Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Żłobek - nie mogłam się oprzeć.

13»

Komentarz

  • Żadnych żłobków, dziecko z mamą powinno być, a już na pewno żadnych państwowych z 25 dzieci w grupie, bo to jakaś hala produkcyjna, nie opieka. Rozumiem, jeśli rodzice nie mają wyjścia- grozi utrata pracy, słabe pensje, ale w pozostałych wypadkach mamy same nie wiedzą co tracą, co dziecko traci.

    Attena -współczuję

    Tagesmutter są lepszym rozwiązaniem, jeśli ma się zaufanie do opiekunki. Warunki domowe, żadnych mechanicznych czynności, porównałabym trochę do rodziny wielodzietnej( sugeruję się wspomnieniami).
  • @Wanda, masz rację. Niestety niewiele kobiet ma możliwość (jak Odrobinka pisała wyżej) tak jak w Szwajcarii pracować na pół etatu...i de facto wypada się z obiegu, choć oczywiście bycie z dziećmi jest ważniejsze. Pisałam w innym wątku - koleżanka szukała dorywczej opiekunki na kilka godzin i nieregularnie - została dosłownie zasypana ofertami pań, które własnie "odchowały" dzieci, a teraz szukają czegokolwiek, bo od lat nie pracowały. Owszem, finansowo nie musiały, ale fakty są jakie są, nikt nie chce ich zatrudnić, co najwyżej hipermarkety. Nie dziwi mnie więc, że dziewczyny, które nie mogą dogodnie łączyć pracy z wychowaniem dzieci, jednak czują presję i nawet wbrew sobie wracają do pracy.
  • Na pocieszenie powiem, że w USA urlop macierzyńskie trwa tylko 3 miesiące.
  • Ergo to zależy od stanu. Przeciętnie istnieje 6 tyg. wolnego po urodzeniu dziecka niepłatnego. Chyba, że pracuje się w jakiejś dobrej firmie. W Szwajcarii jest 3,5 miesiąca, ale niektóre firmy fundują pracownicom jeszcze 2 tyg. Nie ma tutaj urlopu wychowawczego. Większość Szwajcarek zostaje w domu z dziećmi, a imigrantki zwykle wracają do pracy i to na pełny etat.
  • Ha ,z piątki moich  czwórka żłobkowa. Nie chcę nikogo przekonywać , że to nie koniec świata , bo i tak nie uwierzy ale ... z moich doświadczeń żłobek lepszy od niani .

    Ale pewnie najlepiej , jak dziecko jest z mamą .
  • Ale pewnie jestem dla większości dziwna ,bo nie przeraża mnie też tzw. dom starców jako taki  .
    ;)



  • @Hanq może masz rację z tymi imigrantkami. Tylko to dotyczy tych z biedniejszych części Europy. I to tej post komunistycznej, bo Greczynki już po domach siedzą. Z Polkami jest różnie. Większość tych co znam dorabia na sprzątaniu albo właśnie jako maman de jour, a do pracy wracają na 50% albo wcale. No z 80% Polek które tu poznałam tak ma. Tych dzieciatych oczywiście. A jak wyjdą za Szwajcarów to do pracy wracają jak dziecko w wieku szkolnym jest a i to rzadko.
  • @Haku a ja uważam że ta niania to najlepszy wybór. W kwestii żłobek czy niania.
    Dziecko jest w domu, u siebie. Ma nianię która zajmuje się tylko nim. Nie ma tylu bodźców.
    Mając dziecko poniżej 4 rż i stojąc przed takim wyborem też wybrałabym nianię. Bo dla mnie wiek 3 lat jest nawet za wczesny na przedszkole. 
  • Moze mam wypaczony obraz niań i żłobków, ale - wiem, jakie moje dzieci potrafia byc czasem upiorne - czy niania do obcego dziecka bedzie miala tyle cierpliwości? Sama przez jakiś czas miałam nianie i do tej pory chodza po rodzinie opowiesci, jak ta niania np. ubierała mnie w upał w grube rajstopy, zeby nie było widac porozbijanych kolan ;) A ja bylam dosc energicznym dzieckiem w wieku moich złobkowiczów, tak jak oni zreszta tez. No i moja ukochana babcia pracowała w żłobku, przed wojna skończyła seminarium nauczycielskie, na koniec była juz dyrektorka złobka (do którego zreszta ja też w pewnym momencie uczeszczałam) - to była naprawde bardzo dobry człowiek kochajacy dzieci, dla nas była najlepsza. 

  • IdaIda
    edytowano kwietnia 2014
    Koszmar. Koszmar. Ten artykuł to jakiś koszmar.

    Mam okazję obserwować jak powszechnie mamusie oddają malutkie (roczne, ośmiomiesięczne) dzieci do przedszkoli (tutaj nie ma żłobków, są przedszkola z osobnymi oddziałami dla maluszków i starszych dzieci ale podwórko jest wspólne dla wszystkich) i same zasuwają do roboty poza domem, bo przecież trzeba zarobić na dwa auta, dom i wypasione wakacje (dziecku trzeba zapewnić luksus i wrażenia, no nie?).

    Miałam okazję pracować w takim przybytku, w grupie maluszków.
    Minusów zaobserwowałam znacznie więcej niż plusów a  w przypadku niektórych (wrażliwych) dzieci widziałam raczej same minusy.
    Nie będę się na razie rozpisywać na czym te minusy polegały, bo nie mam za bardzo czasu, ale uwierzcie mi na słowo, że takiemu rocznemu, półtorarocznemu maluszkowi będzie lepiej nawet ze znudzoną mamą w domu niż w gromadzie rówieśników w renomowanej instytucji. Pracowałam w naprawdę dobej placówce, widziałam jak pracownicy się starali, ale to i tak nie jest odpowiednie miejsce dla malutkich dzieci.


    Dla przeciwwagi wobec idiotycznych treści zalinkowanego na wstępie artykułu podrzucam linki do fantastycznego bloga p.p. Rubinowiczów.
    Kompletnie odmienna, od zlewaczałej, wizja rodziny; biegunowo przeciwne myślenie:


    http://www.rubinowicz.com/post/zlobki-przedszkola-i-inne-sierocince-99/


    http://www.rubinowicz.com/post/o-rodzinie-nigdy-doC59Bc-72/


    "Nie czekając na lepszą sposobność trzeba ratować rodziny już teraz. Matki muszą powrócić czym prędzej do domów, do dzieci, by budować miasta Boże w swoich rodzinach. Rodzina to gmach duchowo-materialny budowany przez małżonków umocnionych sakramentem. To potężna instytucja z Bożego nadania, która wymyka się przyziemnym kalkulacjom. Na rodzinę trzeba patrzeć z perspektywy wzniosłego powołania męża i żony, matki i ojca, a nie z karłowatego poziomu księgowego.


    Bezkompromisowo i bez wahania stosujmy ten
    przepis na rodzinę. Tu nikt tego przepisu nie wymyśla. Został nam z
    góry dany i zadany, abyśmy dobrze nasze życie przeżyli i wydali dobre
    tego życia owoce."

  • edytowano kwietnia 2014
    @joachm - z praktyk zawodowych i mówię o grupie najmłodszych od 7 miesiąca do roku
  • Ja bym wszelako nie rzucała kamieniami w matki zmuszone oddać swoje dzieci do żłobka ( choć tych instytucji już raczej nie ma). Chyba lepiej zostawić dziecko pod opieką niż samo w domu....Problem tylko jak ta opieka wygląda no i żaden wykwalifikowany personel nie zastąpi matki.
  • IdaIda
    edytowano kwietnia 2014


    M_monia, a przeczytałas inne wpisy autora?

    Chyba raczej nie ... :)

    Tutaj fragmencik dla Ciebie: 


    "To jest twoje powołanie. Wszystko
    co robisz, jest dla twojej rodziny, dla jej uświęcenia. Nie robisz nic
    tylko dla siebie. Jeśli masz wątpliwość, po prostu pomyśl czy to co
    chcesz zrobić jest dla dobra twoich najbliższych.
    Bądź w tym szczery.
    Nie ma dla ciebie samotnego wędkowania, piłki na hali z kolegami czy
    piwka. Markowania pracy, by uniknąć domowych obowiązków. Takim
    postępowaniem okradałbyś swoją rodzinę.
    Nie możesz mieć na to ochoty.


    Módl się za żonę i za dzieci
    codziennie
    . To obowiązek. To konieczność. Także za siebie, byś odczytał i
    podołał temu, co masz zrobić. Rodzina to święta twierdza. Rodzina to
    walka, którą musisz wygrać, bo ciemne siły sprzysięgły się przeciwko
    niej i wydaje się, że wygrały. Ale nie wygrały. Jeszcze. Każda walka to
    najpierw twarda walka duchowa, potem działanie.


    Bądź szarmancki dla żony. Z
    uprzejmym dystansem odnoś się do innych pań.
    Bądź szarmancki i z upływem
    czasu stawaj się taki coraz bardziej, nabierając kunsztu i dyskrecji.
    Czy widziałeś mężów uchylających drzwi do samochodu, by królowe ich serc
    zasiadły w fotelu, czując się właśnie jak królowe, choćby to był
    najskromniejszy model pojazdu, odziedziczony po teściu? Czy wiesz, że
    niewiasty lubią kwiaty i nie jest to oznaka próżności? Możesz je również
    wręczyć swojej dorastającej córce.


    Poczucie humoru rozładuje nie
    jedną burzę w domu. To prawdziwy skarb, jeśli pozwolisz śmiać się z
    siebie, żonie i dzieciom. I ty masz przy tym niezły ubaw. To prawdziwie
    męska cecha i jakże rzadka.


    Masz być głową rodziny. Władza i
    miłość oznacza służbę. Spalasz się całkowicie dla rodziny, służysz żonie
    i dzieciom z wielkim oddaniem.
    Dlatego jesteś szczęśliwy. Dlatego
    uprzejmie odmawiasz wyjazdu na spotkanie klasowe po latach. Nawet nie
    masz ochoty na takie "atrakcje".

    (...)


    Dbaj o rodziców i rodziców małżonki.


    Módl się i pracuj.


    Bądź mężny, spokojny i stanowczy.
    Raduj się życiem z żoną i dziećmi. Bo to prawdziwe szczęście, tu na
    ziemi. To jest twoje powołanie."


    http://www.rubinowicz.com/post/znow-o-mezu-i-ojcu-63/

  • IdaIda
    edytowano kwietnia 2014
    I jeszcze jeden fragment o roli męża i żony:


    "Cóż jednak poradzić, skoro prawie cała
    populacja mężów współczesnych i cywilizowanych uważa pracę zawodową
    swoich małżonek nie tylko za rzecz normalną ale pożądaną, a nawet
    konieczną.

    Jako obrońcy sakramentalnego związku małżeńskiego pochylmy się nad funkcjami męża i żony.

    Żona z natury jest sercem i mózgiem
    rodziny. Ona łączy wszystkie wątki duchowe, uczuciowe, materialne. Jest
    ozdobą domu. Rozkwita w warunkach, jakie są jej naturalnym dominium. Mąż
    jako głowa rodziny opiera swoje panowanie na zasadzie służby i
    poświęcenia. Każde panowanie w duchu katolickim oznacza służbę.
    Panowanie męża i poddanie żony to subtelna rzeczywistość, którą można
    zrozumieć wyłącznie na gruncie miłości. Kalkulacje stricte rozumowe
    prowadzą na manowce. Stąd biorą się prymitywne współczesne reakcje na
    uświęconą hierarchię rodziny.
    Jedynym kryterium owoców dobrego
    małżeństwa jest wierność i miłość, a przede wszystkim dzieci wychowane
    na chwałę Bożą.

    Panowanie męża, tak jak w rodzinie
    królewskiej (bo rodzina jest małym królestwem) wymaga najwyższego
    szacunku, a kiedy zajdzie potrzeba, bezwzględnej obrony czci królowej
    czyli żony. Bez tego królestwo się chwieje, a nierzadko upada.

    (...)

    Spraw
    rodziny nie rozważamy z kalkulatorem w ręku tylko z rękami złożonymi do
    modlitwy. Bez wiary nie damy rady. Nawet wiara jak drobina piasku
    wystarczy, by poruszyć górę. Wiara da nam siłę, by zrozumieć, że jeśli
    sprawy zaczniemy układać po Bożemu, to nie ma takiej mocy, by nas
    złamać. Wiara umocniona pokorą, ufnością i męstwem. Łaska Boża da nam
    skrzydła orła i siłę lwa. To nie przenośnia ale rzeczywistość. To nie
    atrybuty chwały ale narzędzia do walki, bo będziesz ją toczył
    nieustannie. Będą i pot, i ból, i łzy i zwątpienia, ale życie wróci na
    właściwy tor. Poczujesz jego prawdziwy a nie plastikowy smak.

    Wyobraź
    sobie taką chwilę, mówisz do żony: „Kochanie, ja będę utrzymywał dom.
    Chcę, żebyś wróciła do domu i zajęła się dziećmi. Z pomocą Bożą
    wytrwamy.” Nie zapomnij o drobiazgach jak bukiet róż, gustowna sukienka
    i/lub pierścionek. Królowa zasługuje również na taką adorację i to nie
    jednorazowo. Przy okazji i ty stajesz się prawdziwym monarchą, głową
    królestwa swojej rodziny. W tej hierarchii ciąży na tobie ogromna
    odpowiedzialność.
    Przed tobą trudy i cierpienia, ale twój ciężar
    pomagają nieść aniołowie. Przed tobą prawdziwa walka, obrona rodziny. To
    współczesna Jerozolima, której mury atakuje zaciekle kudłata zgraja.
    Walcz i zwyciężaj, po to się narodziłeś.


    A w końcu przyjdzie taki dzień, w którym
    zdamy sprawę z naszego życia. I powiesz: bieg ukończyłem, wiary
    ustrzegłem. Za mną idą moja żona i dzieci."


    http://www.rubinowicz.com/post/kandydaci-na-monarchow-gdzie-ci-mezowie-83/

  • @Wanda Super powiedziane! Ja też uważam, że kobieta idąca do pracy 6 miesięcy po porodzie jeszcze nie wie co to znaczy być mamą. Ja mam na razie pierwsze dziecko i miałam masę kryzysów z moim byciem w domu mimo świadomie podjętej decyzji. Dopiero teraz gdy moja córka ma ponad 15 miesięcy widzę jaki mam na nią wpływ, jak ona wszystko powtarza. Mało tego. Zaczęłam się zastanawiać jak przekazać jej moje wartości, jak jej pokazać Boga itp. i nie mam pojęcia jak robią to matki, które tych dzieci rzeczywiście nie widzą 10-12 godzin w ciągu dnia.

    Zwodnicze jest dla mnie również myślenie, że lepiej wrócić do pracy i poświęcić dziecku kilka godzin ale intensywnie, niż siedzieć w domu z dzieckiem i oglądać seriale. Tylko ile matek ma rzeczywiście siłę po 10-12 godzinach pracy aktywnie spędzić z dzieckiem czas. Ile razy to się jednak kończy na komputerze, bajce i tablecie.

    Dziecko w żłobku na pewno jest zaopiekowane, ale najważniejsze, żeby rodzice mieli dla dziecka czas i tego się nie da niczym zastąpić.
  • wprawdzie moje dzieci "nieżłobkowe" i "nienianiowe", ale 

    co zrobić, kiedy dziecko zachoruje - niania przychodzi jak co dzień, nie wyjdzie po prostu tego dnia na spacer, a w przypadku żłobka trzeba mieć w zanadrzu jakąś alternatywę, a niezawsze rodzina blisko, lub szef niekoniecznie łaskawie patrzy na zwolnienia.
    na szczęście nia maiłam tego typu sytuacji, ale domyślam się że takie sytuacje mogą być problemem dla tych żłobkowych
  • Ja tam np.miałam problem z tym co robić ,kiedy zachoruje niania. Zwolnienia na nią się dostanie
    ;)
  • Nie mam dużego doświadczenia w temacie niań czy żłobków.
    Syn miał wówczas ponad dwa lata i ryczał codziennie odprowadzany do żłobka. 
    Po dwóch miesiącach wymiękłam i wróciłam na wychowawczy
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.