... i nie byłoby w tym nic złego, gdyby to nie był wielki pies. I gdyby nie to, że rodzice ze względu na odległość przyjeżdżają do nad zawsze z psem. Teraz moi rodzice mają jamniczka króliczego. Żebrze strasznie, podjada z talerzy, ale w sumie to nieszkodliwa psinka. Teraz moja mam wymyśliła sobie rasę japońską: tosa inu. W opisach to pies bojowy, ważący do 90 kg, groźny i nie dla rodziny z dziećmi. Do tego ślini się
Moja mam twierdzi, że go wychowa (w co nie wątpię - karny raczej będzie), że przyzwyczai go do dzieci, bo będzie częściej do nas przyjeżdżać 8-} A poza tym ponoć właściciele twierdzą, że to przemiłe psy i wcale się nie ślinią (no ja czytałam coś przeciwnego).
Na moją sugestię, że nie życzę sobie tego psa w moim domu mama się popłakała, że jej nie chcę ~X( A bez psa nie przyjadą, bo moja siostra już zapowiedziała, że nie weźmie tosy na przechowanie tak, jak bierze jamnika. Brat ma mieszkanie w bloku i dwoje malutkich dzieci, więc nie sądzę, żeby się zgodził. Rozmowa nic nie daje, nawet sugestie, że są za starzy i przede wszystkim zbyt schorowani na takie wielkie bydlę. No i co ja mam robić? Boję się, że ja moje maluchy pociągną tego psa za ucho (wiem, że nie mogą, ale to tylko dzieci) to ich pożre w całości...
Co robić? :-??