Zastanawiam się Brawario co Tobą kieruje gdy publikujesz takie rozważania o obcinaniu części ciała, publicznych chłostach czy innych karach wymierzanych za łamanie 6 przykazania. Myśle ze dobrze zdajesz sobie sprawę ze nawet nie ma co marzyć o takich zmianach w naszym kręgu kulturowym, ba, nikt chyba w Kościele tego nie postuluje, wiec czy to zwykła chęć bycia kontrowersyjnym, pisanie dla samego pisania? Nawet to karcenie żony chyba prędzej by trafiło do radykalnego muzułmanina niż przeciętnego katolika. I dlaczego na forum dla wielodzietnych. Duzo większy odzew zebralbys choćby na gazecie.pl
To proste. Kieruje mną chęć przypominania katolickiej nauki moralnej w całej jej integralności.
Ale to chyba nie jest katolicka nauka moralna, tylko Twoja interpretacja wybranych cytatów wybranych świętych...ktoś jeszcze oprócz Ciebie naucza w Kościele i postuluje np. wprowadzenie kar cielesnych za grzechy przeciw 6 przykazaniu? Jakaś wspólnota?
Ale to chyba nie jest katolicka nauka moralna, tylko Twoja interpretacja wybranych cytatów wybranych świętych...ktoś jeszcze oprócz Ciebie naucza w Kościele i postuluje np. wprowadzenie kar cielesnych za grzechy przeciw 6 przykazaniu? Jakaś wspólnota?
Jeśli dany święty mówi: "Mleko jest białe" a ja powtarzam za nim "Mleko jest białe" to też jest to moja interpretacja czy czyste powtórzenie ich wypowiedzi?
Jako też, że mieszasz pewne sprawy precyzuję: nie, nie jestem za karą amputacji za grzechy przeciw 6 przykazaniu. Owszem, uważam, że nie byłoby samo w sobie złe i niesprawiedliwe wprowadzenie lżejszych niż mutylacyjne (czyli chłosty) kar cielesnych np. za cudzołóstwo czy sodomię. Nie sądzę jednak jednocześnie, by roztropne było aplikowanie takich kar w Polsce roku 2019. Co nie zmienia jednak tego, iż powinno się działać na rzecz zmiany myślenia Polaków i katolików w tej kwestii.
Czy aktualnie jakaś wspólnota naucza o tym, że kary cielesne (chłosta) za cudzołóstwo i sodomię mogą być dobre oraz sprawiedliwe. Nie wiem, prawdopobnie nie. Ale niczego to nie zmienia. Taki bł. Franciszek Jägerstätter też był w swym czasie wśród katolików osamotniony, gdy aż do męczeńskiej śmierci sprzeciwiał się złożeniu wojskowej na absolutną wierność Hitlerowi - a po czasie to okazało się, że to on miał rację, a nie miliony innych katolików.
Oczywiście. Opisał to poetycko, żeby dobrze brzmiało i papież przyklepał.
Nie o bardziej poetycką formę takich wypowiedzi chodzi. Po prostu nie kojarzę świętych, którzy by swą krytykę tańców towarzyskich opierali głównie lub wręcz wyłącznie na swych jednostkowych doświadczeniach i odczuciach, które takowe mogły w nich wywoływać. Wielu świętych krytyków tańców miało bogate doświadczenie pracy duszpasterskiej i najpewniej w swych naukach się ich tyczących opierało się nie tylko na swych osobistych przeżyciach, ale także na tym co zaobserwowali wśród innych ludzi (np. słuchając ich spowiedzi).
Dokładnie. Widzieli patologię bo pracowali z patologią, bo spowiadali patologie. Żaden nie mógł napisac ze sam ma problem z seksualnością, bo przecież byli świeci, doskonali, byli zakonnikami i księżmi...
Dla mnie problem Brawaria polega na tym, że nie odczytuje znaków czasu, ale traktuje problemy aktualne kilkaset lat temu jako obecne. Przez to marnuje swój potencjał, siły, czas na walkę z wiatrakami i przekonywanie przekonanych. Owszem, kiedyś święci zwalczali tańce damsko-męskie. Robili to dlatego, że w ich kulturze tańce bywały zaproszeniem do łamania szóstego przykazania. Działo się to dlatego, że dawały osobom płci przeciwnej okazję do bliskości fizycznej, która w innych okolicznościach była ograniczana i poddawana kontroli.
Jak to jest współcześnie? Wystarczy popatrzeć na pary na ulicy, które przytulają się, całują, czy na różne sposoby obściskują przy aprobacie publicznej. Po co im tańce, bo co forsowne ruchy, skoro mogą pozwolić sobie na dowolny stopień intymności w tramwaju, czy na spacerze. Pomijam już różne formy aktywności seksualnej, na które każda para może sobie pozwolić kiedy chce, bez obawy, że zajdzie w ciążę, albo, że czyjaś reputacja na tym ucierpi.
Aby w takim świecie walczyć o czystość, trzeba zupełnie innego myślenia. Wielką pracę nad stworzeniem nowego modelu formacyjnego wykonał św. Jan Paweł II i jego naśladowcy. To jest trop, którym powinno się iść, jeżeli kogoś ten temat interesuje. Walka z tańcami to podobny przeżytek, jak walka z dyliżansami, albo lampami naftowymi.
"Jeśli dany święty mówi: "Mleko jest białe" a ja powtarzam za nim "Mleko jest białe" to też jest to moja interpretacja czy czyste powtórzenie ich wypowiedzi?"
Interpretacją jest przekonywanie, że wybrane wypowiedzi świętych 1) są obowiązujące 2) obowiązują współcześnie.
"Czy aktualnie jakaś wspólnota naucza o tym, że kary cielesne (chłosta) za cudzołóstwo i sodomię mogą być dobre oraz sprawiedliwe. Nie wiem, prawdopobnie nie. Ale niczego to nie zmienia. Taki bł. Franciszek Jägerstätter też był w swym czasie wśród katolików osamotniony, gdy aż do męczeńskiej śmierci sprzeciwiał się złożeniu wojskowej na absolutną wierność Hitlerowi - a po czasie to okazało się, że to on miał rację, a nie miliony innych katolików. "
Wysoko mierzysz Ale jeśli nikt inny jakoś nie skupia się na takiej tematyce, to może po prostu Ty wymyślasz i nie jesteś kolejnym prorokiem czy samotnym bojownikiem o prawdę.
Dokładnie. Widzieli patologię bo pracowali z patologią, bo spowiadali patologie. Żaden nie mógł napisac ze sam ma problem z seksualnością, bo przecież byli świeci, doskonali, byli zakonnikami i księżmi...
A może jakieś dowody na to, że Święci Pańscy którzy byli niechętni tańcom towarzyskim mieli styczność głównie ze środowiskami patologicznymi?
Dokładnie. Widzieli patologię bo pracowali z patologią, bo spowiadali patologie. Żaden nie mógł napisac ze sam ma problem z seksualnością, bo przecież byli świeci, doskonali, byli zakonnikami i księżmi...
A może jakieś dowody na to, że Święci Pańscy którzy byli niechętni tańcom towarzyskim mieli styczność głównie ze środowiskami patologicznymi?
Konfesjonał to miejsce wyznawania patologii. Myśl.
"Jeśli dany święty mówi: "Mleko jest białe" a ja powtarzam za nim "Mleko jest białe" to też jest to moja interpretacja czy czyste powtórzenie ich wypowiedzi?"
Interpretacją jest przekonywanie, że wybrane wypowiedzi świętych 1) są obowiązujące 2) obowiązują współcześnie.
To raczej Ty powinnaś dowieść, że dane wypowiedzi świętych pańskich nie powinny już być brane pod uwagę, A więc powinnaś dowieść, że ich tezy zostały skrytykowane albo potępione przez Magisterium Kościoła.
"Czy aktualnie jakaś wspólnota naucza o tym, że kary cielesne (chłosta) za cudzołóstwo i sodomię mogą być dobre oraz sprawiedliwe. Nie wiem, prawdopobnie nie. Ale niczego to nie zmienia. Taki bł. Franciszek Jägerstätter też był w swym czasie wśród katolików osamotniony, gdy aż do męczeńskiej śmierci sprzeciwiał się złożeniu wojskowej na absolutną wierność Hitlerowi - a po czasie to okazało się, że to on miał rację, a nie miliony innych katolików. "
Wysoko mierzysz Ale jeśli nikt inny jakoś nie skupia się na takiej tematyce, to może po prostu Ty wymyślasz i nie jesteś kolejnym prorokiem czy samotnym bojownikiem o prawdę.
Może wymyślam, a może jestem samotnym bojownikiem o prawdę. Sam fakt, że niemal nikt już nie mówi o rzeczach o których ja mówię nie jest żadnym dowodem ani na pierwszą ani na drugą opcję.
Dobrze że to jednak słowo pisane i każdy sobie może powyżej przeczytać ...że to nie mi "się pomyliło "
Owszem, kiedyś umieściłem na blogu cytat ze św. Alfonsa Liguoriego, w którym ten uznawał za moralnie dopuszczalne cielesne karcenie żony przez męża w pewnych okolicznościach, ale akurat ten cytat skasowałem ze swego bloga. Nigdy też nie mówiłem, że zgadzam się z tą opinią owego patrona moralistów i spowiedników.
To co popieram to kary cielesne ustanawiane przez władze cywilne oraz stosowane przez rodziców w stosunku do dzieci. Nic więcej w tej kwestii proszę mi nie sugerować.
Dla mnie problem Brawaria polega na tym, że nie odczytuje znaków czasu, ale traktuje problemy aktualne kilkaset lat temu jako obecne. Przez to marnuje swój potencjał, siły, czas na walkę z wiatrakami i przekonywanie przekonanych. Owszem, kiedyś święci zwalczali tańce damsko-męskie. Robili to dlatego, że w ich kulturze tańce bywały zaproszeniem do łamania szóstego przykazania. Działo się to dlatego, że dawały osobom płci przeciwnej okazję do bliskości fizycznej, która w innych okolicznościach była ograniczana i poddawana kontroli.
Jak to jest współcześnie? Wystarczy popatrzeć na pary na ulicy, które przytulają się, całują, czy na różne sposoby obściskują przy aprobacie publicznej. Po co im tańce, bo co forsowne ruchy, skoro mogą pozwolić sobie na dowolny stopień intymności w tramwaju, czy na spacerze. Pomijam już różne formy aktywności seksualnej, na które każda para może sobie pozwolić kiedy chce, bez obawy, że zajdzie w ciążę, albo, że czyjaś reputacja na tym ucierpi.
Aby w takim świecie walczyć o czystość, trzeba zupełnie innego myślenia. Wielką pracę nad stworzeniem nowego modelu formacyjnego wykonał św. Jan Paweł II i jego naśladowcy. To jest trop, którym powinno się iść, jeżeli kogoś ten temat interesuje. Walka z tańcami to podobny przeżytek, jak walka z dyliżansami, albo lampami naftowymi.
O problemie tańców towarzyskich mówiono w Kościele jeszcze w latach 50-tych XX wieku, a więc jakieś 70 lat, a nie kilkaset lat temu.
Oczywiście we współczesnych czasach doszły jeszcze różne inne niebezpieczeństwa w sferze VI i IX przykazania, ale to nie znaczy że automatycznie w ten sposób tańce towarzyskie przestały być już w ogóle niebezpieczne. Tytułem analogii to, że niegdyś na polu były 3 miny wybuchowe, a dziś tych min jest 30 to nie znaczy, że nadepnięcie na te 3 wcześniejsze miny przestało być niebezpieczne.
Jeśli chodzi o różne gesty cielesnej poufałości i bliskości, które są w obecnych czasach akceptowane w stopniu większym niż kiedyś to owszem prawda. Jednak nawet współcześnie stopień bliskości i poufałości cielesnej, który akceptuje się w tańcach towarzyskich jest większy niż w szeregu innych sytuacji społecznych. Nie mówię w tym miejscu o bliskości cielesnej społecznie akceptowanej pomiędzy dajmy na to narzeczonymi, ale mówię o bliskości pomiędzy osobami, które się nie znają lub znają się słabo. Na ulicy czy w kawiarni ciągle nie jest stosowne objąć np. w pasie kobietę, z którą jest się na pierwszej randce, ale już na parkiecie tanecznym można to uczynić bez większych skrupułów. Podobnie jest zresztą jeśli chodzi o skromność -a raczej nieskromność - strojów w tańcach. Choć na ulicach jest pod tym względem katastrofa to na salach tanecznych jest pod tym względem jeszcze gorzej.
Ja rozumiem, że napisałeś ten artykuł o tańcach, ok, ale forum wielodzietnych nie jest grupą szczególnie narażoną na "niebezpieczeństwo tańca". Młodzież nie tańczy też tak jak kiedyś, ktoś napisał, że na wyjazdach integracyjnych są tańce. Nie jedzie się z pogadanką o szkodliwości dopalaczy do np. zakonnic, chcesz pomóc ludziom to pisz o tym co w ich życiu ma znaczenie, jakie znaczenie w życiu matki wielodzietnej ma historia obcinania kończyn?? Jest tylu świętych do dyskusji, do natchnienia do czegoś dobrego a tu w kółko fiksacja na karach fizycznych i grzechu nieczystości. Ani nie mamy możliwości nikomu niczego obciąć, ani żony do ukarania, a by się przydała bo tyle roboty wciąż nie zrobionej, najbliższe ewentualne tańce na weselu dorosłych dzieci.
"Na ulicy czy w kawiarni ciągle nie jest stosowne objąć np. w pasie kobietę, z którą jest się na pierwszej randce, ale już na parkiecie tanecznym można to uczynić bez większych skrupułów."
Obawiam się, że w większości przypadków rozterki związane z pierwszą randką nie dotyczą obejmowania się, tylko zakończenia jej stosunkiem seksualnym. A czułości pojawiają się, zanim para w ogóle uzna, że jest w związku. Taniec w tym łańcuchu w ogóle przestał pełnić ważną rolę, bo nie trzeba szukać pozorów, aby wejść w kontakt fizyczny z drugą osobą.
Możliwe, że w latach 50. powtarzano argumentację sprzed stuleci. To pewnie sprawiło, że Kościół okazał się bezbronny wobec rewolucji seksualnej, a takich głosów, jak Karola Wojtyły, było niewiele.
Z dzisiejszej perspektywy Twoje działanie jest przeciwskuteczne z jeszcze jednego powodu. Mamy do czynienia z agresywną promocją homoseksualizmu i upadkiem wzorców mężczyzny i kobiety. Tworzy się międzypłciową magmę, w której każdy może wybierać, jaka płeć mu bardziej pasuje. Popatrz na to, jak ubierają się chłopcy - w obcisłe spodnie nad kostkę i skarpetki-stopki. Moda dziewczęco-gejowska stała się dla nich czymś tak oczywistym, że nawet tego nie zauważają. I tu taniec, w którym role płciowe są silnie zarysowane, może okazać się sposobem na to, aby przywracać młodym ludziom ich tożsamość. Od tego, czy położą koleżance rękę na biodrze ważniejsze jest, aby poczuli się mężczyznami, a potem stali się dobrymi mężami i ojcami. To jest rzeczywistość, która cytowanym przez Ciebie świętym nawet nie przyszła do głowy, ale jest wokół nas.
"Na ulicy czy w kawiarni ciągle nie jest stosowne objąć np. w pasie kobietę, z którą jest się na pierwszej randce, ale już na parkiecie tanecznym można to uczynić bez większych skrupułów."
Obawiam się, że w większości przypadków rozterki związane z pierwszą randką nie dotyczą obejmowania się, tylko zakończenia jej stosunkiem seksualnym. A czułości pojawiają się, zanim para w ogóle uzna, że jest w związku. Taniec w tym łańcuchu w ogóle przestał pełnić ważną rolę, bo nie trzeba szukać pozorów, aby wejść w kontakt fizyczny z drugą osobą.
Mimo wszystko, nie sądzę, by realną opcją przy większości dzisiejszych pierwszych randek był seks na pierwszej randce. Podtrzymuję swe twierdzenie, iż nawet przy współczesnym rozluźnieniu obyczajów w sferze erotycznej bliskość i poufałość która zachodzi w tańcach damsko-męskich idzie o wiele dalej niz bliskość i poufałość, którą uznaje się za stosowną pomiędzy obcymi lub słabo znającymi się osobami płci odmiennej.
Z dzisiejszej perspektywy Twoje działanie jest przeciwskuteczne z jeszcze jednego powodu. Mamy do czynienia z agresywną promocją homoseksualizmu i upadkiem wzorców mężczyzny i kobiety. Tworzy się międzypłciową magmę, w której każdy może wybierać, jaka płeć mu bardziej pasuje. Popatrz na to, jak ubierają się chłopcy - w obcisłe spodnie nad kostkę i skarpetki-stopki. Moda dziewczęco-gejowska stała się dla nich czymś tak oczywistym, że nawet tego nie zauważają. I tu taniec, w którym role płciowe są silnie zarysowane, może okazać się sposobem na to, aby przywracać młodym ludziom ich tożsamość. Od tego, czy położą koleżance rękę na biodrze ważniejsze jest, aby poczuli się mężczyznami, a potem stali się dobrymi mężami i ojcami. To jest rzeczywistość, która cytowanym przez Ciebie świętym nawet nie przyszła do głowy, ale jest wokół nas.
Tyle, że nie każda recepta na homoseksualizm i zniewieścienie musi być od razu właściwą receptą. Na przykład, machism (czyli typ rozwiązłego seksualnie i brutalnego mężczyzny) nie jest na to właściwą receptą.
Jeśli chodzi o różne gesty cielesnej poufałości i bliskości, które są w obecnych czasach akceptowane w stopniu większym niż kiedyś to owszem prawda. Jednak nawet współcześnie stopień bliskości i poufałości cielesnej, który akceptuje się w tańcach towarzyskich jest większy niż w szeregu innych sytuacji społecznych. Nie mówię w tym miejscu o bliskości cielesnej społecznie akceptowanej pomiędzy dajmy na to narzeczonymi, ale mówię o bliskości pomiędzy osobami, które się nie znają lub znają się słabo. Na ulicy czy w kawiarni ciągle nie jest stosowne objąć np. w pasie kobietę, z którą jest się na pierwszej randce, ale już na parkiecie tanecznym można to uczynić bez większych skrupułów. Podobnie jest zresztą jeśli chodzi o skromność -a raczej nieskromność - strojów w tańcach. Choć na ulicach jest pod tym względem katastrofa to na salach tanecznych jest pod tym względem jeszcze gorzej.
Inaczej ubierzesz się do opery, inaczej do kawiarni a inaczej na siłownie czy na plaże. Kwestia specyfiki miejsca i kontekstu. Nie wiem co w tym niezrozumialego. Poza saunami i plazami nudystów nie spotyka się tez grupek obcych ludzi siedzacych sobie nago, a to ze na zajęciac karate czy treningu na siłowni instruktor może dotknąć ćwiczącego, nie znaczy ze wolno mu macać obcych ludzi na ulicy.
I nie jestem fanka męskich obcisłych spodni, ale czucie się mężczyzna nie sprowadza się do noszonego stroju. Bycie kobieta tez.
Jeśli chodzi o różne gesty cielesnej poufałości i bliskości, które są w obecnych czasach akceptowane w stopniu większym niż kiedyś to owszem prawda. Jednak nawet współcześnie stopień bliskości i poufałości cielesnej, który akceptuje się w tańcach towarzyskich jest większy niż w szeregu innych sytuacji społecznych. Nie mówię w tym miejscu o bliskości cielesnej społecznie akceptowanej pomiędzy dajmy na to narzeczonymi, ale mówię o bliskości pomiędzy osobami, które się nie znają lub znają się słabo. Na ulicy czy w kawiarni ciągle nie jest stosowne objąć np. w pasie kobietę, z którą jest się na pierwszej randce, ale już na parkiecie tanecznym można to uczynić bez większych skrupułów. Podobnie jest zresztą jeśli chodzi o skromność -a raczej nieskromność - strojów w tańcach. Choć na ulicach jest pod tym względem katastrofa to na salach tanecznych jest pod tym względem jeszcze gorzej.
Inaczej ubierzesz się do opery, inaczej do kawiarni a inaczej na siłownie czy na plaże. Kwestia specyfiki miejsca i kontekstu. Nie wiem co w tym niezrozumialego. Poza saunami i plazami nudystów nie spotyka się tez grupek obcych ludzi siedzacych sobie nago, a to ze na zajęciac karate czy treningu na siłowni instruktor może dotknąć ćwiczącego, nie znaczy ze wolno mu macać obcych ludzi na ulicy.
I nie jestem fanka męskich obcisłych spodni, ale czucie się mężczyzna nie sprowadza się do noszonego stroju. Bycie kobieta tez.
Kontekst może być ważny, ale nie można wszystkiego nim uzasadniać. Trzeba uważać, by odwoływanie się do kontekstu nie stanowiło pretekstu i szatańskiej pułapki mającej na celu rozluźnianie mądrze wyznaczonych reguł i granic. W wypadku tańców towarzyskich podstawowym kontekstem mających uzasadniać poluzowywanie granic bliskości, poufałości oraz skromności jest rozrywka, a nie jakaś ważna życiowa potrzeba i w tym właśnie tkwi niebezpieczeństwo tańców towarzyskich.
"Trzeba uważać, by odwoływanie się do kontekstu nie stanowiło pretekstu i szatańskiej pułapki mającej na celu rozluźnianie mądrze wyznaczonych reguł i granic. "
No właśnie, niech każdy sam uważa i pilnuje swoich intencji, odczuć, reakcji itd.
Komentarz
Jako też, że mieszasz pewne sprawy precyzuję: nie, nie jestem za karą amputacji za grzechy przeciw 6 przykazaniu. Owszem, uważam, że nie byłoby samo w sobie złe i niesprawiedliwe wprowadzenie lżejszych niż mutylacyjne (czyli chłosty) kar cielesnych np. za cudzołóstwo czy sodomię. Nie sądzę jednak jednocześnie, by roztropne było aplikowanie takich kar w Polsce roku 2019. Co nie zmienia jednak tego, iż powinno się działać na rzecz zmiany myślenia Polaków i katolików w tej kwestii.
Czy aktualnie jakaś wspólnota naucza o tym, że kary cielesne (chłosta) za cudzołóstwo i sodomię mogą być dobre oraz sprawiedliwe. Nie wiem, prawdopobnie nie. Ale niczego to nie zmienia. Taki bł. Franciszek Jägerstätter też był w swym czasie wśród katolików osamotniony, gdy aż do męczeńskiej śmierci sprzeciwiał się złożeniu wojskowej na absolutną wierność Hitlerowi - a po czasie to okazało się, że to on miał rację, a nie miliony innych katolików.
Można wiedzieć po co ?
Jak to jest współcześnie? Wystarczy popatrzeć na pary na ulicy, które przytulają się, całują, czy na różne sposoby obściskują przy aprobacie publicznej. Po co im tańce, bo co forsowne ruchy, skoro mogą pozwolić sobie na dowolny stopień intymności w tramwaju, czy na spacerze. Pomijam już różne formy aktywności seksualnej, na które każda para może sobie pozwolić kiedy chce, bez obawy, że zajdzie w ciążę, albo, że czyjaś reputacja na tym ucierpi.
Aby w takim świecie walczyć o czystość, trzeba zupełnie innego myślenia. Wielką pracę nad stworzeniem nowego modelu formacyjnego wykonał św. Jan Paweł II i jego naśladowcy. To jest trop, którym powinno się iść, jeżeli kogoś ten temat interesuje. Walka z tańcami to podobny przeżytek, jak walka z dyliżansami, albo lampami naftowymi.
Interpretacją jest przekonywanie, że wybrane wypowiedzi świętych 1) są obowiązujące 2) obowiązują współcześnie.
"Czy aktualnie jakaś wspólnota naucza o tym, że kary cielesne (chłosta) za cudzołóstwo i sodomię mogą być dobre oraz sprawiedliwe. Nie wiem, prawdopobnie nie. Ale niczego to nie zmienia. Taki bł. Franciszek Jägerstätter też był w swym czasie wśród katolików osamotniony, gdy aż do męczeńskiej śmierci sprzeciwiał się złożeniu wojskowej na absolutną wierność Hitlerowi - a po czasie to okazało się, że to on miał rację, a nie miliony innych katolików. "
Wysoko mierzysz Ale jeśli nikt inny jakoś nie skupia się na takiej tematyce, to może po prostu Ty wymyślasz i nie jesteś kolejnym prorokiem czy samotnym bojownikiem o prawdę.
Może wymyślam, a może jestem samotnym bojownikiem o prawdę. Sam fakt, że niemal nikt już nie mówi o rzeczach o których ja mówię nie jest żadnym dowodem ani na pierwszą ani na drugą opcję.
To co popieram to kary cielesne ustanawiane przez władze cywilne oraz stosowane przez rodziców w stosunku do dzieci. Nic więcej w tej kwestii proszę mi nie sugerować.
Oczywiście we współczesnych czasach doszły jeszcze różne inne niebezpieczeństwa w sferze VI i IX przykazania, ale to nie znaczy że automatycznie w ten sposób tańce towarzyskie przestały być już w ogóle niebezpieczne. Tytułem analogii to, że niegdyś na polu były 3 miny wybuchowe, a dziś tych min jest 30 to nie znaczy, że nadepnięcie na te 3 wcześniejsze miny przestało być niebezpieczne.
Jeśli chodzi o różne gesty cielesnej poufałości i bliskości, które są w obecnych czasach akceptowane w stopniu większym niż kiedyś to owszem prawda. Jednak nawet współcześnie stopień bliskości i poufałości cielesnej, który akceptuje się w tańcach towarzyskich jest większy niż w szeregu innych sytuacji społecznych. Nie mówię w tym miejscu o bliskości cielesnej społecznie akceptowanej pomiędzy dajmy na to narzeczonymi, ale mówię o bliskości pomiędzy osobami, które się nie znają lub znają się słabo. Na ulicy czy w kawiarni ciągle nie jest stosowne objąć np. w pasie kobietę, z którą jest się na pierwszej randce, ale już na parkiecie tanecznym można to uczynić bez większych skrupułów. Podobnie jest zresztą jeśli chodzi o skromność -a raczej nieskromność - strojów w tańcach. Choć na ulicach jest pod tym względem katastrofa to na salach tanecznych jest pod tym względem jeszcze gorzej.
Obawiam się, że w większości przypadków rozterki związane z pierwszą randką nie dotyczą obejmowania się, tylko zakończenia jej stosunkiem seksualnym. A czułości pojawiają się, zanim para w ogóle uzna, że jest w związku. Taniec w tym łańcuchu w ogóle przestał pełnić ważną rolę, bo nie trzeba szukać pozorów, aby wejść w kontakt fizyczny z drugą osobą.
Możliwe, że w latach 50. powtarzano argumentację sprzed stuleci. To pewnie sprawiło, że Kościół okazał się bezbronny wobec rewolucji seksualnej, a takich głosów, jak Karola Wojtyły, było niewiele.
Z dzisiejszej perspektywy Twoje działanie jest przeciwskuteczne z jeszcze jednego powodu. Mamy do czynienia z agresywną promocją homoseksualizmu i upadkiem wzorców mężczyzny i kobiety. Tworzy się międzypłciową magmę, w której każdy może wybierać, jaka płeć mu bardziej pasuje. Popatrz na to, jak ubierają się chłopcy - w obcisłe spodnie nad kostkę i skarpetki-stopki. Moda dziewczęco-gejowska stała się dla nich czymś tak oczywistym, że nawet tego nie zauważają. I tu taniec, w którym role płciowe są silnie zarysowane, może okazać się sposobem na to, aby przywracać młodym ludziom ich tożsamość. Od tego, czy położą koleżance rękę na biodrze ważniejsze jest, aby poczuli się mężczyznami, a potem stali się dobrymi mężami i ojcami. To jest rzeczywistość, która cytowanym przez Ciebie świętym nawet nie przyszła do głowy, ale jest wokół nas.
Tyle, że nie każda recepta na homoseksualizm i zniewieścienie musi być od razu właściwą receptą. Na przykład, machism (czyli typ rozwiązłego seksualnie i brutalnego mężczyzny) nie jest na to właściwą receptą.
I nie jestem fanka męskich obcisłych spodni, ale czucie się mężczyzna nie sprowadza się do noszonego stroju. Bycie kobieta tez.
---
200-500 lat temu, gdy o kobiecym orgazmie wiedziały tylko kobiety oskarżane o czary i prostytutki. No brawo.
No właśnie, niech każdy sam uważa i pilnuje swoich intencji, odczuć, reakcji itd.
http://salwowski.net/2019/07/21/o-dobrej-i-zlej-homofobii/
http://salwowski.net/2019/07/22/promotorzy-i-uczestnicy-marszow-lgbt-powinni-byc-ekskomunikowani/
http://salwowski.net/2019/07/31/pius-xi-kosciol-abstynencji-nie-narzuca-ale-ja-pochwala/