Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

znak pokoju

13»

Komentarz

  • Ja nie wiem...
    Jesteście znacznie mądrzejsi ode mnie w wielu kwestiach, umiecie znaleźć różne potrzebne rzeczy w dokumentach kościelnych... i często macie problem, choćby w tym przypadku. Pusty gest...? podawać rękę, czy też nie?
    A ja się tym zbytnio nie przejmuje, odbieram takie rzeczy trochę jak dziecko. Przecież mnie nie ubędzie gdy podam rękę swemu bliźniemu, a skoro jest tak wprowadzone w wielu parafiach, to nie mnie jest się wymądrzać w tej kwestii.
    Wydaje mi się, że szkoda tracić energię na takie drobiazgi :bigsmile:
  • Ale odgrzany wątek. Ekstra.

    Nie lubię przeciągania znaku pokoju na Agnus Dei, choć jak ktoś bardzo natarczywy to grabę podaję - jakoś tak głupio wyciągniętej dłoni nie przyjąć.
  • "czy wiesz czy serdeczny uścisk dłoni osoby nie sprowokuje kogoś do refleksji nad urazą, którą być może pielęgnuje w sercu?"

    No to się robi psychoterapia grupowa. A przypominam, że jesteśmy w kościele i trwa Msza św.

    Zresztą sam nie wiem, czym miałby być ten "serdeczny uścisk dłoni". Ktoś ściska rękę mocno/słabo, a jego dłoń jest sucha/wilgotna i ciepła/zimna. Więcej opcji nie ma.
  • Nie lubię potrząsania głowami - nie jestem koniem w zaprzęgu. Podaję rękę trzem osobom, po bokach i za mną, do reszty się usmiecham, oni do mnie i na tę jedną ważną chwilę Mszy mam pełne poczucie, że jesteśmy wspólnotą. Gdziekolwiek bym nie była.
    Dzieci mam bardziej wylewne, bardziej też podnoszą atmosferę serdeczności wśród ludzi, uśmiechają się jeszcze patrząc na wzniesionego Pana Jezusa :)

    Ale bardzo dbam, by znak ten, również w wykonaniu dzieci, nie trwał w trakcie modlitwy Baranku Boży.
  • No i nie uważam, żebym komuś tę rękę na znak przebaczenia podawała.
    Co bym miała przebaczać? Mężowi - to owszem, dzieciom - owszem. Ale raczej PRZED Mszą.
    Reszta to pokój Chrystusa. On przepływa jak ogień paschału w Wielką Sobotę. Z rąk do rąk. Namacalna rzecz.
  • [cite] celinka:[/cite]Ja nie wiem...
    Jesteście znacznie mądrzejsi ode mnie w wielu kwestiach, umiecie znaleźć różne potrzebne rzeczy w dokumentach kościelnych... i często macie problem, choćby w tym przypadku. Pusty gest...? podawać rękę, czy też nie?
    A ja się tym zbytnio nie przejmuje, odbieram takie rzeczy trochę jak dziecko. Przecież mnie nie ubędzie gdy podam rękę swemu bliźniemu, a skoro jest tak wprowadzone w wielu parafiach, to nie mnie jest się wymądrzać w tej kwestii.
    Wydaje mi się, że szkoda tracić energię na takie drobiazgi :bigsmile:
    ja podobnie
    tylko odgrzebałam ,bo myślałam ,że to jakaś dziwaczka:wink:
  • W mojej okolicy dłoń podaje się niemal w każdym kościele w którym kiedykolwiek byłam na mszy św. Jest to dla mnie tak naturalny gest, że wręcz dziwnie się czuję gdy go zabraknie. Obcy ludzie uśmiechają się do siebie i podają dłoń na znak że właśnie mimo pozornej obcości stanowią jedność- jeden kościół.
    Z pocałunkami i przytulaniem jak dotąd nie miałam do czynienia, ale też nie zdarzyło mi się, żeby przekazywanie znaku pokoju przeciągało się do "Baranku Boży".
    Co może być złego w podaniu ręki bratu, czy siostrze w Chrystusie?
    A jeśli na sto osób zgromadzonych w kościele stoją obok siebie dwie, które faktycznie potrzebują pojednania, czy nie warto by te pozostałe 98 wykonało "puste gesty"?
  • Nie warto. Nie jesteśmy jakimiś statystami. Jeżeli ktoś chce się pojednać, niech to załatwi we własnym zakresie.

    Co do tych ludzi, co się uśmiechają i podają dłoń, to więcej cenię ich współpracę i udzielane sobie wsparcie w codziennym życiu, niż obnoszenie się z życzliwością na pokaz.
  • "i na tę jedną ważną chwilę Mszy mam pełne poczucie, że jesteśmy wspólnotą. Gdziekolwiek bym nie była"

    Kiedyś miałem fazę na napawanie się wspólnotowością podczas liturgii. Zazwyczaj potem następowała gorzka frustracja, kiedy wrażenie wspólnoty pryskało jak bańka mydlana. Dlatego teraz podchodzę do tematu bardziej wstrzemięźliwie.
  • @Maciek
    No, to może być dotkliwe. Ale przecież ta nasza wspólnotowość nie zależy od nasilenia współpracy. Jak ludzie nie współpracują, to nie przestajemy być wspólnotą. Co najwyżej jesteśmy niewspółpracującą wspólnotą :wink:
  • Wbrew temu co adepci posoborowych ruchów twierdzą, wspólnotowość nie jest celem Mszy Świętej.
  • [cite] Gregorius:[/cite]Wbrew temu co adepci posoborowych ruchów twierdzą, wspólnotowość nie jest celem Mszy Świętej.

    A czy ktoś tu napisał, że celem Mszy Świętej jest przekazanie sobie znaku pokoju...?
  • Może źle rozumiem i może się wymądrzam, choć nie powinnam, ale przekazywanie znaku pokoju to znak mojej postawy pokoju - tego, że do nikogo nie jestem nastawiona wrogo ani nieprzyjaźnie, bo oczywiste jest dla mnie, że nie da się przyjąć Jezusa z nienawiścią w sercu. Jasne, że taka postawa powinna charakteryzować mnie zawsze, szczególnie, gdy udaję się na Mszę Świętą, podczas której w wyjątkowy sposób spotykam się z Bogiem. Wbrew pozorom i wbrew temu, co piszą, zdaje się i Maciek, i Gregorius, można nawet obcych ludzi osądzić i odsądzić od czci i wiary (i nie stoi tu na przeszkodzie to, że nie zna się współparafian i nie jest z nimi w zażyłości), a cóż dopiero znanych czy bliskich.
    Sprawą drugorzędną, choć istotną jest więc w tym momencie, jak ten znak przekazuję.
  • "wbrew temu, co piszą, zdaje się i Maciek, i Gregorius, można nawet obcych ludzi osądzić"

    Naprawdę tak piszę? Gdzie? :shocked:
  • [cite] Maciek:[/cite]Może problem jest związany z tym, że znak pokoju wprowadza do liturgii to, co ludzkie, niedoskonałe? Mówię komuś: - Pokój z Tobą - ale co to znaczy, jeżeli to ktoś, kogo nie znam, kto w zasadzie jest mi obojętny? Następnego dnia nawet nie będę pamiętał, komu deklarowałem życzliwość.

    W zasadzie kolejność powinna być taka, abym najpierw stworzył z kimś relację, a potem wymieniał znak pokoju. :neutral:


    Tu.
    Choć oczywiście nie dosłownie.
    Czy każdy człowiek nie jest bliźnim w Chrystusie i jako taki nie ma prawa być "obojętny"...?
    Albo jesteś więc mu życzliwy, albo wrogi. Nie ze wszystkimi na świecie możesz stworzyć relację, "więzi", a jednak wszyscy i każdy jest Ci bliźnim,czy tego chcesz, czy nie.
    Czy obcym nie życzysz pokoju Jezusa Chrystusa...?
  • [cite] Maciek:[/cite]Osobiście zawsze się staram, aby przekazywanie znaku pokoju nie przeciągało się na modlitwę "Baranku Boży", którą uważam za ważniejszą, niż ludzkie gesty.

    O, ooo?
    Tutaj jesteśmy zgodni.:bigsmile:
  • [cite] Maciek:[/cite]Mówię komuś: - Pokój z Tobą - ale co to znaczy, jeżeli to ktoś, kogo nie znam, kto w zasadzie jest mi obojętny? Następnego dnia nawet nie będę pamiętał, komu deklarowałem życzliwość.

    W zasadzie kolejność powinna być taka, abym najpierw stworzył z kimś relację, a potem wymieniał znak pokoju. :neutral:

    To nie tak. Ten gest jest również symbolem - w sercu jednamy się ze wszystkimi, zarówno tymi do których czujemy anse, jak i tymi, którzy "coś przeciw nam mają".
    A czasami i tak bywa, że jest obok nas ktoś, komu jest bardzo trudno podać ręką.
    Przykład tego mieliśmy podczas pewnej Mszy z udziałem prominentnych polityków.
    Na moje rozeznanie - ci goście nie powinni byli tam przyjść, bo odwalony przez nich teatr, był w wyraźnej opozycji do ewangelicznego przesłania. I w takiej sytuacji przystąpienie tych osób do Stołu Pańskiego, było jawną kpiną z Boga i Kościoła.
  • [cite] Gregorius:[/cite]Jaki pokój? Pokój czego? Duszy?

    Pokój, jakim Pan nas chce napełnić - na przykład:

    Panie Jezu Chryste, * przez Twoją śmierć na krzyżu * Bóg Ojciec wprowadził pokój między niebem i ziemią.
    Prosimy Cię, nie zważaj na grzechy nasze, * lecz na wiarę swojego Kościoła * i zgodnie z Twoją wolą * napełniaj go pokojem i doprowadź do pełnej jedności.

    - zarazem Pokój Boży, który mamy pomnażać w świecie, czego wyrazem jest ten symboliczny gest.
    Przy tym (jak wspomniałam wyżej) w tej właśnie chwili jednamy się na płaszczyźnie woli z wszystkimi którzy nam zawinili i którym my zawiniliśmy.
    Czyli poddajemy to - wolą i rozumem - Bożemu działaniu, Bożemu uzdrowieniu.

    Aby mogło się zrealizować przesłanie - napełnienie świata Pokojem i doprowadzenie do pełnej jedności, nieodzownym do tego jest nasza wola i pragnienie, aby tak się stało, co właśnie wyrażamy poprzez prosty gest podanie ręki "bratu", "siostrze" w wierze, niejako w ten sposób otwierając się na Boże w nas działanie.

    Dobrze by było, aby wierni nie klepali formułek Mszy, a właśnie świadomie podłączali się pod każde słowo, które podczas Liturgii pada. Aby każde słowo było wołaniem naszej duszy.
  • [cite] szczurzysko:[/cite]Ale pojawia się pytanie teraz jak uniknąć przekazywania sobie tego znaku?
    Zwłaszcza jak się siedzi w pierwszej ławce, bo z tyłu można się gdzieś schować.

    Proste - nie chodzić na Eucharystię, bo przy takim nastawieniu brakuje "materii".
    Najpierw pozwolić się zewangelizować, a następnie poddać się katechizacji.
    I gdy już się dojrzeje do POZNANIA czym jest Msza św/Eucharystia można wtedy powrócić do Kościoła.
    W czasach pierwotnego chrześcijaństwa, w Eucharystii uczestniczyły jedynie osoby naprawdę oddane Bogu i ludziom, później niestety, to się jakoś rozmyło.
  • [cite] Maciek:[/cite]
    No to się robi psychoterapia grupowa. A przypominam, że jesteśmy w kościele i trwa Msza św.

    Można spokojnie powiedzieć, że niejako cała Msza jest grupową terapią, bo właśnie w tym czasie dokonuje się nasze:
    - zbawienie
    - uzdrowienie duszy, a czasami nawet ciała,
    - nasze zjednoczenie z Chrystusem w Jego Smierci i Zmartwychwstaniu, gdy do tego karmimy się Jego Ciałem, wtedy owe zjednoczenie staje się pęłne,
    - nasza KOMUNIA ze Wspólnotą Kościoła, na płaszczyźnie materialnej (obecni z nami na Liturgii) i duchowej, czyli z tymi, których nie ma pośród nas.

    Niebo to przecież nic innego, jak Wspólnota Miłości, a tym bardziej będzie wspólnotowe Zycie Wieczne.
    Kościół Chrystusa to jedynie nikłe odbicie tego, co nam Ojciec przygotował.
  • Podczas Mszy Trydenckiej nie ma przekazania znaku pokoju. Jak jesteśmy na NOM, mój synek (6 lat) jest bardzo radykalny nikomu ręki nie poda.:wink:
  • No więc od czasu gdy zagłębiłam się w temat mowy ciała w liturgii nie kiwam się, nie nawiązuję kontaktu wzrokowego i nie podaje dłoni obcym.
    Jest to nieuzasadnione liturgicznie - znak pokoju to znak pojednania, wybaczenia win. Sorry, nie mam czego wybaczać obcej osobie, którą czasem widuje w kościele.
    Gdy jestem z rodziną, wymieniamy sie uściskiem dłoni z rodziną, gdy nie jestem klękam.

    A przyznam, że odkrycie, iż znak pokoju nie jest wyrazem pokoju, jedności czy wspólnoty a właśnie przebaczenia win zszokował mnie. Zawsze myślałam, że to właśnie taki wyraz: "jedziemy na tym samym wozie, uśmiechnijmy sie do siebie".

    Pewien szanowny ksiądz, biegły w sprawach litrugii przez godzinę mi tłumaczył, że emocjonalny odbór tego gestu w ogóle nie przystaje do jego rzeczywistej funkcji w liturgii.
  • W ogóle ciekawe, o jakie okoliczności chodzi autorom. Warunki atmosferyczne, kurs franka szwajcarskiego?
    ---
    Może np. chodzi np. o jakiś rozłam w parafii, we wspólnocie, o jakieś bardziej lub mniej znane celebransowi podziały wśród wiernych. Wystarczy pomyśleć zamiast złośliwie pisać o warunkach atmosferycznych czy frankach.

    Ja podaję rękę jedynie żonie. Innym przekazuję znak pokoju milczącym skłonem głowy przy jednoczesnym patrzeniu się w oczy, ale faktycznie to trochę takie lipne jest...

    A swoją drogą, przekazywanie znaku pokoju nie może przeciągać się na Agnus Dei, bo Agnus Dei jest już kolejną akcją liturgiczną, a akcje liturgiczne nie mogą się nakładać. Podobnie i nie daję na ofiarę, jeśli leserzy zbierają tacę po ofiarowaniu darów (np. na Sanctus).
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.