https://www.papilot.pl/lifestyle/ciekawostki/46321/co-to-jest-birth-strike BirthStrike (w wolnym tłumaczeniu: protest przeciwko rodzeniu dzieci). Jego członkami są pary, które podejmują decyzję o tym, że nie będą powiększać rodziny z powodu kryzysu ekologicznego.
"Nasza populacja stała się tak wielka, że Ziemia nie jest w stanie sobie z tym poradzić. Każda dodatkowa osoba powoduje wzrost emisji dwutlenku węgla (osoby bogate w większym stopniu, niż ubogie) co zwiększa liczbę ofiar zmian klimatycznych "
Komentarz
To nie o to chodzi.
Problem jest taki, że zwykle za tego typu medialnymi wypowiedziami idzie atak na tych, co myślą inaczej.
Zobaczysz, że za jakis czas będzie medialna nagonka na wielodzietnych, jeśli nie w Polsce, to na zgniłym zachodzie na pewno.
Bo nieekologiczni niby są.
Zakonnice i księża nie chcą mieć dzieci, decydują się na inny styl życia niż rodzinny, ale różnica między nimi a omawianymi tu celebrytami polega na tym, że oni wspierają ideę rodziny, a niechętni rodzeniu celebryci za jakiś czas przypuszczą atak na duże rodziny i będą je wytykać palcami, bo niszczą Matkę Ziemię, czy coś w tym rodzaju.
Co do prezerwatyw to nie znam danych ile w skali światowej się ich zużywa, ale wątpię by te liczby doganiały zużycie plastikowych butelek czy foliówek, a z tych korzysta praktycznie każdy. Wielodzietni też.
. Natomiast idea , że ludzi powinno być mało aby planeta dłużej była jaka jest - pełna gatunków i miała zawsze po dwie czapy lodu na biegunach jest w skali kosmosu nierealna, chyba że ktoś zakłada że uda się życie organiczne wyekspediować w kosmos zanim nastąpi katastrofa naturalna, a występuje regularnie czy chcemy czy nie.
Bardziej ogarniam przekaz jak ktoś mówi, że nie chce rodziny bo jego matka się rozwiodła, siostra się rozwiodła, brat się nie ożenił ..
Tutaj rzeczywiście zagrożenie wynika z konkretnego zaburzenia więzi rodzinnych.
Albo ktoś deklaruje,że nie chce dzieci bo mu się generalnie nie chce podejmować wysilku..bo przecież przez kilka lat trzeba się o nie troszczyc, karmić i takie tam ...
I jeszcze myślę sobie jak wiele zmieniło się w ciągu mojego życia. Kiedyś zuzywalo się wszystko do końca. Pamiętam jak babcia myla i suszyla plastikowe torby słoiki zawsze się trzymało i przechowywalo. Ciuchy się przerabialo, a na koniec służyły jako szmaty (kto by kupował szmaty?). Resztki chleba zanosiło się sąsiadce, która trzymała kury (niedaleko centrum dużego miasta! Nie, nie chciałabym wrócić do tamtych czasów, chodzi mi o pewną świadomość