Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Codzienne zwyczaje - wspólna troska o świętowanie "cało-rodzinne" i "tylko-małżeńskie" :)

13»

Komentarz

  • edytowano wrzesień 2013
    Od lat udaje nam się, niezależnie od ilości dzieci, celebrować niedzielne śniadanie. Jest uroczyście i odświętnie (nie znaczy wystawnie), z czytaniem Ewangelii na dany dzień i rozmową na początku śniadania na ten temat - obecność wszystkich obowiązkowa, nie ma wylegiwania w łóżku w niedziele!
  • @Mrowka3, zestresowało, ale nie jakos tak mocno, żebym myślała o tym dłuzej niż pisanie postu ;).

    Albumy tez są moim wyrzutem sumienia... A o waszych zabawach tak naprawdę przeczytałam z podziwiem :).
  • 1. Mąż stara się bardzo często wychodzić z synem do ZOO w weekendy (jak jest pogoda). z tego powodu kupił bilet roczny (opłacalna i zwracająca się inwestycja w Warszawie, jeśli idzie się do Zoo kilka razy w roku).

    2. Modlitwę codzienną wieczorną udaje nam się pielęgnować od początku małżeństwa. 

    3. Przy każdej ciąży - od początku odmawiamy jedną dziesiątkę różańca za malucha i po narodzinach nie przestajemy:) Mieliśmy nadzieję na 5 dzieci, żeby dojść do całego różańca:) nie wiem czy po 2 CC nam się uda, no ale Wola Boża:) 

    4. Może nie jest to zbyt wzniosłe - ale po porodzie każdego z malców, zaczynam prowadzić zeszyt dziecka - czyli takie obserwacje karmień, z notatkami szczególnymi o pępku, ząbkach itp:) Zawsze jakaś pamiątka, wiedzieć kiedy się kupkę zrobiło:):):) no a po waszych komentarzach dołączymy jakiś fajny kalendarz/listy/albumy z innymi przeżyciami. Puki co udaje nam się dużo momentów uwieczniać na zdjęciach i filmikach.

    5. Małżeńsko - właśnie w środę mamy rocznicę i szukamy pomysłu:) Najlepsza opcja przy nowordku, to pewnie będą świeczki imitujące kominek w zaciemnionym pokoju i jakies przekąski do naszych rozmów:) Czemu nie mamy kominka??:(:(:(:( a już o dużej wannie nie wspomnę:(:(:(:( (nawiązując do wcześniejszych komentarzy).


  • Zwichnięcie barku przy dużej wadze urodzeniowej zawsze może się zdarzyć.

    Przy karmieniu piersią tatę też można angażować (przynoszenie-odnoszenie dziecka oraz przewijanie)
    HAha , to jak przynoszenie termometru przy npr:)Siłą rzeczy ojciec  dziecka które ciagle wisi na piersi moze czuć się odsunięty trochę.  A taki  który od początku równo  z żona wstaje  w nocy wcześniej  i mocniej się angażuje w opiekę nad dzieckiem.

  • @apolonia nigdy nie porównałabym przynoszenia termometru do przynoszenia dziecka do karmienia przez męża. 

    Może nigdy tego nie doświadczyłaś? W sensie przynoszenia dziecka przez męża do karmienia?

    Dziecko dostaje buziaka od taty, tata do Niego mówi, przynosi, pomaga ułożyć, zmienia pieluchę, potem niekiedy trzyma dziecko, co by maleństwu się obiło, a potem odnosi spokojnie do łózeczka. 

    Cały czas kiedy karmisz jest przy Tobie mąż i ojciec Twojego dziecka, ale Ty chyba masz wyobrażenie, że podaje i zasypia :D.

    No to masz inną wersję.

    BTW z tym termometrem nie wiem jak jest, nie miałam "przyjemności" używać w celu NPRowym. 

    To po moim opisie widzisz zaangażowanie? Mam nadzieję, że rozjaśniłam. 

    Zrobienie butelki mm nie jest wielką filozofią, ale umiejętne przystawienie dziecka - pomoc męża nie raz nie dwa niezbędna i na pewno rola trudniejsza niż karmienie mm. 

  • Tylko dzięki zaangażowaniu męża udało się te trudniejsze dzieci karmić, tylko dzięki temu!
  • @Mrowka3, zestresowało, ale nie jakos tak mocno, żebym myślała o tym dłuzej niż pisanie postu ;).

    Albumy tez są moim wyrzutem sumienia... A o waszych zabawach tak naprawdę przeczytałam z podziwiem :).
    @Anka ufff to dobrze ;) nie chciałabym Cię mieć na sumieniu. Tym bardziej, że lubię tak w ogóle czytać Twoje wpisy i zawsze zdają mi się takie no nie wiem - trzeźwe? Oddające często to co sama na jakiś temat myślę

    :-h

    Ps U nas już trwa wielkie "święto" maratonowe. Była wspólna wyprawa po pakiet startowy i rodzinne oglądanie go. Zbiórka "sztabu" też już była i mamy przydzielone role i strategię na jutro. Cel -złamać 4:15 (rok temu było 4:20). Cały dzień pilnowaliśmy nawodnienia naszego maratończyka i żeby się nie zmęczył za bardzo. A teraz spać bo rano pobudka i do boju <):)
  • Mi zupełnie nie chce się spac. Na szczęcie ja jezcze nic nie chcę złamac, tylko dobiec do celu :).

    Mam nadzieję, ze jutro wieczorem pochwalimynsię osiągniętymi celami:).
  • Hmm tak w temacie karmieniowego offtopa. Nie dałabym rady przejść schodów z karmieniem najpierw najstarszego (ból i zastoje) a potem jazd średniego gdyby nie wsparcie i pomoc męża i  Jego wiara, że mi się uda. Pomagał przystawiać, masował, jeździł po kapustę w środku nocy jak zabrakło (mina pani z całodobowego sklepu podobno bezcenna gdy wśród panów stojących po flaszkę, mój poprosił o kapustę), Przynosił  chłopaków do łóżka, nosił do odbicia kiedy padałam z niewyspania.
     A najmłodsza to w ogóle fajnie miała, zaraz po porodzie na moi  brzuchu tak się ułożyła, że pierwszy kontakt wzrokowy złapała z tatą a nie ze mną. Potem w czasie szycia tata  ją nosił i cały czas patrzyli sobie w oczy. No i skończyło się tak, że malutka traktowała mnie jak bar mleczny -najeść się i owszem ale zasnąć przy piersi jak bracia??? A w życiu tylko na rączkach u Tatusia. Na szczęście w nocy ponieważ spała z nami nie wybudzała się właściwie do końca i karmiłyśmy się przez sen -mój i jej  :D

  • Hem. Mnie nie trzeba było nigdy dzieci podawać, bo śpią z nami, nie miałam też cc - w karmieniu tata nie uczestniczy. Ale więź M. z dziećmi jest silna od zawsze, wzrastająca z wiekiem. Nasza najmniejsza częstuje tatę najbardziej rozdziawionymi uśmiechami i lubi mu zwisać z ramienia, i patrzeć uważnie w oczy. Tata do niej mówi, a ona kwituje te wywody krótkim "ghu", czasem "achaaaa", tym dzidziusiowym śpiewnym tonem.
    Pogaduje też z rodzeństwem, a ja się rozpływam.
    Rozczuliłam się. Idę spać.
  • @Marcelina rozczuliłaś i mnie na dobranoc. Jak bardzo choć jeszcze raz chciałabym zobaczyć mojego męża trzymającego w swoich silnych ramionach nasze maleństwo i patrzącego na nie z taką delikatną, tkliwą czułością... 
  • @Marcelina, a mnie wprost przeciwnie ;), nie śpią z nami, ufff, dla mnie to tragiczna opcja, każde westchnięcie dziecka przez sen, to moja pobudka ;), a do tego cc, więc zrozumiałe.

    Jasne, że karmienie czy piersią czy butlą nie świadczy o więzi dziecka z tatą, tylko jak wyczytałam, ze kawałek plastiku i guma mogą tą więź budować, to mi ręce opadły.

    A jest dokładnie jak piszesz, noszenie, przytulanie, uśmiechanie itp. to buduje kontakt między maleńtasem, a dorosłymi.

  • jak wyczytałam, ze kawałek plastiku i guma mogą tą więź budować, to mi ręce opadły.

    argument o "budowaniu więzi" za pomocą gumy, to mi się z czem innem skojarzył...  X_X
  • Mi zupełnie nie chce się spac. Na szczęcie ja jezcze nic nie chcę złamac, tylko dobiec do celu :).

    Mam nadzieję, ze jutro wieczorem pochwalimynsię osiągniętymi celami:).
    @Anka i jak??? U nas ciężko było. 
     Naprawdę się bałam, ze w tym roku K nie ukończy i blisko było. Bardzo zwolnił po 30 km, na 35 widział go syn i było masakrycznie. Potem nic i nic i nic...Odetchnęłam jak zobaczyłam w systemie wyników on line, ze odhaczylo Go na 40 km i wiedziałam, ze jeśli nie złapie mega kontuzji to z Poniatowskiego już dojdzie choćby na czworakach. W tym roku się rozstawiliśmy. Ja czekałam przed stadionem przy wlocie tunelu (a właściwie nad), krzyknęłam Mu jak wbiegał, że to już, ze jest! Mój Tata i córka byli na płycie i młoda na ostatnich metrach biegła razem z Tatą i trzymała  Go za rękę. Widzieli wcześniej jak dwóch biegaczy złapało kontuzje i upadło (i nie wstało samodzielnie) już po wbiegnięciu na płytę kilkadziesiąt metrów przed metą.

    Potem z chłopakami zgarnęliśmy Go od razu jak wyszedł z tunelu i dobrze bo nie miałby siły wejść po schodach do środka na koronę nas szukać jak rok temu, wiec Go przebieraliśmy na zewnątrz -słońce wyszło na szczęście i się ociepliło.

    Powolutku dotarliśmy do moich rodziców tramwajem i piechotą. Gorący prysznic (niektórzy polecają zimny ale już wiemy, ze na Niego lepiej działa gorący), obiad, drzemka i już dobrze było.  
    Teraz mój dzielny, kochany maratończyk leży już w łóżku po aspirynce.

    Życiówki nie ma i czas gorszy niż rok temu (ale zmieścił się w pięciu godzinach i było lepiej niż za pierwszym razem) ale to nieważne. Ważne, że udało się po raz kolejny pokonać samego siebie i dobiec bez kontuzji.
    Teraz czekam na znaną mi już pomaratonową euforię -gdzieś koło środy. Lubię wtedy patrzeć jak rozpiera Go energia.

    He he obiecałam córce, że za rok startuje z Nią w biegu na piatkę.
  • Coś się cytowanie rozjechało w poście powyżej
  • Ech, to się nazywa nowa świecka tradycja - bieganie maratonów :))
  • @Mrówka3, u nas fantastycznie, caly czas trzymałam rowne tempo, biegło mi się cudownie, nie zaliczyłam ściany, nic. Czas 4:25 :). Goska, ktora choc tez tak jak ma 18 lat, to jednak ciut więcej i jednak prawie 3 razy więcej dzieci, dobiegła tez poniżej 5 godz :)
  • @Anka i @Małgorzata to fantastycznie. Gratulacje!!! =D>


  • O kalendarzu adwentowym słyszałam od @krajrogalikow, ale o Wielkopostnym? a było w jakimś wątku już o tym ? czy możesz opisać jak taki kalendarz stworzyć na Wielki Post?
    @karolkakostrzewa - Wielkopostny kalendarz zrobiłam tak: na dużym brystolu narysowałam kontury krzyża prawie na całej powierzchni. Wnętrze krzyża podzieliłam na 40 równych pół i ponumerowałam je - najpierw najbliżej góry, później dołu, następnie z brzegów ramion krzyża. Tak numerowałam, żeby 40 dzień wypadł pośrodku krzyża. Obok numerów dni wpisywałam w każdym polu numery wersetów z Pisma św. Dzieci zadaniem było pilnować dni, odszukiwać w Piśmie Św. wersetów, a najstarsza córka czytała później na głos. Przygotowałam też 40 pociętych kwadracików z brystolu o wymiarach pola jednego dnia na krzyżu. Dzieci ilustrowały każdego dnia przeczytaną historię bardzo symbolicznie i naklejały w odpowiednie miejsce na krzyżu. Pola zapełniające się rysunkami dawały dzieciom świetne poczucie upływających dni. W lewej strony krzyża u góry zapisałam rok, niżej "modlitwa, post, jałmużna",  Z prawej strony odliczaliśmy niedziele. 
  • Trafił mi się egzemplarz artystyczny,
    dostrzegający , że powinien mnie gdzieś zabierać


    dobre! lubie to!

    tylko co odpowiedziec tym co trafily taki egzemplarz?

  • dobra, dobra, jeszcze powyciąąągam za te uszy, młodszy jest i chudszy jakby ostatnio, to skorzystam :P

    cholera, swoją aktywnością na razie osiągnęłam to, że boi się przynosić mi kwiaty, bo je zlustruję i poprawię ułożenie  =))

    Poza tym, jak tak przemyślałam sprawę, to jednak sporo jakichś zwyczajów swoich mamy, zwykle jednak rodzinnych a nie małżeńskich
  • Asiao
    Ty masz bardzo przystojny egzemplarz

    Pewnie da się z Niego wykrzesać spontan :D
    moj ma na drugie spontan ..niech sobie teraz ze mnie wykrzesa bo mi sie nie chce  B-)
  • moja wersja demo sie skonczyla  :))
  • Ja próbowałam przy pierwszym dziecku cos tam pisać. Dostałam w prezencie dziennik dziecka wiec czułam sie zobowiązana.
    A ze pisarz ze mnie marny to teraz jak czytam te wypociny to sie wstydzę. Takie bzdury sztuczne mi wyszły
    Ale zapisuje słowa których uczą sie dzieci. Jak maja po 2 lata wtedy jest wysyp zabawnych wyrazów wiec co nie co notuje.
    Na kolacje czasem chodzimy. Ale nie rytualnie, tylko jak mamy potrzebę pobyć razem.

    Z takich rzeczy chciałabym kontynuować to co zaczęliśmy rok temu- kalendarz adwentowy, pierniki, zwiedzanie w święta okolicznych najciekawszych Stajenek.
    Jemy wspólnie śniadania - nawet w tygodniu.

    Wsjo.
    Reszta spontanicznie ;)
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.