jak kupi większy samochód, żonie wymieni ciuszki w szafie, to może robić doktorat, choc lepiej niech postawi szklarenkę czy cóś... może nowy duży namiot na przyszłe wakacje?
@jan_u, załóż osobny wątek, będziemy ci radzić, co robić w tej trudnej sytuacji. A może na szybko myślistwo?;-) Zanim nie wymyslimy czegoś bardziej odpowiadającego twym preferencjom, no na przeczekanie
Ale tylko próżni ludzie uważają że ktoś jest lepszy bo wykształcony. Lepszy w czym? W jakiejś konkretnej dziedzinie wiedzy? Bo nijak to nie swiadczy o wartości człowieka czy o jego wiedzy w pozostałych kwestiach życiowych.
@Odrobinka Ja rozumiem, że wykształcenie, to żaden powód do chwały sam w sobie (jak wielodzietność i wiele innych). Natomiast przypisywanie komukolwiek, że robi/zrobił doktorat tylko dla kaprysu lub dowartościowania się bliskie jest zarzutowi, że ktoś ma 5/9/15 dzieci wyłącznie na pokaz. Doktoratu póki co nie mam, mam dzieci, ale takie kategoryzowanie mnie drażni w obu wypadkach.
Dla mnie wykształcenie to jak najbardziej powód do dumy i nie uważam że to jakieś dowartościowywanie swojej marności. Mam cel, dąże do niego. Na koniec mam słodką satysfakcje tego co zrobiłam. Że sie udało. Satysfakcja jest nagrodą.
Druga sprawa, zupełnie oddzielna to szanowanie innych, nie ważne czego sami dokonali. Nie ocenianie po ilości majątku, dzieci, dyplomów czy mieszkań.
Tak czasem jest. U mnie w pracy więcej go chyba ma niż nie ma, to tylko kwestia czasu i chęci. Aczkolwiek pracę swoją oczywiście trzeba włożyć jak najbardziej, chodzi o to, że nikt raczej nie stopuje w zapędach i nie rzuca kłód pd nogi. Inna rzecz, że jest z tego tylko i wyłącznie satysfakcja, bo wysokość pensji pozostaje niestety ta sama.
Nie no jak potrzebny to potrzebny @jan_u. Ja nie mam nic przeciwko doktoratom użytkowym. Nawet doktoratom dla przyjemności. Tylko spotykam masę osób dla których wykształcenie buduje poczucie wartości.
A jak już iść na studia, to jakieś naprawdę sensowne które dają sensowny zawód w którym jest praca. -------------- Nie ma w tym nic złego, ale niektórzy idą na studia po prostu dla poszerzenia horyzontów. A pracę łączą np. z inną dziedziną, ew. znajdują sobie niszę we własnej.
Dodam, że wybór studiów to 18-19 rok życia. Niewiele dziewczyn ma już wówczas narzeczonego, a tym bardziej sprecyzowane plany rodzinno-zawodowe na całe życie
W przypadku moich synów absolutnie sobie nie wyobrażam takiej sytuacji, ale kto wie, jakby wyglądało dalsze życie mojego męża, gdyby nie trafił na mnie - wyprowadził się od rodziców w wieku 30. lat, bo się ożenił. Jego starsza samotna siostra nadal (nieprzerwanie) mieszka z rodzicami. Z tym, że teraz siostra ma 60 lat, a rodzice 90 +-1.
Nie chciał się wiązać bo będzie miał nieudane małżeństwo i jednocześnie żył tak, że do małżeństwa się nie nadawał.
Wykopsanie go z domu nie zamieniłoby go w przykładnego ojca i męża. Myślę że za takie rzeczy trzeba się zabierać we wczesnym dzieciństwie: z chłopaka zrobić mężczyzne, dziewczynkę wychować na kobiete a nie łajzę, nauczyć samodzielności. Wtedy może mieszkać z rodzicami i do 30stki póki kogoś nie znajdzie. Pod tym warunkiem że nie mieszka już z rodzicami jak synuś z mamusią i tatusiem.
@ nie wiem czy to ma sens co napisze ale też tak czułam będąc po studiach z dwójką małych dzieci ale.... potem były następne dzieci a ja się przyzwyczaiłam ale marzę o własnym interesie kiedyś;)
To chyba masz rozwiązanie. Poszukaj niani, babci albo kogoś do opieki na parę godzin.A Ty będziesz mogla pracowac w tym czasie, w drugim pokoju. Powiem Ci, że na mnie powrót do pracy na parę godzin bardzo dobrze wpłynął. Właśnie zmusił mnie do pewnego intelektualnego wysiłku, poprawił organizacje. Bycie tylko w domu, akurat na mnie, działało rozleniwiajaca w pewnych obszarach.
Komentarz
a jak żona ma doktorat, to facet już może? :-B
Bo tak nie wiem czy się wychylać...
jak żona pozwoli, to może :P
A może na szybko myślistwo?;-)
Zanim nie wymyslimy czegoś bardziej odpowiadającego twym preferencjom, no na przeczekanie
Ja rozumiem, że wykształcenie, to żaden powód do chwały sam w sobie (jak wielodzietność i wiele innych).
Natomiast przypisywanie komukolwiek, że robi/zrobił doktorat tylko dla kaprysu lub dowartościowania się bliskie jest zarzutowi, że ktoś ma 5/9/15 dzieci wyłącznie na pokaz.
Doktoratu póki co nie mam, mam dzieci, ale takie kategoryzowanie mnie drażni w obu wypadkach.
Druga sprawa, zupełnie oddzielna to szanowanie innych, nie ważne czego sami dokonali. Nie ocenianie po ilości majątku, dzieci, dyplomów czy mieszkań.
I dzieci też są powodem mojej dumy.
I chciałabym być jeszcze dumniejsza
--------------
Nie ma w tym nic złego, ale niektórzy idą na studia po prostu dla poszerzenia horyzontów. A pracę łączą np. z inną dziedziną, ew. znajdują sobie niszę we własnej.
Nie chciał się wiązać bo będzie miał nieudane małżeństwo i jednocześnie żył tak, że do małżeństwa się nie nadawał.
Wykopsanie go z domu nie zamieniłoby go w przykładnego ojca i męża.
Myślę że za takie rzeczy trzeba się zabierać we wczesnym dzieciństwie: z chłopaka zrobić mężczyzne, dziewczynkę wychować na kobiete a nie łajzę, nauczyć samodzielności. Wtedy może mieszkać z rodzicami i do 30stki póki kogoś nie znajdzie. Pod tym warunkiem że nie mieszka już z rodzicami jak synuś z mamusią i tatusiem.
Powiem Ci, że na mnie powrót do pracy na parę godzin bardzo dobrze wpłynął. Właśnie zmusił mnie do pewnego intelektualnego wysiłku, poprawił organizacje. Bycie tylko w domu, akurat na mnie, działało rozleniwiajaca w pewnych obszarach.