"Trzy prawdy o piekle" czyli 1. Wieczne
potępienie zatwardziałych grzeszników jest wyrazem świętej
sprawiedliwości i gniewu Boga, a nie wynika tylko "z głębokiego
uszanowania przez Boga wolności człowieka"; 2. W piekle możemy
spodziewać się nie tylko masowych
morderców czy pedofilów, ale także wielu pozornie "porządnych" ludzi.;
3. Kara piekła nie polega tylko "na braku widzenia Boga", ale oznacza
też cierpienie prawdziwego ognia, konkretny płacz i zgrzytanie zębów.
http://salwowski.msza.net/pub/trzy-prawdy-o-piekle.html
Komentarz
Otóż, takie jasne deklaracje pojawiają się w nauce Magisterium
przynajmniej odnośnie dwóch ludzi: Heroda Agryppy (uczy o tym w jednej z
homilii papież św. Grzegorz Wielki) oraz Judasza Iskarioty (wyczytać
można o tym w Katechizmie Soboru Trydenckiego).
Myślę, że nawet jeśli to twierdzenie jest błędne (chętnie przeczytałabym odpowiednie cytaty, BTW), nie ma w tym nic złego. Poza tym, że błędne
Skoro nie wolno nam oceniać ludzi, przekonanie, że niekoniecznie poszli do piekła nie tyle wskazuje na Bożą "pobłażliwość" (tfu!) tylko każe się nam za nich modlić, co jest, jak wiemy "święte i chwalebne"
"(...) i jakim też był bez wątpienia Judasz, który żalem swym przywiedziony obwiesiwszy się, i żywot i duszę utracił". (Patrz: "Katechizm Rzymski", Jasło 1866, s. 250).
Skoro zaś Judasz w skutek zadania sobie śmierci utracił nie tylko życie, ale też duszę, to znaczy to ni mniej, ni więcej, że poszedł do piekła. Ten błąd jest niebezpieczny i szkodliwy dla dusz. Wyobraź sobie bowiem, jak bardzo nie-wychowawczo wpływałaby na ludzi rozpowszechniona pogłoska, że co prawda Kodeks karny istnieje, więzienia istnieją, ale tak naprawdę to nie wiemy czy ktokolwiek trafia do więzienia. Sankcja więzienia stała by się wtedy pustym, nic nie znaczącym frazesem.
Niemniej - jest faktem, że są ludzie, którzy się potępią, to znaczy świadomie i dobrowolnie odrzucą miłującego Ojca, nie będą chcieli opowiedzieć się po stronie Jezusa. Tak nauczał i naucza Kościół.
Na zbawienie nie można sobie zapracować, można je przyjąć lub odrzucić - mamy na to czas do ostatniego tchnienia duszy na Ziemi.
Prawdopodobnie są tacy ludzie, którzy tak bardzo zatwardzą swoją duszę na Boga, że nawet gdy już Go POZNAJA, to powiedzą Mu: spadaj.
Oczywiście i ci ludzie tak naprawdę nie służyli i nie znali Boga, ale to pokazuje, iż potępieni nie będą tylko ci, którzy mówili sobie i innym: "Nie chcę znać Boga i jemu służyć" ale też ci, którzy do końca swych dni łudzili samych siebie, że znają i służą prawdziwego Bogu.
Poza tym, nie jest tak jak sugerujesz, że potępienie wieczne będzie tylko i wyłącznie aktem "samopotępienia" siebie samego ze strony człowieka. To Bóg wyda wyrok wiecznego potępienia w swej świętej i doskonałej sprawiedliwości. Owszem, wyda ów wyrok na podstawie złych uczynków i wyborów danego człowieka (a nie jak chcieliby kalwiniści na podstawie rzekomego odwiecznego przeznaczenia), ale ostatecznie to On wyda wyrok.
Co do wyznawców innych religii, to można dyskutować, ale akurat ateiści ponoszą winę za swój ateizm. A to dlatego, że sama natura i dzieło stworzenia dostarcza im przekonywujących dowodów na istnienie Boga Stwórcy.
Takie jest nauczanie Kk.
Napisałam przecież, że wybór należy do człowieka, do ostatniej chwili jego tchnienia na Ziemi.
Nie możemy wykluczyć przecież, że ateista, agnostyk, lub innowierca w chwili umierania, czyli przechodzenia na Drugi Brzeg spotka, POZNA Chrystusa i będzie miał możliwość wyboru.
> bardzo zły prawie do ostatniej chwili, jak już byłby stary i nie mógł np latac za panienkami czy wykorzystywac naiwnośc ludzką i sam byłby zdany na innych nawrócił sie i został zbawiony. <
Teoretycznie było by to możliwe, ale wiemy też, iż zuchwałe grzeszenie w nadziei na Boże miłosierdzie może zostać nie odpuszczone. Co znaczy, że:
- ktoś tak zatwardzi swoją duszę, iż już nie będzie w stanie przyjąć Bożej miłości,
- ten ktoś może umrzeć zanim zdąży się nawrócić, przecież nigdy nie wiemy, kiedy jest nasz czas odejścia stąd.
> Co do wyznawców innych religii, to można dyskutować, ale akurat ateiści ponoszą winę za swój ateizm. A to dlatego, że sama natura i dzieło stworzenia dostarcza im przekonywujących dowodów na istnienie Boga Stwórcy. <
Powyższe sprzeczne z nauczaniem Kościoła.
Nie można jednoznacznie powiedzieć, iż ateista ponosi pełną winę za swój ateizm.
Zachęcam też wszystkich do dokładnej lektury encykliki O Bożym Miłosierdziu, DIVES IN MISERICORDIA - bł. Jana Pawła II.
Jeszcze raz - nie można powiedzieć, że piekła nie ma lub, że będzie ono puste.
Wybór zbawienia lub potępienia należy do człowieka, czyli - to my, osobiście wybieramy, a nie Pan, Bóg.
Zbawienie jest darem.
Człowiek niczym, co czyni, nie wysłuży go sobie. Nie tylko dlatego, że jego czyny są stale naznaczone grzechem, ale jeszcze bardziej z tej racji, że jest ono wyłącznie darem, gdyż jednostronnym obdarowaniem w Chrystusie. Ludzkie czyny nie mają mocy zbawczej, gdyż Tym, który zbawia, jest jedynie Bóg. Nawet Najświętsza Panna, chociaż wolna od najmniejszej niedoskonałości moralnej, z samej racji
niewinności nie dostąpiłaby zbawienia. Jak cały rodzaj ludzki potrzebowała odkupieńczej łaski Syna Bożego i przyjmowała zbawienie w darze.
Tak oto Bóg sprawił, że przystęp do zbawienia jest najłatwiejszy z możliwych. On daje nam zbawienie w darze, a my mamy je przyjąć. Jak przyjmujemy ten dar? Przyjmujemy go najpierw przez akt wiary w Jezusa Chrystusa, następnie przez życie zgodne z Ewangelią, by ostatecznie przyjąć pełnię zbawienia w chwili przejścia do rzeczywistości niebieskiej.
Kryterium rozstrzygającym o zbawieniu jest wybór Boga, czyli pragnienie bycia z Nim.
Dzieje się tak, ponieważ zbawienie jest darem. Nikt nie zapracuje nań swym życiem. Człowiek przyjmuje je wprawdzie przez akt wiary i prawe życie, lecz ostatecznym kryterium jest wybór Boga. Człowiek może zatem wybrać zbawienie niezależnie od swych czynów. Opiera się to na Pawłowej nauce o usprawiedliwieniu w wiary w Chrystusa. Ostateczny i decydujący o wszystkim wybór Boga dokonuje się w chwili przejścia
na tamten świat. Każdy, kto opowie się wtedy po Jego stronie, dostąpi zbawienia – nawet jeżeli jego życie było sprzeczne z Ewangelią. Dlaczego? Wciąż z tej samej racji, że zbawienie jest darem, a rozstrzygającym warunkiem jego dostąpienia jest pragnienie
wzięcia w nim udziału. Przypomnę, że niepokalane życie Maryi z samego tego faktu nie gwarantowało jej zbawienia.
A czy w chwili śmierci nie jest już za późno na przyjęcie zbawienia? Gdyby zbawienie zależało ostatecznie od dobrych czy złych czynów, to faktycznie byłoby wówczas za późno dla ciężkiego grzesznika; nie miałby on bowiem już czasu na ich naprawienie.
Na podstawie osądu czynów jedynie Najświętsza Panna dostąpiłaby zbawienia.
Na szczęście zbawienie jako dar zależy od jego przyjęcia. Tego zaś można dokonać w każdym momencie – również w chwili śmierci.
http://www.waldemarrakocy.pl/media/m7.pdf
***
Jak dostąpić zbawienia?
http://rnz.org.pl/index/?id=c4851e8e264415c4094e4e85b0baa7cc
Poniżej wykład nagrany na You Tube:
***
Wiara a miłość Boża i przebaczenie
http://rnz.org.pl/index/?id=eb86d510361fc23b59f18c1bc9802cc6
"My jednak wierzymy, że łaską naszego Pana Jezusa zostaliśmy zbawieni. Najpierw mamy tę radość charyzmatu, by głosić łaskę, potem patrzymy, co robić. Właśnie to słowo «brzemię» przychodzi mi do serca i na myśl”.
W swoim rozważaniu Papież zwrócił też uwagę, że przestrzeganie przykazań wynika z miłości. „Tak” powiedziane Jezusowi powoduje, że wierzący mówi „nie” temu, co się tej miłości sprzeciwia.
"Bo Jezus najpierw chce od nas miłości, miłości do Niego, i wytrwania w Jego miłości".
http://www.fronda.pl/a/franciszek-byl-taki-kosciol-na-nie-nie-wolno-nie-da-sie-trzeba-musimy-i-byl-takze-kosciol-na-tak-ale-pomyslmy-otworzmy-sie-jest-duch-ktory-otwiera-nam-drzwi,27906.html
Ja twierdzę, że teoretycznie ma możliwość wybrać Boga - to jest chyba coś mocniejszego niż uwierzyć, czy?
Reasumując.
Jeżeli ktoś był ateistą, bo choć słyszał nauczanie katolickie, w dzisiejszych czasach trudno jest tegoż nie słyszeć, ale nie POZNAŁ Jezusa, a nie zatwardził swojego serca świadomym łamaniem Bożego Prawa, to gdy w ostatniej chwili ujrzy Pana, takiego jakim jest, bezgraniczną Miłością - opowie się po Jego stronie i zostanie zbawiony.
Natomiast jeżeli ktoś już POZNAŁ Zbawiciela, a odrzucił Go świadomie i dobrowolnie, to w ostatniej chwili prawdopodobnie również Go odrzuci.
Katechizm Piusa X:
"Nikt nie może się zbawić poza Kościołem katolickim, apostolskim i rzymskim, podobnie nikt nie mógł się uratować z potopu poza Arką Noego, która była
symbolem Kościoła. (...) Człowiek, który bez własnej winy pozostaje poza Kościołem, jeżeli pozostaje w dobrej wierze i przyjął chrzest, albo ma przynajmniej ukryte pragnienie chrztu oraz jeżeli poszukuje prawdy i
wypełnia wolę Bożą na miarę swoich możliwości, to jest rzeczywiście oddzielony od ciała Kościoła, ale jest zjednoczony z duszą Kościoła i dlatego pozostaje na drodze do zbawienia."
Każdy kto ma zdolność używania rozumu, może w wystarczający sposób poznać, że Bóg istnieje choćby na podstawie Jego dzieła stworzenia. Niestety, ateiści nie mają tu żadnej wymówki. To, że istnieje Bóg Stwórca podpowiada im serce i rozum. A to już jest sprowadzanie kwestii zbawienia człowieka praktycznie do czystej uczynkowości. To jest błąd i herezja. To co nas zbawia to najdroższa krew Jezusa Chrystusa oraz Boże miłosierdzie. Sama, choćby największa dobroć, nikogo nie zbawi, gdyż zbawienie jest przede wszystkim Bożym darem, a nie ludzkim wysiłkiem.
http://www.ultramontes.pl/Segneri_XIV.htm
http://www.ultramontes.pl/stagraczynski_7.htm
Takich kazań już w kościele nie usłyszysz. Zapanowała herezja powszechnego zbawienia kochaj Pana Jezusa i wszystko becie OK.
A tak w ogóle, to czytają tę dyskusję odnisłem wrażenie, że wielu szuka odpowiedzi na pytanie "czy Boga można wykiwać i zbawić się minimalnym lub wręcz żadnym wysiłkiem?" Otóż niestety NIE - Boga nie da się wykiwać!
Zbawienie, miłosierdzie jest łaską - darmową - ale dla tych którzy szczerze o nią proszą. Natomiast zuchawlców czeka srogi zawód. W katechiźmie jest wyraźnie napisane, że ufność w zbawienie może mieć ten, kto uczyni wszystko co w jego mocy, aby wypełnic wolę bożą (czyli przede wszystkim nawrócić się), i to niezwłocznie! Rachowanie na ile trzeba się wysilić, albo kiedy przyjdzie czas by Bogu "zagrać na uczuciach" to zuchwalstwo, które Bóg doskonale widzi. Takim samym zuchwalstwem - i głupotą - jest liczenie na to, że Bóg wszystkich łajdaków wyciągnie z piekła i w związku z tym wszystko jedno jak się żyje...
Przecież wystarczy minimum logiki: brak piekła lub jego tymczasowość oznacza, że żadna moralność nie ma znaczenia, bo i tak wszyscy w końcu trafią do nieba - zarówno święci, jak i łajdacy, zarówno ofiary, jak i ich kaci - przecież to niewyobrażalny absurd! Jak rozumny człowiek może coś takiego powtarzać!?