Witajcie,
nie znalazłem podobnego wątku więc postanowiłem założyć osobny. Kiedy rodzina zaczęła nam się powiększać, zacząłem się zastanawiać jako ojciec nad różnymi sprawami, głównie dotyczyły one poziomu naszego życia: co się stanie jak braknie prądu? jak padnie centralne ogrzewanie? jak przyjdzie żywioł i uniemożliwi dojazd do apteki, sklepu? czy wystarczy nam jedzenia? środków czystości i higieny? Nie ukrywam, że zacząłem też o tym rozmyślać mniej więcej jak zaczęła się zawierucha na Ukrainie. W internecie odkryłem że takich ludzi jak ja jest znaczenie więcej i nazywają się preppersami - stąd nazwa wątku

Najogólniej definiując, preppers to osoba która bierze odpowiedzialność za przetrwanie i jakość życia siebie i swojej rodziny. Preppers myśli długofalowo, kiedy inni nie przejmują się jutrzejszym dniem. Jeśli kogoś interesuje ten temat, można doczytać ten wątek:
http://preppersi.blogspot.com/p/5-zasad-preppersa.htmlChciałem aby w tym wątku moglibyśmy się wymieniać wspólnymi doświadczeniami w tym zakresie. Przyznam się Wam, że na Wasze forum trafiłem właśnie poprzez tematykę magazynowania żywności. Szukałem na internecie informacji nt. przechowywania żywności i tak po raz pierwszy weszłem na forum wielodzietnych. Z tego co pamiętam, ktoś chciał spróbować magazynować żywność w pojemnikach po wodzie 5l. Pomyślałem wtedy: w sumie taka rodzina wielodzietna to też preppersy, muszą być dobrze zorganizowani, nie będą latać co chwila do sklepu po kaszę
W moim zamyśle chciałem też połączyć tutaj wspólne zakupy - przez internet dużo rzeczy można taniej kupić, ale koszty wysyłki często zniechęcają bądź są darmowe od jakiejś wysokiej kwoty zakupów. Można się organizować i kupować razem, jeśli macie kontakt ze sobą w realu. Dla przykładu ja często robię zakupy w internetowej aptece (nie wiem czy mogę podać nazwę?), gdzie ceny w stosunku do mojej stacjonarnej apteki są dużo niższe, darmową wysyłkę od 300 PLN wzwyż omijamy umawiając się między znajomymi na wspólne zakupy - wiadomo że co sezon schodzą nam określone syropy, lekarstwa i przy tylu pociechach już sami wiecie jaką kurację bezreceptową zacząć przy pierwszych objawach w infekcji.
Drugi przykład z mojej strony - na olx.pl - są bardzo tanie mydła: Luksja, Palmolive, etc. w cenach 0,50-1,00 PLN. Wysupłaliśmy złocisze i kupiłem w mojej okolicy 140 szt. mydeł Barwa Natura z gliceryną za 0,50 gr (cena w sklepie internetowym: >1,90 PLN). Długi termin przydatności, dobra jakość, za tą cenę - czysty zysk.
Zainteresowanych tematyką zapraszam
Komentarz
W ubiegłym roku za pół darmo kupiliśmy suszarkę do owoców Zelmera - nietrafiony prezent, dla nas bardzo przydatne urządzenie. Suszymy na niej owoce a w zimie dajemy je dzieciom jako "chrupki" lub sami je jemy "ku kawie". Ostatnio żona wpadła na świetny pomysł - zamiast kupować herbatki dla dzieci, sama je robi. Do butelki po bobofrucie wkłada suszone plasterki jabłek (gruszek, bananów...), listki mięty/melisy z przydomowego ogródka i dodaje miód. Zalewa to przegotowaną ale w miarę ostygłą wodą (wiadomo - miód), zakręca i zostawia aż trochę się schłodzi. Przed nalaniem do niekapka jeszcze wstrząśnięte, nie zmieszane
Mój następny "preppersowy" zakup to właśnie miód. Planuję kupić ok. 10-12 sztuk słoików litrowych. Miód jest bezterminowy, można go trzymać i 1000 lat - nic mu nie będzie. Ktoś ma namiary z G. Śląska na prawdziwy miód w miarę przystępnej cenie? U mnie po 35 zł, ten rok był fatalny w sadownictwie.
W przyszłym miesiącu będę się zaopatrywał w oliwę - http://www.greckie-delikatesy.pl/ ktoś chętny na wspólne zakupy? Górny Śląsk, odbiór SMI ew. SPS.
Myślami jestem aby zapewnić rodzinie pożywienie, ciepło, podstawową opiekę zdrowotną w warunkach domowych. Nie koncentruję się na opuszczeniu mojego domu tylko na przetrwanie w nim w warunkach kryzysu.
Liofilizacja to klasa premium, tymczasem w warunkach domowych na konserwację żywności wystarczy temperatura, sól czy najstarszy na świecie sposób - suszenie. Do magazynowania żywności stosuję prostą zasadę: "store what you eat, eat what you store". Kupujemy tylko to co konsumujemy, ostatnio m.in. dzięki inspiracji na tym forum kupiliśmy roczny zapas ryżu, grochu, fasoli, kasz.
Broń? Nie podpuszczaj mnie
My tak raczej mamy roczne zapasy, żona uwielbia gotować i co roku ubogaca nam spiżarnię w zależności czego jest aktualnie wysyp i w różnych konfiguracjach (np. ogórki - w occie, kiszone, z chilli, w musztardzie). Zjadamy to mniej więcej w ciągu roku do półtora, wtedy znowu kupujemy świeże owoce czy warzywa i tak w kółko.
@jan_u jesteś z Gór?
Czym chata bogata...
Gdybym mieszkał w bloku, mieście, to pewnie bym sobie nie zaprzątał nawet głowy robieniem zapasów. Natomiast plecak ucieczkowy - jasne, zainwestowałbym. W nim żywność liofilozowaną, tabletki do odkażania wody albo life straw, podręczna apteczka, coś na biegunkę - głupio zejść z powodu sraczki
Można sobie wyobrazić teraz obie sytuacje z noworodkiem na rękach.
Czy sprzeniewierzyłem się Bogu, że kupiłem sobie agregat prądotwórczy? Że kupiłem sobie pompę zatapialną? W mojej ocenie - nie.
Jasne, jeśli ktoś w tym temacie odjechał za daleko, że zabezpiecza się na każdą ewentualność, buduje schron przeciwatomowy i całą ufność pokłada w swoich zabezpieczeniach - to współczuję.
W przetworach też nie widzę nic dziwnego. Mieszkamy na wsi, mamy sad, warzywniak, mały zielnik, w naszych rodzinach to jakaś szara codzienność że robimy kompoty, dżemy, nalewki, deptamy kapustę, kisimy ogórki a jeśli dodać do tego jeszcze pasję i zamiłowanie mojej żony to proszę się nie dziwić naszym frykasom na spiżarnianej półce
Wychodzę z założenia że można mieć i różaniec i oliwę do lamp. Zwykła roztropność. Jedno nie wyklucza drugiego. U mnie nawet więcej tego pierwszego, bo nawróciłem się w 2007 na Jasnej Górze
Dobrej nocy, zmykam bo jutro wcześniej pobudka.
W razie wybuchu atomowego, dajmy na to koreanskiego polecimy wszyscy do Abrahama, cali albo w kawalkach. I 140 mydel marki Barwa, dobrych, polskich.
U nas spiżarnia pełna ale prepersami nie jestesmy, choć na wsi to może i realne było. Tylko na co to przygotowanie ma byc właściwie? Na brak prądu? Na wojnę? Czy na zniknięcie ludzkosci rodem z książki sf?
Drewno mamy na całą zimę. Ziemniaków wykopalismy 700 kg, leżą w piwnicy. W stodole parę ton zboża, sąsiadka ma studnię jakby wody nie było. Co z tego, kiedy w razie wojny przyjdą, zabiorą i nie ma. W ogóle nie rozumiem tego gromadzenia na wszelki wypadek. Jeszcze obsługę broni, czy znajomość dzikich jadalnych roślin uznaję za przydatną dla prepersa
Zapas kaszy na rok? Bym chyba się moli obawiała.
U nas szwagier szkoli się na myśliwego, a mąż i synowie trenują strzelectwo. Ja troszkę zaprawiona medycznie - jak trzeba, to i szyć mogę i poród w domu przyjmę. Takie kompetencje mogą być przydatne.
w polskiej wersji to BIS
przepraszam wrażliwych - bierz i spier@#*&&j
Mam nadzieję,że zdążę do biedry podjechać przed kataklizmami...
pilnujemy, by leki, produkty długoterminowe itd zawsze były w zapasie w domu, ale zapasami na wojnę bym tego nie nazwała
jakoś nigdy nie mieliśmy potrzeby gromadzić takich awaryjnych plecaków czy skrytek
Ze mnie się śmieją, że przesadzam, trudno