Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Żłobek - nie mogłam się oprzeć.

edytowano kwietnia 2014 w Czytelnia

Czy posyłać dziecko do żłobka? Opinie Mam

image

Wielu rodziców staje przed trudnym wyborem pomiędzy urlopem wychowawczym, opiekunką i żłobkiem dla dziecka. Często szukają wsparcia u osób bardziej doświadczonych, mając nadzieję, że oni podzielą się z nimi swoimi obserwacjami i wiedzą.Niestety, nie ma uniwersalnej rady ani jednego, właściwego rozwiązania tej sytuacji – wszystko zależy od indywidualnego położenia i potrzeb danej rodziny. Dyskusja na temat posyłania dziecka do żłobka niesie ze sobą wiele emocji. To zrozumiałe, gdy w grę wchodzi rozłąka z dzieckiem, poczucie bezpieczeństwa i odpowiedzialności za nie, a często też… pieniądze. Przed podjęciem decyzji warto rozważyć wszystkie ewentualności i najważniejsze – kierować się dobrem dziecka i swoim.

Dlaczego lubię nasz żłobek?

Chciałabym napisać tekst o żłobku – dlaczego zdecydowaliśmy się posłać tam nasze dziecko i dlaczego teraz wręcz go uwielbiamy – jednak gdy tylko zaczynam pisać, zaraz pojawia się u mnie potrzeba wytłumaczenia się z naszego wyboru. W mojej głowie odzywają się głosy „życzliwych”:

  • Jak możesz takie maleństwo oddawać obcym ludziom?
  • Nie wystarcza ci zajmowanie się dzieckiem?
  • Przecież mąż dobrze zarabia, po co chcesz wracać do pracy?

I tak dalej… Zarzuty te pozostawię jednak bez odpowiedzi. Nie będę się tłumaczyć, tylko spróbuję Wam opowiedzieć, dlaczego nie wyobrażamy już sobie życia bez żłobka.

Niektórym polskim mamom wciąż trudno jest się przyznać, że spędzanie całych dni (a często także i nocy) z dzieckiem to nie jest wszystko, co chciałyby robić w życiu. Są też mamy, które sytuacja ekonomiczna zmusza do powrotu do pracy – w takich przypadkach z  pomocą przychodzi najczęściej babcia lub opiekunka. Nasze babcie mieszkają w innym mieście, a opiekunka kosztuje jednak trochę za dużo, dlatego zdecydowaliśmy się na żłobek. W naszej gminie nie ma żłobka publicznego, więc siłą rzeczy Grzesiek w wieku 6 miesięcy dostał ubranka na zmianę, lunchbox i spędził swój pierwszy dzień w prywatnym klubie malucha.

Grześ miał zaledwie pół roku, więc z adaptacją w żłobku nie było najmniejszych problemów. Szybko polubił „ciocie”, które bez problemu przystały na moje zalecenia odnośnie higieny i żywienia synka. Od samego początku Grześ polubił towarzystwo innych dzieci  – ze swojego kocyka albo wózka patrzył, jak się bawią. Teraz, kiedy ma 10 miesięcy, śmiało mogę powiedzieć, że jest żłobkową duszą towarzystwa! Gdy wyjechaliśmy na krótki, czterodniowy urlop, po powrocie Grześ nie przespał ani godziny, tak bardzo chciał ‘nadrobić’ zabawę z kolegami.

Bardzo się cieszę, że synek może tyle czasu spędzać z innymi dziećmi, które uwielbia. Obserwując starszaki, uczy się nowych rzeczy. Wiem też, że pozostaje pod opieką wykwalifikowanych pań, które wybrały ten zawód, ponieważ lubią dzieci  i – co najważniejsze – wiedzą, jak mądrze się nimi opiekować. Nie muszę instalować ukrytej kamery, żeby sprawdzić, co robi niania, gdy nie ma mnie w domu, albo zastanawiać się, czy babcia przypadkiem nie stosuje własnych metod wychowawczych. W naszym żłobku pracują tylko “ciocie”, ale w wielu prywatnych klubikach rodzice mogą bezpłatnie konsultować się z logopedą, psychologiem lub ortopedą.

A ja? Po pół roku spędzonym z grzechotką w dłoni odetchnęłam i z zapałem wróciłam do pracy. Jeszcze będąc z Grzesiem w domu, założyłam nową firmę, więc lista rzeczy „do zrobienia” była naprawdę długa! Prowadzenie własnego biznesu daje mi mnóstwo satysfakcji i jest wyzwaniem, z którego nie chciałam rezygnować. Lubię wychodzić z domu, rozmawiać z ludźmi oraz… mieć własne pieniądze!

O 16:00 odbieram Grzesia i jesteśmy już tylko my. Po całym dniu pracy cieszę się z każdej minuty z nim spędzonej. Karmię go, bawimy się, przytulamy – wszystko na sto procent, bez zerkania na zegarek. A już niedługo będziemy sobie opowiadać, jak nam minął dzień…

«13

Komentarz

  • Ale co w tym zaskakującego? Dużo kobiet tak myśli. Zresztą zgadzam się, że pierwsze miesiące opieki nad dzieckiem nie są jakieś fascynujące, co nie znaczy, że trzeba oddawać dziecko do żłobka. Wyidealizowany i przesłodzony artykuł (to "na sto procent"), ale generalnie nic oburzającego moim zdaniem. Też lubię sama zarabiać, niestety większość kobiet, które pracują, ma problem z odpowiednimi proporcjami praca-dom, właściwie w bardzo małym odsetku przypadków daje się to sensownie pogodzić.
  • Ostatnoi przeczytalam genialny artykul w niemieckiej gazecie - "zmeczone na caly etat". O kobietach, ktore niepotrzebnie zupelnie do pracy wracaja, same robia sobie kuku biorac na siebie i dziecko i prace. W warunkach luksusowych - rok platnego maciezynskiego (70% pensji, minimium- np. dla niepracujacych - 300 euro + oczywiscie pieniadze na dziecko ok.200 euro).
    Jak obserwuje kolezanki, to widze przede wszystkim ich rozdarcie, wszedzie chca byc na 100%. Zgadzam sie, ze przestawienie sie z trybu studencko-imprezujacego na cycajacy jest trudny. Sama tez mialam z tym problem. Ale oddawanie az tak malego dziecka to.... no nie miesci mi sie w glowie. Chociaz nawet najbardziej upierdliwe dziecko miala.
  • No tak... Towarzystwo rówieśników to jest właśnie to, o czym najbardziej marzy półroczne dziecko...
    :-?
  • Ergo, jedno zdanie z perspektywy matki pracującej do 12 nie 16. To , że po 8 h w pracy nagle komuś się zegar dobowy zeruje i ze śpiewem na ustach zaczyna się czołgać po ziemi z grzechotką, to był też kiedyś mój mit. Niestety, ja tak nie działam. Widać wybrakowana jestem
  • I jeszcze to wyrazenie "wlasne pieniadze".... wrrr... A pralka czyja jest w ich domu?
  • Właśnie Maiejko, nie twierdzę , że było różowo. I co z tego.

    Ja też stawiam na to , że nie mógł spać po powrocie, bo się chciał z kolegami pobawić. Eche.....
  • Toż właśnie napisałam, że przesłodzone to "na 100 procent" :D autorka po prostu racjonalizuje swoją decyzję, bo przecież sama czuje, że za wcześnie oddała dziecko, no ale decyzja podjęta, więc trzeba napisać, ile to dziecko wynosi ze żłobka itp.
  • Generalnie takie wynurzenia mało odkrywcze
  • W innym swoim felietonie ta sama pani pisze: "Dzieci to przecież mali dorośli. Warto uwierzyć w ich ogromne możliwości – także korzystania z nocnika." 

    No po prostu: wow...
  • No tak, niczym się nie różnię od takiego wyedukowanego niemowlaka. Korzystam z nocnika i kocham towarzystwo rówieśników.
  • I nie śpię z emocji, że spotkałam koleżanki.
  • To tak jak ja, paczpani.
  • ja tam milczę (może wymownie?). Gdy mi koleżanki narzekają, że dzieci (które są z opiekunami czy kimś innym tylko nie z  nimi) np. po ich powrocie z pracy chca być długo na rękach, albo że cały dzień ich nie kramią piersią ale za to w nocy dziecko im wisi na cycu, albo jak się wyrwą na weekend gdzieś z dzieckiem (rodzinnie) to dziecko nie chce w wózku tylko na rękach...

    no sorry! a kiedy ono ma nadrobić (i jak?) czas bez mamy? 
  • bycie z dziećmi w domu to coś co uwielbiam, gdzie czuję się na właściwym miejscu choć niegdy nawet nie marzyłam, że coś takiego uda nam się zrealizować.

    Pan Bóg to jednak lubi zaskakiwać:-)
  • @joachm szczerze?! nie potępiam, nie zazdroszczę, nie oceniam! serio! Moja decyzja taka: że zostaję w domu i dziekuję Bogu że mogę, a inne mamy?! każdy ma inną sytuację, inne okoliczności, inną psyche ;) 

    Dlatego milczę jak mi koleżanki takie żale wylewają (patrz mój komentarz wyżej) bo nie chcę ich skrzywdzić moze oceniającym komentarzem...
  • "patrzacy ze swojego kocyka" ja pierdziu..wyobrazam sobie Tosie pol roku temu... masakra jakas..
  • Mi zawsze szkoda dzieci, które są w żłobku. Mam koleżankę, która jest pielęgniarką w takiej instytucji i np. u nich jest jedna opiekunka na 8 dzieci,choć są żłobki, że i więcej ich jest. I nie ma się co oszukiwać jak wygląda taka opieka, nikt tam dzieci nie rozpieszcza, nakarmią tylko, z raz pampersa zmienią, trochę poanimują. Smutne to. Dla mnie żłobek to by była ostateczność. Na szczęście mogę swobodnie zajmować się córeczką w domu, choć się ludzie dziwią, bo jednak prawie każda mama (w sensie z importu) wraca tu po krótkim macierzyńskim (3,5 mies.) do pracy choćby na 50%. 
    Druga koleżanka, która ostatnio też oddała1,5 roczne dziecko do żłobka jest znowu bardzo zachwycona jak tam dziecko się wspaniale rozwija i grzeczne się zrobiło. Bo w domu to na głowę wchodzi. No i jak zobaczyła wyposażenie placówki - piękne nowe zabawki to sama mówi, że wolałaby chodzić do takiego żłobka niż być ze swoją mamą. Myślałam, że z krzesła spadnę jak to usłyszałam...No i te wszystkie zajęcia rozbudzające kreatywność dziecka. Jak z tym konkurować?:-(
  • Jak szukałam info na temat zajęć w przedszkolach dla trzylatków, takich dorywczych, to doczytałam się nawet, że od 3 miesiąca można już dziecko nawet na noc oddawać do opiekunki przedszkolnej.
    150-200zł i opiekunka "dba" o dziecko całą noc. Reklama? No, każdy chce czasem na imprezę wyjść, wyspać się albo z mężem do kina na nocny seans wyjść.
    dla mnie masakra.
  • Ale przrciez za 150-200 zł opiekunka może przyjść do domu i u nas przenocować??? To samo ceny prywatnych żłobków, są zbliżone do tego ile płaci się niani, ale rozumiem, że wtedy dziecko nie ma tych szalonych relacji z rówieśnikami.
    Wszystko po to, aby dalej od domu.... No i to, że mowimy o 6 mies dziecku!
    Swoją drogą, babka prowadzi własną działalność i akurat zawsze o 16 kończy....0
  • I zastanawiam się, kiedy je będzie o tym, jak minął dzień , opowiadać. Bo dla mojego 3-latka to nadal zbyt skomplikowany temat. Widać brak zajęć kreatywnych.
  • edytowano kwietnia 2014

    przykro się czyta taki tekst.

    "gdzie kobiety które co dzień na swych mężów czekają

    piorą prasują gotują i nigdy nie narzekają! "

    Pewnie słyszałyście już Babcia mówi :)

    https://www.youtube.com/watch?v=NKl0MTW-dtk#t=242

  • No gdzie..... Tylko z tym narzekaniem przeginka.
  • Jak dla mnie nie przeginka.
    Moja babcia nigdy nie narzekała na codzienne obowiązki. Więc da się.
  • @agga prowokatorka ;)
  • Albo jest to redakcyjny fake albo ta kobieta powinna była podarować sobie macierzyństwo...
  • @Kotek - zdziwiłabyś się, jak wiele kobiet, matek malutkich dzieci prezentuje takie myślenie. To jest bardzo popularna idea: "szczęśliwa matka = szczęśliwe dziecko". Jeśli czujesz się, matko, szczęśliwsza w pracy niż z własnym dzieckiem w domu, to oddaj je niezwłocznie do placówki, realizuj się zawodowo i bądź szczęśliwa, bo twoje szczęście jest wyznacznikiem szczęścia twojego dziecka! A za tym już tylko lecą kolejne racjonalizacje o tym, że w żłobku dziecko:
    - ma bardziej profesjonalną opiekę,
    - ma zapewniony kontakt z grupą rówieśniczą konieczny do prawidłowego rozwoju społecznego,
    - ma zabawki i inne sprzęty lepsze niż w domu,
    - ma dostęp do specjalistów, którzy czuwają nad jego prawidłowym rozwojem,
    - spędza czas w bardziej odpowiednim i bezpiecznym dla siebie otoczeniu,
    - rozwija się, wycisza, nabiera kompetencji społecznych, a w efekcie jest grzeczniejsze i spokojniejsze w domu
    - itp.
    Dodatkowo:
    - opłacone osoby mają dla dziecka więcej cierpliwości niż zniecierpliwiony rodzic,
    - rodzic po całym dniu w pracy wprost marzy o tym, by spędzić trochę czasu ze swoim dzieckiem, więc daje mu wtedy siebie na 100%

    Smutne, ale dość powszechne :-(
  • Ale to chore!!!!!
    Z. za dwa tygodnie skończy pół roku. I cholera jasna, miałabym problem, żeby ją zostawić dłużej niż na dwie godziny z babcią. Żłobek przekracza moje granice pojmowania jeśli chodzi o tak małe dzieci. Tym bardziej, że luksusowo można teraz być na rocznym macierzyńskim i być z dzieckiem, i je dopilnować, a nie zdawać się na "specjalistów". Jak patrzę na "specjalistki" z przedszkola E. to mi się żołądek wywraca, bo tylko ostatnio zafundowały mojemu dziecku zapalenie oskrzeli aż miło (cytuję dziecko "pani nie kazała zakładać szaliczka"). No, chyba że to bardzo specjalistyczne zapalenie oskrzeli.
  • Ja nie ogarniam zostawiania półrocznych dzieci z kimkolwiek (nawet z babciami aby z mężem do kina skoczyć mam problem, odkąd zostałam mamą byłam raz...), ale jakby się już jakiś armagedon w moim życiu wydarzył, to nie wiem czy nie wolałabym żłobka niż opiekunki. Zawsze to w żłobku "ciocie" patrzą sobie nawzajem na ręce, często jest monitoring a w domu opiekunka z dzieckiem sam na sam... ale nie, no nie ogarniam zostawiania dziecka, które nie potrafi mi powiedzieć, czy mu się dzieje jakaś krzywda, czy nie z obcą osobą.

  • @marteczka - z faktu, że opiekunek jest kilka i patrzą sobie na ręce nie musi wynikać żadna korzyść. A może nawet wręcz przeciwnie - czasem jedna, która traktuje dzieci źle ośmiela do takiego samego traktowania inne :-(
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.