysfakcję, gdy ktoś potrafi dać w mordę"
Czy naprawdę nikt z was nie widzi pewnych podobieństw? Mamy tego złego, który za całe zło odpowiada, chce nam spedalic mężów, zdemoralizowac dzieci, w walce z nim wszystkie chwyty dozwolone. Jedyni którzy mogą nas uratować to silni łysi chłopcy, zdrowa tkanka narodu. Powiem jeszcze raz - mnie to autentycznie przeraża.
Są inne sposoby na walkę z demoralizacją, dlaczego jedyną alternatywą ma być banda skinheadow? A niestety tak wychodzi niektórych wpisów.
Polsce dla polaków oraz wysyłaniu do gazu żydów i pedałów, można im wmówić w zasadzie cokolwiek, którzy w rzeczywistości są w ogromnej większości zwykłymi bandytami ----------------------------------------------------- skąd ta wiedza ?
pisząc pierdyliard razy słowo siusiak ------------------------------------------------------ no właśnie
dla jasności, oczekuję braku zainteresowania moim siusiakiem. ----------------------------------------------------------------------------------------- za mało, oczekiwać należy ich zniknięcia ze sfery publicznej (gdyż wzorce są ważne) i o to w tym wszystkim chodzi
Ale to nie skini urządzają paradę, tylko homoseksualiści, których postulatem jest powszechna demoralizacja. A więc to jeżeli ktoś tu występuje w roli bandyty, to na pewno nie narodowcy. Narodowcy są obrońcami porządku społecznego.
A co do zainteresowania cudzymi siusiakami, to Paradidelu zwyczajnie kłamiesz. Owszem, Twoje środowisko domaga się, aby ludzie nie krytykowali zboczonych praktyk seksualnych. Ale jednocześnie domaga się wprowadzania edukacji seksualnej. W Niemczech dzieci w przedszkolu są uczone masturbacji. Chcesz więc, żeby Twoi znajomi pedofilie macali nasze dzieci.
Ja nie chcę, aby ktokolwiek je macal, ale tez nie chcę by ktokolwiek dał im po mordzie, bo np w przyszłości bedą się nie tak ubierać, nie tak wyglądać, czy mówić - jak to się podoba dziennym łysym chłopakom.
Hasła "albo my, albo upadnie tradycyjna rodzina", tudziez, "zaleją nas emigranci, Żydzi, cyklisci itp" to naprawdę znany zabieg propagandowy, tak do władzy dochodzą ekstremisci.
Wróg w postaci lobby homoseksualnego ma usprawiedliwić każde zachowanie... I rzeczywiście wszystko zaczyna wyglądać logicznie, ale tylko wtedy jeżeli z góry przyjmie sie założenie- nie ma innej alternatywy, albo homo, albo łysi. Czy tez: kto jest przeciwko "pedałom" ten jest nasz.
Tak samo daleko mi do lobby homoseksualnego, jak do bandy skinow. Pisze o lobby, a nie homoseksualistach, bo akurat do konkretnych ludzi o tej orientacji, znanych mi osobiście, żadnych negatywnych uczuć nie mam. Wiem jednak że zdarzały się na nich napaści, ze strony skinoli, nie na żadnych paradach, niczym nie sprowokowane.
Nie ma to jak do zwykłej napierd****ki dokładać ideologię zdrowa tkanka narodu...tja... raczej łysi chłopcy, lubiący się nap******ać i aby móc to czynić z honorami i prawie-lagalnie -podpięli się pod szczytne(dla niektórych grup) ideały
i powiem tak:to nie tak zwane lobby homo, a przeciwnicy robią im wielką reklamę
"Wróg w postaci lobby homoseksualnego ma usprawiedliwić każde zachowanie... I rzeczywiście wszystko zaczyna wyglądać logicznie, ale tylko wtedy jeżeli z góry przyjmie sie założenie- nie ma innej alternatywy, albo homo, albo łysi. Czy tez: kto jest przeciwko "pedałom" ten jest nasz."
Jak na razie organizatorzy kontrprotestu nie zrobili nikomu nic złego. Jeżeli będziesz miała dowody przeciwko konkretnej osobie, to możesz mówić o jej winie.
O przymusowej edukacji seksualnej dzieci w Niemczech i katastrofalnych skutkach nauki masturbacji w przedszkolach z socjolożką Gabriele Kuby rozmawia Joanna Bątkiewicz-Brożek.
ROMAN KOSZOWSKI/GNGabriele Kuby
Joanna Bątkiewicz-Brożek: W swojej książce „Rewolucja genderowa. Nowa ideologia seksualności” pisze Pani o „dyktaturze seksu” i końcu chrześcijaństwa w Europie, które ma być następstwem tej dyktatury. Czy to nie przesada?
Gabriele Kuby: – Mam ze sobą świeższą książkę, zatytułowaną „Destrukcja wolności w imię wolności”. Dzisiaj przecież każdy może wszystko. Z kim chce, jak chce. Chrześcijanie zmuszeni są do milczenia w sferze seksu, bo prawo w krajach Europy i USA stanowi się wbrew naszemu postrzeganiu tej sfery. Pomijam antykoncepcję czy aborcję, ale nie wolno nam np. głośno protestować wobec homoseksualizmu, bo w 1973 r. amerykańskie towarzystwo psychiatrów ogłosiło światu, że nie jest to choroba. I zaczęło się. Nagle wszyscy o odmiennej orientacji płciowej poczuli się dyskryminowani przez heteroseksualne pary oraz Kościół i domagają się adopcji dzieci. Seks stał się bożkiem, wypaczono jego sens i piękno.
Skąd się wzięły te tendencje?
– Trzeba się cofnąć do 1968 r. To początek rewolucji seksualnej. Pokolenie ’68 zasiada dziś w instytucjach europejskich, tworzy elity władzy tego świata. Rewolucja seksualna toczy się pod kryptonimem Gender Mainstreaming, polityki genderowej.
To znaczy?
– Pod pozorem walki o równouprawnienie zrównuje się mężczyznę z kobietą, zaciera się tożsamość płciową. Aborcja urosła do rangi praw człowieka, pornografia jest normą. Słyszymy o ciągłych molestowaniach seksualnych dzieci – w latach 90. w Niemczech np. wyszło na jaw aż 15–20 tys. takich przypadków.
I nie dotyczyły księży!
– Mamy badania w Niemieckim Instytucie Młodzieżowym (Deutschen Jugendinstitut), które wykazały, że dzieci i młodzież coraz więcej nadużyć seksualnych popełniają na swoich rówieśnikach. Młodzież od 14 do 16 roku życia popełnia przestępstwa seksualne na dzieciach! A wszystko to konsekwencja uczenia młodych – mówiąc w skrócie – seksu na obowiązkowych zajęciach już w przedszkolu.
Jak to w przedszkolu?
– Edukacja seksualna jest obowiązkowa w Niemczech od przedszkola. Jest konkretny program, są podręczniki, przygotowane przez „specjalistów” zabawy.
Zabawy?
– Choćby w doktora.
A jak się w to bawi?
– Bada się specjalnie przygotowane lalki z narządami płciowymi, ale i pokazuje się na własnym ciele, gdzie, co i jak działa.
Zaraz, zaraz. Za takie rzeczy w USA idzie się do więzienia.
– U nas jest to element edukacji seksualnej. Maluchy uczą się anatomii narządów płciowych oraz jak ich używać niekoniecznie do prokreacji, a do zaspokojenia swoich seksualnych potrzeb. Ministerstwo ostatnio wydało książeczkę „ABC małego ciała. Leksykon dla dziewczynek i chłopców”. Proszę zobaczyć: rozmiar 7 na 7 cm, zmieści się więc w każdej dziecięcej rączce. I wszystko na wesoło i kolorowo. I cytat – z góry przepraszam, jeśli przekracza granice przyzwoitości – „dotykanie jąder może być rozkoszne i piękne”, „Łechtaczka znajduje się z przodu pomiędzy małymi wargami sromowymi. Dotykanie łechtaczki może dostarczyć wiele rozkoszy” albo „Prezerwatywy można kupić w różnych kolorach, rozmiarach i gustach smakowych. Dzięki nim można zapobiegać ciąży, uniknąć zarażenia się chorobami”. Do tego mamy obrazek penisa w czasie wzwodu. I ostatni cytat: „Bycie lesbijką jest dla niektórych ludzi niezwyczajne, ale to jest zupełnie normalne. Tak jak można mieć ochotę na czekoladę, tak samo kobiety i mężczyźni mogą mieć ochotę na seks z samym sobą”.
Jeszcze proszę powiedzieć, że zabawa w lesbijki jest normą w niemieckim przedszkolu…
– Prawie. Nie we wszystkich przedszkolach jest to stosowane, ale taki jest trend: rozstawia się dzieci po kątach i każe przytulać oraz uczy masturbacji.
Maluchy? Opowiada Pani bajki…
– Taka jest rzeczywistość w moim kraju.
Ja bym swojego dziecka do takiego przedszkola nie posyłała, a już na pewno nie na edukację seksualną.
– I poszłaby pani do więzienia.
Za co? Że broniłabym moje dziecko przed gwałtem na jego psychice? Przecież jako rodzic odpowiadam za nie.
– Nie do końca. Wprawdzie konstytucja Niemiec mówi, że „troska o dzieci i ich wychowanie są naturalnymi prawami rodziców i ich pierwszorzędnym obowiązkiem” (art. 6), ale na przykład w 1986 r. bawarski Sąd Administracyjny zdecydował, że konstytucyjne prawo rodziców do wychowywania dzieci jest ograniczone przez powszechny obowiązek szkolny. A ministerstwo edukacji do programu szkolnego i przedszkolnego wprowadziło edukację seksualną. Więc jest obowiązkowa. W Niemczech jako jedynym kraju w Europie jest też zakazany tzw. homeschooling, czyli nauczanie w domu. Mieliśmy taki głośny przypadek w 2006 r., rodziny Plett. Uczyli dzieci w domu, protestowali wobec programu edukacji seksualnej. Policja wtargnęła do nich, aresztowano matkę, ojcu udało się uciec z dziećmi do Austrii.
Ale dlaczego w edukację seksualną włączają przedszkolaków?
– Powołują się na antropologię: dzieci są istotami seksualnymi od narodzenia i mają potrzebę zaspokojenia seksualnego i prawo do niego. Powinny być w tym wspierane przez rodziców i wychowawców. Bo aktywność seksualna dziecka od wieku niemowlęcego jest znakiem zdrowego rozwoju psychoseksualnego.
To przecież bzdura. Jako rodzic pozwałabym takie państwo do sądu.
– W Niemczech też tak kilku odważnych myślało, skargi wnieśli nawet do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Wszystkie pozwy rodziców o zwolnienie z obligatoryjnych zajęć z wychowania seksualnego zostały odrzucone. Także te motywowane wiarą i przekonaniami. Kiedy rodzice – a było takich przypadków w ostatniej dekadzie w Niemczech kilkadziesiąt – próbowali nie posyłać dzieci na takie zajęcia, wymierzano im grzywnę, a były też przypadki pozbawienia ich praw do opieki nad dziećmi i kary ograniczenia wolności.
A co na to wszystko organizacje chroniące prawa dziecka?
– Nic. Bo niemieckie programy i prawo nie są wzięte z powietrza. Bazują na światowych wytycznych. Czytała pani „Standardy wychowania seksualnego w Europie” przygotowane przez Światową Organizację Zdrowia? Przykładowo dla przedziału wiekowego od 0 do 4 lat edukacja według WHO ma koncentrować się wokół pytań „Co daje przyjemność? Moje ciało należy do mnie”. Dla cztero- i sześciolatków program WHO przewiduje temat: „Masturbacja we wczesnym dzieciństwie. Relacje jednopłciowe. Różne koncepcje rodziny. Rozmowa na tematy seksualne”. Dzieci do 9. roku życia mają wiedzieć wszystko o autostymulacji, stosunku i antykoncepcji. Są elementy pt. „Seks w mediach” oraz „Choroby weneryczne. Nadużycia. Prawa seksualne”. Do 15. roku życia dzieci wiedzą już, co to jest polityka genderowa i płeć biologiczna. Mają zakodowane, że ochronę przed zarażeniem wirusem HIV i chorobą AIDS zapewnia używanie prezerwatywy i uprawianie seksu analnego, masturbacji. Jak pani uważnie przeczyta, nie ma w programie WHO żadnego punktu dotyczącego rodziny! Za to jest tam lista organizacji, które w Europie i w USA prowadzą i monitorują „kształcenie seksualne” dzieci i młodzieży. Niektóre z tych organizacji są aktywne już w Polsce. Ale widzę, że tym wszystkim panią zgorszyłam.
Przeraziła mnie Pani.
– Proszę zauważyć, że organizacje rzekomo stające w obronie praw dziecka mówią: „dziecko ma PRAWO do zaspokojenia seksualnego. Nie możemy ograniczać takich potrzeb”.
A co na to wszystko Kościół niemiecki?
– Początkowo pojawił się mocny opór, również ze strony Kościołów. Niestety ta walka została przegrana. Teraz nie robią one nic. Podręczniki do edukacji seksualnej do przedszkola i szkoły podstawowej zatwierdziło nie tylko ministerstwo edukacji i zdrowia, ale także Kościół katolicki w Niemczech. To jest coś, co mnie boli.
Czy to jeszcze echo słynnej deklaracji z Koningstein z 1968 roku?
– Niestety. Kościół niemiecki powiedział w niej „nie” dla encykliki Pawła VI „Humanae vitae”, „nie” dla zakazu używania prezerwatyw. To pokutuje i do dziś zarzuca się naszym biskupom, że nie mieli sił, by stanąć w obronie życia. Dlatego teraz trudno o radykalizm i jednomyślność w kwestii edukacji seksualnej. Pod tym względem aż taka rewolucja może nie czeka Polski. Wasz Kościół jest silny i na szczęście sprzeciwia się dyktaturze seksu, proponuje dobre programy i propaguje naturalne metody poczęcia, co w Niemczech jest reliktem przeszłości.
Jaka dla nas wypływa lekcja z tego wszystkiego?
– Mam pogląd radykalny w tym względzie. Ograniczyć edukację seksualną dzieci i młodzieży przez szkołę i media. Nie wpuszczać jej tam w ogóle. Los waszych dzieci jest w waszych rękach teraz. Nie przegapcie w Polsce tej chwili. Trzeba się zorganizować i nie dopuścić do zmian, jakie dopadły Europę.
A gdyby opracować dobry program?
– Scenariusz Niemiec wyglądał tak, że najpierw program edukacji seksualnej wydawał się wyważony i pro life, prorodzinny. Ale zgodnie z zasadą „daj palec, wezmą rękę”, szybko doszło do poluzowania zasad. Więc nie ma innej drogi jak radykalna. Rozmawiać z dziećmi na tematy seksu, prokreacji – to ważne, by nie oddzielać tych dwóch elementów – trzeba w domu. To jest miejsce, gdzie dziecko powinno się wszystkiego nauczyć.
Większość rodziców nie wie jak się do takich rozmów zabrać. Pani ma trójkę. Rozmawiała Pani z nimi?
– Moje dzieci są już dziś dorosłe, mają ponad 20 i 30 lat. Należałam do pokolenia ’68, tego pokolenia wyzwolenia seksualnego. Przeszłam rozwód. Nawrócenie przyszło dopiero po tym dramacie. Ale nie chciałabym dziś o tym mówić. Moje dzieci czytają moje książki. Są dorosłe – rozmowa jest inna. Żałuję, że nie miałam takiej okazji wcześniej, że moja świadomość była uśpiona. Ale uważam, że jeśli delikatnie i z miłością podejdziemy do tematu, to się uda.
Pytanie, kiedy jest na to dobry czas...
– Czas wyznacza dziecko. Wtedy, kiedy zapyta. Nic na siłę. Programy edukacyjne w Niemczech czy wymyślone przez WHO nie czekają, aż spyta. Po prostu gwałcą niewinną świadomość malucha, odbierają dzieciństwo i niszczą naturalne poczucie wstydu. A ono pokonuje się tylko w intymnej relacji miłosnej, godnej, dojrzałej, a nie przez dotykanie plastikowych organów płciowych czy naciąganie prezerwatywy na banana. Nawet Zygmunt Freud uważał, że seksualizacja dzieci przyniesie tylko szkody wychowawcze. Potwierdza to medycyna: poziom hormonów płciowych, testosteronu u chłopców i estrogenu u dziewczynek jest wysoki tylko przez dwa miesiące po urodzeniu. Potem spada, aż do okresu pokwitania. Rozbudzenie i na siłę stymulowanie go w dzieciństwie prowadzi do zaburzeń osobowości. Dzieci mają prawo być dziećmi.
Nie jestem tłumaczem. Język rozumiem i sie nim posługuję, ale do tłumaczenia trzeba wiecej. Wyczucia używania słów zarówno orginalnycvh jak ich odpowiedników w tłumaczeniu. Nie studiowałem filologii (ani polskiej ani niemieckiej) aby osiągnąc taki poziom.
no ale wkleiłem Paradidel mówi że mu się tłumacze pchają drzwiami i oknami do pracy to może któryś mu przetłumaczy skoro nie odpowiada mu pan Bodakowski z opowieściami o siusiakach to może poczyta/
Z tego co pamiętam Jagna wyjechała ze wsi na taczce gnoju. W kwestiach moralnych to najskuteczniejsza metoda. Wszelkie inne prowadzą do rozmiękczenia norm. U nas jak na razie nikt prócz MW czy ONR nie zdobył się na nic więcej niż milczący sprzeciw. Przyłączmy się do nich z rodzinami, z dziećmi w czarnymi opaskami na oczach. Będzie spokojniej a wymowniej.
Z tego co pamiętam Jagna wyjechała ze wsi na taczce gnoju. W kwestiach moralnych to najskuteczniejsza metoda. Wszelkie inne prowadzą do rozmiękczenia norm. U nas jak na razie nikt prócz MW czy ONR nie zdobył się na nic więcej niż milczący sprzeciw. Przyłączmy się do nich z rodzinami, z dziećmi w czarnymi opaskami na oczach. Będzie spokojniej a wymowniej.
od kilku lat mówię że normalni ludzie z Warszawy, jakieś dwa, trzy tysiące - powinni usiąść z dzieciakami na ulicy na trasie przemarszu, niechby policja spróbowała ruszyć dzieci, byłby skandal, no ale każdy ma w nosie taką propozycję, lepiej siedzieć w domu i narzekać albo pójść raz w roku z transparentami na marsz dla życia.Teź chodzę na marsze dla życia ale to za mało i nie jest to skuteczne.
Ktoś się przyłącza? nie widzę, tak myślałem, dziękuję.
problem jest taki że marsz dla życia media oleją, a paradę pedałów rozdmuchają. I jeszcze oba marsze kończą się na Pl. Teatralnym, czyli dla wszystkich starczyło miejsca pod pięknym dachem nieba, potrafimy się pięknie różnić i takie tam pierdoły.
Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań - ponieważ ich uszy świerzbią - będą sobie mnożyli nauczycieli.
Zmieniając świadomość wewnątrz Kościoła przyczyniamy się do zwiększenia tolerancji a następnie akceptacji w całym społeczeństwie, oraz do zwiększenia poziomu wzajemnej życzliwości.
Jesteśmy grupą polskich chrześcijan LGBTQ (lesbians, gays, bisexuals, transsexuals, queers) oraz rodzin i przyjaciół.
Większość z nas jest wyznania rzymsko-katolickiego, ale jesteśmy grupą szeroko otwartą ekumenicznie - dla ludzi różnych wyznań, a także poszukujących i niewierzących. Uważamy, że oparte na miłości związki jednopłciowe oraz związki osób transpłciowych są źródłem dobra i powinny być zaakceptowane w społeczeństwie i w każdym Kościele.
Obecnie Kościół wzywa osoby LGBTQ do "leczenia" lub do życia w samotności, popierając grupy typu „Odwaga”. Jest to sprzeczne z aktualnymi poglądami naukowymi oraz z poczuciem etycznym wielu ludzi. Uważamy, że Kościół zmieni zdanie na ten temat, a naszym zadaniem jest przyspieszanie tego procesu poprzez przekonywanie osób duchownych oraz świeckich.
Zapewnienie przyjaznego środowiska polskim chrześcijanom LGBTQ, w którym mogą czuć się akceptowani całościowo, również ze swoją seksualnością, oraz mogą rozwijać swoją wiarę i życie duchowe.
Agnieszka: Zrodził się we mnie spokój
Przez wiele lat działałam w grupie związanej z Odnową w Duchu Świętym. Przeżywałam dramat. Liczyłam na cudowne uzdrowienie. Czekałam na tego właściwego mężczyznę. Myślałam o wspólnocie zakonnej, o życiu w samotności. Ale to nie było moje powołanie. W końcu odważyłam się - związałam się z dziewczyną. I automatycznie zerwałam z Kościołem, przez lata nie czułam się jego częścią. Aż w pewnym momencie potrzeba bycia z Bogiem stała się silniejsza. Sama sobie powiedziałam, że nie mogę odwrócić się od Kościoła.
Wierzę głęboko, że Bóg nie chce, żebym zrezygnowała z relacji z Nim. Moja orientacja to nie jest jakiś wyskok, coś, co można zmienić lub poskromić. To przecież nie są tylko akty seksualne, ale też kwestia psychiki. Decydując się na abstynencję seksualną - jak chce tego Kościół katolicki - spłaszczyłabym moje życie emocjonalne. Zresztą wydaje mi się to schizofreniczne.
Wcześniej czułam złość, bunt. Kiedy odkryłam w swoim sumieniu, że to, że jestem lesbijką, nie jest dla Boga problemem, zrodził się we mnie spokój. Już wiem, że nie muszę walczyć z całym światem, z Kościołem.
Ważne, żebyśmy sami, w środku, dojrzewali do tego, kim jesteśmy. I po to jest ta grupa. Bo jeżeli wiem, że jest jedna, druga, trzecia osoba, która czuje się podobnie jak ja, utwierdzam się w przekonaniu, że moje myślenie nie jest odosobnione. I uznaję, że - jeżeli chodzi o podejście do osób homoseksualnych - to Kościół katolicki się myli. Opiera się na literalnym i oderwanym od kontekstu historycznego tłumaczeniu Biblii, a przecież, jeżeli chodzi np. o niewolnictwo czy prawa kobiet, od takiego interpretowania odszedł.
Karol: Czuję potrzebę celibatu Byłem ministrantem, prawie kościelnym. Działałem w oazach, scholach.
kurka, Gregorius ty masz rację z tymi oazami, scholami...
Ja na pewno nie przyłączyłabym się do ONR owców, czy z dziećmi, czy bez.
Dlaczego nie ma grup z dziećmi po stronie łysych? Mi to daje nadzieję, ze poparcie dla tych ostatnich jest po prostu znikome, a poglądy i wspieranie łysych przez cześć wielodzietnych z forum, to całkowita nisza, wsród ogółu tradycyjnych rodzin.
Czasem czytając forum tez wpadam w pułapkę, albo jestem po stronie progresywnej, albo ultraortodoksyjnej, w każdej dziedzinie. Na szczęście tak nie jest i świat jest bardziej złożony.
Rewelacja ta debata, aż żal, że pod Krakowem rezyduję... Pani Kozłowskiej dziękujemy, podobnież reszcie ałtorytetuff. najbardziej podoba mi się sformułowanie: NIEZALEŻNA debata. Od czego niezależna? Bo jak dla mnie ona jest jak najbardziej zależna...
Komentarz
Streścił artykuł o niemieckiej seks-edukacji. Nie jest ekspertem, bo Paradidel nie wydał mu zaświadczenia, że jest ekspertem.
Czy naprawdę nikt z was nie widzi pewnych podobieństw? Mamy tego złego, który za całe zło odpowiada, chce nam spedalic mężów, zdemoralizowac dzieci, w walce z nim wszystkie chwyty dozwolone. Jedyni którzy mogą nas uratować to silni łysi chłopcy, zdrowa tkanka narodu. Powiem jeszcze raz - mnie to autentycznie przeraża.
Są inne sposoby na walkę z demoralizacją, dlaczego jedyną alternatywą ma być banda skinheadow? A niestety tak wychodzi niektórych wpisów.
I nie my tę wojnę wypowiedzieliśmy.
Argentacja- nie ma innego wyjścia: tylko oni/on nam pomoże, jest znana z historii...
którzy w rzeczywistości są w ogromnej większości zwykłymi bandytami
-----------------------------------------------------
skąd ta wiedza ?
pisząc pierdyliard razy słowo siusiak
------------------------------------------------------
no właśnie
dla jasności, oczekuję braku zainteresowania moim siusiakiem.
-----------------------------------------------------------------------------------------
za mało, oczekiwać należy ich zniknięcia ze sfery publicznej (gdyż wzorce są ważne)
i o to w tym wszystkim chodzi
A co do zainteresowania cudzymi siusiakami, to Paradidelu zwyczajnie kłamiesz. Owszem, Twoje środowisko domaga się, aby ludzie nie krytykowali zboczonych praktyk seksualnych. Ale jednocześnie domaga się wprowadzania edukacji seksualnej. W Niemczech dzieci w przedszkolu są uczone masturbacji. Chcesz więc, żeby Twoi znajomi pedofilie macali nasze dzieci.
Hasła "albo my, albo upadnie tradycyjna rodzina", tudziez, "zaleją nas emigranci, Żydzi, cyklisci itp" to naprawdę znany zabieg propagandowy, tak do władzy dochodzą ekstremisci.
Wróg w postaci lobby homoseksualnego ma usprawiedliwić każde zachowanie... I rzeczywiście wszystko zaczyna wyglądać logicznie, ale tylko wtedy jeżeli z góry przyjmie sie założenie- nie ma innej alternatywy, albo homo, albo łysi. Czy tez: kto jest przeciwko "pedałom" ten jest nasz.
Tak samo daleko mi do lobby homoseksualnego, jak do bandy skinow. Pisze o lobby, a nie homoseksualistach, bo akurat do konkretnych ludzi o tej orientacji, znanych mi osobiście, żadnych negatywnych uczuć nie mam. Wiem jednak że zdarzały się na nich napaści, ze strony skinoli, nie na żadnych paradach, niczym nie sprowokowane.
zdrowa tkanka narodu...tja...
raczej łysi chłopcy, lubiący się nap******ać i aby móc to czynić z honorami i prawie-lagalnie -podpięli się pod szczytne(dla niektórych grup) ideały
i powiem tak:to nie tak zwane lobby homo, a przeciwnicy robią im wielką reklamę
ps:a tak w ogóle to każdy hetero zdradza żonę :P
Jak na razie organizatorzy kontrprotestu nie zrobili nikomu nic złego. Jeżeli będziesz miała dowody przeciwko konkretnej osobie, to możesz mówić o jej winie.
O przymusowej edukacji seksualnej dzieci w Niemczech i katastrofalnych skutkach nauki masturbacji w przedszkolach z socjolożką Gabriele Kuby rozmawia Joanna Bątkiewicz-Brożek.
Joanna Bątkiewicz-Brożek: W swojej książce „Rewolucja genderowa. Nowa ideologia seksualności” pisze Pani o „dyktaturze seksu” i końcu chrześcijaństwa w Europie, które ma być następstwem tej dyktatury. Czy to nie przesada?
Gabriele Kuby: – Mam ze sobą świeższą książkę, zatytułowaną „Destrukcja wolności w imię wolności”. Dzisiaj przecież każdy może wszystko. Z kim chce, jak chce. Chrześcijanie zmuszeni są do milczenia w sferze seksu, bo prawo w krajach Europy i USA stanowi się wbrew naszemu postrzeganiu tej sfery. Pomijam antykoncepcję czy aborcję, ale nie wolno nam np. głośno protestować wobec homoseksualizmu, bo w 1973 r. amerykańskie towarzystwo psychiatrów ogłosiło światu, że nie jest to choroba. I zaczęło się. Nagle wszyscy o odmiennej orientacji płciowej poczuli się dyskryminowani przez heteroseksualne pary oraz Kościół i domagają się adopcji dzieci. Seks stał się bożkiem, wypaczono jego sens i piękno.
Skąd się wzięły te tendencje?
– Trzeba się cofnąć do 1968 r. To początek rewolucji seksualnej. Pokolenie ’68 zasiada dziś w instytucjach europejskich, tworzy elity władzy tego świata. Rewolucja seksualna toczy się pod kryptonimem Gender Mainstreaming, polityki genderowej.
To znaczy?
– Pod pozorem walki o równouprawnienie zrównuje się mężczyznę z kobietą, zaciera się tożsamość płciową. Aborcja urosła do rangi praw człowieka, pornografia jest normą. Słyszymy o ciągłych molestowaniach seksualnych dzieci – w latach 90. w Niemczech np. wyszło na jaw aż 15–20 tys. takich przypadków.
I nie dotyczyły księży!
– Mamy badania w Niemieckim Instytucie Młodzieżowym (Deutschen Jugendinstitut), które wykazały, że dzieci i młodzież coraz więcej nadużyć seksualnych popełniają na swoich rówieśnikach. Młodzież od 14 do 16 roku życia popełnia przestępstwa seksualne na dzieciach! A wszystko to konsekwencja uczenia młodych – mówiąc w skrócie – seksu na obowiązkowych zajęciach już w przedszkolu.
Jak to w przedszkolu?
– Edukacja seksualna jest obowiązkowa w Niemczech od przedszkola. Jest konkretny program, są podręczniki, przygotowane przez „specjalistów” zabawy.
Zabawy?
– Choćby w doktora.
A jak się w to bawi?
– Bada się specjalnie przygotowane lalki z narządami płciowymi, ale i pokazuje się na własnym ciele, gdzie, co i jak działa.
Zaraz, zaraz. Za takie rzeczy w USA idzie się do więzienia.
– U nas jest to element edukacji seksualnej. Maluchy uczą się anatomii narządów płciowych oraz jak ich używać niekoniecznie do prokreacji, a do zaspokojenia swoich seksualnych potrzeb. Ministerstwo ostatnio wydało książeczkę „ABC małego ciała. Leksykon dla dziewczynek i chłopców”. Proszę zobaczyć: rozmiar 7 na 7 cm, zmieści się więc w każdej dziecięcej rączce. I wszystko na wesoło i kolorowo. I cytat – z góry przepraszam, jeśli przekracza granice przyzwoitości – „dotykanie jąder może być rozkoszne i piękne”, „Łechtaczka znajduje się z przodu pomiędzy małymi wargami sromowymi. Dotykanie łechtaczki może dostarczyć wiele rozkoszy” albo „Prezerwatywy można kupić w różnych kolorach, rozmiarach i gustach smakowych. Dzięki nim można zapobiegać ciąży, uniknąć zarażenia się chorobami”. Do tego mamy obrazek penisa w czasie wzwodu. I ostatni cytat: „Bycie lesbijką jest dla niektórych ludzi niezwyczajne, ale to jest zupełnie normalne. Tak jak można mieć ochotę na czekoladę, tak samo kobiety i mężczyźni mogą mieć ochotę na seks z samym sobą”.
Jeszcze proszę powiedzieć, że zabawa w lesbijki jest normą w niemieckim przedszkolu…
– Prawie. Nie we wszystkich przedszkolach jest to stosowane, ale taki jest trend: rozstawia się dzieci po kątach i każe przytulać oraz uczy masturbacji.
Maluchy? Opowiada Pani bajki…
– Taka jest rzeczywistość w moim kraju.
Ja bym swojego dziecka do takiego przedszkola nie posyłała, a już na pewno nie na edukację seksualną.
– I poszłaby pani do więzienia.
Za co? Że broniłabym moje dziecko przed gwałtem na jego psychice? Przecież jako rodzic odpowiadam za nie.
– Nie do końca. Wprawdzie konstytucja Niemiec mówi, że „troska o dzieci i ich wychowanie są naturalnymi prawami rodziców i ich pierwszorzędnym obowiązkiem” (art. 6), ale na przykład w 1986 r. bawarski Sąd Administracyjny zdecydował, że konstytucyjne prawo rodziców do wychowywania dzieci jest ograniczone przez powszechny obowiązek szkolny. A ministerstwo edukacji do programu szkolnego i przedszkolnego wprowadziło edukację seksualną. Więc jest obowiązkowa. W Niemczech jako jedynym kraju w Europie jest też zakazany tzw. homeschooling, czyli nauczanie w domu. Mieliśmy taki głośny przypadek w 2006 r., rodziny Plett. Uczyli dzieci w domu, protestowali wobec programu edukacji seksualnej. Policja wtargnęła do nich, aresztowano matkę, ojcu udało się uciec z dziećmi do Austrii.
Ale dlaczego w edukację seksualną włączają przedszkolaków?
– Powołują się na antropologię: dzieci są istotami seksualnymi od narodzenia i mają potrzebę zaspokojenia seksualnego i prawo do niego. Powinny być w tym wspierane przez rodziców i wychowawców. Bo aktywność seksualna dziecka od wieku niemowlęcego jest znakiem zdrowego rozwoju psychoseksualnego.
To przecież bzdura. Jako rodzic pozwałabym takie państwo do sądu.
– W Niemczech też tak kilku odważnych myślało, skargi wnieśli nawet do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Wszystkie pozwy rodziców o zwolnienie z obligatoryjnych zajęć z wychowania seksualnego zostały odrzucone. Także te motywowane wiarą i przekonaniami. Kiedy rodzice – a było takich przypadków w ostatniej dekadzie w Niemczech kilkadziesiąt – próbowali nie posyłać dzieci na takie zajęcia, wymierzano im grzywnę, a były też przypadki pozbawienia ich praw do opieki nad dziećmi i kary ograniczenia wolności.
A co na to wszystko organizacje chroniące prawa dziecka?
– Nic. Bo niemieckie programy i prawo nie są wzięte z powietrza. Bazują na światowych wytycznych. Czytała pani „Standardy wychowania seksualnego w Europie” przygotowane przez Światową Organizację Zdrowia? Przykładowo dla przedziału wiekowego od 0 do 4 lat edukacja według WHO ma koncentrować się wokół pytań „Co daje przyjemność? Moje ciało należy do mnie”. Dla cztero- i sześciolatków program WHO przewiduje temat: „Masturbacja we wczesnym dzieciństwie. Relacje jednopłciowe. Różne koncepcje rodziny. Rozmowa na tematy seksualne”. Dzieci do 9. roku życia mają wiedzieć wszystko o autostymulacji, stosunku i antykoncepcji. Są elementy pt. „Seks w mediach” oraz „Choroby weneryczne. Nadużycia. Prawa seksualne”. Do 15. roku życia dzieci wiedzą już, co to jest polityka genderowa i płeć biologiczna. Mają zakodowane, że ochronę przed zarażeniem wirusem HIV i chorobą AIDS zapewnia używanie prezerwatywy i uprawianie seksu analnego, masturbacji. Jak pani uważnie przeczyta, nie ma w programie WHO żadnego punktu dotyczącego rodziny! Za to jest tam lista organizacji, które w Europie i w USA prowadzą i monitorują „kształcenie seksualne” dzieci i młodzieży. Niektóre z tych organizacji są aktywne już w Polsce. Ale widzę, że tym wszystkim panią zgorszyłam.
Przeraziła mnie Pani.
– Proszę zauważyć, że organizacje rzekomo stające w obronie praw dziecka mówią: „dziecko ma PRAWO do zaspokojenia seksualnego. Nie możemy ograniczać takich potrzeb”.
A co na to wszystko Kościół niemiecki?
– Początkowo pojawił się mocny opór, również ze strony Kościołów. Niestety ta walka została przegrana. Teraz nie robią one nic. Podręczniki do edukacji seksualnej do przedszkola i szkoły podstawowej zatwierdziło nie tylko ministerstwo edukacji i zdrowia, ale także Kościół katolicki w Niemczech. To jest coś, co mnie boli.
Czy to jeszcze echo słynnej deklaracji z Koningstein z 1968 roku?
– Niestety. Kościół niemiecki powiedział w niej „nie” dla encykliki Pawła VI „Humanae vitae”, „nie” dla zakazu używania prezerwatyw. To pokutuje i do dziś zarzuca się naszym biskupom, że nie mieli sił, by stanąć w obronie życia. Dlatego teraz trudno o radykalizm i jednomyślność w kwestii edukacji seksualnej. Pod tym względem aż taka rewolucja może nie czeka Polski. Wasz Kościół jest silny i na szczęście sprzeciwia się dyktaturze seksu, proponuje dobre programy i propaguje naturalne metody poczęcia, co w Niemczech jest reliktem przeszłości.
Jaka dla nas wypływa lekcja z tego wszystkiego?
– Mam pogląd radykalny w tym względzie. Ograniczyć edukację seksualną dzieci i młodzieży przez szkołę i media. Nie wpuszczać jej tam w ogóle. Los waszych dzieci jest w waszych rękach teraz. Nie przegapcie w Polsce tej chwili. Trzeba się zorganizować i nie dopuścić do zmian, jakie dopadły Europę.
A gdyby opracować dobry program?
– Scenariusz Niemiec wyglądał tak, że najpierw program edukacji seksualnej wydawał się wyważony i pro life, prorodzinny. Ale zgodnie z zasadą „daj palec, wezmą rękę”, szybko doszło do poluzowania zasad. Więc nie ma innej drogi jak radykalna. Rozmawiać z dziećmi na tematy seksu, prokreacji – to ważne, by nie oddzielać tych dwóch elementów – trzeba w domu. To jest miejsce, gdzie dziecko powinno się wszystkiego nauczyć.
Większość rodziców nie wie jak się do takich rozmów zabrać. Pani ma trójkę. Rozmawiała Pani z nimi?
– Moje dzieci są już dziś dorosłe, mają ponad 20 i 30 lat. Należałam do pokolenia ’68, tego pokolenia wyzwolenia seksualnego. Przeszłam rozwód. Nawrócenie przyszło dopiero po tym dramacie. Ale nie chciałabym dziś o tym mówić. Moje dzieci czytają moje książki. Są dorosłe – rozmowa jest inna. Żałuję, że nie miałam takiej okazji wcześniej, że moja świadomość była uśpiona. Ale uważam, że jeśli delikatnie i z miłością podejdziemy do tematu, to się uda.
Pytanie, kiedy jest na to dobry czas...
– Czas wyznacza dziecko. Wtedy, kiedy zapyta. Nic na siłę. Programy edukacyjne w Niemczech czy wymyślone przez WHO nie czekają, aż spyta. Po prostu gwałcą niewinną świadomość malucha, odbierają dzieciństwo i niszczą naturalne poczucie wstydu. A ono pokonuje się tylko w intymnej relacji miłosnej, godnej, dojrzałej, a nie przez dotykanie plastikowych organów płciowych czy naciąganie prezerwatywy na banana. Nawet Zygmunt Freud uważał, że seksualizacja dzieci przyniesie tylko szkody wychowawcze. Potwierdza to medycyna: poziom hormonów płciowych, testosteronu u chłopców i estrogenu u dziewczynek jest wysoki tylko przez dwa miesiące po urodzeniu. Potem spada, aż do okresu pokwitania. Rozbudzenie i na siłę stymulowanie go w dzieciństwie prowadzi do zaburzeń osobowości. Dzieci mają prawo być dziećmi.
A gejów Ci nie żal? - bo mnie żal. Przede wszystkim.
KIM JESTEŚMY
Zmieniając świadomość wewnątrz Kościoła przyczyniamy się do zwiększenia tolerancji a następnie akceptacji w całym społeczeństwie, oraz do zwiększenia poziomu wzajemnej życzliwości.
Jesteśmy grupą polskich chrześcijan LGBTQ (lesbians, gays, bisexuals, transsexuals, queers) oraz rodzin i przyjaciół.
Większość z nas jest wyznania rzymsko-katolickiego, ale jesteśmy grupą szeroko otwartą ekumenicznie - dla ludzi różnych wyznań, a także poszukujących i niewierzących.
Uważamy, że oparte na miłości związki jednopłciowe oraz związki osób transpłciowych są źródłem dobra i powinny być zaakceptowane w społeczeństwie i w każdym Kościele.
Obecnie Kościół wzywa osoby LGBTQ do "leczenia" lub do życia w samotności, popierając grupy typu „Odwaga”.Jest to sprzeczne z aktualnymi poglądami naukowymi oraz z poczuciem etycznym wielu ludzi.
Uważamy, że Kościół zmieni zdanie na ten temat, a naszym zadaniem jest przyspieszanie tego procesu poprzez przekonywanie osób duchownych oraz świeckich.
NASZE CELE
Zapewnienie przyjaznego środowiska polskim chrześcijanom LGBTQ, w którym mogą czuć się akceptowani całościowo, również ze swoją seksualnością, oraz mogą rozwijać swoją wiarę i życie duchowe.
Agnieszka: Zrodził się we mnie spokójPrzez wiele lat działałam w grupie związanej z Odnową w Duchu Świętym. Przeżywałam dramat. Liczyłam na cudowne uzdrowienie. Czekałam na tego właściwego mężczyznę. Myślałam o wspólnocie zakonnej, o życiu w samotności. Ale to nie było moje powołanie. W końcu odważyłam się - związałam się z dziewczyną. I automatycznie zerwałam z Kościołem, przez lata nie czułam się jego częścią. Aż w pewnym momencie potrzeba bycia z Bogiem stała się silniejsza. Sama sobie powiedziałam, że nie mogę odwrócić się od Kościoła.
Wierzę głęboko, że Bóg nie chce, żebym zrezygnowała z relacji z Nim. Moja orientacja to nie jest jakiś wyskok, coś, co można zmienić lub poskromić. To przecież nie są tylko akty seksualne, ale też kwestia psychiki. Decydując się na abstynencję seksualną - jak chce tego Kościół katolicki - spłaszczyłabym moje życie emocjonalne. Zresztą wydaje mi się to schizofreniczne.
Wcześniej czułam złość, bunt. Kiedy odkryłam w swoim sumieniu, że to, że jestem lesbijką, nie jest dla Boga problemem, zrodził się we mnie spokój. Już wiem, że nie muszę walczyć z całym światem, z Kościołem.
Ważne, żebyśmy sami, w środku, dojrzewali do tego, kim jesteśmy. I po to jest ta grupa. Bo jeżeli wiem, że jest jedna, druga, trzecia osoba, która czuje się podobnie jak ja, utwierdzam się w przekonaniu, że moje myślenie nie jest odosobnione. I uznaję, że - jeżeli chodzi o podejście do osób homoseksualnych - to Kościół katolicki się myli. Opiera się na literalnym i oderwanym od kontekstu historycznego tłumaczeniu Biblii, a przecież, jeżeli chodzi np. o niewolnictwo czy prawa kobiet, od takiego interpretowania odszedł.
Byłem ministrantem, prawie kościelnym. Działałem w oazach, scholach.
Dlaczego nie ma grup z dziećmi po stronie łysych? Mi to daje nadzieję, ze poparcie dla tych ostatnich jest po prostu znikome, a poglądy i wspieranie łysych przez cześć wielodzietnych z forum, to całkowita nisza, wsród ogółu tradycyjnych rodzin.
Czasem czytając forum tez wpadam w pułapkę, albo jestem po stronie progresywnej, albo ultraortodoksyjnej, w każdej dziedzinie. Na szczęście tak nie jest i świat jest bardziej złożony.
Chyba się nie zgodzimy w tej kwestii.