Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Moda na sukces, czyli Polak na kredycie

1235

Komentarz

  • Mieszkaliśmy w dwu mieszkaniach jako najemcy od osób prywatnych i w jednym domu, nigdy tam nie czułam się ani spokojnie, ani u siebie. Oczywiście umowy mieliśmy podpisane zawsze i nie były to złe umowy, bo takich mąż by nie podpisał (jest prawnikiem) a zawsze wychodziły jakieś kwiatki.
  • @Skatarzyna a czemu wynajem domu był koszmarny? Tak sie złożyło czy wynajem domu jest czyms istotnie różnym od wynajmu mieszkania?
  • A nam nie wychodziły kwiatki. Kwestia doświadczeń. Nic więcej. Ja mam raczej dobre. No i zawsze się czuję u siebie. To znowu kwestia osobowości pewnie.
  • Nam nie za bardzo chcieli wynająć jak bylam w ciazy, jest jakiś przepis, ze nie można wyrzucić małych dzieci ani kobiet ciężarnych, nieważne, czy płacą czynsz czy nie
  • to temat na dłuższą opowieść, dom był depresyjny, ciągle coś się psuło z nienacka, a właściciel wpadał z nienacka, Dom Zły!
    głupio trafiliśmy po prostu, ale już byliśmy zmęczeni poszukiwaniem, szukaliśmy jak najbliżej budowy własnego domu, żeby już starsze dzieci do właściwej szkoły wozić (najstarsza wtedy pierwszą klasę miała zacząć, a druga zerówkę) albo koszta przerastały nasze możliwości (powyżej 3. tys. za dom plus opłaty życzyli) albo po prostu rodzina z 4 wtedy dzieci była niepożądanym najemcą.
  • @Odrobinka, ale jak najmujesz płacisz przecież tyle co utrzymanie+u nas w sensownej lokalizacji 1000 zł za 2 pokoje
  • Większe miasta to ceny kawalerek to ok 1000 plus czynsz i opłaty
    Dwa pokoje od 1200 (ale sporadycznie się taka okazja trafi), potem te większe, od 75 m proporcjonalnie niższe ceny, ale czynsz z kolei droższy
  • Większe miasta to ceny kawalerek to ok 1000 plus czynsz i opłaty
    Dwa pokoje od 1200 (ale sporadycznie się taka okazja trafi), potem te większe, od 75 m proporcjonalnie niższe ceny, ale czynsz z kolei droższy
  • edytowano kwiecień 2015
    Ta osoba ma do płacenia 500 za dwa pokoje z opłatami. Tyle że to wieś.
  • To ja miałam problem z nieuciwymi najemcami. Już nie mam. Kolejna umowę z nowymi podpisaliśmy u notariusza. Powiedziałam że mogą mi mniejszą kaucję zapłacić ale chcę spac spikojnie.
  • Odrobinka
    12:08 Podziękuj
    Mnie śmieszą tylko te protesty antysystemowe i jednoczesne tkwienie z kredytem w środku systemu.

    To do mnie jak mniemam? Gdyby był inny system, mniejsze podatki pewnie kupilibysmy mieszkanie bez kredytu za kilka lat, to logiczne dość. Nawet w bogatych krajach ludzie biorą kredyty hipoteczne bo to nie jest wydatek równy rocznej pensji, a kupować mieszkanie/dom na starość jest trochę bez sensu. Jak i płacić za cudze. Co lepsze? Uciec stąd czy walczyć aby tu żyło się normalniej? Dla mnie emigracja zarobkowa to byłaby porażka życiowa.
  • I nie nie daj Bóg takich wynajmujących co zalegają z opłatami i zadłużają mieszkanie. Jak człowiek jest nieodpowiedzialny i sam mieszkania nie kupi i jeszcze komuś problemy robi to powinien mieszkać kątem u rodziców. Nie dziwię się, że rodzinom z dziećmi nie chcą wynajmować, mieszkanie zniszczą i jeszcze w razie zadłużenia pozbyć się takich lokatorów trudno.
  • Dla mnie sytuacja jest prosta - jeśli mam zdolność kredytową a nie mam swojego kąta to biorę kredyt nawet jeśli rata kredytu jest trochę większa od kosztów wynajmu (przeważnie w przypadku wynajmowania sensownego mieszkania jest odwrotnie, bo wynajem przynajmniej w większych miastach jest też drogi). Po 20-30 latach mam swoje mieszkanie/dom, w przypadku wynajmu nie mam ani pieniędzy ani swojego lokum. Jeśli ktoś mówi, że w razie kłopotów finansowych bank przejmuje mieszkanie, to niech sobie odpowie na pytanie czy wynajmujący będzie mu też wynajmował na piękne oczy.
  • @joanna_91, nas życie wyleczylo ze stereotypów. Mamy dwóch nieplacacych do egzekucji komorniczej. Tylko ze studentami nigdy, żadnych problemów!
    I oba przypadki zadłużenia zwyczajnie na bezczelnego, z pełną premedytacją. W tym wynajem dużej firmie.
  • Wracając do artykułu. Główna myśl jest jednak ciekawa: Czym jest dorosłość? Na czym polega odpowiedzialność za rodzinę? Na użytek krótkiego tekstu, cała sprawa spłaszczona, ale jednak ciekawa.

  • Doroslosc = odpowowiedzialnosc. Konsekwencje, szersze objecie tematu, liczenie sil na zamiary.
    Tylko, ze to dziala w dwie strony. Nie, ze jestes odpowiedzialny, jak dobrze splacasz kredyt, a jak nie, to pierdola. Bo istnieja zdarzenia losowe, ktorych nie jestes w stanie przewidziec, ani sie od nich ubezpieczyc.
    Ale mozna sie zastanowic, czy jest odpowiedzialny i dorosly ktos, kto nie bierze tego kredytu, nie walczy, trwa w jakims marazmie, albo wybiera cieply kacik u rodzicow. Takie wieczne dziecinstwo, strach przed podjeciem jakielkowiek decyzji.
  • Sie mi skojarzylo-slyszalam kazanie o sw.Jozefie,i taka mysl przewodnia-ze to byl czlowiek decyzji. Podjal decyzje o odprawieniu Maryi,bo taka mu sie w zgodzie z jego sumieniem i sytuacja wydawala najlepsza. A ze byla bledna? Bog dopiero PO jego decyzji poslal aniola,zeby mu naprostowal ;)
  • Moze to tez nie do konca to, co chcialam powiedzic. Bo nie twierdze, ze kazdy musi miec cos swojego i ze to jest wyznacznikiem doroslosci. Bo mozna byc wolnym strzelcem, ktory co dwa lata zmienia prace i miejsce zamieszkania. Wtedy brak stalosci to czesc skladowa planu.
    Ale jak ktos marnuje szansy, mozliwosci, talenty i siedzi w swojej bezpiecznej norce, to cos jest nie tak, to nieodpowiedzialnosc wzgledem rodziny.
  • Ale wlasnie o to chodzi-decyduje sie byc wolnym strzelcem. Chodzi o sam akt,podjecie dzialania-decyzji i jej realizacji oraz wziecia konsekwencji na klate.
  • edytowano maj 2015
    Adamie, ciężko budować dom samemu, jak człowiek od kilku pokoleń mieszka w mieście i praca zawodowa jest również z nim związana. Mając rodzinę na utrzymaniu ciężko też wszystko rzucić i zmienić całe swoje życie na wiejskie. Do tego dochodzi troska o dzieci, a konkretnie ich wykształcenie czy zainteresowania.

    Wbrew jednak Twoim obawom, wiele osób potrafi liczyć i korzystać z różnych instrumentów finansowych. Moje mieszkanie jest własnością banku jeszcze tylko kilka lat, a gdybym wynajmował nigdy nie maiłbym nic. Afera z frankiem została rozdmuchana jako temat zastępczy, jakoś nikt nie podnosi larum na działalność firm oferującym chwilówki które dużo szybciej prowadzą do bankructwa niż drożejący frank.

    Od rodziny nie wszyscy mogą pożyczać. Nie każdy ma nawet rodziców którzy by pomogli. A mieszkać gdzieś trzeba. Owszem, reklama i ogłupianie ludzi przez media osiąga szczyty, ale jej skuteczność w naszym kraju nie jest tak efektywna jak to się przedstawia.
  • Jeżeli ja na czymś zarabiam, to pożyczając bez procentu zarabiałbym za cudze. To nie byłoby uczciwe.
  • @joanna_91 rodziny z dziećmi nie można tak wyrzucić, jak napisałaś. Jeśli ktoś zajmował lokal, miał umowę, to nawet jak przestał płacić, nie możesz wyrzucić (ochrona dotyczy dzieci i ciężarnych). Są na to jakieś paragrafy. Jak dokładnie jest, to nie wiem (coś tam było w przepisach o lokalu zastępczym itd.) nie wiem też, jak to jest w przypadku umowy na czas określony.
    co ciekawe, meldunek nie ma tu teoretycznie nic do rzeczy
    tyle przepisy. Sprawdzałam to, jak nam właścicielka odmówiła meldunku, bo mamy dziecko i ochronę, i ona się boi. Sprawdziłam w przepisach i się okazuje, że i tak w razie czego nie może nas wyrzucić (nie, żebyśmy chcieli z tego korzystać). Nie mówiłam kobiecie, bo po co ma się denerwować.

    A ze studentami nie ma problemów, bo za nich płacą (zwykle) de facto rodzice.
  • Przy sporych kwotach wolałabym pozyczyc z banku niz od osób prywatnych. Bo czemu miałabym zubazac kogoś na x lat?

    No, chyba ze miałabym noz na gardle a bank by nie chcial dac.
  • "http://wrodzinie.pl/macho-czy-nieudacznik-rodzina-na-kredycie/"

    Przykład tego, że nie wystarczy znać litery, żeby pisać.

    Artykuł bardzo krzywdzący, dlatego że de facto generalizuje. Rozumiem, że autorka opisuje jakiś znany sobie konkretny przypadek. Przypadek, w którym trudno ocenić, jaką faktycznie rolę odegrała lekkomyślność, a jaką inne czynniki, w tym zupełnie niezależne.

    Autorka opisuje efekty braku stabilności, efekty prekariackiego charakteru naszej rzeczywistości gospodarczej, które odczuwamy niezależnie od tego czy kredytujemy, czy wynajmujemy, czy co jeszcze. Być może w danym przypadku również efekty zbyt optymistycznych oczekiwań. Kredyt jest tu termometrem, autorka robi z niego przyczynę i niedwuznacznie sugeruje, że jest to reguła. I oczywiście zgodnie z kalwińsko-liberalnym paradygmatem obwinia przypadkową ofiarę.

    To wszystko w sosie "wspólnoty" i "jałmużny", co dla większości zwykłych ludzi jest już zupełną egzotyką.

    Przypuszczam, że domyślam się czego to jest echo, a jeśli się dobrze domyślam, to chodzi o mieszankę elementów prawdziwej wiedzy merytorycznej skąpanej w błędnej teologii. Od prawdziwego problemu daleko, ale można sobie poprawić humor satysfakcją ze znalezienia winnego.



    ===

    Gdzieś mi mignęła wzmianka o płaceniu 10 kzł/m-c za 1,5M kredytu. Po przeliczeniu kredytu jaki ja mam na podane parametry wychodzi nie więcej niż ok. 6 kzł. Suma dalej wysoka, ale jednak kilka tys. zostaje. Może warto zawalczyć?
  • @joanna_91 zgadzam się, że prawo złe. W sumie mam wrażenie, że wszystkie przepisy, które mają "chronić" prowadzą do tego, że tym "chronionym" jest trudniej... Najgorzej ma po prostu uczciwy człowiek. Z drugiej strony takie przepisy powodują, że ludzie, którzy generalnie są porządni, mając okazję do kręcenia i lawirowania, zaczynają to robić. A z trzeciej strony wśród wielu osób obserwuję takie podejście do właściciela mieszkania, że on "łupi", że "napycham mu kabzę" i nie wiadomo, co jeszcze. Jakby to wynajmowane mieszkanie ukradł.

    A co do studentów, to spotkałam się z tym, że właściciel miał umowę z rodzicami, a nie studentem. I to oni płacili za mieszkanie, student tych pieniędzy na oczy nie widział. Dla wynajmującego to bezpieczniejsza opcja (zwłaszcza w przypadku młodych studentów, którzy przyjeżdżają szukać mieszkania z rodzicami i są bardziej... hm... niepewni ;))

  • @malagala, ja wynajmuję komuś mały domek i doświadczam takiego traktowania ze strony lokatorów, o jakim piszesz. Jestem traktowana jak podły szef albo wredny kapitalista. Nie reagują na moje listy, nie płacą lub płacą, kiedy chcą. To ja muszę dzwonić i prosić się o rozmowę. Tak jakbym rzeczywiście tę nieruchomość posiadła w sposób nieuczciwy.
  • a nie możesz wymówić i znaleźć lepszych lokatorów?
    piszę tak, bo ja miałam raz problemy w drugą stronę, tj. wynajmująca była... no fatalna. Mieszkanie było po remoncie i okazało się potem, że stanowi dla nas zagrożenie życia i zdrowia. I żałuję, że się nie wyprowadziłam, nie zmieniłam tego od razu, chociaż wymagałoby to wysiłku.
    Czasem szkoda nerwów.
  • Dla właściciela mieszkania bezpieczniejsza jest umowa w formie najmu okazjonalnego, trzeba ją podpisać u notariusza. Pozwala uniknąć sytuacji, w których lokator nie płaci, a nie da się go eksmitować.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.