Z tego co czytam to nie jest przypadek, wypadek, sytuacja nagła z tym karmieniem w pracy. To po prostu sposób na bycie, pracę itd
Dla mnie to jest absurd Oczami wyobraźni widzę prowadzącą siebie lekcje w zawodówce z bobaskiem u piersi )
To jest, według mnie, uprzedmiotowienie dziecka. Czyli nic tylko dziecko pod pachę i do pracy
Ale to inna praca. Widywałam w muzycznej panią od pianina z niemowlęciem. Czemu jej zabraniać, jak jest w stanie, dziecku słuchanie muzyki nie szkodzi, nie przeszkadzało.
Jedni mają 5 dzieci, inni mają jedno, jedni pracują w stołówce, inn ze stołówki korzystają, porównania nie mają sensu.
A relacje w miejscu pracy regulują przepisy, nie "widzimisię" zatrudniającego. Szczegółówe rozwiązania z kolei ten ostatni ma prawo narzucać, jeśli to jego firma i on daje pracę.
Chyba pozostaje zdrowy rozsądek i trzeźwa ocena sytuacji. Nie wszędzie można zabrać maluszka i nie każdy maluszek da się zabrać Ale generalnie to cieszę się, że jest wybór. I macierzyństwo nie równa się siedzeniu kolkiem w domu.
Komentarz
Jedni mają 5 dzieci, inni mają jedno, jedni pracują w stołówce, inn ze stołówki korzystają, porównania nie mają sensu.
A relacje w miejscu pracy regulują przepisy, nie "widzimisię" zatrudniającego. Szczegółówe rozwiązania z kolei ten ostatni ma prawo narzucać, jeśli to jego firma i on daje pracę.
Ale generalnie to cieszę się, że jest wybór. I macierzyństwo nie równa się siedzeniu kolkiem w domu.