Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Żłobek - nie mogłam się oprzeć.

2

Komentarz

  • @Katarzyna

    Mieści mi się w głowie że taki artykuł mogła napisać dziunia która kwestie wychowania dzieci zna z kolorowych czasopism. Ale matka która na codzień widzi swoje dziecko i jego potrzeby???

    Znajome mi dziewczyny, które musiały oddać dzieci do żłobka zawsze postrzegają to jako dramat powodowany wyższą koniecznością.
  • Inna sprawa czy ta konieczność rzeczywiście taka wyższa czy wydumana - ale zadowolona nie jest żadna.
  • @Kotek - mam kuzynkę. W moim wieku dziewczyna. Ma jedną starannie zaplanowaną córkę prawie czteroletnią. Bardzo była przejęta, jako matka. Wyglądała na bardzo nastawioną na potrzeby dziecka. Rok przesiedziała w domu z małą. Po tym czasie zatrudniła opiekunkę i wróciła do pracy. Wróciła  - bo ta trzeba. Niby ubolewała na tym, że ona taka biedna i do pracy musi wrócić i dziecko z obcą osobą zostawić ale nie podjęła żadnych prób zmierzających do tego, żeby do tej pracy nie musiała wracać, albo żeby mogła wrócić na pół etatu. A praca korporacyjna, więc dziecko z nianią w domu przez 10-12 godzin dziennie. I ze strony tej matki (skądinąd inteligentnej kobiety) kompletny brak zrozumienia, dlaczego jej dziecko, po jej powrocie do pracy, zaczęło często chorować, dlaczego wieczorami staje się upierdliwe i domaga się nieustannego kontaktu z matką, dlaczego w weekendy jest nieznośne itp. Na moją delikatną sugestię, że może tęskni za własną matką usłyszałam argument, że dziecku lepiej jest z opiekunką, że bardzo ją lubi i bardzo się cieszy, gdy z nią zostaje.
    W tym momencie opadły mi ręce i straciłam chęć do dalszej rozmowy z kuzynką.
  • @Katarzyna, pewnie i nianie i opiekunki w żłobkach bywają fajne i oddane, tak i trafiają się zołzy. Ale jakoś mam takie przekonanie, że jak się wybiera pracę z dziećmi i do takiej pracy się kształci to trzeba te dzieci lubić? Poza tym jak patrzę na moje dzieci to widzę, że wystarczy posadzić Jaśka przed bawiącym się Stasiem i on jest wtedy przeszczęśliwy i nic już z nim nie trzeba robić, Stasio jak ma na placu zabaw rówieśników, to też tak się angażuje w zabawę, że ani mu się śni wracać ze mną do domu. Więc jeśli już dziecko musi być odłączone od mamy, to może w grupie rówieśniczej lepiej tą rozłąkę zniesie?
    Takie mam zdanie na ten temat, mam nadzieję, że nie będę musiała sprawdzać na moich dzieciach...
  • UlaUla
    edytowano kwietnia 2014
    jak wiecie, moje dzieci po kolei też uczeszczały do złobków. W tej chwili jest najmłodsza, zapisałam ja jak miala rok, na "pełen etat" zaczeła chodzic jak miala półtora. Starsi byli wieksi jak zaczynali czyli poczatki jak mieli po półtora, dwa a nawet 2,5 roku. W naszym przypadku opieka u nas w domu w postaci opiekunki zupełnie odpadała, z róznych wzgledów, sytuacja finansowa pokomplikowała nam tez inne opcje. W złobku jednak jest duza kontrola - jest kilka opiekunek na grupe, wiec zadna nie moze przegiac, psycholog na etacie, pielegniarka, dyrekcja ;). Do tego w tej chwili jest taki system pracy, adaptacji nowych dzieci, swoboda przyprowadzania i odbierania dziecka o dowolnej porze, ze w kazdej chwili w żłobku moga przebywac rodzice, którzy patrza na rece. Moze nie powinnam sie przyznawac , bo to nie po linii, ale w tej chwili M. tak bardzo podoba sie w żłobku, ze rano sa awantury, jesli z jakis powodów NIE jedzie. Jak sie ociaga z jedzeniem sniadania albo ubieraniem wystarczy powiedziec, ze jak tak dalej bedzie robila nie pojedziemy i juz zaczyna współpracowac. Oczywiscie teraz juz jest duza, skonczyla trzy lata, wiec to juz taki prawie przedszkolak, ale i wczesniej nie bylo problemów z zostawaniem itp. 
    Ed. Natomiast zgadzam sie, ze pierwszy artykuł to albo podpucha, albo przegiecie 
  • Ale ja znam osoby , które by się mogła pod tym artykułem w 100% podpisać. W 100%!
  • ja tylko dodam, że autorka przedstawia sama siebie:

    "Eko-mama (Grzesia), prowadzi sklep z pieluszkami wielorazowymi
    www.pupus.pl a w wolnych chwilach zamienia się w lektorkę angielskiego.
    Planuje powrót na rodzinną Warmię i założenie gospodarstwa z sadem,
    kozami i gromadką maluchów."

    I skąd ona w tym gospodarstwie znajdzie żłobek, który daje takie cudowne możliości rozwoju??

    :|


    Ps. I ja wiem, ze sa rozne sytuacje i daleka jestem od generalizowania.
    Ale czesto widze takie postawy o jakich wspominała Katarzyna (szczesliwa matka=szczesliwe dziecko), czy Maciejka (o tych dziewczynach, które uważaja, ze po prostu MUSZA wrocic do pracy, bo "co swiat powie na to?")
  • hahah! byliśmy na wakacjach z takimi co wyznawali teorię szczesliwa matka=szczesliwe dziecko - niezły ubaw był! :D

    a mniej zabawne jest to, ze moja siostra w USA posłała swoją 2 miesięczną córkę do żłobka. I opowiadała mi że tam mają takie bujaczki elektryczne. Takie małe dzieci, leżą w nich. Bujaczek buja dzieci jak w wózku czy coś (w lepszych dzieciowych sklepach w PL są już takie) i jest spokój. Siostra musiała mieć też taki w domu, bo się dziewcze przyzwyczaiło..
  • Moja córka była przez chwilę w grupie żłobkowej w przedszkolu, do którego nadal chodzi, ale miała już 2 lata i 4 mies. Siedziałam tam z nią parę dni, potem na godzinę i potem wychodziłam. Odbierałam też wiele razy w "zaskakującym" terminie, podsłuchiwałam :) pod drzwiami i naprawdę, nie zauważyłam nic niepokojącego. Zgadzam się, że lepszy żłobek niż opiekunka sama w domu, oczywiście bywają różne opiekunki w żłobkach, ale świadomość, że ktoś inny Cię obserwuje jednak ma znaczenie. Nigdy nie zostawiłabym dziecka sam na sam z kimś, kto nie jest moją najbliższą rodziną. Chyba że z jakąś ukrytą kamerą.

    Moja koleżanka miała córkę w żłobku państwowym w Warszawie, pewnego dnia wróciła ją odebrać (dziecko miało 8 mies.), a córka spała totalnie zmarznięta na huśtawce na dworze. W październiku. Oczywiście zabrała ją stamtąd od razu, no ale tak też się trafia, więc bez sensu jest pianie "wow, jakie to żłobki są cudowne" albo jechanie, jak z zasady beznadziejne. Nawet na tym forum pada często argument, że jedynak (starszy wszakże niż półroczny) się nudzi bez rodzeństwa. I faktycznie, te dzieci jak je obserwowałam, miały zorganizowany czas, starsze bawiły się ze sobą, młodsze były zabawiane przez opiekunki.

  • Ja mam uraz do instytucji, do zlobkow szczegolnie. Mojego syna (od 1,5 roku) dawalam do opiekunki na kilka godzin dziennie (jakos tam wspolpracujacej z miastem, po szkoleniach itp) i nie wyobrazam sobie lepszej opcji, jesli juz trzeba to dziecko zostawic i np. konczyc studia. Kobiete poznalam bardzo dobrze, miala u siebie jeszcze dwojke dzieci. Duzy dom z ogrodem, na dole dziadkowie. Robila z dziecmi wszystkie normalne, codzienne sprawy - chodzila na zakupy, place zabaw, gotowala, spotykala sie z innymi opiekunkami, jezdzila z dziecmi do drugiej babci (nieraz odbieralismy M. z jakis imprez rodzinnych u babci ;) ). To bylo takie normalne, rodzinne, zupelnie jakby jakas ciotka/ kuzynka sie nim opiekowala. Dzien byl dostosowany do aktualnej kondycji dzieci, a nie dzieci do planu dnia.
  • I duzo wiecej powiedzialy mi o niej jej relacje z prawie juz dorosla corka, rodzicami, mezem, druga babcia niz jakis tam papier. W koncu ja tez dzieci bez papiera wychowuje ;).
  • Dołujcie, mnie, dołujcie :(
    W styczniu muszę wrócić do pracy,kończy mi się macierzyński, i już kombinuje,jak to ogarnąć, bo nie wyobrażam sobie, jak to zniesiemy...I tak jestem w dobrej (chyba ) sytuacji, bo będę oddawała mala na cztery godz., mam zamiar wrócić na pol etatu na początek, i mam nadzieje,ze pracodawca się zgodzi.
    U nas jest coś takiego,co nazywa się 'dagmamma'- taka niania ,dofinansowywana przez gminę, która u siebie w domu zajmuje się dziećmi ,może mieć pod swoja opieka do czterech maluchów. Juz teraz spotykamy się na spacerach i w domach z mamami innych dzieci z rocznika, które będą razem u niani, i później w przedszkolu,żeby dzieciaki się poznały.
    Mieszkam w malutkiej miejscowości, znam nianie i przedszkole, jestem pewna, ze nikt tak krzywdy dzieciom nie robi, zresztą- przedszkole sąsiaduje z bankiem, przez okno widzę dzieci,wiec monitoring jest ;)
    Ale to nie zmienia faktu,ze wolałabym być w domu z Helenka dłużej
    :((
  • Ja też przez ten wątek zaczynam bez sensu się zakopywać w myślach i pomysłach, kto się w przyszłym roku Zetką przedpołudniami zajmie... :(
  • Ech-żłobkowy temat to dla mnie trudna sprawa, bo K. do żłobka chodził od kiedy skończył rok-ekonomiczny przymus niestety. Nigdy by mi nie przyszło do głowy jakieś ideologie do tej naszej decyzji dorabiać. Nie ma nic lepszego dla dziecka niż bycie z mamą w domu. Gdy tylko było to możliwe K. został ze mną w domu.
    I choć bardzo lubię swoje miejsce pracy, gdybym mogła, to bez wahania zostawiłabym swoją pracę na rzecz bycia z dziećmi w domu.
  • Ten wynalazek niani która u siebie ma dzieci jest bardzo popularny i tutaj. W sumie szkoda że w Pl coś takiego nie działa. Takie połączenie żłobka i niani. Do czworga dzieci taka niania może mieć łącznie ze swoimi nieszkolnymi. Niania jest przeszkolona i dofinansowana przez miasto i organizację maman de jour tak tutaj to się zwie. Rodzice też wpłacają jakieś kwoty tu uzależnione od dochodu. Można zapisać dzieci nawet na jeden dzień w tygodniu. Zresztą tu przedszkola też tak działają. No ale tu większość kobiet pracuje na 50%.
  • W Polsce wg nowej ustawy jest taka możliwość-tylko chyba rzadko na razie wykorzystywana. W Poznaniu, gdy ogłaszano konkurs na takich opiekunów to się nikt nie zgłaszał chętny, więc zaniechali konkursów.
  • U nas też istnieje, tylko w powijakach.

    Jak już jesteśmy przy temacie, to moja przyjaciółka się właśnie zdecydowała na taką ścieżkę kariery. Tzn. ma swojego rocznego malucha i za trzy miechy z chęcią zaopiekuje się drugim. Warszawa, okolice Woli/Bemowa.

    Kobieta z doświadczeniem i złoty człowiek.
  • Jednak oddawanie malucha do żłobka i do przedszkola dla mnie to jedynie zasadne jeśli jest taka konieczność. Tutaj dzieci w piątym roku życia idą do szkoły i mimo że ta szkoła to tylko zabawa i moja Klara zachwycona to i tak uważam że to za wcześnie. Najlepiej im razem w domu.
  • edytowano kwietnia 2014
    No właśnie rozbawił mnie nieco tekst że nie będę się tłumaczyć a potem cała lista tego jak fajnie w żłobku jest i jak pani może się dzięki temu realizować od 8 -16.
  • Ja to bym potrzebowała takiego żłobka dziś koło czwartej rano.  ~X(
  • U nas opcja - niania x3 w tygodniu na 3-4h mniej więcej.
    Świetną dziewczynę znaleźliśmy, a że jest ok widzę po różnych przejawach - mały sam do niej pędzi jak przychodzi, starsza nagle wybucha znajomością wierszyków i piosenek.
    Zostają zawsze razem i F. dużo opowiada, co się działo - jak jest u babci także mówi, ale babcia przy niani wychodzi blado (TV niestety :( )

    W mojej sytuacji to jedyna opcja na razie. Finansowo wychodzi nieraz jak za przedszkole prywatne, ale mam poczucie, że tak jest lepiej. Na szczęście ostatnio się wymiksowałam z jednej pracy, która mi zajmowała dużo czasu i powinno być lepiej
  • Czasami jest tak, że mama nie ma wyboru.
    Oczywiście, że najlepiej kiedy mama jest ciągle w domu.
    Ale czasem to niemożliwe.
    I wtedy trzeba się zastanowić jaka opcja jest najlepsza.

  • edytowano kwietnia 2014
    A tak swoją drogą ostatnio sporo myślałam o przypowieści o faryzeuszu i celniku.
    Znalazłam gdzieś intrygujący komentarz do tej ewangelii, który każe się zastanowić nad sytuacją życiową każdego - ile z tego jest nam dane, a na ile zapracowaliśmy sami.
    Co, kiedy to kobieta utrzymuje z jakiś względów dom i jej praca jest niezbędna?
    Co, kiedy nie ma się żadnego mieszkania, w którym można mieszkać i żadnego majątku z domu rodzinnego?
    Co, kiedy się nie ma pracy, z której można utrzymać całą rodzinę i pomimo wysiłków taka praca się nie znajduje?

    Prościej jest dokonywać wyborów realizacja zawodowa/brak realizacji w sytuacji, kiedy ma się mieszkanie, pracę męża, samochód, wsparcie od rodzin.
    A kiedy tego nie ma? I wybór dotyczy kwestii jedzenie/brak jedzenia, mieszkanie/brak mieszkania?

  • Tylko mam wrazenie, ze niezaleznie od sytuacji materialnej kobieta nie ma wyboru. Bo albo ona sama, albo maz, albo rodzina dalsza czy tez blizsza nie wobraza sobie, ze mozna tak po prostu kilka lat w domu z dzieckiem spedzic. Zupelny brak przykladow w realu (i nie mowie tu o sklepie ;) ).
  • Od wojny sa juz dwa pokolenia matek oddajacych do zlobka ..albo sie to posunie dalej albo nastapi jakis odwrot trendu 
  • Zlobki, dziecko daleko od mamy, mm, masakryczne porody, minimalna rola ojca w wychowaniu malego dziecka , co te lata 60 zrobily z matkami. Echhhhhh
  • A teraz  w szpitalach daje się noworodkom luminal, żeby spokojnie leżały pod lampami, jak mają żółtaczkę.
    :-P
  • no jednak jest roznica miedzy zatrudnieniem "nianki" ktora zajmuje sie dzieckiem w obecnosci matki a przebywaniem dziecka poza domem i matka przez wieksza czesc dnia 
  • fun zaczyna sie od trzeciego 

    dobre!
    wg mnie fun zaczyna sie na weselu ..u wnukow 
    :))
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.