No żadne z dwójki moich dzieci karmionuch piersią na żądanie nie dałoby sobie wytłumaczyć że teraz jest jakąś tam komisja. Myślę że niewiele dzieci poczekaloby do końca, bez znaczenia czy prawicowe czy lewicowe.
A ja uważam, że sala sejmowa to nie miejsce dla małych dzieci. Poza tym, choć karmienie jest procesem naturalnym, to jakby nie było wymaga udziału piersi a to już może rodzić pewien dyskomfort zgromadzonych. Reasumując, karmienie w miejscach publicznych typu plac zabaw, kawiarnia, kościół, to nie to samo, co zabieranie niemowlęcia do pracy i karmienie go tam na widoku, podczas pracy, wśród współpracowników. Wyobraźcie sobie nauczycielkę karmiącą podczas lekcji? Albo panią na kasie czy w okienku w banku z dzieckiem przy piersi?
Mi się to zdjęcie bardzo podobało, jest takie naturalne. Też miałam dzieci karmione wyłącznie piersią po pol roku, prawie wyłącznie do roku, jakas butelkę ze smoczkiem miałam tylko przy pierwszym, raz został nakarmiony (malo skutecznie), kiedy byłam na oficjalnym obiedzie. Ten sam miał smoczek, dopóki mu się nie rozpadł. Na innych zdjęciach nie ma dziecka, więc prawdopodobnie dotarło na salę dokładnie na karmienie, a że posłanka w tym momencie miała potrzebę i możliwość zadania pytania to tak wyszło. Lepiej, żeby ciąża i poród oraz bycie matka małego dziecka wykluczało z funkcji publicznych?
I tez uwazam, ze ten spokoj i tryb zycia sa przereklamowane, mialam niespotykanie spokojne dzieci (w porównaniu do innych, oczywiście różne epizody się zdarzaly), mimo , że były praktycznie ciągle ze mną przez pierwsze 1,5 - 2 lata, czy to w nosidełku, chuście czy wózku.
Na pewno potrzebny jest czas żeby odpocząć po porodzie ale przychodzi moment kiedy masz też ochotę i siłę coś porobic. Ją obecnie pisze sobie projekt ptofilaktyczny bo mam już potrzebę zrobić coś innego (coś co też lubię) a Ola jest takim dzieckiem, ze da się to pogodzić z pozytkiem dla wszystkich. Przy małej Ani nie miałam ani siły ani potrzeby. Najważniejszy jest wybór.
Ja wielkiego problemu w nakarmieniu dziecka w pracy nie widzę. Natomiast jeżeli pani posłanka używa dziecka instrumentalnie by zwrócić na siebie uwagę to już bardzo nie OK, choć jak widać skuteczne bo bardzo się nagłośniła. Dziecko przy żądaniu legalizacji zabijania dzieci to juz w ogóle kuriozum
Ja wielkiego problemu w nakarmieniu dziecka w pracy nie widzę. Natomiast jeżeli pani posłanka używa dziecka instrumentalnie by zwrócić na siebie uwagę to już bardzo nie OK, choć jak widać skuteczne bo bardzo się nagłośniła. Dziecko przy żądaniu legalizacji zabijania dzieci to juz w ogóle kuriozum
Mam takie samo zdanie. Zresztą...zobaczcie jak to karmienie wyglada od strony malucha? Zero spokoju, zero intymnosci. Jakas taka nerwowośc, brak skupienia na dziecku... Skoro juz naprawde musiała, to przynajmniej mogła osłonić się jakąś pieluchą czy chustą.
Na pewno potrzebny jest czas żeby odpocząć po porodzie ale przychodzi moment kiedy masz też ochotę i siłę coś porobic. Ją obecnie pisze sobie projekt ptofilaktyczny bo mam już potrzebę zrobić coś innego (coś co też lubię) a Ola jest takim dzieckiem, ze da się to pogodzić z pozytkiem dla wszystkich. Przy małej Ani nie miałam ani siły ani potrzeby. Najważniejszy jest wybór.
Pracowałam z małym dzieckiem, ale w jednym jak musiałam gdzieś wyjść i spotkać się z ludźmi, to ktoś z małym dzieckiem czekał pod drzwiami, żebym w razie czego mogła wyjść i je nakarmić.
Znalazłam teraz informację w internecie, że w sejmie jest miejsce do pielęgnacji dzieci.
Z domu też pracowałam z dzieckiem przy nodze, ale to co jednak co innego niż zabrać dziecko do pracy i jeszcze je karmić akurat w czasie zadawania pytania. Tym bardziej, że z tego nagrania wynika, że Pani pierwsza dostała głos.
Jak karmię to staram się to robić możliwie dyskretnie. Czy mi się to podoba czy nie kogoś może to krępować.
No właśnie, oprócz tego, może nikt tego na głos nie powie, ale część pracodawców pomyśli "zatrudnij teraz matkę, to Ci z dzieckiem do pracy przyjdzie".
Dobra, to z drugiej strony - jeżeli jestem przeciwniczką aborcji, to nie mam prawa oceniać innych w takich kwestiach, które tak naprawdę podchodzą pod "nieistotne". To nie jest dreczenie dziecka, tylko jedna z opcji sposobu życia. Akurat tu udowadnia, że jesli się chce, to dziecko nie zamyka drogi aktywności czy to zawodowej, społecznej czy politycznej. Przecież tzw kariera i rozwoj to jeden z argumentów za "wyborem". A jakie poglądy ma sama poslanka, to w tym momencie średnio istotne. Tu odnosimy się do tej konkretnej sytuacji i zdjęcia.
@Ojejuju ale to prawo nie obowiązek z tym połogiem. Nie lubię że kobieta coś musi bo inaczej właściciel Januszexu będzie tego samego wymagał od innej. Od wymagania od Januszexu są organy
Ech. Kiedyś tak myślałam, że tak się da. Wzięłam pierwsze dziecko 2 razy na uczelnię, te wizyty wyleczyły mnie z tego skutecznie. Rozdarlo się na zajęciach (chociaż były to godziny drzemki), nie było gdzie go uciszyć, karmiłam w kiblu, fatalnie to wspominam.
Zreszta to pierwsze ciągałam wszędzie że sobą. Do banku, na pocztę, do lekarza, Strasznie męczące to jest, tak z perspektywy czasu. I bez sensu, dla mnie
Ale zgadzam się, wybor jest dobry. Jakby mi kto zabronił, zostałabym współczesną feministką a tak mogłam się przekonać, że to nie dla mnie.
Ale faktycznie presja może być. Pierwsze dziecko było ze mną na uczelni, karmilam w czasie zajęć, potem pojechał ze mną na stypendium gdzie byliśmy wszędzie razem. Więc karmienie naturalnie też. Byłam młoda i dziecko w niczym nie zamknęlo mi drogi. W życiu studenckim też nie. Ale to było moje i innych wybory mnie nie obchodziły. Sądów żadnych nie wydawalam.
Potem w pracy miałam szefową, która z każdym że swoich trojga dzieci ciężko pracowała do 8 miesiąca. Bo da się. Dla niej każda, która odchodzila na L4 w ciąży to był nierób i kombinator. Bo jak ona da radę to dlaczego inna nie. I taki był klimat dzięki jej postawie.
Więc faktycznie może to nakręcić klimat, że wszystko się da, a jak nie umiesz to jesteś nierob, len i kombinator.
Z tym rodzeniem to przykład jak to społeczeństwo uważało że kobieta coś MUSI. A jednak nie. Dzidziuś p. Marceliny wyglądał na pół roku więc już po połogu. Ona nie MUSIAŁA nigdzie chodzić żeby w spokoju nakarmić. No nie lubię że kobieta coś MUSI.
Argument o urodzeniu na płasko trochę z d... y wyciągnięty, bo odpoczynek po porodzie to nie moda tylko biologiczna konieczność.
No niezupełnie. Każdy organizm inaczej znosi i ciążę, i poród. A nawet ten sam różnie znosi różne ciąże. Na tym forum to raczej oczywiste. To, że w trakcie jednego porodu mogłam piec ciasto a zaraz po nim je serwować i robić cokolwiek, nie znaczy, że zawsze tak było i że każda zawsze może. Niektóre kobiety rzeczywiscie potrzebują bardzo ograniczonej aktywności przez tygodnie po porodzie. Stąd maja do tego PRAWO nie obowiązek. Owszem, należy zluzować i dać organizmowi szansę regeneracji, ale w różnych przypadkach co innego to będzie znaczyło. W pewnych kulturach wiele kobiet potrafi rodzić w przerwie w pracy w polu... To jak z tą biologiczną koniecznością? Inną mają? Argument o porodzie na płasko jest jak najbardziej na miejscu. Niektóre kobiety mogą tak woleć (i mają do tego prawo), a umożliwienie innych opcji prawdopodobnie spowodowało, że ktoś na nie krzywo spojrzał, albo namawiał do innej pozycji... Więc jednak lepiej nakazać wszystkim na płask? Pod tym względem zdecydowanie jestem za wolnością wyboru, o ile dziecku krzywda się nie dzieje. Inna sprawa, czy rzeczywiście się nie dzieje jeśli jest narzędziem w polityczej działalności i promocji matki.
Jak się dogada z pracodawcą? Tutaj najwyraźniej przewodniczący komisji nie miał nic przeciwko. Mamy wielodzietne niektórr mają. To ad Twoje pytanie. Ale mój komentarz raczej komentuje ogólnie, jak to kobiety np nakazują kobietom coś w stylu idź karmić w ustronne miejsce. Albo nie noś krótkiej spódnicy bo cię zgwałcą. Znacznie bardziej mi odpowiada"żyj i daj żyć innym"
Jak się dogada z pracodawcą? Tutaj najwyraźniej przewodniczący komisji nie miał nic przeciwko. Mamy wielodzietne niektórr mają. To ad Twoje pytanie. Ale mój komentarz raczej komentuje ogólnie, jak to kobiety np nakazują kobietom coś w stylu idź karmić w ustronne miejsce. Albo nie noś krótkiej spódnicy bo cię zgwałcą. Znacznie bardziej mi odpowiada"żyj i daj żyć innym"
W sumie ciekawe, może za jakiś czas będą ogłoszenia "przyjdź do pracy z dzieckiem" , niektóre firmy już mają przedszkola przy biurach.
Czy przewodniczący nie miał nic przeciwko nie wiemy. Może nie. A co z resztą tam zebranych? Mieli w ogóle opcje wypowiedzenia się? Jak by się wypowiedzieli to nie spadłby na nich hejt?
Ciekawe czy więcej osób przez całe zamieszanie odsłuchało tego co mówi p. Zawisza.
Nie zarzucam jej, że chciała coś robić na pokaz bo tego nie wiem. Patrząc na siebie z jednym dzieckiem też mi się wydaje, że może stwierdziła po prostu, że da radę. Tam są takie cyrki nie raz, że może ciężko to traktować poważnie.
Komentarz
Wyobraźcie sobie nauczycielkę karmiącą podczas lekcji? Albo panią na kasie czy w okienku w banku z dzieckiem przy piersi?
https://dorzeczy.pl/kraj/158790/poslanka-wziela-niemowle-do-sejmu-protestowala-ws-aborcji.html
Więc to generalnie "problem" dzieci w sejmie albo w ogóle w miejscu pracy.
Ją obecnie pisze sobie projekt ptofilaktyczny bo mam już potrzebę zrobić coś innego (coś co też lubię) a Ola jest takim dzieckiem, ze da się to pogodzić z pozytkiem dla wszystkich.
Przy małej Ani nie miałam ani siły ani potrzeby.
Najważniejszy jest wybór.
Dziecko przy żądaniu legalizacji zabijania dzieci to juz w ogóle kuriozum
Zresztą...zobaczcie jak to karmienie wyglada od strony malucha? Zero spokoju, zero intymnosci. Jakas taka nerwowośc, brak skupienia na dziecku...
Skoro juz naprawde musiała, to przynajmniej mogła osłonić się jakąś pieluchą czy chustą.
Znalazłam teraz informację w internecie, że w sejmie jest miejsce do pielęgnacji dzieci.
Z domu też pracowałam z dzieckiem przy nodze, ale to co jednak co innego niż zabrać dziecko do pracy i jeszcze je karmić akurat w czasie zadawania pytania. Tym bardziej, że z tego nagrania wynika, że Pani pierwsza dostała głos.
Jak karmię to staram się to robić możliwie dyskretnie. Czy mi się to podoba czy nie kogoś może to krępować.
Nie lubię że kobieta coś musi bo inaczej właściciel Januszexu będzie tego samego wymagał od innej. Od wymagania od Januszexu są organy
Zreszta to pierwsze ciągałam wszędzie że sobą. Do banku, na pocztę, do lekarza, Strasznie męczące to jest, tak z perspektywy czasu. I bez sensu, dla mnie
Ale zgadzam się, wybor jest dobry. Jakby mi kto zabronił, zostałabym współczesną feministką a tak mogłam się przekonać, że to nie dla mnie.
Ale faktycznie presja może być.
Pierwsze dziecko było ze mną na uczelni, karmilam w czasie zajęć, potem pojechał ze mną na stypendium gdzie byliśmy wszędzie razem. Więc karmienie naturalnie też. Byłam młoda i dziecko w niczym nie zamknęlo mi drogi. W życiu studenckim też nie.
Ale to było moje i innych wybory mnie nie obchodziły.
Sądów żadnych nie wydawalam.
Potem w pracy miałam szefową, która z każdym że swoich trojga dzieci ciężko pracowała do 8 miesiąca.
Bo da się.
Dla niej każda, która odchodzila na L4 w ciąży to był nierób i kombinator.
Bo jak ona da radę to dlaczego inna nie.
I taki był klimat dzięki jej postawie.
Więc faktycznie może to nakręcić klimat, że wszystko się da, a jak nie umiesz to jesteś nierob, len i kombinator.
No nie lubię że kobieta coś MUSI.
W pewnych kulturach wiele kobiet potrafi rodzić w przerwie w pracy w polu... To jak z tą biologiczną koniecznością? Inną mają?
Argument o porodzie na płasko jest jak najbardziej na miejscu. Niektóre kobiety mogą tak woleć (i mają do tego prawo), a umożliwienie innych opcji prawdopodobnie spowodowało, że ktoś na nie krzywo spojrzał, albo namawiał do innej pozycji... Więc jednak lepiej nakazać wszystkim na płask?
Pod tym względem zdecydowanie jestem za wolnością wyboru, o ile dziecku krzywda się nie dzieje.
Inna sprawa, czy rzeczywiście się nie dzieje jeśli jest narzędziem w polityczej działalności i promocji matki.
Uważasz, że każda kobieta powinna mieć możliwość przyjścia z dzieckiem do pracy, bo społeczność nie jest mądrzejsza od niej?
Ale mój komentarz raczej komentuje ogólnie, jak to kobiety np nakazują kobietom coś w stylu idź karmić w ustronne miejsce. Albo nie noś krótkiej spódnicy bo cię zgwałcą. Znacznie bardziej mi odpowiada"żyj i daj żyć innym"
Czy przewodniczący nie miał nic przeciwko nie wiemy. Może nie. A co z resztą tam zebranych? Mieli w ogóle opcje wypowiedzenia się? Jak by się wypowiedzieli to nie spadłby na nich hejt?
Ciekawe czy więcej osób przez całe zamieszanie odsłuchało tego co mówi p. Zawisza.
Nie zarzucam jej, że chciała coś robić na pokaz bo tego nie wiem. Patrząc na siebie z jednym dzieckiem też mi się wydaje, że może stwierdziła po prostu, że da radę. Tam są takie cyrki nie raz, że może ciężko to traktować poważnie.