U nas smartfon jednak tak praktycznie przydatny, do nauki słówek z angielskiego, od tego roku łacina jeszcze dochodzi. Jakoś łatwiej sie dziecku za naukę zabrać w takiej formie.
aparat foto, namierzanie dziecka, program z rozkładem jazdy, mapa, możliwość robienia, przenoszenia i wyświetlania prezentacji w szkole, znajdowanie dowodów w dyskusji w szkole, podręczna biblioteka, muzyka, brewiarz, terminarz, kontakt z zastępem, ostatnio pracujemy nad one note (notatki, w tym wspólne - np. gdy gdzieś jedziemy wszyscy mamy rozkłady jazdy, plan wyjazdu, potrzebne adresy albo archiwum rodzinne). Nie dla płatności przez komórkę.
Chodzi mi po głowie program z bazą np. kolęd, tak by przygotowując kolędowanie można było podać ludziom tylko proponowaną listę tak, by wszyscy mieli teksty na komórkach.
Komórka jest przydatnym narzędziem, tylko narzędziem. Dla mnie przełomowym była ankieta - dzieciaki ujawniły, że udają czytanie czegoś na komórce by nie rozmawiać. I tu jest problem - dlaczego nasze dzieci szukają narzędzia do separowania od innych? I z tym musimy sobie poradzić, a nie urządzeniem.
Moja szkolna udaje, że jej kredki pod stolik spadły, że ma biegunkę, że ja głowa boli i musi polezec na lozku... Żeby czytać xD Akurat o gry i dostęp do neta martwię się najmniej, bo muszę limitować czytanie książek. Natomiast uważam, że smartfon w rękach tak małego dziecka jest niebezpieczna bronią skierowana pezeciw niemu. Cegły nikt już mu nie ukradnie np
Coś tam o metalowych słomkach było wyżej, ej jak to umyć w środku?
Atsd, jak byłam mała, to nie było jednorazowych rzeczy (bardzo mało jak już) i zastanawiałam się wtedy, jak się myje słomki do napojów wewnątrz. Byłam zaskoczona że się po prostu wyrzuca. Takie fajne słomki!
są do tego specjalne czyściki, takie jak kiedyś do butelek tylko cieniutkie. Często to metalowe słomki są sprzedawana w komplecie z czyścikiem
Komórka jest przydatnym narzędziem, tylko narzędziem. Dla mnie przełomowym była ankieta - dzieciaki ujawniły, że udają czytanie czegoś na komórce by nie rozmawiać. I tu jest problem - dlaczego nasze dzieci szukają narzędzia do separowania od innych? I z tym musimy sobie poradzić, a nie urządzeniem.
Może dlatego, że nie nauczyły się bezpośrednich relacji z innymi ludźmi? bo zamiast iść na podwórko siedziały przed tv, zamiast grać w planszówki z rodzeństwem i rodzicami grały na kompie, a zamiast zadzwonić by zapytać co było zadane, pisały smsa. W ten sposób coraz bardziej zamykają się w sobie.
Komórka jest przydatnym narzędziem, tylko narzędziem. Dla mnie przełomowym była ankieta - dzieciaki ujawniły, że udają czytanie czegoś na komórce by nie rozmawiać. I tu jest problem - dlaczego nasze dzieci szukają narzędzia do separowania od innych? I z tym musimy sobie poradzić, a nie urządzeniem.
Może dlatego, że nie nauczyły się bezpośrednich relacji z innymi ludźmi? bo zamiast iść na podwórko siedziały przed tv, zamiast grać w planszówki z rodzeństwem i rodzicami grały na kompie, a zamiast zadzwonić by zapytać co było zadane, pisały smsa. W ten sposób coraz bardziej zamykają się w sobie.
pewnie tak jest. A może znaleźli sposób, by nie uczestniczyć w życiu przymusowego stada w szkole albo np. tramwaju czy pociągu?
Najpierw buduje się bibliotekę, a potem szkołę wokół niej. Trzeba dopilnować, żeby dzieci umiały czytać płynnie, pisać zrozumiale, choć prosto, i opanować podstawy matematyki przynajmniej w takim stopniu, żeby wiedzieć, kiedy kalkulator oszukuje. Potem pokazujemy im, jak korzystać z biblioteki, i nie wpuszczamy swobodnie do sieci, dopóki naprawdę nie będą umiały pisać i czytać, i dopóki nie dorosną na tyle, by nie mylić danych z informacją. W przeciwnym razie będą tylko małpami na plantacji bananów.
Kiksy Klawiatury, Terry Pratchett
u nas się świetnie sprawdził
( chociaż, były to dopiero początki internetu, a i do nas na wieś trafił na dobre dopiero z 10 lat temu)
W przymusowym stadzie też można znaleźć przyjaciół.
Są tacy którzy wolą nie.
pytanie: dlaczego? * nie chcę nikogo urazić, ale mi się to wydaje trochę niezdrowe przyjaźń to coś pięknego i cennego, a nawiązywania i pielęgnowania przyjaźni można i warto się nauczyć
*ok, rozumiem, jeśli dziecko jest w środowisku patologicznym, ale nie mówimy o skrajnych przypadkach, a o wynikach ankiety przytoczonej przez Kazia, a więc jakiegoś badania na większej grupie młodych ludzi. Chyba nie chodziło tam o to, że dziecko w domu wychowywane jest w wartościach, a w szkole ma patologię i nie może ani nie chce się odnaleźć, bo to się kłóci z jego wewnętrznym światem. To problem powszechniejszy - zwyczajnie wygodniej jest nie patrzeć komuś w oczy i komunikować się przez whatsappa.
uważam, że komórka jest przydatnym narzędziem i po prostu należy nauczyć dzieci sobie z nią radzić. Widzę dwa problemy, z którymi trudno sobie poradzić - 1. darmowe treści i programy - nie mamy kontroli nad tym, co dociera do dziecka w tym do pornografii i 2. szeroka oferta - jak możemy dzieciom powiedzieć z czego warto a z czego nie warto korzystać na smartfonach, jeśli sami nie mamy czasu by to ocenić?
Z drugim łatwiej sobie poradzić, wymieniając informacje i korzystając z różnych centrów kompetencyjnych.
Z pierwszym trudniej, po prostu trzeba pracować z dzieckiem - uczymy je jak przechodzić przez ulicę, podobnie musimy nauczyć, jak korzystać z sieci.
Od zawodowców (pedagogów, psychologów) oczekuję wsparcia w stworzeniu tych ogólnych reguł.
W przypadku pornografii całkowicie polegliśmy - pornografia jest dostępna i dziecko, które będzie chciało znajdzie ją, chociażby w domu kolegi. Wiemy o tym, więc zamykamy dzieci w domach i organizujemy im zajęcia w miejscach bezpiecznych w naszej ocenie (sport, języki, konie, harcerstwo) ponosząc całkowitą klęskę wychowawczą.
Swoją drogą - widzę, że dzieci z dobrych domów najlepiej funkcjonują w obszarach, w których rodzice sobie nie radzą, w których rodzice abdykują. I to napawa mnie nieustającym entuzjazmem. Pan świetnie nas ludzi ulepił.
Ja bym tak nie straszyła tymi złymi treściami. Jesli ktos ma jakieś obawy, to przecież moze na komórce ustawić strony, na które dziecko moze wchodzić, a na które nie.
U nas jest zakaz używania komórek w szkole, dyrekcja uznała, że tak zdrowiej.
U nas też. Gdyby było inaczej, praca byłaby po prostu niemożliwa w ośrodku, w którym zaczęłam pracować. Dziewczęta mają od 15 do 18 lat. Bez komórek jest większa szansa, że wrócą do rzeczywistego świata.
Ale ja tez nie widze sensu, zeby dziecko miało zawsze telefon przy sobie. Daje wtedy tylko, jak potrzebuje (jedzie do drugiego miasta, ćwiczy słówka). Na co dzień nie ma potrzeby. I nie wiem czy specyficzne środowisko, ale w klasie syna tylko kilka osób ma komórki, reszta nie ma, a nawet nie chce (!) miec, bo wiedza, ze to nic dla dzieci.
@Malgorzata te wszystkie kursy programowania to szukanie jeleni i koszenie ich kasy za bzdury. Materiałów (dobrych) znajdziesz od groma w necie to raz. dwa: większośc kursów nie uczy podstawowej rzeczy: myśłenia algorytmicznego, uczą tylko składni danego języka programowania. Z programowaniem nie ma to za wiele wspólnego.
Z innej beczki: wolałbym, żeby moje dzieci uczyły się retoryki, łaciny i greki. Niestety brak takiej oferty
Ja nie wiem jak ludzie sobie blokują albo nie internety, w kazdym razie moge powiedzieć o nas, dwóch profi, z własnym serwerem w domu,... No nie maja dzieci z nami łatwo w temacie, za bardzo sie znamy. Jednym z naszych celów wychowania to nauczyć dzieci programować objektowo (ja sama na studiach uczyłam sie OCaml), to dla nas tak samo ważna umiejetność w życiu jak sprzatanie po sobie. Jak kto to ogarnie, to w życiu zawsze sobie jakoś poradzi.
Komentarz
Chodzi mi po głowie program z bazą np. kolęd, tak by przygotowując kolędowanie można było podać ludziom tylko proponowaną listę tak, by wszyscy mieli teksty na komórkach.
Komórka jest przydatnym narzędziem, tylko narzędziem. Dla mnie przełomowym była ankieta - dzieciaki ujawniły, że udają czytanie czegoś na komórce by nie rozmawiać. I tu jest problem - dlaczego nasze dzieci szukają narzędzia do separowania od innych? I z tym musimy sobie poradzić, a nie urządzeniem.
Moja szkolna udaje, że jej kredki pod stolik spadły, że ma biegunkę, że ja głowa boli i musi polezec na lozku... Żeby czytać xD
Akurat o gry i dostęp do neta martwię się najmniej, bo muszę limitować czytanie książek. Natomiast uważam, że smartfon w rękach tak małego dziecka jest niebezpieczna bronią skierowana pezeciw niemu. Cegły nikt już mu nie ukradnie np
https://bashko.pl/pl/p/ZESTAW-WIELORAZOWA-SLOMKA-DO-PICIA-CZYSCIK%2C-CZARNA%2C-PROSTA%2C-STAL-NIERDZEWNA%2C-215-MM-X-6-MM%2C-WILD-NATURE/763
pewnie tak jest. A może znaleźli sposób, by nie uczestniczyć w życiu przymusowego stada w szkole albo np. tramwaju czy pociągu?
Pratchett.pl
Najpierw buduje się bibliotekę, a potem szkołę wokół niej. Trzeba dopilnować, żeby dzieci umiały czytać płynnie, pisać zrozumiale, choć prosto, i opanować podstawy matematyki przynajmniej w takim stopniu, żeby wiedzieć, kiedy kalkulator oszukuje. Potem pokazujemy im, jak korzystać z biblioteki, i nie wpuszczamy swobodnie do sieci, dopóki naprawdę nie będą umiały pisać i czytać, i dopóki nie dorosną na tyle, by nie mylić danych z informacją. W przeciwnym razie będą tylko małpami na plantacji bananów.
Kiksy Klawiatury, Terry Pratchett
u nas się świetnie sprawdził
( chociaż, były to dopiero początki internetu, a i do nas na wieś trafił na dobre dopiero z 10 lat temu)
nie chcę nikogo urazić, ale mi się to wydaje trochę niezdrowe
przyjaźń to coś pięknego i cennego, a nawiązywania i pielęgnowania przyjaźni można i warto się nauczyć
*ok, rozumiem, jeśli dziecko jest w środowisku patologicznym, ale nie mówimy o skrajnych przypadkach, a o wynikach ankiety przytoczonej przez Kazia, a więc jakiegoś badania na większej grupie młodych ludzi. Chyba nie chodziło tam o to, że dziecko w domu wychowywane jest w wartościach, a w szkole ma patologię i nie może ani nie chce się odnaleźć, bo to się kłóci z jego wewnętrznym światem. To problem powszechniejszy - zwyczajnie wygodniej jest nie patrzeć komuś w oczy i komunikować się przez whatsappa.
Z drugim łatwiej sobie poradzić, wymieniając informacje i korzystając z różnych centrów kompetencyjnych.
Z pierwszym trudniej, po prostu trzeba pracować z dzieckiem - uczymy je jak przechodzić przez ulicę, podobnie musimy nauczyć, jak korzystać z sieci.
Od zawodowców (pedagogów, psychologów) oczekuję wsparcia w stworzeniu tych ogólnych reguł.
W przypadku pornografii całkowicie polegliśmy - pornografia jest dostępna i dziecko, które będzie chciało znajdzie ją, chociażby w domu kolegi. Wiemy o tym, więc zamykamy dzieci w domach i organizujemy im zajęcia w miejscach bezpiecznych w naszej ocenie (sport, języki, konie, harcerstwo) ponosząc całkowitą klęskę wychowawczą.
Swoją drogą - widzę, że dzieci z dobrych domów najlepiej funkcjonują w obszarach, w których rodzice sobie nie radzą, w których rodzice abdykują. I to napawa mnie nieustającym entuzjazmem. Pan świetnie nas ludzi ulepił.
Z innej beczki: wolałbym, żeby moje dzieci uczyły się retoryki, łaciny i greki. Niestety brak takiej oferty
Widziałem jescze pozycję taką, ale nie zagladałem do zawartości:
Jednym z naszych celów wychowania to nauczyć dzieci programować objektowo (ja sama na studiach uczyłam sie OCaml), to dla nas tak samo ważna umiejetność w życiu jak sprzatanie po sobie. Jak kto to ogarnie, to w życiu zawsze sobie jakoś poradzi.