Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!
Edukacji seksualnej powinny być poddane już małe dzieci – wynika z konferencji współorganizowanej przez MEN.
Już sześciolatek powinien rozumieć pojęcie „akceptowalny seks", a 12-latek potrafić „komunikować się w celu uprawiania przyjemnego seksu" – takie wnioski płyną z konferencji naukowej, którą współorganizowały resorty edukacji i zdrowia. I choć przedstawiano podczas niej jedynie propozycje zmian w edukacji seksualnej, przedstawiciele obu resortów opowiedzieli się za ich popularyzacją.
Konferencja odbyła się wczoraj w siedzibie Polskiej Akademii Nauk. Razem z PAN i dwoma ministerstwami organizowała ją agenda ONZ ds. Rozwoju oraz polskie biuro Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Była poświęcona prezentacji „standardów edukacji seksualnej w Europie", które WHO opracowało z niemieckim Federalnym Biurem ds. Edukacji Zdrowotnej.
Prezentował je konsultant krajowy w dziedzinie seksuologii prof. Zbigniew Lew-Starowicz. Dużą część wykładu poświęcił seksualności dzieci. Wywodził, że nie są one aseksualne, bo z badań wynika, że już niemowlęta doznają orgazmów.
Podobne wnioski płyną z opracowania WHO. Wynika z niego, że „rozwój seksualności rozpoczyna się w momencie urodzenia", więc edukację należy rozpocząć przed czwartym rokiem życia. W tym okresie dziecko należy nauczyć umiejętności, takich jak „rozmowa dotycząca prokreacji z wykorzystaniem określonego słownictwa". Dziecko powinno umieć też „wyrażać własne potrzeby, życzenia i granice, na przykład w kontekście zabawy w lekarza".
Standardy WHO określają, co w dziedzinie seksu powinny umieć dzieci w kolejnych przedziałach wiekowych. Między 9. a 12. rokiem życia dziecko powinno nauczyć się już „skutecznie stosować prezerwatywy i środki antykoncepcyjne w przyszłości". Powinno też umieć „brać odpowiedzialność za bezpieczne i przyjemne doświadczenia seksualne".
WHO radzi, by dziecko miedzy 12. a 15. rokiem życia potrafiło samo zaopatrywać się w antykoncepcję. Zdaniem WHO młodzieży w wieku powyżej 15. roku życia można dodatkowo wpoić „krytyczne podejście do norm kulturowych/religijnych w odniesieniu do ciąży, rodzicielstwa itp.".
W konferencji uczestniczyli przedstawiciele resortów zdrowia i edukacji. – Nie są to standardy, które będą wdrażane w szkołach. To jedynie dyskusja na ten temat – powiedziała „Rz" po konferencji wiceminister edukacji Joanna Berdzik. W trakcie dyskusji mówiła jednak, że chce „rozpowszechnić ten raport wśród nauczycieli i rodziców" , a inna z przedstawicielek MEN opowiedziała się za publikacją opracowania na jednym z portali dla nauczycieli.
Standardy pozytywnie oceniła też Dagmara Korbasińska z Ministerstwa Zdrowia. – Chcemy popularyzować ten przewodnik – zaznaczyła.
Profesor Zbigniew Lew-Starowicz tłumaczy, że celem konferencji nie było zachęcanie 12-latków do seksu. – Optymalny wiek rozpoczęcia takiej aktywności to około 20 lat. Co natomiast zrobić z tymi, którzy decydują się na to o wiele wcześniej? – pyta.
Jednak zdaniem konserwatywnych polityków standardy, które zachwalali wczoraj przedstawiciele rządu, w praktyce zachęcają do wczesnych eksperymentów z seksem. – W ten sposób jedynie rozbudza się wyobraźnię seksualną, zamiast ją kształtować – tłumaczy Jacek Żalek z PO.
Podobnie uważa były minister edukacji narodowej Ryszard Legutko z PiS. – To wprowadzanie seksu w świadomość bardzo młodego człowieka. Eksperci WHO to szkodliwi durnie – oburza się w rozmowie z „Rz".
Po drugiej stronie sporu staje wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka, która złożyła w Sejmie projekt ustawy zakładającej edukację seksualną od pierwszej klasy podstawówki (obecnie wychowanie do życia w rodzinie są zajęciami nadobowiązkowymi od piątej klasy). – Nie chcę się odnosić do szczegółów. Jednak generalnie założeniem edukacji seksualnej jest to, że wiedza musi wyprzedzać doświadczenia. Zanim wtargnie się na jezdnię, trzeba wiedzieć, czym jest czerwone światło – tłumaczy Nowicka.
Komentarz
:-&
I dlatego uważam, że nie ma jak ED i osobiste uświadamianie dzieci przez rodziców.
Dziewczynki są bardzo zakłopotane, a chłopcy chodzą chętniej, bo mają ubaw z zaczerwienionych koleżanek.
W klasie 6 większość już się przyzwyczaja
Tak by znany filozof powiedział.
Popieram to zdanie akurat.
Tylko, że dla mnie znaczy ono tyle, że dzieci mają się trzymać jak najdalej od sexu do osiągnięcia pełnoletności i koniec.
Czy nie jesteśmy naiwne? Do dziś myślałam że ważne by dziecko nauczyło się poprawnie pisać, liczyć, czytać, by było w stanie myśleć. A tu chcą by przyszłe pokolenie wiedziało jak po ciemku i w pośpiechu założyć prezerwatywę
ale im nie zalerzy, i wogule gdziesz majom, trzy pisatrz bendom fonetyćnie czy poprawnie.
W koncu szkoły są utrzymywane z naszych podatków. I to my rodzice powinniśmy mieć decydujący głos, czego się będą uczyć.
kolejnych przedziałach wiekowych. Między 9. a 12. rokiem życia dziecko
powinno nauczyć się już „skutecznie stosować prezerwatywy i środki
antykoncepcyjne w przyszłości". Powinno też umieć „brać odpowiedzialność
za bezpieczne i przyjemne doświadczenia seksualne".
WHO to nie jest ta sama organizacja, twierdząca, że homoseksualizm nie jest zboczeniem ani chorobą? I czy to nie specjaliści stamtąd czepiają się dzieci z cesarki ?
jeśli tak, to ja jako rodzic w d....mam ich zdanie.
one aseksualne, bo z badań wynika, że już niemowlęta doznają orgazmów.
Z jakich k...badań ? I kto robi te badania- pedofile znowu jacyś ?