@kociara, ale ten pies nie ma na co dzień kontaktu z dziećmi. Mama go socjalizuje, prowadzi do centrów handlowych, parków, nawet, jak pisałam, na rekolekcje, ale czy pies nie zgłupieje wobec tłumu dzieciaków? A jak mu ktoś na ogon nadepnie? moje dzieci nie boją się tego psa. Mój dwulatek wlazł psu na legowisko i pies grzecznie stał, widać uznał jego prymat, ale czy w sytuacji, kiedy mamy chwilowo nie będzie pies nadal zachowa spokój? A szwagier akurat sceny nie zrobił. Grzecznie poprosił, żeby pies został w aucie lub na dworze (był wrzesień). Scenę zrobiła wtedy moja mama. Nie chcecie psa, to znaczy, że nas nie chcecie. W tym konflikcie widać jasno, co się dzieje, jak się ktoś ośmieli postawić. Dlatego też się boję odmowy przyjazdu z psem.
@olgal - co uważam napisałam. Ani więcej ani mniej. Ale jeszcze raz. Nie pies jest problemem a relacje. Przepraszam, nie chce nikogo urazić. Przy naprawdę dobrych relacjach i kontaktach nawet jeśli Gosia jako gospodyni uważałaby psa za problem to ten problem po prostu by nie zaistniał bo obie strony zrozumiałyby swoje stanowiska. A tak kwestia psa jest pretekstem. Obie strony okopią się na swoich stanowiskach i będą żyć w poczuciu krzywdy i niezrozumienia. Nie byłoby tosy byłoby coś innego
Tez miałam duzego psa z natury bardzo łagodnego dla wszystkich, dzieci mogły na nim jeździc, ale rozumiem, z ktoś moze nie miec chęci takiego psa gościc, nawet tylko z tego powodu, ze nabrudzi kudłami...
Jeśli poprzednio doszło do konfliktu między psami, to jak dla mnie wręcz ułatwia - czyści sprawę- to co Gosia ma swojego psa oddac gdzies na przechowanie? Do tego jak wynika z postów, poprzednio, w czasie wizyty pies był jakos tam zaakceptowany, ale komunia to zupełnie inna sytuacja. Moze mama chce sie pochwalis super psem przed reszta rodziny ?
@kociara niekoniecznie.Znam sytuację gdzie była fajna relacja między dwoma rodzinami-krewnymi. Jedna rodzina przyjechala swego czasu do drugiej na kilka dni.Nie pierwszy raz zresztą,bo się lubili.Tam w domu byl duży pies-ulożony niby,tresowany,przyzwyczajony do dzieci,które byly w domu. Któregoś dnia pies spał w kącie,a dzieci wymyśliły sobie zabawę w pieski-chodziły na czworakach i szczekały.Wtedy ten ulożony tresowany pies rzucił się na jedno z dzieci gości i pogryzł tak,że pojechało do szpitala. Dla gospodarzy najwiekszy problem to był co teraz bedzie z ich pieskiem,czy trzeba bedzie go oddac na obserwację, a może uśpić,bo rzucił się na człowieka.Ich dzieci płakały co będzie z ich pieskiem a nie,że inne dziecko cierpi w szpitalu i może zostać kaleką.Dla mnie to było nie do zrozumienia,po prostu szok,że ktoś może być aż tak zafiksowany na punkcie psa. Tez mieliśmy i mamy zwierzeta w domu,ale to tylko zwierzęta domowe,nie czlonkowie rodziny... Ja tutaj widzę problem w zafiksowaniu na punkcie zwierza.Tacy ludzie właśnie nie uznają,nie szanują ogólnych norm i zasad,tego,że inni ludzie nie muszą podzielać ich fascynacji i nie maja prawa zmuszać nikogo do obcowania z tym pupilem,tym bardziej jesli to nie jest ich dom. Znam osoby,które z maltańczykiem w torebce chodzą do kościoła na mszę św.... Pomijajac kwestię rodzinnych rozgrywek to są jakieś normy,zasady,ktorych się nie przekracza.
kocham zwierzęta, zawsze miałam je w domu i nadal mam, żyją z nami w symbiozie
jeśli idę do kogoś kto ma zwierzę - to oczywiste, nie wymagam, by ktoś je zamykał w łazience ale sama nie biorę zwierząt swoich w odwiedziny do kogoś i jeszcze nikomu z naszych znajomych czy rodziny nie wpadł do głowy pomysł, by przyjechać do nas ze swoim o przepraszam raz kolega syna przyszedł po niego ( w sensie po naszego syna)ze szczeniakiem, na moment, ale zobaczył, że nasz kot się zjeżył i sam wpadł na pomysł, by poczekać z pieskiem na zewnątrz ( 12- latek - jaki domyślny, prawda? ) I nigdy już się to nie powtórzyło. Z naszej strony nie było uwagi, a nawet radość naszych najmłodszych dzieci na widok szczeniaka!
zwierze inaczej może zachować się na obcym terenie wśród większej ilości osób ( i to obcych - nie tylko dzieci) należy się liczyć z gospodarzami, a gościnność nie polega na pozwalaniu gościom na wszystko ( wbrew naszej woli)
Rozumiem dylematy i też uważam, że tu akurat nie musi być jedynie problem psa, ale relacji, psychonacisku itp
Problem polega na tym, że rodzice mieszkają daleko. Mogą obrócić jednego dnia, ale i tak ktoś musiałby wyprowadzić psa. Jeśli przyjedzie mój brat (a jest zaproszony) to nie wiem, czy mają kogoś takiego. Poza tym do siostry mają blisko, a i tak - mimo jej próśb - wzięli psa
@Gosia5, nadal nie to jest problemem - wszędzie można znaleźć kogoś, jak np. w Warszawie jest Katia, że można się umówić, że psa wyprowadzi, nakarmi a nawet poczochra za uchem w razie potrzeby.
A wami nigdy opiekunka się nie zajmowała??? Gosia, współczuję. Mieliśmy psy, koty, chomiki,patyczaki, żółwie, rybki, owce, krowy,kaczki, gęsi itd ciężko mi zrozumieć takie emocjonalne zaangażowanie.... I to do zwierzaka, który czyści się własnym ozorem pod ogonem.... Ale ja mam małe dzieci, ciekawe co będzie za 20lat... Trzymam kciuki-żeby się rozwiązała sytuacja...
Ale jak pomyślisz, że ten pies, to długo wyczekiwane, ukochane dziecko, to wszystko będzie jasne Jakby mnie nawet własna córka do domu z moim dzieckiem nie wpuściła, to bym się obraziła pewni. Nie wiem, bo ja nie jestem obrażalska. Nie potrafię. Dlatego też tak mi trudno być asertywna w stosunku do mamy. Ja powiem, ona się obrazi, a będę miała kaca do końca tej kłótni
@Gosia5 ja się nie znam na psach a i takie trudne relacje z rodzicami są mi nieznane. Jednak dziękuję, że się dzielisz takimi osobistymi sprawami. Mam dużo przemyśleń po lekturze tego wątka do własnej refleksji.
Obiecuję modlitwę, by problem rozwiązał się pokojowo i obydwie strony były usatysfakcjonowane +
@Gosia5 nie zazdroszczę, u nas konflikt z teściami z psem w tle też się co jakiś czas pojawia, bo nie mogą zrozumieć, że moje dzieci (5 i 3 lata) mają prawo bać się ich psa (berneński pies pasterski - średnio ułożony, bo się tym nie zajmowali, raczej łagodny, ale duży i głośny) i co jakiś czas chcą "na siłę" oswajać dzieci z psem
Nie jestem do konca przekonana, ze tosa da się zaopiekować komuś innemu, niż przewodnikowi swemu. Ale mogę się mylić.
@Elunia - zastanawiam sie, czy nie masz przypadkiem fila brasilejro. Ale chyba nie, bo ona nie da się zamknąć w osobnym pomieszczeniu, jak ktoś przychodzi do domu. Generalnie współczuję bardzo, bo to sprawa z gatunku-co nie zrobisz, i tak będzie źle.
nasi sąsiedzi mieli filę Filę, ależ to było wielkie zwierzę!
Fila to jest jedyna rasa, która może wykazywać agresję podczas oceny w ringu sędziowskim. Każdy inny pies za choćby pokazanie zębów sędziemu jest dyskwalifikowany. Historia fili jest porywająca, ale to pies dla wybitnie odpowiedzialnych i świadomych ludzi. To pies, który sam podejmuje decyzje i działania, wszystko, co robi podyktowane jest wyłacznie troską o swe "stado". Małe file, ledwo zaczynają chodzić, już wykazują nieufność i nie biegną radośnie w kierunku wyciągniętych do głaskania i pieszczenia rąk. Tosa, pomimo tego, ze to ta sama grupa kynologiczna jest nieco łagodniejsza i ma odmienny charakter
Komentarz
A szwagier akurat sceny nie zrobił. Grzecznie poprosił, żeby pies został w aucie lub na dworze (był wrzesień). Scenę zrobiła wtedy moja mama. Nie chcecie psa, to znaczy, że nas nie chcecie. W tym konflikcie widać jasno, co się dzieje, jak się ktoś ośmieli postawić. Dlatego też się boję odmowy przyjazdu z psem.
Ale jeszcze raz. Nie pies jest problemem a relacje. Przepraszam, nie chce nikogo urazić. Przy naprawdę dobrych relacjach i kontaktach nawet jeśli Gosia jako gospodyni uważałaby psa za problem to ten problem po prostu by nie zaistniał bo obie strony zrozumiałyby swoje stanowiska.
A tak kwestia psa jest pretekstem. Obie strony okopią się na swoich stanowiskach i będą żyć w poczuciu krzywdy i niezrozumienia.
Nie byłoby tosy byłoby coś innego
Jedna rodzina przyjechala swego czasu do drugiej na kilka dni.Nie pierwszy raz zresztą,bo się lubili.Tam w domu byl duży pies-ulożony niby,tresowany,przyzwyczajony do dzieci,które byly w domu.
Któregoś dnia pies spał w kącie,a dzieci wymyśliły sobie zabawę w pieski-chodziły na czworakach i szczekały.Wtedy ten ulożony tresowany pies rzucił się na jedno z dzieci gości i pogryzł tak,że pojechało do szpitala.
Dla gospodarzy najwiekszy problem to był co teraz bedzie z ich pieskiem,czy trzeba bedzie go oddac na obserwację, a może uśpić,bo rzucił się na człowieka.Ich dzieci płakały co będzie z ich pieskiem a nie,że inne dziecko cierpi w szpitalu i może zostać kaleką.Dla mnie to było nie do zrozumienia,po prostu szok,że ktoś może być aż tak zafiksowany na punkcie psa.
Tez mieliśmy i mamy zwierzeta w domu,ale to tylko zwierzęta domowe,nie czlonkowie rodziny...
Ja tutaj widzę problem w zafiksowaniu na punkcie zwierza.Tacy ludzie właśnie nie uznają,nie szanują ogólnych norm i zasad,tego,że inni ludzie nie muszą podzielać ich fascynacji i nie maja prawa zmuszać nikogo do obcowania z tym pupilem,tym bardziej jesli to nie jest ich dom.
Znam osoby,które z maltańczykiem w torebce chodzą do kościoła na mszę św....
Pomijajac kwestię rodzinnych rozgrywek to są jakieś normy,zasady,ktorych się nie przekracza.
jeśli idę do kogoś kto ma zwierzę - to oczywiste, nie wymagam, by ktoś je zamykał w łazience
ale sama nie biorę zwierząt swoich w odwiedziny do kogoś
i jeszcze nikomu z naszych znajomych czy rodziny nie wpadł do głowy pomysł, by przyjechać do nas ze swoim
o przepraszam raz kolega syna przyszedł po niego ( w sensie po naszego syna)ze szczeniakiem, na moment, ale zobaczył, że nasz kot się zjeżył i sam wpadł na pomysł, by poczekać z pieskiem na zewnątrz ( 12- latek - jaki domyślny, prawda? ) I nigdy już się to nie powtórzyło. Z naszej strony nie było uwagi, a nawet radość naszych najmłodszych dzieci na widok szczeniaka!
zwierze inaczej może zachować się na obcym terenie wśród większej ilości osób ( i to obcych - nie tylko dzieci)
należy się liczyć z gospodarzami, a gościnność nie polega na pozwalaniu gościom na wszystko ( wbrew naszej woli)
Rozumiem dylematy i też uważam, że tu akurat nie musi być jedynie problem psa, ale relacji, psychonacisku itp
(choć zgadzam się że sprawa jest grubsza, i nigdy nie zrozumiem wyższości "psa" nad własną córką czy wnuczką)
Gosia, współczuję. Mieliśmy psy, koty, chomiki,patyczaki, żółwie, rybki, owce, krowy,kaczki, gęsi itd ciężko mi zrozumieć takie emocjonalne zaangażowanie.... I to do zwierzaka, który czyści się własnym ozorem pod ogonem.... Ale ja mam małe dzieci, ciekawe co będzie za 20lat... Trzymam kciuki-żeby się rozwiązała sytuacja...
Jakby mnie nawet własna córka do domu z moim dzieckiem nie wpuściła, to bym się obraziła pewni. Nie wiem, bo ja nie jestem obrażalska. Nie potrafię. Dlatego też tak mi trudno być asertywna w stosunku do mamy. Ja powiem, ona się obrazi, a będę miała kaca do końca tej kłótni
Obiecuję modlitwę, by problem rozwiązał się pokojowo i obydwie strony były usatysfakcjonowane +
@Elunia - zastanawiam sie, czy nie masz przypadkiem fila brasilejro. Ale chyba nie, bo ona nie da się zamknąć w osobnym pomieszczeniu, jak ktoś przychodzi do domu.
Generalnie współczuję bardzo, bo to sprawa z gatunku-co nie zrobisz, i tak będzie źle.
Hotel chyba jednak najlepszym rozwiązaniem
Historia fili jest porywająca, ale to pies dla wybitnie odpowiedzialnych i świadomych ludzi. To pies, który sam podejmuje decyzje i działania, wszystko, co robi podyktowane jest wyłacznie troską o swe "stado".
Małe file, ledwo zaczynają chodzić, już wykazują nieufność i nie biegną radośnie w kierunku wyciągniętych do głaskania i pieszczenia rąk.
Tosa, pomimo tego, ze to ta sama grupa kynologiczna jest nieco łagodniejsza i ma odmienny charakter