Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

"Trzy prawdy o piekle"

2

Komentarz


  • Przecież wystarczy minimum logiki: brak piekła lub jego tymczasowość oznacza, że żadna moralność nie ma znaczenia, bo i tak wszyscy w końcu trafią do nieba - zarówno święci, jak i łajdacy, zarówno ofiary, jak i ich kaci - przecież to niewyobrażalny absurd! Jak rozumny człowiek może coś takiego powtarzać!?
    Jak to nie ma znaczenia? Wsystko maznaczenie bo przeciez pokuta w czyśccu jest juz i tak wystarczającą karą i będzie zrużnicowana ze względu na przewinienia.

    Poza tym nie wyobrażam sobie sytuacji, że mąż albo żona mógł/moga być szczęśliwi w niebie wiedząc, ze ich druga połówka jest potępiona na wieki.
    Piekło to nie tylko kara, ale przede wszystkim własny wybór człowieka, który w swojej wolności może Boga wybrać, ale też może odrzucić. Przed możliwością wiecznego potępienia ostrzegał wiele razy sam Jezus Chrystus w Ewangelii - ja Mu wierzę i wolę wziąć sobie te przestrogi do serca. Do tego w objawieniach wielu świętych przewija się wizja piekła, które niestety puste nie jest. Nie nam wyrokować kto tam się znalazł, ale morał z tego taki, że musimy robić wszystko co w naszej mocy żeby samemu tam nie trafić, ani nikt z naszych bliskich. Między innymi dlatego tak odmawiam jedną pompę za drugą:)
  • no absurd bo mozna robić co się chce bo na końcu i tak nagroda będzie, no absurd przecież, ale mi się nieustannie wtedy przypomina przypowieść o robotnikach w winnicy i nie wiem wtedy już co myśleć, bez przerwy tu powtarzane jest że drogi Boga nie są drogami ludzkimi a myśli Boga nie są naszymi myślami ..i hmm hmm hmm
    Ale robotnicy pracowali w tej winnicy. niektórzy zaczęli późno, ale zaczęli a nie leżeli z butelką pod drzewem.
  • edytowano maja 2013
    wtedy przypomina przypowieść o robotnikach w winnicy (...) ..i hmm hmm hmm
    Bóg nie sądzi po pozorach - patrzy w serce... A liczy się szczerość intencji i gotowość. Ostatni robotnicy większość czasu się obijali, ale ważne jest to, że jak tylko spotkali Pana, ktory proponował uczciwą robotę, to niezwłocznie (powtarzam i podkreślam to słowo) poszli za nim i zaczęli pracować.
    A dlaczego ten Pan zawołał ich później niż innych, to już jego sprawa. Liczy się to, jak ludzie zareagowali na jego wezwanie.
  • monia w niebie szczęściem będzie Bóg a nie wspolmałżonek ..
    Przyznaję, że mam dość spory problem z takim pojmowaniem nieba. Jeżeli będą mnie cieszyć rzeczy inne niż teraz, w dodatku będzie to coś co mi się nigdy nie znudzi, to oznacza, że będę zupełnie kimś innym niż teraz.
    Więc to nie ja pójdę do nieba. Może faktycznie jedynym wyjściem, żeby człowiek z czasem jednak nie był nieszczęśliwy, jest niebyt?
  • To jest lepsze:

    http://www.ultramontes.pl/Segneri_XIV.htm

    http://www.ultramontes.pl/stagraczynski_7.htm

    Takich kazań już w kościele nie usłyszysz. Zapanowała herezja powszechnego zbawienia :) kochaj Pana Jezusa i wszystko becie OK.
    Powyższe jest rozważaniem danym ludziom tamtego wieku.
    Dzisiaj Kościół naucza tak samo, ale używa jednak innej formy.
    Do zbawienia umiłowanie Boga ponad wszystko wystarczy, ba jest prostą drogą do świętości.
    Problem leży w tym, że współczesny człowiek wypaczył rozumienie słowa MIŁOSC - ten stan utożsamia z uczuciami.
  • Brawario napisał:

    > To co nas zbawia to najdroższa krew Jezusa Chrystusa oraz Boże miłosierdzie. Sama, choćby największa dobroć, nikogo nie zbawi, gdyż zbawienie jest przede wszystkim Bożym darem, a nie ludzkim wysiłkiem.  <

    Dokładnie tak, ale teraz odnieś to do chrześcijaństwa.
    Widzimy więc, że zbawienie jest darem, darmo danym, nie można sobie na nie zapracować. Nie można wysłużyć go sobie pobożnością.

    Jedyne czego Bóg od nas pragnie, to naszej odpowiedzi na Jego miłość, a kto umiłuje Boga i zawierzy Mu się bez reszty, ten mocą Jego Ducha będzie wierny Ewangelii, a jeśli nawet zdarzy mu się pobłądzić, to dzięki Synowi ma możliwość podniesienia się z każdego upadku.

  • edytowano maja 2013


    Dlatego tez wierzę, że Bóg pomoże w jakiś sposób nawet tym, którzy trafią do piekła. Po swojemu ale wierzę, że na wiecznośc nikogo tam nie będzie.

    Jak mozna być szczęśliwym w niebie wiedząc, że nie ma nadziei np dla naszych rodziców, wujków czy dzieci? Nadzieja umiera ostatnia a potępienie kogoś bliskiego na wieczność zabiera nawet tą nadzieję. Jestem w stanie zrozumieć, że można być szczęśliwym będąc w niebie i czekając na pozostałych, wiedząc, że uda się im wydostac z czyścca czy nawet piekła jak odpokutuje się swoje winy.
    Tutaj już masz pomieszanie z poplątaniem.
    Nauka naszego Kościoła mówi, że z piekła nie można się nawrócić, tak jak nie może nawrócić się już szatan - nie dlatego, że Bóg tego nie pragnie, on jest przecież absolutną Miłością i pragnął by mieć blisko siebie wszystkie Stworzenie. Niestety - Jego Wszechmoc jest bezradna wobec wyboru jakie Stworzenie dokonuje, On nie może uczynić nic co łamało by wolę, jaką Stworzenie zostało obdarowane.
    Gdyby chciał siłą przyciągnąć ku sobie kogoś, kto zdecydowanie się od Niego odciął, to musiał by zadać gwałt, a wtedy byłby antytezą Miłości.

    Prawdopodobnie nasza miłość na Drugim Brzegu już będzie bardziej Boża, a mniej ludzka, czyli co najwyżej wraz z Nim będziemy uczestniczyć w żalu nad potępionymi.
    TAM wszystko już wygląda inaczej i Boże myśli stają się naszymi myślami.
  • > Bóg jest sprawiedliwy i miłosierny. Do tej pory rozumiałam to w ten
    sposób, że nikt nie bedzie potępiony na wieki a i tak jest sie czego bac
    bo trzeba zadośćuczynic, odpokutować to co źle uczyniliśmy w czyśccu.
    <

    Jak już powyżej wspomniałam, Bóg jest Miłością i bardzo pragnie naszego zbawienia, dlatego też dokłada wszelkich możliwych starań, abyśmy mogli Go POZNAC, cierpliwie kołacze do naszego serca i nawet największy grzesznik ma możliwość do Niego powrócić.
    Tak sobie czasami myślę, że chyba łatwiej jest się nawrócić komuś, kto jest po uszy zanurzony w bagnie grzechu, aniżeli porządnemu - w swoim mniemaniu - człowiekowi.

    Nie jesteśmy w stanie zadośćuczynić popełnionej w życiu podłości, to może zrobić jedynie Pan, my co najwyżej możemy dokładać starań w naprawieniu co popsuliśmy - niestety wiele spraw jest już nie do naprawienia ludzkimi siłami.

    Czyściec nie jest odpowiednikiem kryminału - jest stanem duszy, a nie konkretnym miejscem; stanem, w którym dojrzewamy do życia we Wspólnocie Miłości Nieba.
    Niebo ma wymiar wspólnotowy - to nie jest moje sam na sam z Bogiem, a właśnie Bóg i Wspólnota zbawionych, w relacji jaką ma teraz między sobą Trójca Swięta.


  • Czyli dobry innowierca lub ateista, który nie poznał naszej religii nie trafi do nieba za to zły człowiek, który gdy już nie może kraść, latać za panienkami i czego tam jeszcze robić i będzie zdany na innych , czasami ze strachu przed Bożą karą się wyspowiada i zostanie zbawiony.

    To wszystko ewoluuje, zmienia się. Kiedyś mówiono tylko o Bożej karze teraz z kolei tylko o Bożym miłsierdziu, kiedyś, że dzieci nieochrzczone trafią do piekła lub lamusa, teraz, że do nieba.

    Lepiej nie zastanawiać się, nie wgłębiać ale modlić i starać się dobrze czynic.

    1. Dokładnie kto się zbawi, a kto nie wie jedynie Bóg.
    Niemniej o szansie zbawienia mówią konkretne dokumenty Kk i jest tam wyraźnie powiedziane, że takową szansę ma każdy człowiek bez względu na to, czy formalnie przynależy do Kościoła czy nie.

    2. Nie jest prawdą, że obecnie nie mówi się o piekle i szatanie - na ten temat jest mówione dość dużo, ale aby to usłyszeć nie można poprzestawać na wysłuchaniu homilii podczas Mszy św.

    3. Ja jednak preferuję wiarę świadomą - Bóg obdarzył nas rozumem i zachęca, aby go używać. :)
    Najczęściej ci co to nie "wgłębiają się" mają galimatias na płaszczyźnie nauczania Kościoła, czego dałaś już przykład.
    Poza tym - chrześcijanin jest powołany do tego, aby świadomy swojej wiary głosił ją wobec innych.
    Mówił o tym nawet ostatnio papież Franciszek.


  • Czyli dobry innowierca lub ateista, który nie poznał naszej religii nie trafi do nieba


    Dobry innowierca trafi do nieba, ale "dobry" ateista trafi do piekła.

     za to zły człowiek, który gdy już nie może kraść, latać za panienkami i czego tam jeszcze robić i będzie zdany na innych , czasami ze strachu przed Bożą karą się wyspowiada i zostanie zbawiony.
    Jeśli ktoś "nawróci" się dlatego, że nie ma możliwości (zewnętrznego) grzeszenia w pewnych aspektach,  to taki człowiek pójdzie do piekła.
  • Dobry innowierca trafi do nieba, ale "dobry" ateista trafi do piekła. 
    ---
    Buddysta urodzony i wychowany w buddyzmie, nieznający chrześcijaństwa jest ateistą, bo buddyzm nie uznaje istnienia osobowego bóstwa.
  • Monia, GDZIE trafiają?!?!?! 


    To wszystko ewoluuje, zmienia się. Kiedyś mówiono tylko o Bożej karze teraz z kolei tylko o Bożym miłsierdziu, kiedyś, że dzieci nieochrzczone (bo np nienarodzone) trafią do piekła lub lamusa, teraz, że do nieba. Tu zaczęło coś nie grać hierarchom Kościoła bo przecież matka aborcjonista może gdy sie nawróci i odpokutuje trafic do nieba a jej dziecko do lamusa. Przeciez nawet ten lamus jest dla takiego dziecka dużą niesprawiedliwościa a mówi się o Bogu sprawiedliwym.


    @-)
  • E.milia przecież wiesz że to literówka...chodziło o Gimbusa...
    ;)
  • No, z pewnymi rzeczami ja sobie jednak nie radzę. 
  • wgłębiając się można wiarę stracić
    Powiem tak: jak Ci ludzie w głowie mącą, to skup się na tym, co sam Pan Jezus powiedział i zrobił (i strzeż się herezji - bo np. powszechne zbawienie to paskudna herezja). Należysz do ludzi, którzy już usłyszeli o ewangelii, więc się nie wykręcisz niewiedzą. A Jezus powiedział m.in:
    "szukajcie prawdy, a prawda was wyzwoli"
    "kto szuka ten znajdzie"
    "Ja jestem drogą, prawdą i życiem"

    Wystarczy chcieć - szczerze pragnąć prawdy.

    Tutaj dla jasności warto by zdefiniować to "pragnąć" - jak powiedział pewien mason, że "gdyby miał do wyboru najczystszą prawdę i poszukiwanie prawdy, to wybrałby poszukiwanie..." - czyli wcale nie pragnął prawdy.
    A czego Ty naprawdę pragniesz?
  • Dobry innowierca trafi do nieba, ale "dobry" ateista trafi do piekła. 
    ---
    Buddysta urodzony i wychowany w buddyzmie, nieznający chrześcijaństwa jest ateistą, bo buddyzm nie uznaje istnienia osobowego bóstwa.
    A gdzie pisałem o buddystach?
  • trudno mi sobie wyobrazic to, że mozna byc szczęśliwym wiedząc,że najbliższa lub bliska osoba jest potępiona na wieki.
    hmm... zdefiniuj najpierw "bliska osoba"
    i spróbuj sobie wyobrazić, że twoje poznanie na tym świecie jest wieloma rzeczami ograniczone (czułością zmysłów, sprawnością umysłu, zranieniami natury ludzkiej, osobowości, czasem, przestrzenią, itd., etc. ...)
    i wyobraź sobie, że kiedyś zobaczysz bez ogródek grzechy swoich "bliskich" i ich prawdziwe (często egoistyczne) intencje, zamiary, zrozumiesz ukryte przyczyny tego, co Cię w życiu spotkało - założę się, że w wielu przypadkach baaaaaaaaardzo się zdziwisz - i będziesz wtedy wiedzieć, kto naprawdę jest Ci bliski;
    a kto jest... zdrajcą (?)

  • Główny powód jest taki, że prawda o Bogu cały czas ewoluuje, cały czas się zmienia w wyobrażeniu ludzkim w czasie.
    Herezja.
  • Jest proste. Opamiętaj sie bo relatywizm jest be.
  • I co mam się cieszyć lub chociaz ma być mi to obojętne, że ktos jest potępiony???

    Proszę nie odwracać kota ogonem!
    Nikt nie twierdzi, że żałosny los potępionych to powód do radości. Bóg z pewnością ubolewa nad tym, że część jego dzieci, które z miłosci stworzył, obróciły się przeciw niemu.
    Łatwo to sobie wyobrazić - człowiek podobnie będzie się czuł, jeśli jego dziecko się zbuntuje, odrzuci to czego je nauczył i doświadczy krzywdy/bólu z ręki własnych dzieci. Przecież to się zdarza - i nie ma na to rady...
    Nie da się zmusić do miłości.


  • Czyli dobry innowierca lub ateista, który nie poznał naszej religii nie trafi do nieba


    Dobry innowierca trafi do nieba, ale "dobry" ateista trafi do piekła.

     za to zły człowiek, który gdy już nie może kraść, latać za panienkami i czego tam jeszcze robić i będzie zdany na innych , czasami ze strachu przed Bożą karą się wyspowiada i zostanie zbawiony.
    Jeśli ktoś "nawróci" się dlatego, że nie ma możliwości (zewnętrznego) grzeszenia w pewnych aspektach,  to taki człowiek pójdzie do piekła.


    ***

    Ten gość jest świetny - już się samym Bogiem czuje :)
    Sugeruje nam, że jest bardziej nieomylny aniżeli papież.
    =))
  • Klarcia wgłębiając się można wiarę stracić. Mówie tu np o Starym Testamencie czy piekle lub lamusie dla dzieci nienarodzonych.

    Poza tym jak pisałam wcześniej wyobrażenie ludzi  o Bogu zmienia się w czasie nawet wśród hierarchów Kościoła.

    1. Dziewczyno - jeżeli ktoś ma autentycznie wiarę, to jej nie straci.
    2. Wiara bezrozumna jest psu na budę.
    3. Stary Testament rozważa się poprzez kontekst Nowego Testamentu.
    4. Poznawaniu nauki Kościoła należy poświęcić całe życie, a nie zatrzymywać się na tym czego na religii uczono.
    5. Nie lamusie, a limbusie. :)
    6. Tutaj nie chodzi o nasze wyobrażenie o Bogu, a poznawanie tego co Kościół - w czasach jakich żyjesz - naucza.
    Wszystko znajdziesz w dokumentach Kościoła, a jak nie potrafisz, to polecam rekolekcje ignacjańskie.
  • edytowano maja 2013
    @Wandeal (...) Gdzie jest miłość, miłosierdzie, dobroć...a nawet

    Złe pytanie stawiasz.
    Właściwe pytanie nie brzmi "gdzie?" lecz "kiedy?"
    Miłosierdzie jest w czasie próby i wyborów - czyli podczas życia na Ziemii. Do ostatniej chwili życia na tym świecie jest miłosierdzie. Po tym czasie jest sprawiedliwość.
  • Dogmaty są niezależne od czasów.
  • Wandeal napisł/a:

    > Należysz do ludzi, którzy już usłyszeli o ewangelii, więc się nie wykręcisz niewiedzą. <

    Nie wystarczy samo "usłyszenie o Ewangelii", aby zbawienie utracić Boga najpierw trzeba POZNAC, a następnie świadomie i dobrowolnie odrzucić.

  •  
    Matki szukają i pomagają w cierpieniu swoim dzieciom do końca nawet jak dziecko się odwróci i przestanie kochać swoją matkę. W piekle dusze cierpiące proszące Boga o pomoc tego nie dostaną?

    Nie za bardzo to do mnie przemawia.

    Dusze w piekle są w tej samej sytuacji co szatan - nienawidzą Boga i Jego pomocy NIE CHCĄ. To jest kwestia własnego przewrotnego wyboru.
  • Nie wystarczy samo "usłyszenie o Ewangelii", aby zbawienie utracić Boga najpierw trzeba POZNAC, a następnie świadomie i dobrowolnie odrzucić.
    Dobrze kombinujesz...  tylko, że jeśli ktoś już usłyszał o Bogu, ale nie chciało mu się go bliżej poznać, to będzie to "ignorancja zawiniona"
  • Nie zastanawiam sie nad tym zbytnio i wyjasniłam dlaczego. Główny powód jest taki, że prawda o Bogu cały czas ewoluuje, cały czas się zmienia w wyobrażeniu ludzkim w czasie.

    Powszechne zbawienie, zbawienie dla wszystkich - tego nie wiem, ale trudno mi sobie wyobrazic to, że mozna byc szczęśliwym wiedząc,że najbliższa lub bliska osoba jest potępiona na wieki.


    Jeszcze raz.

    1. Prawda o Bogu jest niezmienna - z tym, że w różnych epokach jest różnie przekazywana, w kontekście mentalności ludzi żyjących w danym czasie.
    Zarazem Kościół - pisałam już o tym wielokrotnie - nie stoi w miejscu, dojrzewa w POZNAWANIU głębi Objawienia.

    2. Teoria powszechnego zbawienia jest błędna. Prawdą jest natomiast, że każdy człowiek ma możliwość się zbawić, tylko od niego zależy co wybierze.
    A kto się ostatecznie zbawił lub potępił wie jedynie Bóg - żaden człowiek nie może o tym autorytatywnie się wypowiadać.
  • Niektórzy wypowiadają się tu z taką pewnością (kto idzie i gdzie, nad czym Bóg ubolewa), że nie tylko jak domniemuję sąd ostateczny mają już za sobą, ale i konsultują się na co dzień z Bogiem. 


Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.