To polecam z całego serca modlitwę za wstawiennictwem o. Wenantego Katarzyńca!
Odmówiliśmy nowennę do niego z kilkoma intencjami... w tym i poniższymi:
1. Zaczęło się od tego, że dostaliśmy wypowiedzenie mieszkania, a w naszym terenie problem z ofertą do wynajmu. Szukaliśmy, pytaliśmy, wywieszaliśmy ogłoszenia i półtora miesiąca nic - albo już po fakcie (oprócz jednej oferty poza naszym zasięgiem finansowym). Zaczęliśmy czuć mocny niepokój. I "nagle" dostałam sms o tym, że coś jest. Pojechaliśmy jeszcze tego samego dnia obejrzeć lokum. I jeszcze tego samego dnia się na nie zdecydowaliśmy. A wieczorem się zorientowałam, że jest 28 lipca - wspomnienie św. Szarbela. Tak, św. Szarbela, nie pomyliłam się
- o. Wenanty jest nazywany Polskim Szarbelem. Mimo wszystko mi się skojarzyło.
2. Znajoma ma sprawę do rozstrzygnięcia decyzją w starostwie powiatowym. Przy pierwszym podejściu dostał odmowną bezdyskusyjnie. Odwołała się - nic nie dało. Pomodliła się za naszą radą do O. Wenantego... Z Gminy dostała nie stąd ni z owąd telefon: chcemy pani pomóc, proszę przyjechać - sprawa nabierze biegu jeszcze raz. I... właśnie trwa z nadzieją na sukces.
3. Znajoma miała konkurs o pracę. Z mocną kontrkandydatką. Pojechała do o. Wenantego do Kalwarii. Wygrała konkurs.
4. Znajomej syn siedzi w domu od roku bez pracy. Daliśmy jej książkę o Ojcu. Pojechała do Kalwarii. Syn jest właśnie w trakcie procesu rekrutacji! Przedwczoraj się dowiedzieliśmy, że przeszedł do drugiego etapu.
Moim zdaniem Pan Bóg bardzo chce beatyfikacji O. Wenantego. Warto z tego skorzystać
.
Polecam książkę Terlikowskiego o o. Wenantym (to on zasugerował, że o. Wenanty jest takim Polskim Szarbelem). I inne pozycje biograficzne też polecam. A poniżej strona z 'wszystkim' - także nowenną do Ojca.
http://wenanty.pl/
Komentarz
Ja Mu od ręki mogę zaproponować deal, biorę cud z pełnymi konsekwencjami,
I zeznaje na procesie Beatyfikacyjnym, nawet jakby mnie mieli maglować miesiąc.
Ja mam takie doświadczenie, że faktycznie niektórzy święci są "oddelegowani" do pewnych kategorii spraw. To by się zgadzało z przyjętą praktyką "patronatu" świętych. Rozumiecie - św. Krzysztof od kierowców.
Na przykład... św. Rafał Kalinowski pomagał mi bardzo w podróżach. Gdy nie miałam szans na bilet, na miejsce siedzące w pociągu itp. - ZAWSZE coś pomógł znaleźć.
A Ojcu obiecałam, że tu o Nim napiszę, jeśli nas wspomoże. Tak że @maliwiju, dajesz!
Zawsze możesz się dowiedzieć to raz, a też nie musisz wiedzieć, to dwa!
Jak masz do załatwienia sprawę w jakimś urzędzie, to się dowiadujesz, kto co czym. I tak można że świętymi (nie, żebym ich traktowała instrumentalnie!!! - ale oni to wiedzą ).
Bywa właśnie tak, że któryś staje się 'potrzebny' a potem to się przeradza w przyjaźń... (A przyjaciół się nie ma na pęczki - wystarczy przecież kilku "sprawdzonych").
Ja mam kilku świętych, których po prostu polubiłam i którzy, zdaje się, też mnie lubią . Św. Antoni od szukania - różnych rzeczy - w tym i zagubionego czasu...
Św. o. Pio od spraw beznadziejnych zdrowotnych. Św. Józef od technicznych.
To nie jest przecież tak, że życie stanie się bez krzyża i problemów, ale to Starsze Rodzeństwo w wierze pomaga mi po prostu czasem od razu sprawę załatwić, a czasem pogodzić się z tym, że lepiej jest dla mnie, że sprawa zostanie niezałatwiona.
A pół żartem pół serio - zazdroszczę Ci, że żaden święty nie ma w czym Ci pomagać! ;-). Ja nie mogłam znaleźć mieszkania na przykład. Pomógł mi o. Wenanty (choć jeszcze ogłoszony świętym nie jest).
A swędzący problem - tak mi się przypomniało miała św. Teresa od Jezusa - ciekawe, czy by nie pomogła ona właśnie? (ale wątku nie czytałam) ;-).
ALE!
Pracuj i módl się!
Pracuj tak, jakby wszystko zależało od ciebie, ale ufaj tak, jakby wszystko zależało od Boga.
Ja tez nie uważam, że należy leżeć i nic nie robić tylko czekać na cud, ale pomoc w pracy i jej efektach mile widzę :-).
A dusze czysccowe sa bardzo wdzieczne za kazda pomoc, za kazdy okruch pamieci i potrafia sie serdecznie odwdzieczyc.
"Zebym nie zwariowała"
w jakimś sensie pewnie tak, jak napisałaś: zaszczepił. ALE ten chrzestny MÓGŁ tej dobrej myśli nie podjąć, więc to na pewno nie miało to charakteru dysponowania osobą rzeczowo.
Może gdyby ten wspomniany chrzestny nie podjął tej myśli, to kogoś innego by ów święty prosił? Nie wiem, nie znam się. Mnie Święci pomagają. Się nie wtrącam w sposoby. I ufam, że mną się też mogą czasem posłużyć dla czyjegoś dobra.
Np masz jakąś kwotę i zastanawiasz się komu by tu pomòc, możesz wspomóc 3 akcje charytatywne i tu pojawia się ten impuls a to dam tym , a potem okazuje się że komuś w tej sytuacji tyle brakowało.
Są cuda takie wielkie jak wskrzeszenie Łazarza i takie codzienne małe.
Najczęściej te małe cuda , znaki interwencji Bożej, są cudami dla tych do ktòrych są skierowane.
Nie ma nic nadprzyrodzonego w tym że sprzedawcy leków zostawiają próbki w aptekach, ale gdy usilnie poszukiwałam leku dla dziecka przy zapaleniu jelit , i w hurtowniach były pustki ale pani w aptece sobie przypomniałam że oni przecież mają jedno opakowanie reklamowe i mi dała to traktowałam jako cud.
Takich historii miałam wiele , kiedyś modląc się w kościele popatrzyłam na obraz świata. JPII , poprosiłam go o pomoc, powiedziałam Mu jesteś jedynym Świętym którego spotkałam w życiu , daj mi jakiś znak że o nas pamiętasz. Za godziny spotkałam na ulicy księdza który szedł na Jasną Górę niosąc relikwie św. JPII.
To tak jak rodzic i dzieci.