Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Edukacja - ale jaka?

24

Komentarz

  • W późniejszej podstawówce/gimnazjum i tak jest tego zmuszania sporo, bo dziecko z reguły musi opanować mnóstwo wiedzy, która w ogóle go nie interesuje. Nie mam doświadczenia w ED z mniejszymi dziećmi, ale ludzki mózg w ogóle trudno jest "zmusić" do skutecznej nauki i z naszego doświadczenia wynika, że im więcej udaje się przemycić w nauce przyjemności, tym jest bardziej efektywna. Rygor jest konieczny ze względu na opanowanie programu, ale im więcej zostawiam do wyboru dzieciom - a więc zwiększa się ich odpowiedzialność za to, co robią - tym lepiej wszystko działa.
  • Z odpowiedzialnością się zgadzam. Ale i rygor uważam za bardzo korzystny. Widzę po moich, że rygor dobrze im robi. Staramy się jednak stosować bardziej rygor czasowy (w określonej porze jest czas na naukę i dzieci mają w tym czasie się uczyć) niż tematyczny (sami sobie ustalają, z czym którego dnia będą pracować i sami odpowiadają za to, by zrealizować cały materiał obowiązujący do egzaminu).
  • MleMle
    edytowano listopad 2015
    U nas to działa podobnie, chociaż ten rygor czasem dotyczy też przedmiotów, którym trzeba poświęcić więcej czasu, mimo że dzieciaki za bardzo ich nie lubią. Fajnie jak to, co nazywamy rygorem, jest jednocześnie wspólnym i przez obie strony akceptowany ustaleniem. Chyba najłatwiej respektować ramy, które sobie sami narzucamy, wtedy odpada element buntu. @Katarzyna - to taki ukłon w kierunku "lewicowego obrzydlistwa", czyli szkół demokratycznych. ;-)
  • W moim domu i w mojej rodzinie demokracji nie ma i nie będzie!
    Podejmując decyzję uwzględniam dobro moich dzieci. I jestem zdania, że mam bardziej kompetentny ogląd na to dobro, niż moje dzieci, którym ze względu na brak doświadczenia łatwo pomylić dobro z przyjemnością.
  • @Gosia5 - zawsze do usług :-D
  • @katarzynamarta my jako skowronki ustaliśmy, że uczymy się rano - i bywa, że zaczynamy 7.30 zwykle po 8ej a potem cały dzień luuuuz:-)
  • ale zważywszy, że u mnie dzieci wstają po 5 lub przed 6ą to 8 rano to jest połowa dnia;-)
  • Ale może być nauka przez doświadczanie w tych starszych klasach. Nam się świetnie sprawdza. Jednak i tak wymaga wprowadzenia teoretycznego, a potem podsumowania z książką, żeby zdobytą wiedzę uporządkować.
  • ale to dotyczy chyba tylko gry na instrumentach, wszędzie i zawsze pierwotna jest chęć.

    Mle ok.
  • @katarzynamarta - mamy takiego gościa po sąsiedzku, co organizuje dla dzieci warsztaty historyczne. Wchodzą w klimat, stroje z epoki sobie robią, odgrywają scenki, ganiają Szwedów, czy innych Krzyżaków. Piorą się na piankowe miecze. Dzieciaki bardzo zadowolone. Oczywiście można to traktować jedynie jako jeden z elementów nauki. Nie poparte rzetelną wiedzą się nie obroni. Ale może zaciekawić, ułatwić ułożenie sobie w głowie pewnych treści historycznych.
    Najstarszy kiedyś brał udział w grze RPG osadzonej w historii Polski. Też sporo wiedzy przy tej okazji przyswoił.
  • tez chęć, poza tym, to raczej hobby;

    a co gdy chęci brak? a program trzeba zaliczyć?

    olać :)
  • Olewam to, co sama uważam za niepotrzebne. Podstawową wiedzą z różnych zakresów, chciałabym, żeby moje dzieci opanowały. Nie podoba mi się kształcenie specjalistów w wąskiej interesującej dla nich dziedzinie, a w pozostałych aspektach ignorantów. Inna rzecz - trudno dziecku stwierdzić, czy coś je interesuje, jeśli kompletnie nie miało z tym kontaktu.
    Moi trzej synowie mają przez pierwsze lata edukacji ogromne trudności z pisaniem i przez to ogromną niechęć do niego. Gdybym rzecz olała, to w wieku lat ok. 12 nie potrafiliby napisać nic po polsku bez błędów. W związku z tym, że gonię do roboty, kończąc podstawówkę potrafią pisać całkiem składnie i ortograficznie, a niejednokrotnie zaczynają znajdować przyjemność w pisaniu. Szczególnie, gdy ktoś postronny pochwali ich twórczość.
  • @Katarzyna

    Wszechstronność rozwinie się sama, jeśli jest nawyk i przyjemność z czytania.
    Pisanie rzeczywiście wymaga treningu. Błędy w pisaniu biorą się raczej ze zbyt małej ilości przeczytanych książek (albo z dysortografii).
  • G... prawda z tym, że błędy w pisaniu biorą się ze zbyt małej ilości przeczytanych książek! I ja, i mąż, i wszyscy synowie nasi czytamy od dzieciństwa bardzo dużo, a wszyscy mieliśmy tragiczne problemy z ortografią i grafią. Młodsi synowie jeszcze mają. Z wiekiem i nabywaniem treningu pomału udaje się rzecz opanować. Ale jest to droga przez mękę. Żadne tam - jak mu się zechce, to się pouczy, bo bym analfabetów wychowała.
  • Kaligrafia nie tylko pomaga pisać ortograficznie. kształtuje małą motorykę, tak ważną w późniejszym rozwoju.
  • G... prawda

    no toż napisałem o dysortografii :)

    a w ogóle, w dzisiejszych czasach, jest to czysto szkolny wymóg, pisze się na kompie, nawyki ręcznego pisania (przynajmniej u mnie) się nie przenoszą a korektory działają coraz lepiej...
  • edytowano listopad 2015
    @Pioszo54 - miałeś kiedyś do czynienia z dysgrafią? Taką prawdziwą, a nie, że ktoś leń i mu się nie chce przyłożyć do pisania starannego i nauki zasad ortograficznych?
    W przypadku moim i rodziny, edytor tekstu niewiele pomoże. Jak się zamienia litery na podobne np. g na p lub d na b, pisze fonetycznie, robi przerwy w środku słów lub łączy słowa w jedno, to sobie z tym korektor automatyczny nie poradzi.
  • Ależ drogie Panie, demokracja to system, w której rządzeni myślą, że sami rządzą. I to jest w niej rewelacyjne (o ile jest się osobą pociągającą za sznurki) ;)

    A tak serio, to w pewnym wieku przy wychowaniu opartym na wzajemnym szacunku, zaufaniu i autorytecie rodziców, wystarczy podać argumenty (np. za wcześniejszym wstawaniem albo poświęcaniu więcej czasu na matematykę) zamiast narzucać siłą na zasadzie królowa-matka powiedziała i tak ma być. Naprawdę rzadko zdarza mi się korzystać z autorytarnej władzy rodzicielskiej, bo po prostu... nie potrzebuję :)

    Co do demokratycznego nauczania historii, to u nas sprawdza się doskonale - chłopaki chłoną ją sami na zasadzie osmozy chyba :D
  • @Mle - ależ ja też nie tyranizuję moich dzieci. Pozwalam im w różnych kwestiach mieć własne zdanie i nawet z chęcią tego zdania wysłuchuję i uwzględniam podejmując decyzje. Wydając dyspozycje staram się, gdzie trzeba, uzasadniać je merytorycznie, a nie poprzestawać na nakazie. Jednak w podbramkowych sytuacjach nie pozostawiam im złudzeń co do tego, kto tu rządzi.
  • edytowano listopad 2015
    W przypadku moim i rodziny, edytor tekstu niewiele pomoże. Jak się zamienia litery na podobne np. g na p lub d na b, pisze fonetycznie, robi przerwy w środku słów lub łączy słowa w jedno, to sobie z tym korektor automatyczny nie poradzi.

    Przepraszam, jeśli uraziłem.
    Oczywiste, że przypadki szczególne wymagają szczególnych środków.
  • Nie uraziłeś, skąd! Chcę Ci tylko uświadomić, że różnie w życiu bywa.
  • no dobra, ale to jednak skrajny przypadek, w większości kłopoty z pisownia wynikają z nieoczytania i są łatwo usuwalne przez korektor
  • Nie wiem, jak jest z większością i raczej bym nie była skłonna przesądzać, czy to nieoczytanie, czy nieznajomość zasad polskiej ortografii i brak wprawy w pisaniu.
  • MleMle
    edytowano listopad 2015
    @Katarzyna - w żadnym razie Cię o to nie posądzam :) Z opisu wnioskuję, że to podobnie działa w naszych domach. To raczej kwestia nazewnictwa - przypuszczalnie Ty mogłabyś powiedzieć, że masz u siebie monarchię z szerokimi swobodami obywatelskimi, a ja że demokrację sterowaną ;)

    @AB - w zasadzie wszystko zależy od dziecka i z jednymi działa mniej, a z innymi bardziej :) Myślę, że jednak zaufanie + autorytet + wzajemny szacunek to zawsze są dobre podstawy w wychowaniu i w nauczaniu (nie tylko domowym).
  • @Pioszo54, to że są samochody, nie znaczy że nie należy biegać, a power point nie zwalnia z dbania o cerę ;) A tak już serio, to pisanie ręczne rozwija wspomnianą już przeze mnie motorykę, co nie tylko wpływa na sprawności manualne, ale również werbalne. mojej niemówiącej 3-latce logopeda zaproponowała zabawy plasteliną. I nie jest to bez związku.
  • Jaki ciekawy temat...
    Tu jest mała szkoła w domu jednorodzinnym http://www.mikroszkola.waw.pl/2015/06/mamy-lokal.html
    A tu mała szkoła, niby demokratyczna, ale z pewnymi zasadami (ograniczony dostęp do komputerów, słodyczy, zakaz wulgaryzmów). Bardziej Montessorii.
    http://szkolaharmonia.pl/

    Może z tymi wymaganiami ppoż. i sanitarnymi dla nowego budownictwa nie byłoby tak źle. To byłaby kategoria ZL III (zwykła szkoła może mieć sale z kategorii ZL I - jednocześnie przebywa ponad 50 osób, ZL II to przedszkole, osoby o ograniczonej możliwości poruszania się, problem dzieci 6-letnich), mieszkalne mają ZL IV. To przeskok o jedną grupę, a nie trzy. 2 wyjścia ewakuacyjne są dla ZL I lub sali dla 30 os. z ZL II.

    Też ciekawą inicjatywą jest Centrum Edukacji Domowej Ursynów , świetlica z zajęciami dla dzieci - na razie pomysł dla młodszych
    https://www.facebook.com/Centrum-Edukacji-Domowej-Ursynów-554329174717993/?ref=stream
  • Dziękuję, @Eleonora. Szkoła Harmonia niezłe czesne ma :/ poza tym chyba nie jestem aż tak pozasystemowa. Dowiedziałam się, że owszem, dom jednorodzinny może być szkołą, ale trzeba ją przystosować, a to kosztuje. Poza tym dla moich wizji potrzeba by dwóch domów. Na razie widziałam jeden budynek, który wydaje się być fajny. Ale muszę jakiegoś speca podpytać, żeby za dużo przeróbek nie było. Na dziś myślę, że szkoła będzie raczej klasyczna, a w młodszych klasach elementy pedagogiki Montessori. Klasy do 10 osób, ewentualnie klasy łączone.
    Ale piszcie, linkujcie, to jest dla mnie ważne. Dziękuję.
  • Gdzieś ktoś cytował badania , i ja to u siebie tez widzę , ze mózg lepiej przyswaja treść notatek ręcznych niż elektronicznych.
    Też na swoim przykładzie nie widzę związku z oczytaniem. Ja swego czasu byłam nałogowcem. Mimo to nie ma błędu , którego nie jestem w stanie popełnić . Nie mówiąc już o notorycznym przestawianiu szyku liter.
  • @Agnieszka moj mąż kiedyś uczył dziewczyny, ktore zdawały mature IB.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.