czy ten uścisk dłoni był w holu, przy wieszakach z kurtkami i kierowaliście się ku schodom? bo tam się M. z kimś witała, więc umiałabym sobie Ciebie zwizualizować
To jest jednak inne już macierzyństwo w sensie podejścia do tej roli Jak siė kiedyś może spotkamy w jakimś szerszym gronie to Wam to wyłożę na czy, ten myk polega
Trzymam za słowo @Malgorzata miałam ten sam pomysł po dzisiejszym spotkaniu z Rosą nie wiem czy byś się dała namówić na taką prelekcję np. w AMR, czy wolałabyś tak po prostu, przy kawie, bardziej kameralnie, ale chciałabym Ciebie posłuchać, bo jesteś tu w Polsce w tych naszych realiach, gdzie to jest chleb powszedni, że rano nie ma słońca i gdzie raczej rzadko się zdarza, że sąsiad za płotem ma basen...
i dlatego, że zarażasz energią, pozytywem totalnym
No i jak to zrobić, żeby dzieci nie czuły się tylko członkami stada, ale żeby mieć z nimi indywidualny kontakt?
to jest ciekawe pytanie nie znam odpowiedzi tak wprost, ale podrzucam do przemyślenia, co mi przyszło na myśl, otóż skojarzyło mi się z tym, co wielu ludzi wspomina o JPII, że miał takie spojrzenie, że jak się z nim spotykali, to czuli, że patrzy tylko na nich, że tylko nimi się interesuje, że jest w danej chwili tylko i wyłącznie dla nich, choćby to były tylko te 3 minuty myślę, że on się ciągle za te osoby modlił
Rosa mówiła, że ona codziennie rano myśli o każdym ze swoich dzieci, dzięki temu potem wie, zauważa, który był smutny, który agresywny, który leniwy, a któremu szczególnie dobrze coś poszło i wie co im potem powiedzieć, gdy wracają ze szkoły gdy ma ten moment, chwilę nie powiedziała tego wprost ale myślę, że ona codziennie rano, podczas modlitwy rozmawia o swoich dzieciach z Panem Bogiem, stąd ma tę relację, indywidualną, wystarczą 3 minuty
czy ten uścisk dłoni był w holu, przy wieszakach z kurtkami i kierowaliście się ku schodom? bo tam się M. z kimś witała, więc umiałabym sobie Ciebie zwizualizować
Nie, zaraz po wykładzie Pawła podeszliśmy do Małgorzaty. Wtedy
Ja technicznie nie widzę sensu obciążania dziecka wagą tych chlebów - czytałam to (nie byłam na spotkaniu) - i jakoś mnie zdziwiło. Ale to element, który rozumiem, że nie pojmuję. Dla mnie nie do pojęcia taka gromada i matka w pracy nawet na te pół etatu, a w domu opiekunka.
Ja technicznie nie widzę sensu obciążania dziecka wagą tych chlebów .
Potworne obciążenie, pewnie <= 2 kg na rękę.
O to chodzi, że w dzisiejszej rzeczywistości zamiast na znajomości dziecka trzeba opierac decyzję na świadomości, że podobne podejście nie tyle istnieje, co jest pretekstem do rozbijania rodzin.
Wyjątkowo zdaje mi się, że rozumiem, co @tatapafcia ma na myśli :-D Otóż, gdybym w naszym kraju wysyłała codziennie rano sześciolatka do sklepu po 4 kg pieczywa, to zaraz by się tym zainteresowała opieka społeczna, a potem pewnie Sąd Rodzinny. Choćby dlatego, że sześciolatek nie może przebywać w miejscu publicznym bez opieki osoby dorosłej. Na pewno też jacyś "życzliwi" zainteresowaliby się losem biednego wykorzystywanego dzieciątka, które musi dźwigać ciężkie zakupy (cóż, że szkolny plecak cięższy?) podczas, gdy leniwa i nieodpowiedzialna matka siedzi sobie w domu...
Powszechne oburzanko w wątku o Elbanowskich i o szkole, że tornistry za ciężkie - a po informacji, że dziecko 6-letnie nosi chleby dla 20 osobowej rodziny - jakaś forma aprobaty.
@MagdaCh - możesz nie podzielać mojej refleksji, ale widzę znacznie więcej sensu w przynoszeniu codziennie pieczywa dla rodziny niż w noszeniu w tę i z powrotem książek i zeszytów, które mogłyby zostawać w szkole.
Katarzyna ma rację. Nasze dzieci wstają bardzo wcześnie. Wysyłałam skoro świt dziecko 5-6 letnie po chleb do pobliskiego sklepiku - zawsze było to traktowane przez nich jako wyróżnienie. No i od roku nie chodzą na zakupy - bo kilka osób już się interesowało losem tego biedactwa, które musi wcześnie rano wyręczać leniwych rodziców. No i jak tu wychowywać dziecko?
@Monira - na co Ty się porywasz? Chcesz sama własne dzieci wychowywać? A od czego są instytucje państwowe? Ty, prosta kobieta, bez właściwego wykształcenia chciałabyś wychowywać dzieci?! No, co się teraz tym matkom roi... :-?
Ja mimo, że jestem małodzietna i najmłodsze 2 letnie raptem, JUŻ sobie nie wyobrażam jak to jest, że własne dzieci nie można po swojemu wychowywać? Do sklepu nie pójdzie, przed blok bez opieki też. No masakra jakaś! (że tak młodzieżowo powiem!).
I nie chce mi się wierzyć, że jakoś skrzywiona i wykorzystana jestem, bo w dzieciństwie odbierałam swoje młodsze rodzeństwo z przedszkola! (miałam 7 lat) albo sama chodziłam do szkoły! O śniadaniach nie wspomnę. Moja "wrednia i leniwa" matka spała a ja biedactwo sama się musiałam ubrać, zrobić sobie śniadanie i wyjść do szkoły! Często z gromadą (2 czy 3) sióstr!
Teraz jak nad tym myślę, to się zastanawiam jak mam moje dzieci nauczyć samodzielności? Skoro będę je we wszystkim wyręczać w strachu przed Opieką Społeczną?
Ja - szczerze powiedziawszy - nie wierzę, że 3 minuty wystarczą. Muszą wystarczyć z braku laku. Pewnie za mało rozmawiam z Panem Bogiem o naszych dzieciach, ale mi nie wystarcza i 10 minut. Akurat w tym punkcie wykładu stwierdziłam, że to dorabianie teorii do praktyki.
Ale jesli wiadomo ile kupic chleba rano na caly dzien, to chyba wieczorem/ popoludniu poprzedniego dnia tez to wiadomo? Wystarczy wybrac inny czas zakupow po prostu.
Komentarz
Miałem moment, że zastanawiałem się, po co my się właściwie tam pchamy. Iwęt o superwielodzietnych rodzinach, a tu jakaś jedynacka patologia.
Ale warto było - i świadectwo, bo tak bym to powiedział, Rosy i wykład Pawła i nie tylko, Wy też
Nam się szejkhend choć udał, też dobrze
@_Joanna_ to i Ty byłaś? Jaka szkoda, że nie widać hologramów nicków nad głowami.
rzeczywiście szkoda
czy ten uścisk dłoni był w holu, przy wieszakach z kurtkami i kierowaliście się ku schodom?
bo tam się M. z kimś witała, więc umiałabym sobie Ciebie zwizualizować
miałam ten sam pomysł po dzisiejszym spotkaniu z Rosą
nie wiem czy byś się dała namówić na taką prelekcję np. w AMR,
czy wolałabyś tak po prostu, przy kawie, bardziej kameralnie, ale
chciałabym Ciebie posłuchać,
bo jesteś tu w Polsce
w tych naszych realiach,
gdzie to jest chleb powszedni, że rano nie ma słońca
i gdzie raczej rzadko się zdarza, że sąsiad za płotem ma basen...
i dlatego, że zarażasz energią,
pozytywem totalnym
nie znam odpowiedzi tak wprost, ale podrzucam do przemyślenia, co mi przyszło na myśl, otóż
skojarzyło mi się z tym, co wielu ludzi wspomina o JPII, że miał takie spojrzenie, że jak się z nim spotykali, to czuli, że patrzy tylko na nich, że tylko nimi się interesuje, że jest w danej chwili tylko i wyłącznie dla nich, choćby to były tylko te 3 minuty
myślę, że on się ciągle za te osoby modlił
Rosa mówiła, że ona codziennie rano myśli o każdym ze swoich dzieci, dzięki temu potem wie, zauważa, który był smutny, który agresywny, który leniwy, a któremu szczególnie dobrze coś poszło i wie co im potem powiedzieć, gdy wracają ze szkoły gdy ma ten moment, chwilę
nie powiedziała tego wprost
ale myślę, że ona codziennie rano, podczas modlitwy rozmawia o swoich dzieciach z Panem Bogiem, stąd ma tę relację, indywidualną, wystarczą 3 minuty
Będziemy w kontakcie ale moze byśmy w AMR rozpoczęły rok kalendarzowy z Małgorzatą?
O to chodzi, że w dzisiejszej rzeczywistości zamiast na znajomości dziecka trzeba opierac decyzję na świadomości, że podobne podejście nie tyle istnieje, co jest pretekstem do rozbijania rodzin.
:-?
Tornister w zęby i możesz za dzieckiem podreptać.
może @Malgorzata odpowie na Twoje pytanie
Rosa mówiła, że u nich nigdy nic nie zostaje na następny dzień