No niestety, takie położenie geograficzne, można jedynie utrudniać. Zaleskiemu nie bardzo już ufam w kontekście informacji, jakie się w jego temacie pojawiały.
precyzyjniej to jest tak, że niezależna od Rosji Ukraina stanie się klientem i sojusznikiem Niemiec i niemieckim straszakiem na Polskę (o ile nie gorzej)
>Rosji Ukraina stanie się klientem i sojusznikiem Niemiec i niemieckim straszakiem na Polskę
A oczywiście Rosja będzie się biernie patrzyła, jak Ukraina staje się sojusznikiem i klientem Niemiec.
O to chodzi, żeby się siłowali o Ukrainę, a nie Polskę. Rosja wystarczająco mocno siedzi w Ukrainie, by jej nie oddali. Chodzi o to, żeby nie miała 100%.
>na jakieś postgiedroyciowe bąmoty?
Oczywiście, że nic. Wystarczy mieć pewność, że się ma najlepsze poglądy na daną kwestię, oczywiste jest wtedy, że Ci co myślą inaczej, to idioci.
Prayboy - o jego dziwnej roli w Krakowie mówiła Walentynowicz.
Na kijowskim Majdanie znaleziono powieszonego mężczyznę. Milicja ustaliła, że to 55-letni mieszkaniec Wołynia. Jego ciało wisiało na metalowej konstrukcji podtrzymującej wielką choinkę, ustawioną na Majdanie. Na tej konstrukcji wiszą też transparenty z hasłami uczestników protestu.
no nie wiem, może dojść do podziału, mamy tez przykład antypolskiej Litwy ze słabymi wpływami rosyjskimi, czy propolskiej Białorusi z silnymi wpływami rosyjskimi (każdy przykład jest inny i w dużym stopniu zdeterminowany przez sentymenty) - w każdym razie Niemcy się wzmocnią i uzyskają sojusznika przeciw Polsce
Wydaje mi się, że im więcej puzzli na mapie, tym większe szanse dla takiego kraju jak Polska, by jakiś aktywny udział w układance brać. Historia uczy, że najgorzej gdy pozostaje 2 hegemonów i Polska między nimi.
Ale uczy tez, że przyszłość jest nieprzewidywalna.
Ale uczy tez, że przyszłość jest nieprzewidywalna. -------------------------------------- nic tylko usiąść i płakać, albo wywołać powstanie, np. warszawskie...
dosyć to smutne
co do służb, to mam mocne przekonanie, poparte np. powszechnym oporem przeciw lustracji, że zostały po 89-tym solidnie i w całości przejęte przez usrael (z naciskiem na końcówkę)
i jak widzą na Majdanie ludzi z siekierami, i motykami i widłami to mam jak najgorsze skojarzenia. Martwi mnie też ten powieszony z Wołynia. Kto to był?
Kliczko nie jest obywatelem Niemiec - nigdy nie był. Był i jest ukraińskim patriotą, nie zgodził się przyjąć obcego obywatelstwa (poza tym, gdyby przyjął niemieckie musiałby się zrzec ukraińskiego, takie obowiązuje tutaj prawo) zawsze walczył pod ukraińską flagą. Bracia Kliczko mają domy kupione zarówno w Niemczech jak i USA, ale jest to związane z zawodem jaki uprawiają.
" Chcieli ludzie do Europy? A czy dotrą do niej z koktajlem Mołotowa w ręku? Czy obecny prezydent Ukrainy nie został wybrany w legalnych wyborach? Czy nie było to kilka przynajmniej spokojnych i może nawet lepszych lat niż za Juszczenki? Czy nie wstrzymał on inflacji, którą pozostawił po sobie były prezydent Ukrainy? Szacunek mu się należy nawet za to, że pościągał tytuły bohaterów z Bandery i innych członków OUN-UPA.
Mówią o totalitarnym reżimie – a przecież było wszystko w miarę dobrze. Przynajmniej normalnie pracowały urzędy, organizacje społeczne tak ważne dla Polaków, których istnienie w obecnej sytuacji stoi pod znakiem zapytania."
To jest prawda - też mi się to już od dłuższego czasu nie podoba. Motłoch wymknął się spod kontroli przywódców na Majdanie. Zajmowanie budynków rządowych jest karygodne - w każdym normalnym kraju władza by na to nie pozwoliła, sięgnięto by po ostre środki, nawet po broń palną. Niestety Janukowicz jest postawiony pod ścianą - nie może siłą stłumić tego bajzlu, bo mu Zachód narzuci sankcje. A może by sobie przypomnieć, jak zareagowała władza w USA, gdy miała protesty "oburzonych"? Po stosunkowo krótkim czasie zrobiono porządek. No, ale USA to przecież "wzorcowa demokracja", a na wschodzie Europy to tylko "reżymy" mamy.
najlepsze diagnoza sytuacjiZ dr Lucyną Kulińską, politologiem i historykiem z Katedry Politologii i Historii Najnowszej Wydziału Humanistycznego AGH w Krakowie, rozmawia Adam Kruczek.
- Kto w sensie politycznym wiecuje od kilku tygodni na kijowskim Majdanie? DR LUCYNA KULIŃSKA: – Główne siły działające na Majdanie to odwołująca się do dziedzictwa OUN Swoboda, Batkiwszczyna Julii Tymoszenko, zbliżona do nacjonalistów szczególnie w retoryce, i Udar Witalija Kliczki. Za tym ostatnim stoją oczywiście Niemcy, bo tylko naiwni mogą wierzyć, że zorganizowanie i funkcjonowanie partii można finansować na dłuższą metę z własnej kieszeni. Potwierdza to zresztą wszechstronne poparcie płynące dla tego polityka od pani Merkel. Po latach nieobecności w przestrzeni politycznej Ukrainy Niemcy wracają do gry.
Wszystkie wymienione ugrupowania już wiele miesięcy temu zawarły sojusz. Wiele wskazuje na to, że protestujący na Majdanie studenci – zapatrzeni w błyskotki Zachodu, jak kiedyś Polacy – i reszta Ukraińców, słusznie zresztą niezadowolonych z sytuacji gospodarczo-politycznej swego kraju, wykrzykujący hasła prounijne, są jedynie marionetkami w rękach przywódców gotowych do bezpardonowej walki o przejęcie władzy.
- Co to oznacza dla Polski? DR LUCYNA KULIŃSKA: – Już sama wizja sojuszu nacjonalistów ukraińskich z Niemcami może przerażać. A jest się czego bać, ponieważ to właśnie Niemcy byli i są idolami ukraińskich nacjonalistów. Przedwojenny i wojenny sojusz banderowsko-niemiecki doprowadził setki tysięcy Polaków do zguby. To taka niechciana i ukrywana prawda. Oczywiście Rosja jest niebezpieczna, ale „majdanowi przyjaciele” też okazują się niezbyt zachęcający. Należałoby zachować daleko idącą powściągliwość.
- Tymczasem dzieje się coś zupełnie przeciwnego. DR LUCYNA KULIŃSKA: – Zapanował jakiś amok. Korowody naszych polityków udają się na Majdan, a posłowie na znak wsparcia nacjonalistów przypinają sobie do klap barwy ukraińskie. Telewizja szaleje, przekazując informacje jednostronnie, w sposób nierzetelny i emocjonalny. Komentatorami są obok przypadkowych Ukraińców przedstawiciele Związku Ukraińców w Polsce o poglądach jednoznacznie nacjonalistycznych i co tu kryć – często antypolskich. Dziennikarka TVP Maria Stepan bez żenady występuje przed kamerami odziana w czarno-czerwone, nawiązujące do banderowskich barw, stroje. Takie przykłady można mnożyć. Z każdej transmisji przebija brak obiektywizmu i usilna chęć wprowadzenia opornego społeczeństwa polskiego w błąd. - Od 22 lat Polska stara się być „europejskim adwokatem” albo „starszą siostrą” Ukrainy. Jako pierwsi na świecie uznaliśmy ukraińskie państwo, nie stawiając żadnych warunków, choćby dotyczących praw mniejszości polskiej na Ukrainie. Później w taki sam sposób poparliśmy „pomarańczową rewolucję”, po której doszedł do głosu i władzy ukraiński nacjonalizm. Jaka nauka płynie z tych doświadczeń? DR LUCYNA KULIŃSKA: – Wydaje się, jakby pojęcie polskiego interesu narodowego w ogóle nie istniało, a rządzący przestali liczyć się ze zdaniem wyborców. Zaginęła w politykach – jeśli w ogóle była – elementarna wrażliwość na dobro i odczucia obywateli. Zastąpiono ją manipulacją i służalczością wobec cudzych, nierzadko brudnych interesów. Dla wszystkich obserwatorów jest jasne, że od roku 1989 w Polsce realizowana jest usilnie polityka amerykańska i państw Europy Zachodniej przeciągania Ukrainy na „jasną stronę mocy” i wypychania Rosji z Europy.
- Czy to źle? DR LUCYNA KULIŃSKA: – Ale nie za wszelką cenę. Tymczasem dzieje się to kosztem brutalnego zakłamywania polskiej historii i wspierania na Ukrainie sił rewizjonistycznych, wrogich naszemu państwu, a także kosztem naszych długofalowych interesów ekonomicznych i prestiżu. Nie wymagamy od Ukraińców niczego, ustępując we wszystkim. A doświadczenie uczy, że wychowanie bez wymagań kończy się demoralizacją wychowanka.
- W przekazach z Ukrainy funkcjonuje podział na prorosyjski wschód Ukrainy i zapatrzony w Europę zachód. Zgadza się Pani z tym rozróżnieniem? DR LUCYNA KULIŃSKA: – Nie ulega wątpliwości, że państwo ukraińskie jest nadal podzielone niewidzialną granicą na dwa przez wieki odmiennie ukształtowane światy – jeden ciążący ku Wschodowi, drugi teoretycznie ku Zachodowi. Według mnie, tzw. zachodnia Ukraina jest także Wschodem, tylko… inaczej. Banderowcy pokazali światu, że nie są ludźmi Zachodu, zmiatając z powierzchni ziemi dorobek województw wschodnich Rzeczypospolitej, bezrozumnie niszcząc zabytki zachodniej kultury, mordując okrutnie setki tysięcy niewinnych Polaków, przedstawicieli tej cywilizacji. Dzisiaj pogrobowcy i spadkobiercy polityczni morderców, nie wykazując żadnej skruchy, chcą włączenia Ukrainy do Unii Europejskiej wbrew woli większości ukraińskiego społeczeństwa. W tym wspierają ich polscy politycy. Czy to jest moralne? Czy to w ogóle mieści się w głowie?
- Jak Pani ocenia szczerość europejskich aspiracji nacjonalistów spod znaku Swobody? DR LUCYNA KULIŃSKA: – Nie ma na świecie nic bardziej odległego od siebie niż program Swobody i założenia, na których opiera się Unia Europejska. One się po prostu wykluczają. W nacjonalistycznych materiałach propagandowych Swobody dominują hasła odwołujące się do kultu siły. Fascynacja siłą jest łączona z „patriotyzmem” lub ksenofobią skierowaną przeciw mniejszościom. Demokrację się wręcz wyśmiewa. W sferze socjalnej przodują hasła antywolnorynkowe, takie jak „nacjonalizacja przemysłu”.
Oficjalny program Swobody z roku 2009 głosi, że celem partii jest budowa „potężnego Państwa Ukraińskiego opartego na zasadach sprawiedliwości społecznej i narodowej”. „Prawa narodu” mają, ich zdaniem, prymat przed prawami człowieka i obywatela. Ustrój państwa ma być prezydencki i unitarny. Strategicznym kursem państwa ukraińskiego miałby być mocarstwowy „europejski ukrainocentryzm”. Ukraina ma stać się geopolitycznym centrum Europy, wzmocnić się militarnie przez wejście do NATO i uzyskać dostęp do taktycznej broni jądrowej. We władzach wykonawczych, siłach zbrojnych, oświacie, nauce, mediach, a nawet gospodarce miałby być wprowadzony cenzus narodowościowy. Co prawda z oficjalnych dokumentów programowych Swobody zniknęły już wątki rasistowskie, to jednak wiadomo, że jest to jedynie zabieg taktyczny, ponieważ obok programu oficjalnego istnieje również nieoficjalny – radykalno-rasistowski. Dowodzą tego wystąpienia działaczy Swobody i praktyka działania tej partii.
- Czy wynika z tego realne zagrożenie dla Polski i Polaków? DR LUCYNA KULIŃSKA: – Od wielu lat mamy ostrzeżenia, że „romans z banderowcami” może zakończyć się dla Polski źle, jednak zarówno władze, jak i media robią wszystko, by niewygodne informacje nie przenikały do opinii publicznej. Przykłady niepokojących zachowań nacjonalistów ukraińskich można mnożyć, ale kiedy kontestowane są nasze aktualne granice, milczenie jest niedopuszczalne. Tymczasem od wielu lat publicyści ukraińskiego „Naszego Słowa” ukazującego się w Polsce za pieniądze polskich podatników, przedstawiciele Związku Ukraińców w Polsce, a nawet historycy pochodzenia ukraińskiego zatrudniani na polskich uczelniach, postulują budowę „Wielkiej Ukrainy” – na „etnicznych ukraińskich ziemiach”, w skład których wchodzi, według nich, kilkanaście powiatów dzisiejszej Polski. Media milczały też, gdy koło przejścia granicznego w Korczowej odbył się wielki wiec, na którym syn Romana Szuchewycza, tego, który Polaków kazał „w pień ciąć”, wzywał do tego samego. Warto wspomnieć, że Jurij Szuchewycz to ostatnio gwiazdor „Gazety Wyborczej”. Pytam: czy już mamy się bać, czy jeszcze nie?
- Zapewne nasi politycy zdają się wierzyć, że nacjonalistów ze Swobody da się jakoś „oswoić”, ucywilizować, dogadać się z nimi. DR LUCYNA KULIŃSKA: – O święta polska naiwności! Nic bardziej mylnego. Czy nie słuchają ich wypowiedzi, nie czytają programów? Czy nie wiedzą, że ich dojście do władzy to wielkie zagrożenie dla Polaków, którzy tam jeszcze zostali? Trzeba być skrajnym ignorantem lub mieć złą wolę, by zupełnie nie wyciągać wniosków z przeszłości. Wielu polityków miało takie same złudzenia. Niektórzy, jak Tadeusz Hołówko i Bronisław Pieracki, przypłacili to życiem.
- Jak Pani tłumaczy tę postawę? DR LUCYNA KULIŃSKA: – Wiele tłumaczy sprzedajność i koniunkturalizm. Zasobna w surowce i potencjalnych klientów Ukraina to łakomy kąsek dla koncernów i banków zachodnich. Ale to nie wszystko. Są w Polsce ludzie kierujący się wznioślejszymi ideami. Wierzą oni, że wspieranie nacjonalistów ukraińskich zbliża do realizacji idei federacyjnych lansowanych jeszcze przez Marszałka Józefa Piłsudskiego, które częściowo wyewoluowały potem w prometeizm.
Obóz Piłsudskiego, nie rozstając się z ideami odbudowy państwa ukraińskiego za Zbruczem, nie przewidział, że wspierając czynniki niemające w konfrontacji ze stalinowskim aparatem przemocy żadnych szans, wzmacniał wyłącznie siły, które przyczynią się później nie tylko do unicestwienia władztwa polskiego nad Kresami, ale w ogóle do fizycznego wyniszczenia ludności polskiej. Wśród dowódców oddziałów prowadzących czystki ludności polskiej w czasie II wojny światowej aż się roiło od wyszkolonych przez Polaków oficerów i podoficerów. Forsowany przez obóz Piłsudskiego prometeizm przetrwał w polityce polskiej do dziś w wydaniu giedroyciowskim. Pomimo swej podstawowej nieprzystawalności do rzeczywistości w znacznym stopniu przyczynił się do wielu nieszczęść, jakie spotkały nasz kraj. Okazuje się nadal tyleż szkodliwy, co niezniszczalny. Przede wszystkim nie mamy do jego realizacji partnera, bo dzisiejsza Ukraina nim po prostu nie jest i nie będzie jeszcze przez wiele lat.
- Polscy politycy nie formułują żadnych polskich oczekiwań czy żądań, zarówno jeśli chodzi o władzę, jak i o opozycję na Ukrainie. Z czego to wynika? DR LUCYNA KULIŃSKA: – Bo się nie szanujemy. Jak ktoś się nie szanuje, to nikt go poważnie traktować nie będzie. Ci z zachodniej Ukrainy – nie mam złudzeń – nie zaczną nas nagle kochać, bo paru Polaków weszło na mównicę na Majdanie. A ci ze wschodniej będą mieć za złe nasze pakowanie nosa w ich sprawy i wpychanie na siłę – większość z nich czuje się bardziej Rosjanami – do Unii.
- O co powinni polscy politycy przede wszystkim zabiegać w kontaktach z klasą polityczną Ukrainy? DR LUCYNA KULIŃSKA: – Nie powinni o nic zabiegać, to o nich powinno się zabiegać. A na razie to my się narzucamy. To chore. Należy poczekać. Niech to Ukraińcy proszą o reprezentowanie ich. Wstyd mi za wszystkich naszych polityków. Na razie w tej grze jesteśmy jedynie marionetkami. Nic nie uzyskaliśmy, popierając „pomarańczową rewolucję” i Wiktora Juszczenkę. Za to ponieśliśmy realne straty w postaci odwetów i sankcji rosyjskich oraz odrodzenia banderyzmu. Obawiam się, że teraz będzie tak samo. Nawet gdyby Ukraina uzyskała koncesje unijne, to zyski czerpać będą inni, a na nas, choćby po uchyleniu granicy, spadną same kłopoty.
- Czy istnieją na Ukrainie znaczące propolskie siły polityczne, na które polska polityka mogłaby stawiać? DR LUCYNA KULIŃSKA: – Kiedyś lubiono nas i szanowano na wschodniej Ukrainie. Ale od „pomarańczowej rewolucji” to przeszłość. Teraz nie mogę wskazać żadnych, literalnie żadnych sił, które za Polską mogłyby lobbować, z którymi warto by współpracować. Aby to się zmieniło, Ukraińcy musieliby zrewidować podejście do swych dziejów: przyznać się do zbrodni, nazwać, rozliczyć i potępić publicznie morderców, a nie robić z nich bohaterów. Inaczej cała wiarygodność takiego partnera jest równa zeru i o normalnych sąsiedzkich stosunkach nie ma co marzyć. Kultura to nie tylko haftowane bluzeczki i skoczne kołomyjki. To dotrzymywanie umów, uczciwość, przyzwoitość, honor…
dr Lucyna Kulińska
- Czy po ewentualnym podpisaniu układu stowarzyszeniowego Ukrainy z UE moglibyśmy liczyć na unijne wsparcie w sprawie choćby upamiętnień ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Polakach na Kresach czy zagwarantowania praw mniejszości dla Polaków żyjących na Ukrainie np. w sprawie szkolnictwa, mediów czy zwrotu kościołów, choćby we Lwowie?
DR LUCYNA KULIŃSKA: – Dla mnie to jak opowieści science fiction. Unia Europejska de iure i de facto stara się minimalizować prerogatywy państw narodowych. Moim zdaniem, Polska, kraj w Unii z „drugiej ligi”, a szczególnie rządzona przez ludzi „letnich” lub wręcz niechętnych naszemu narodowemu etosowi, nie ma szczególnych szans na wyegzekwowanie swoich słusznych postulatów. Komuś poza garstką prawdziwych polskich patriotów musiałoby na tym zależeć. Polacy po latach przemilczeń powinni się też dowiedzieć, że za ukraińską granicą naszym rodakom dzieje się krzywda, że ciągle boją się oni nacjonalistów, że muszą iść na ogromne kompromisy.:
Udar Witalija Kliczki. Za tym ostatnim stoją oczywiście Niemcy, bo tylko naiwni mogą wierzyć, że zorganizowanie i funkcjonowanie partii można finansować na dłuższą metę z własnej kieszeni. Potwierdza to zresztą wszechstronne poparcie płynące dla tego polityka od pani Merkel.Po latach nieobecności w przestrzeni politycznej Ukrainy Niemcy wracają do gry.
Dziennikarka TVP Maria Stepan bez żenady występuje przed kamerami odziana w czarno-czerwone, nawiązujące do banderowskich barw, stroje. Takie przykłady można mnożyć. Z każdej transmisji przebija brak obiektywizmu i usilna chęć wprowadzenia opornego społeczeństwa polskiego w błąd.
" Udar Witalija Kliczki. Za tym ostatnim stoją oczywiście Niemcy, bo tylko naiwni mogą wierzyć, że zorganizowanie i funkcjonowanie partii można finansować na dłuższą metę z własnej kieszeni. Potwierdza to zresztą wszechstronne poparcie płynące dla tego polityka od pani Merkel. Po latach nieobecności w przestrzeni politycznej Ukrainy Niemcy wracają do gry."
To są zwyczajne pierdolety. Kliczko jest lubiany w Niemczech, ale nie ma poparcia ze strony konkretnych polityków, a już tym bardziej czynników rządowych. Sympatią darzą go przeciętne osoby, bo ma sukcesy na polu sportowym, bo w dziedzinie sportu, który uprawia jest poniekąd elitą intelektualną, bo chciano by, żeby Ukraina stała się cywilizowanym państwem europejskim. Bracia Kliczko doszli do dużych pieniędzy swoją ciężką pracą, a nie na robieniu szemranych interesów. Niejaki Palikot w Polsce na tle Kliczki jest zwyczajnie Dyzmą. Mnie osobiście wcale się nie podobało, że Kliczko zaangażował się w politykę, bo wiem jakie bagno jest w jego kraju - wolałabym zdecydowanie, żeby został aktorem, warunki zewnętrzne do tego ma.
Gdyby rząd niemiecki chciał włączyć się do gry politycznej na Ukrainie, zrobił by to już na początku protestów, ale Merkel trzymała się z daleka, żeby nie drażnić Putina. Niemców łączą interesy godpodarcze z Rosją, poparcie udzielone Ukrainie mogło by przynieść tylko straty.
***
"Zapanował jakiś amok. Korowody naszych polityków udają się na Majdan, a posłowie na znak wsparcia nacjonalistów przypinają sobie do klap barwy ukraińskie. Telewizja szaleje, przekazując informacje jednostronnie, w sposób nierzetelny i emocjonalny."
1. Jarkacz pojechał na Ukrainę, gdy to wszystko wyglądało jeszcze na coś podobnego do Pomarańczowej Rewolucji - to posunięcie było w tamtym czasie słuszne. Obecnie lepiej by było, aby prawica polska trzymała się od tej awantury z daleka.
2. Inną sprawą są media w Polsce - te nadają to co ma dużą oglądalność. W Niemczech jest bardzo mało relacji z Ukrainy, nie ma debat politycznych na ten temat, itp.
***
" Nie ma na świecie nic bardziej odległego od siebie niż program Swobody i założenia, na których opiera się Unia Europejska. One się po prostu wykluczają. W nacjonalistycznych materiałach propagandowych Swobody dominują hasła odwołujące się do kultu siły. Fascynacja siłą jest łączona z „patriotyzmem” lub ksenofobią skierowaną przeciw mniejszościom. Demokrację się wręcz wyśmiewa. W sferze socjalnej przodują hasła antywolnorynkowe, takie jak „nacjonalizacja przemysłu”."
To jest prawda - dla tego typu państwa nie ma miejsca w europejskich strukturach. Chyba właśnie dlatego politycy Niemiec i UE (ogólnie) podchodzi z dużą ostrożnością do obecnych wydarzeń i nie chcą udzieliś tam swojego poparcia.
***
"Oficjalny program Swobody z roku 2009 głosi, że celem partii jest budowa „potężnego Państwa Ukraińskiego opartego na zasadach sprawiedliwości społecznej i narodowej”. „Prawa narodu” mają, ich zdaniem, prymat przed prawami człowieka i obywatela. Ustrój państwa ma być prezydencki i unitarny. Strategicznym kursem państwa ukraińskiego miałby być mocarstwowy „europejski ukrainocentryzm”. Ukraina ma stać się geopolitycznym centrum Europy, wzmocnić się militarnie przez wejście do NATO i uzyskać dostęp do taktycznej broni jądrowej. We władzach wykonawczych, siłach zbrojnych, oświacie, nauce, mediach, a nawet gospodarce miałby być wprowadzony cenzus narodowościowy."
A czy przypadkiem podobnego programu nie ma polski Ruch Narodowy? Czy nie do tego samego chce dążyć?
***
" Zasobna w surowce i potencjalnych klientów Ukraina to łakomy kąsek dla koncernów i banków zachodnich."
Prawda - i tylko dlatego chciano wciągnąć Ukrainę w Układ Stowarzyszeniowy. W polityce nie ma sentymentów, liczą się tylko interesy.
***
"- Polscy politycy nie formułują żadnych polskich oczekiwań czy żądań, zarówno jeśli chodzi o władzę, jak i o opozycję na Ukrainie. Z czego to wynika?"
Z prostej przyczyny - nie tylko Polska nie ma możliwości stawiania jakichkolwiek żądań, swoich oczekiwać nie przedstawiają też inne państwa poza Rosją, a i Putin nie robi tego oficjalnie.
***
"Czy po ewentualnym podpisaniu układu stowarzyszeniowego Ukrainy z UE moglibyśmy liczyć na unijne wsparcie w sprawie choćby upamiętnień ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Polakach na Kresach czy zagwarantowania praw mniejszości dla Polaków żyjących na Ukrainie np. w sprawie szkolnictwa, mediów czy zwrotu kościołów, choćby we Lwowie?"
Klarcia powie - marzenie pustej głowy. Ewentualny układ stowarzyszeniowy nie przyniósł by Polsce żadnych korzyści, poza tym, że być może to Ukraina stała by się państwem buforowym pomiędzy Zachodem, a Rosją. Upamiętnienie ofiar, zagwarantowanie praw mniejszości, itd - jak słusznie konkluduje p. Kulińska jest science fiction; niestety jest prawdą, iż Polska zalicza się do krajów z „drugiej ligi”.
Ostatnie wydarzenia na Ukrainie porównuje się do buntu społecznego lat osiemdziesiątych i działania Solidarności. Uważam, że są to rzeczywistości nieporównywalne - w Polsce mieliśmy społeczny opór, akcje strajkowe na szeroką skalę, działalność opozycyjną jednak: - ówczesne rządy nie były demokratyczne, przywódcy państwowi nie zostali wybrani w wolnych wyborach, - działacze opozycyjni nie zajmowali budynków rządowych, - nie odwoływano się do haseł skrajnie nacjonalistycznych. Będę się upierała, iż obecnie mamy na Ukrainie nacjonalistyczną rozpierduchę, nad którą działacze opozycji nie są w stanie zapanować; motłoch dąży do zniszczenia zastanego porządku nie mając pomysłu na to co ma być dalej. Moim zdaniem - wprowadzenie przez obecne władze stanu wyjątkowego na terenie tego kraju było by ze wszech miar zasadne.
Jeszcze raz odwołam się do przypomnienia, że władze USA z Occupy Wall Street się nie cackały.
Komentarz
i niemieckim straszakiem na Polskę (o ile nie gorzej)
i niemieckim straszakiem na Polskę
--------------------------------------
nic tylko usiąść i płakać,
albo wywołać powstanie, np. warszawskie...
dosyć to smutne
co do służb, to mam mocne przekonanie, poparte np. powszechnym oporem przeciw lustracji,
że zostały po 89-tym solidnie i w całości przejęte przez usrael (z naciskiem na końcówkę)
czy to aby nie powtórka z "arabskiej wiosny" ?
Kliczko nie jest obywatelem Niemiec - nigdy nie był. Był i jest ukraińskim patriotą, nie zgodził się przyjąć obcego obywatelstwa (poza tym, gdyby przyjął niemieckie musiałby się zrzec ukraińskiego, takie obowiązuje tutaj prawo) zawsze walczył pod ukraińską flagą.
Bracia Kliczko mają domy kupione zarówno w Niemczech jak i USA, ale jest to związane z zawodem jaki uprawiają.
http://www.kresy.pl/publicystyka,opinie?zobacz/dokad-zmierza-ukraina
" Chcieli ludzie do Europy? A czy dotrą do niej z koktajlem Mołotowa w ręku? Czy obecny prezydent Ukrainy nie został wybrany w legalnych wyborach? Czy nie było to kilka przynajmniej spokojnych i może nawet lepszych lat niż za Juszczenki? Czy nie wstrzymał on inflacji, którą pozostawił po sobie były prezydent Ukrainy? Szacunek mu się należy nawet za to, że pościągał tytuły bohaterów z Bandery i innych członków OUN-UPA.
Mówią o totalitarnym reżimie – a przecież było wszystko w miarę dobrze. Przynajmniej normalnie pracowały urzędy, organizacje społeczne tak ważne dla Polaków, których istnienie w obecnej sytuacji stoi pod znakiem zapytania."
To jest prawda - też mi się to już od dłuższego czasu nie podoba.
Motłoch wymknął się spod kontroli przywódców na Majdanie.
Zajmowanie budynków rządowych jest karygodne - w każdym normalnym kraju władza by na to nie pozwoliła, sięgnięto by po ostre środki, nawet po broń palną. Niestety Janukowicz jest postawiony pod ścianą - nie może siłą stłumić tego bajzlu, bo mu Zachód narzuci sankcje.
A może by sobie przypomnieć, jak zareagowała władza w USA, gdy miała protesty "oburzonych"? Po stosunkowo krótkim czasie zrobiono porządek. No, ale USA to przecież "wzorcowa demokracja", a na wschodzie Europy to tylko "reżymy" mamy.
- Kto w sensie politycznym wiecuje od kilku tygodni na kijowskim Majdanie?
DR LUCYNA KULIŃSKA: – Główne siły działające na Majdanie to odwołująca się do dziedzictwa OUN Swoboda, Batkiwszczyna Julii Tymoszenko, zbliżona do nacjonalistów szczególnie w retoryce, i Udar Witalija Kliczki. Za tym ostatnim stoją oczywiście Niemcy, bo tylko naiwni mogą wierzyć, że zorganizowanie i funkcjonowanie partii można finansować na dłuższą metę z własnej kieszeni. Potwierdza to zresztą wszechstronne poparcie płynące dla tego polityka od pani Merkel. Po latach nieobecności w przestrzeni politycznej Ukrainy Niemcy wracają do gry.
Wszystkie wymienione ugrupowania już wiele miesięcy temu zawarły sojusz. Wiele wskazuje na to, że protestujący na Majdanie studenci – zapatrzeni w błyskotki Zachodu, jak kiedyś Polacy – i reszta Ukraińców, słusznie zresztą niezadowolonych z sytuacji gospodarczo-politycznej swego kraju, wykrzykujący hasła prounijne, są jedynie marionetkami w rękach przywódców gotowych do bezpardonowej walki o przejęcie władzy.
- Co to oznacza dla Polski?
DR LUCYNA KULIŃSKA: – Już sama wizja sojuszu nacjonalistów ukraińskich z Niemcami może przerażać. A jest się czego bać, ponieważ to właśnie Niemcy byli i są idolami ukraińskich nacjonalistów. Przedwojenny i wojenny sojusz banderowsko-niemiecki doprowadził setki tysięcy Polaków do zguby. To taka niechciana i ukrywana prawda. Oczywiście Rosja jest niebezpieczna, ale „majdanowi przyjaciele” też okazują się niezbyt zachęcający. Należałoby zachować daleko idącą powściągliwość.
- Tymczasem dzieje się coś zupełnie przeciwnego.
DR LUCYNA KULIŃSKA:
– Zapanował jakiś amok. Korowody naszych polityków udają się na Majdan, a posłowie na znak wsparcia nacjonalistów przypinają sobie do klap barwy ukraińskie. Telewizja szaleje, przekazując informacje jednostronnie, w sposób nierzetelny i emocjonalny. Komentatorami są obok przypadkowych Ukraińców przedstawiciele Związku Ukraińców w Polsce o poglądach jednoznacznie nacjonalistycznych i co tu kryć – często antypolskich. Dziennikarka TVP Maria Stepan bez żenady występuje przed kamerami odziana w czarno-czerwone, nawiązujące do banderowskich barw, stroje. Takie przykłady można mnożyć. Z każdej transmisji przebija brak obiektywizmu i usilna chęć wprowadzenia opornego społeczeństwa polskiego w błąd.
- Od 22 lat Polska stara się być „europejskim adwokatem” albo „starszą siostrą” Ukrainy. Jako pierwsi na świecie uznaliśmy ukraińskie państwo, nie stawiając żadnych warunków, choćby dotyczących praw mniejszości polskiej na Ukrainie. Później w taki sam sposób poparliśmy „pomarańczową rewolucję”, po której doszedł do głosu i władzy ukraiński nacjonalizm. Jaka nauka płynie z tych doświadczeń?
DR LUCYNA KULIŃSKA: – Wydaje się, jakby pojęcie polskiego interesu narodowego w ogóle nie istniało, a rządzący przestali liczyć się ze zdaniem wyborców. Zaginęła w politykach – jeśli w ogóle była – elementarna wrażliwość na dobro i odczucia obywateli. Zastąpiono ją manipulacją i służalczością wobec cudzych, nierzadko brudnych interesów. Dla wszystkich obserwatorów jest jasne, że od roku 1989 w Polsce realizowana jest usilnie polityka amerykańska i państw Europy Zachodniej przeciągania Ukrainy na „jasną stronę mocy” i wypychania Rosji z Europy.
- Czy to źle?
DR LUCYNA KULIŃSKA: – Ale nie za wszelką cenę. Tymczasem dzieje się to kosztem brutalnego zakłamywania polskiej historii i wspierania na Ukrainie sił rewizjonistycznych, wrogich naszemu państwu, a także kosztem naszych długofalowych interesów ekonomicznych i prestiżu. Nie wymagamy od Ukraińców niczego, ustępując we wszystkim. A doświadczenie uczy, że wychowanie bez wymagań kończy się demoralizacją wychowanka.
- W przekazach z Ukrainy funkcjonuje podział na prorosyjski wschód Ukrainy i zapatrzony w Europę zachód. Zgadza się Pani z tym rozróżnieniem?
DR LUCYNA KULIŃSKA: – Nie ulega wątpliwości, że państwo ukraińskie jest nadal podzielone niewidzialną granicą na dwa przez wieki odmiennie ukształtowane światy – jeden ciążący ku Wschodowi, drugi teoretycznie ku Zachodowi. Według mnie, tzw. zachodnia Ukraina jest także Wschodem, tylko… inaczej. Banderowcy pokazali światu, że nie są ludźmi Zachodu, zmiatając z powierzchni ziemi dorobek województw wschodnich Rzeczypospolitej, bezrozumnie niszcząc zabytki zachodniej kultury, mordując okrutnie setki tysięcy niewinnych Polaków, przedstawicieli tej cywilizacji. Dzisiaj pogrobowcy i spadkobiercy polityczni morderców, nie wykazując żadnej skruchy, chcą włączenia Ukrainy do Unii Europejskiej wbrew woli większości ukraińskiego społeczeństwa. W tym wspierają ich polscy politycy. Czy to jest moralne? Czy to w ogóle mieści się w głowie?
- Jak Pani ocenia szczerość europejskich aspiracji nacjonalistów spod znaku Swobody?
DR LUCYNA KULIŃSKA: – Nie ma na świecie nic bardziej odległego od siebie niż program Swobody i założenia, na których opiera się Unia Europejska. One się po prostu wykluczają. W nacjonalistycznych materiałach propagandowych Swobody dominują hasła odwołujące się do kultu siły. Fascynacja siłą jest łączona z „patriotyzmem” lub ksenofobią skierowaną przeciw mniejszościom. Demokrację się wręcz wyśmiewa. W sferze socjalnej przodują hasła antywolnorynkowe, takie jak „nacjonalizacja przemysłu”.
Oficjalny program Swobody z roku 2009 głosi, że celem partii jest budowa „potężnego Państwa Ukraińskiego opartego na zasadach sprawiedliwości społecznej i narodowej”. „Prawa narodu” mają, ich zdaniem, prymat przed prawami człowieka i obywatela. Ustrój państwa ma być prezydencki i unitarny. Strategicznym kursem państwa ukraińskiego miałby być mocarstwowy „europejski ukrainocentryzm”. Ukraina ma stać się geopolitycznym centrum Europy, wzmocnić się militarnie przez wejście do NATO i uzyskać dostęp do taktycznej broni jądrowej. We władzach wykonawczych, siłach zbrojnych, oświacie, nauce, mediach, a nawet gospodarce miałby być wprowadzony cenzus narodowościowy. Co prawda z oficjalnych dokumentów programowych Swobody zniknęły już wątki rasistowskie, to jednak wiadomo, że jest to jedynie zabieg taktyczny, ponieważ obok programu oficjalnego istnieje również nieoficjalny – radykalno-rasistowski. Dowodzą tego wystąpienia działaczy Swobody i praktyka działania tej partii.
- Czy wynika z tego realne zagrożenie dla Polski i Polaków?
DR LUCYNA KULIŃSKA: – Od wielu lat mamy ostrzeżenia, że „romans z banderowcami” może zakończyć się dla Polski źle, jednak zarówno władze, jak i media robią wszystko, by niewygodne informacje nie przenikały do opinii publicznej. Przykłady niepokojących zachowań nacjonalistów ukraińskich można mnożyć, ale kiedy kontestowane są nasze aktualne granice, milczenie jest niedopuszczalne. Tymczasem od wielu lat publicyści ukraińskiego „Naszego Słowa” ukazującego się w Polsce za pieniądze polskich podatników, przedstawiciele Związku Ukraińców w Polsce, a nawet historycy pochodzenia ukraińskiego zatrudniani na polskich uczelniach, postulują budowę „Wielkiej Ukrainy” – na „etnicznych ukraińskich ziemiach”, w skład których wchodzi, według nich, kilkanaście powiatów dzisiejszej Polski. Media milczały też, gdy koło przejścia granicznego w Korczowej odbył się wielki wiec, na którym syn Romana Szuchewycza, tego, który Polaków kazał „w pień ciąć”, wzywał do tego samego. Warto wspomnieć, że Jurij Szuchewycz to ostatnio gwiazdor „Gazety Wyborczej”. Pytam: czy już mamy się bać, czy jeszcze nie?
- Zapewne nasi politycy zdają się wierzyć, że nacjonalistów ze Swobody da się jakoś „oswoić”, ucywilizować, dogadać się z nimi.
DR LUCYNA KULIŃSKA: – O święta polska naiwności! Nic bardziej mylnego. Czy nie słuchają ich wypowiedzi, nie czytają programów? Czy nie wiedzą, że ich dojście do władzy to wielkie zagrożenie dla Polaków, którzy tam jeszcze zostali? Trzeba być skrajnym ignorantem lub mieć złą wolę, by zupełnie nie wyciągać wniosków z przeszłości. Wielu polityków miało takie same złudzenia. Niektórzy, jak Tadeusz Hołówko i Bronisław Pieracki, przypłacili to życiem.
- Jak Pani tłumaczy tę postawę?
DR LUCYNA KULIŃSKA: – Wiele tłumaczy sprzedajność i koniunkturalizm. Zasobna w surowce i potencjalnych klientów Ukraina to łakomy kąsek dla koncernów i banków zachodnich. Ale to nie wszystko. Są w Polsce ludzie kierujący się wznioślejszymi ideami. Wierzą oni, że wspieranie nacjonalistów ukraińskich zbliża do realizacji idei federacyjnych lansowanych jeszcze przez Marszałka Józefa Piłsudskiego, które częściowo wyewoluowały potem w prometeizm.
Obóz Piłsudskiego, nie rozstając się z ideami odbudowy państwa ukraińskiego za Zbruczem, nie przewidział, że wspierając czynniki niemające w konfrontacji ze stalinowskim aparatem przemocy żadnych szans, wzmacniał wyłącznie siły, które przyczynią się później nie tylko do unicestwienia władztwa polskiego nad Kresami, ale w ogóle do fizycznego wyniszczenia ludności polskiej. Wśród dowódców oddziałów prowadzących czystki ludności polskiej w czasie II wojny światowej aż się roiło od wyszkolonych przez Polaków oficerów i podoficerów. Forsowany przez obóz Piłsudskiego prometeizm przetrwał w polityce polskiej do dziś w wydaniu giedroyciowskim. Pomimo swej podstawowej nieprzystawalności do rzeczywistości w znacznym stopniu przyczynił się do wielu nieszczęść, jakie spotkały nasz kraj. Okazuje się nadal tyleż szkodliwy, co niezniszczalny. Przede wszystkim nie mamy do jego realizacji partnera, bo dzisiejsza Ukraina nim po prostu nie jest i nie będzie jeszcze przez wiele lat.
- Polscy politycy nie formułują żadnych polskich oczekiwań czy żądań, zarówno jeśli chodzi o władzę, jak i o opozycję na Ukrainie. Z czego to wynika?
DR LUCYNA KULIŃSKA: – Bo się nie szanujemy. Jak ktoś się nie szanuje, to nikt go poważnie traktować nie będzie. Ci z zachodniej Ukrainy – nie mam złudzeń – nie zaczną nas nagle kochać, bo paru Polaków weszło na mównicę na Majdanie. A ci ze wschodniej będą mieć za złe nasze pakowanie nosa w ich sprawy i wpychanie na siłę – większość z nich czuje się bardziej Rosjanami – do Unii.
- O co powinni polscy politycy przede wszystkim zabiegać w kontaktach z klasą polityczną Ukrainy?
DR LUCYNA KULIŃSKA: – Nie powinni o nic zabiegać, to o nich powinno się zabiegać. A na razie to my się narzucamy. To chore. Należy poczekać. Niech to Ukraińcy proszą o reprezentowanie ich. Wstyd mi za wszystkich naszych polityków. Na razie w tej grze jesteśmy jedynie marionetkami. Nic nie uzyskaliśmy, popierając „pomarańczową rewolucję” i Wiktora Juszczenkę. Za to ponieśliśmy realne straty w postaci odwetów i sankcji rosyjskich oraz odrodzenia banderyzmu. Obawiam się, że teraz będzie tak samo. Nawet gdyby Ukraina uzyskała koncesje unijne, to zyski czerpać będą inni, a na nas, choćby po uchyleniu granicy, spadną same kłopoty.
- Czy istnieją na Ukrainie znaczące propolskie siły polityczne, na które polska polityka mogłaby stawiać?
DR LUCYNA KULIŃSKA: – Kiedyś lubiono nas i szanowano na wschodniej Ukrainie. Ale od „pomarańczowej rewolucji” to przeszłość. Teraz nie mogę wskazać żadnych, literalnie żadnych sił, które za Polską mogłyby lobbować, z którymi warto by współpracować. Aby to się zmieniło, Ukraińcy musieliby zrewidować podejście do swych dziejów: przyznać się do zbrodni, nazwać, rozliczyć i potępić publicznie morderców, a nie robić z nich bohaterów. Inaczej cała wiarygodność takiego partnera jest równa zeru i o normalnych sąsiedzkich stosunkach nie ma co marzyć. Kultura to nie tylko haftowane bluzeczki i skoczne kołomyjki. To dotrzymywanie umów, uczciwość, przyzwoitość, honor…
dr Lucyna Kulińska
- Czy po ewentualnym podpisaniu układu stowarzyszeniowego Ukrainy z UE moglibyśmy liczyć na unijne wsparcie w sprawie choćby upamiętnień ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Polakach na Kresach czy zagwarantowania praw mniejszości dla Polaków żyjących na Ukrainie np. w sprawie szkolnictwa, mediów czy zwrotu kościołów, choćby we Lwowie?
To są zwyczajne pierdolety.
Kliczko jest lubiany w Niemczech, ale nie ma poparcia ze strony konkretnych polityków, a już tym bardziej czynników rządowych. Sympatią darzą go przeciętne osoby, bo ma sukcesy na polu sportowym, bo w dziedzinie sportu, który uprawia jest poniekąd elitą intelektualną, bo chciano by, żeby Ukraina stała się cywilizowanym państwem europejskim.
Bracia Kliczko doszli do dużych pieniędzy swoją ciężką pracą, a nie na robieniu szemranych interesów.
Niejaki Palikot w Polsce na tle Kliczki jest zwyczajnie Dyzmą.
Mnie osobiście wcale się nie podobało, że Kliczko zaangażował się w politykę, bo wiem jakie bagno jest w jego kraju - wolałabym zdecydowanie, żeby został aktorem, warunki zewnętrzne do tego ma.
Gdyby rząd niemiecki chciał włączyć się do gry politycznej na Ukrainie, zrobił by to już na początku protestów, ale Merkel trzymała się z daleka, żeby nie drażnić Putina. Niemców łączą interesy godpodarcze z Rosją, poparcie udzielone Ukrainie mogło by przynieść tylko straty.
***
"Zapanował jakiś amok. Korowody naszych polityków udają się na Majdan, a posłowie na znak wsparcia nacjonalistów przypinają sobie do klap barwy ukraińskie. Telewizja szaleje, przekazując informacje jednostronnie, w sposób nierzetelny i emocjonalny."
1. Jarkacz pojechał na Ukrainę, gdy to wszystko wyglądało jeszcze na coś podobnego do Pomarańczowej Rewolucji - to posunięcie było w tamtym czasie słuszne. Obecnie lepiej by było, aby prawica polska trzymała się od tej awantury z daleka.
2. Inną sprawą są media w Polsce - te nadają to co ma dużą oglądalność.
W Niemczech jest bardzo mało relacji z Ukrainy, nie ma debat politycznych na ten temat, itp.
***
" Nie ma na świecie nic bardziej odległego od siebie niż program Swobody i założenia, na których opiera się Unia Europejska. One się po prostu wykluczają. W nacjonalistycznych materiałach propagandowych Swobody dominują hasła odwołujące się do kultu siły. Fascynacja siłą jest łączona z „patriotyzmem” lub ksenofobią skierowaną przeciw mniejszościom. Demokrację się wręcz wyśmiewa. W sferze socjalnej przodują hasła antywolnorynkowe, takie jak „nacjonalizacja przemysłu”."
To jest prawda - dla tego typu państwa nie ma miejsca w europejskich strukturach. Chyba właśnie dlatego politycy Niemiec i UE (ogólnie) podchodzi z dużą ostrożnością do obecnych wydarzeń i nie chcą udzieliś tam swojego poparcia.
***
"Oficjalny program Swobody z roku 2009 głosi, że celem partii jest budowa „potężnego Państwa Ukraińskiego opartego na zasadach sprawiedliwości społecznej i narodowej”. „Prawa narodu” mają, ich zdaniem, prymat przed prawami człowieka i obywatela. Ustrój państwa ma być prezydencki i unitarny. Strategicznym kursem państwa ukraińskiego miałby być mocarstwowy „europejski ukrainocentryzm”. Ukraina ma stać się geopolitycznym centrum Europy, wzmocnić się militarnie przez wejście do NATO i uzyskać dostęp do taktycznej broni jądrowej. We władzach wykonawczych, siłach zbrojnych, oświacie, nauce, mediach, a nawet gospodarce miałby być wprowadzony cenzus narodowościowy."
A czy przypadkiem podobnego programu nie ma polski Ruch Narodowy?
Czy nie do tego samego chce dążyć?
***
" Zasobna w surowce i potencjalnych klientów Ukraina to łakomy kąsek dla koncernów i banków zachodnich."
Prawda - i tylko dlatego chciano wciągnąć Ukrainę w Układ Stowarzyszeniowy.
W polityce nie ma sentymentów, liczą się tylko interesy.
***
"- Polscy politycy nie formułują żadnych polskich oczekiwań czy żądań, zarówno jeśli chodzi o władzę, jak i o opozycję na Ukrainie. Z czego to wynika?"
Z prostej przyczyny - nie tylko Polska nie ma możliwości stawiania jakichkolwiek żądań, swoich oczekiwać nie przedstawiają też inne państwa poza Rosją, a i Putin nie robi tego oficjalnie.
***
"Czy po ewentualnym podpisaniu układu stowarzyszeniowego Ukrainy z UE moglibyśmy liczyć na unijne wsparcie w sprawie choćby upamiętnień ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Polakach na Kresach czy zagwarantowania praw mniejszości dla Polaków żyjących na Ukrainie np. w sprawie szkolnictwa, mediów czy zwrotu kościołów, choćby we Lwowie?"
Klarcia powie - marzenie pustej głowy. Ewentualny układ stowarzyszeniowy nie przyniósł by Polsce żadnych korzyści, poza tym, że być może to Ukraina stała by się państwem buforowym pomiędzy Zachodem, a Rosją.
Upamiętnienie ofiar, zagwarantowanie praw mniejszości, itd - jak słusznie konkluduje p. Kulińska jest science fiction; niestety jest prawdą, iż Polska zalicza się do krajów z „drugiej ligi”.
Ostatnie wydarzenia na Ukrainie porównuje się do buntu społecznego lat osiemdziesiątych i działania Solidarności. Uważam, że są to rzeczywistości nieporównywalne - w Polsce mieliśmy społeczny opór, akcje strajkowe na szeroką skalę, działalność opozycyjną jednak:
- ówczesne rządy nie były demokratyczne, przywódcy państwowi nie zostali wybrani w wolnych wyborach,
- działacze opozycyjni nie zajmowali budynków rządowych,
- nie odwoływano się do haseł skrajnie nacjonalistycznych.
Będę się upierała, iż obecnie mamy na Ukrainie nacjonalistyczną rozpierduchę, nad którą działacze opozycji nie są w stanie zapanować; motłoch dąży do zniszczenia zastanego porządku nie mając pomysłu na to co ma być dalej.
Moim zdaniem - wprowadzenie przez obecne władze stanu wyjątkowego na terenie tego kraju było by ze wszech miar zasadne.
Jeszcze raz odwołam się do przypomnienia, że władze USA z Occupy Wall Street się nie cackały.