Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Zbieranie na leczenie za granicą to ogromne nadużycie. Polscy kardiochirurdzy dziecięcy są liderami

– Mamy znakomitych fachowców, jednych z najlepszych w Europie. W Polsce operuje się wszystkie wady serca u dzieci. Operujemy też dzieci, których nie operuje się na świecie. To jest jeden z naszych największych sukcesów. Polscy kardiochirurdzy mają dokładnie takie same możliwości sprzętowe, diagnostyczne i terapeutyczne, jak europejscy kardiochirurdzy dziecięcy. Mamy rejestr operacji kardiochirurgicznych na absolutnie światowym poziomie. Winduje nas to do czołówki europejskiej – mówi naTemat Jarosław Pinkas wiceminister zdrowia.

Tłumaczy, że wszystkie te operacje wykonywane w Niemczech, na które zbiera się pieniądze są z powodzeniem cały czas wykonywane w kilku ośrodkach w Polsce. Dokładnie takimi samymi metodami jak za granicą.
– Jednak te polskie ośrodki nie stosują żadnych technik marketingowych. Niestety, na Zachodzie zrobiono z nas kraj do akwizycji. Stworzono nieuczciwą konkurencję rozpowszechniając informacje, że nasze ośrodki są gorsze, mają słabsze wyniki – zauważa wiceminister.
Rzeczywiście. Pod każdym artykułem, w którym podawane są dobre wyniki polskich kardiochirurgów dziecięcych pojawia się wiele wpisów, które mówią o tym, jak to polska kardiochirurgia jest słaba, że tylko jeden specjalista jest najlepszy i to właśnie do niego, za granicę należy wysyłać dzieci.

– Rodzice, którzy mają dostęp do portali społecznościowych, niestety, mówię niestety, bo one nie są wiarygodnym źródłem informacji, są poddawani zwyczajnym technikom marketingowym stosowanym przez zachodnie kliniki, które w ten sposób pozyskują pacjentów, płacących im gigantyczne pieniądze. W Polsce za takie pieniądze można zoperować znacznie większą liczbę dzieci. Mamy wystarczającą liczbę ośrodków kardiochirurgii dziecięcej. Operacje przeprowadzane są na bieżąco – wyjaśnia minister Pinkas.
Dodaje, że zbieranie pieniędzy na takie operacje, wmawianie rodzicom, że za granicą ich dzieci będą lepiej zoperowane, jest żerowaniem na ludzkiej naiwności.       

https://natemat.pl/zdrowie/172575,zbieranie-na-leczenie-za-granica-to-ogromne-naduzycie-polscy-kardiochirurdzy-dzieciecy-sa-liderami-w-europie             
«13

Komentarz

  • Człowiek, który stworzył tak mocną kardiochirurgię dziecięca w Polsce, został 20 lat temu stąd wygryziony, bo był wymagający.
    Zostawił po sobie jednak zespół, który faktycznie potrafi cuda, często goszczę ludzi, którzy przyjeżdżają do Prokocimia, bo tylko tu dają im nadzieję.
    Ten człowiek ma tak silną reputację i ocenę, także moralną, że nie sądzę by potrzebował operować beznadziejne przypadki, 
    Prawda może być inna, nie tak sensacyjna jak piszą w artykule. 20 lat temu drogi tych lekarzy się rozeszły, a każdy z tych ośrodków w tym czasie mógł wypracować swoje rozwiązania.
    I czasem to co tutaj jest niemożliwe, możliwe jest w Niemczech. I odwrotnie.

    Podziękowali 3Klarcia OlaW Polly
  • Tylko przez to, że w Niemczech mama może być cały czas z dzieckiem,  to te maluszki msjs większe szanse, nawet jeśli lekarze mają podobne umiejętności.  Nie wiem kiedy u nas przestaną lekceważyć wagę obecności matki dla noworodka, niemowlęcia. 
    Podziękowali 3paulaarose Hope Stokrotka
  • Z tego co kojarzę w Prokocimiu też mogą być.
  • Jesteś pewien,  że jest matka na intensywnej terapii? Nie chodzi mi o pobyt z dzieckiem w szpitalu...
  • No to jest niesamowite...
    Znowu klarcia na podstawie swej wszechwiedzy internetowej...zna najlepiej stan faktyczny i to co w praktyce mogą rodzice chorych dzieci w Polsce 

  • edytowano maj 2021
    No nie wiem nie wiem.
    Sama dorzucałam się do zbiórki na kilkoro dzieci, u nas pozostawionych bez działań medycznych z uwagi na szalenie skomplikowane wady serca, dziś szczęśliwie po operacjach. I na jedną, gdzie po udanej operacji dziewczyna zmarła.

    Myślę, że problemem nie są lekarze bo tych faktycznie mamy świetnych, ile protokoły leczenia. Nie tylko w przypadku chorób serca ale i układu  ruchu ( stąd tyle zbiórek na leczenie u dr Palleya, bo u nas mogą zaproponować tylko amputacje).
    Podobnie z protokołami leczenia np nowotworow mózgu czy neuroblastoma. 
    Kwestia badań guza i koktajlu leków często opóźnia i leczenie i dobór terapii
    Podziękowali 2paulaarose Stokrotka
  • Sytuacja znajomej.: umówiona w polskim specjalistycznym  szpitalu, miał się stawić w wyznaczonym terminie do cesarki z dzieckiem z wada serca. Okazało się że nie ma miejsca, kazali czekać w hotelu, kiedyż zaczęła się akcja porodowa stwierdzili ze niech sobie poszuka innego szpitala (ona w obcym mieście, bez rozeznania, nikt nie chciał jej wskazać gzdzie będzie najlepiej) i tam urodzi a potem przewiozą dziecko do nich na odział. Mały nie przeżył transportu. I to są polskie realia. 
  • O właśnie właśnie.
    Dodatkowa otoczka, nie tylko sam lekarz operator. 
    Oczywiście, pojedyncze przypadki pojedynczych pacjentów, z jakimi dzięki mediom społecznościowym można się zapoznać często zaprzeczają temu, że w polskiej służbie zdrowia jest źle.
    A jednak, jak weźmie się pod uwagę wszechobecny bałagan, procedury, jakim podlegają lekarze i personel a jakie wymyśla NFZ, problemy kadrowe (brak personelu pomocniczego, pielęgniarskiego), warunki lokalowe.... Strach ogromny, by ciebie i bliskich nie spotkało nic złego, co by wymagało interwencji 
    Podziękowali 1Agnieszka88
  • @kitek O ja p*******
    Polska...
  • Przepraszam za słowo ale coś mnie bierze gdy słyszę o takich przypadka
  • Artykuł z 2016 r... 
  • Ostatnio gościłem młodą parę, zapytałem co z dzieckiem, odpowiedzieli z łzami w oczach, że właściwie to się już przyjechali pożegnać, dziecko miesięczne. W całej Polsce, łącznie z Warszawą, rozłożyli ręce. Gdy 2 dni później odbierałem klucze, miło było popatrzeć na szczęśliwe miny. Lekarze zebrali się i obradowali nad przypadkiem i stwierdzili że będą próbować, bo widzę jakąś szansę. Szpital w Krakowie Prokocimiu.

  • joachm1 powiedział(a):
    No to jest niesamowite...
    Znowu klarcia na podstawie swej wszechwiedzy internetowej...zna najlepiej stan faktyczny i to co w praktyce mogą rodzice chorych dzieci w Polsce 


    Ja się tylko podzieliłam ciekawym - moim zdaniem - artykułem. Nie twierdzę, że tak jest w praktyce, jak tam napisano.
    Wierzę, że polscy lekarze nie są wcale gorsi od niemieckich, a nawet zakładam, iż przeciwnie.
    W Niemczech na dobrą opiekę lekarską i operowanie przez lekarzy najwyższej klasy mają szanse tylko osoby posiadające prywatne ubezpieczenia. "Pospólstwo" jest oddawane w ręce lekarzy rezydentów, którzy praktycznie uczy się fachu na pacjentach.

    Wiem na 100 proc. że do prof. Malca dostaje się mało które niemieckie dziecko ubezpieczone w powszechnej kasie chorych. Dzieci z Polski płacą pełną stawkę, więc mają większe szanse na życie.
  • edytowano maj 2021
    kociara powiedział(a):
    Nie tylko w przypadku chorób serca ale i układu  ruchu ( stąd tyle zbiórek na leczenie u dr Palleya, bo u nas mogą zaproponować tylko amputacje).


    Ja natomiast wiem, że w Polsce chirurdzy dokonują cudów, np. przyszywając obcięte palce, ręce czy nogi; natomiast w Niemczech jedynie wyrównuje się dany członek pod protezę. Moja przyjaciółka doświadczyła tego osobiście, gdy maszyna urwała jej kawałek palca. Została błyskawicznie dowieziona razem z palcem do kliniki wypadkowej. Tam ją trzymano kilka godzin na korytarzu, a gdy wzięto na OP, to jedynie wyrównano brzegi i zszyto ranę.
    Koledze maszyna zmiażdżyła stopę - trafił do pobliskiego szpitala, a tam amputowano mu nogę do połowy łydki. Gdy wylądował w klinice wypadkowej, to po zagojeniu rany i próbie dobrania protezy okazało się, że kikut jest źle obcięty. Zaproponowano mu więc.. poprawkę, dopasowanie kikuta do protezy.
    Tak, że tego. 

    Dopowiem jeszcze, że na Myszatym widziałam, jak wygląda tutaj leczenie nowotworów i jaka jest możliwość znalezienia lekarza specjalisty, który będzie prowadził pacjenta dalej.
    Myszatym w szpitalu opiekowali się początkujący lekarze, odpowiednik polskiego rezydenta.
  • edytowano maj 2021
    Ale Klarciu i w  Polsce leczenie na ubezpieczenie tak wygląda jak w Niemczech z tą różnicą że tu często są limity kolejki na xxxxxx lat już nawet nie że miesięcy, tak samo z np ucietym palcem nie każdy chirurg przyszyje, historia z mojego doświadczenia: kilka lat temu córka w szkole sie poslizneła reka boli jedziemy na ostry dyżur pomijając czas czekania schodzi chirurg dzieciecy a jak by inaczej robi przeswietlenie pęknięty łokieć i co Pan doktor zaleca ? A no pójść do lekarza rodzinnego po skierowanie  i zapisać  się do przychodni  do chirurga dziecięcego, dodam tylko że był piątek i po 18 czyli u nas zamknięte wszystkie przychodnie  już...

    Dopisek: u nas i chirurga  dziecięcego  nie ma w przychodni... 
  • Podziękowałam Klarci bo wierzę że Polscy lekarze są świetni w neitkroych dziedzinach, ale z tymi kolejkami się zgadzam, u nas aby się dostać do lekarza to trzeba mieć zdrowie. Terminy do niektórych lekarzy są tak absurdalne...
  • Cóż z tego że mamy super lekarzy, skoro oni nie mogą ot tak sobie operować kiedy chcą. Albo kiedy muszą. Jest kolejka, są limity, trzeba czekać. 

    Raczej nie dotyczy to chirurgii kardiologicznej dziecięcej. Żaden z rodziców nie wspominał o takim problemie. Decyzję wynikały tylko z decyzji i możliwości medycznych.


  • paulaarose powiedział(a):
    Podziękowałam Klarci bo wierzę że Polscy lekarze są świetni w neitkroych dziedzinach, ale z tymi kolejkami się zgadzam, u nas aby się dostać do lekarza to trzeba mieć zdrowie. Terminy do niektórych lekarzy są tak absurdalne...
    U mnie już też jest podobnie - do kardiologa czekam na termin 4 mies.; do neurologa podobnie; do endokrynologa ponad 6.
    Jednak w tym artykule - przeczytałaś całość, czy tylko to, co wrzuciłam? Chodzi tutaj o dostęp do operacji ratujących życie dziecka, a nie ogólną opiekę u specjalistów.

    "Czytamy też o ogromnych kolejkach i dzieciach umierających w oczekiwaniu na zabieg. Oczywiście, żeby nie umrzeć, trzeba pojechać do Niemiec… Już taki szczegół, że trzeba na to zebrać od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych oczywiście nie jest ważny. Tu ponoć dobro i życie dziecka jest najważniejsze.
    Cóż w Polsce do wielu świadczeń medycznych są gigantyczne kolejki, więc może fundacja ma rację. Postanowiliśmy sprawę zbadać.

    Kolejki nie takie długie

    – Z informacji przekazanych przez świadczeniodawców wynika, że kolejki oczekujących na operacje wad serca występują tylko u części świadczeniodawców, jednak nie są one długie – wyjaśnia naTemat Magdalena Szefernaker z Biura Komunikacji Społecznej NFZ.
    Informuje, że na operacje wad serca i aorty piersiowej w krążeniu pozaustrojowym czas oczekiwania dla osób zakwalifikowanych do kategorii medycznej „przypadek pilny” u większości świadczeniodawców wynosi do 7 dni, a dla osób zakwalifikowanych do kategorii medycznej „przypadek stabilny” u połowy świadczeniodawców czas oczekiwania nie przekracza 2 tygodni.
    – Na operacje wad wrodzonych serca i wielkich naczyń u dzieci do ukończenia 1 roku życia, z wyłączeniem operacji izolowanego przewodu tętniczego Botalla „przypadki pilne” u wszystkich świadczeniodawców są przyjmowane w ciągu tygodnia, a „przypadki stabilne” u zdecydowanej większości świadczeniodawców w ciągu dwóch tygodni – mówi Magdalena Szefernaker.
    Wniosek z tego, że w Polsce rzeczywiście są kolejki, ale raczej nie w kardiochirurgii dziecięcej."



  • PawelK powiedział(a):
    Cóż z tego że mamy super lekarzy, skoro oni nie mogą ot tak sobie operować kiedy chcą. Albo kiedy muszą. Jest kolejka, są limity, trzeba czekać. 

    Raczej nie dotyczy to chirurgii kardiologicznej dziecięcej. Żaden z rodziców nie wspominał o takim problemie. Decyzję wynikały tylko z decyzji i możliwości medycznych.



    Z tego co czytam, wynika, że możliwości medyczne nie są gorsze, aniżeli w innych krajach.

    "Sprawa wysyłania dzieci z wadami serca na leczenie kardiochirurgiczne za granicę nie jest nowa. Toczy się od wielu lat. Polscy kardiochirurdzy czują się już bezsilni.
    Tłumaczą, że jedyne co im pozostało to prezentacja wyników leczenia. Liczą na to, że rodzice chorych dzieci nareszcie uwierzą, że w Niemczech czy innych krajach lekarze nie leczą lepiej lub inaczej. Niektórzy z polskich specjalistów mówią wręcz, że czują się zaszczuci przez tych, którzy pozyskują pacjentów dla zagranicznych klinik.
    Ostatnio sprawa wyjazdów odżyła w przestrzeni medialnej za sprawą wypowiedzi prof. Bohdana Maruszewskiego z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, który podczas konferencji prasowej powiedział również, że nie ma potrzeby wysyłania dzieci na kosztowne operacje za granicę.
    Tłumaczył, że w Polsce nie operujemy jedynie bardzo rzadkich wad wrodzonych serca, które wykonują jedynie nieliczne ośrodki na świecie. Jako przykład podał niedorozwój tętnic płucnych, którą wykonują jedynie prof. Adriano Carotti w szpitalu pediatrycznym na terenie Watykanu oraz prof. Frank L. Hanley z Lucile Packard Children's Hospital w Stanford.
    Prof. Maruszewski tłumaczył, że niektórzy ginekolodzy wprowadzają w błąd rodziców dzieci, u których wykryto poważną wadę wrodzona, że nie jest ona operowana w Polsce, tylko np. w Niemczech, co nie jest prawdą.
    Po tych wypowiedziach prof. Maruszewskiego, na portalach społecznościowych, w komentarzach pod artykułami prasowymi, pojawiły się krytyczne wpisy. Obrzucano profesora błotem i pisano, że nikt nie będzie decydował, gdzie rodzic ma leczyć dziecko.

    – To wszystko jest nieuczciwe. My operujemy tymi samymi metodami. Za granicą nie ma cudotwórców. Te działania to gigantyczne nadużycie. Bardzo cenię sobie wszelką działalność charytatywną, bo żadne państwo nie poradzi sobie ze wszystkim. Istnieją oczywiście szczególne jednostkowe przypadki, w różnych dziedzinach medycyny, z którymi polscy lekarze nie są w stanie sobie poradzić. I to jest właśnie przestrzeń, gdzie bardzo potrzebne są te działania charytatywne.

    – To co się dzieje jest naprawdę okropne. Tu najczęściej chodzi o jeden typ operacji, wyjazdy do jednego kraju zachodniego. To jest ogromne nadużycie.
    To smutna sytuacja, że ktoś dyskredytuje świetnych, polskich specjalistów a także zwyczajnie dobrych ludzi, którym od lat na sercu leży zdrowie dzieci z wadami serca. Wystarczy wspomnieć o prof. Skalskim, który potrafił sam oddawać krew dla swoich pacjentów.
    Co do argumentacji, że rodzić może leczyć dziecko tam, gdzie uważa za stosowne. Zgadzam się. Jednak na końcu apelu o pieniądze na zagraniczne leczenie powinien ten rodzic napisać, że operacja może być wykonana w Polsce, w ramach NFZ i dziecko wcale nie umrze, jednak bardziej przemawia do niego specjalista z zagranicy. Albo zwyczajnie niech sam opłaci to leczenie.
    Jeśli w granicach UE jakiś zabieg, leczenie jest dostępne a w Polsce z różnych względów nie można go wykonać, to NFZ płaci za takie leczenie w ramach dyrektywy transgranicznej. Jeśli za granicą inaczej byłyby leczone wady serca, to by za to zapłacił."
  • W Niemczech umierają dzieci, które nie mają możliwości dostać się na drogie procedury medyczne, bo ogólne kasy kontraktują za mało w stosunku do potrzeb.
    W Niemczech nie ma możliwości prowadzenia zbiórek prywatnych.
  • Gdyby w Polsce  można było zrobić operację nikt by za granicę nie jechał ,no prawie nikt 
    Podziękowali 1Stokrotka
  • M_Monia powiedział(a):
    Nie do konca jest tak. Rodzice chca zbierac pieniadze dokladnie na to samo co maja w Polsce na NFZ i bez kolejki bo im sie wydaje ze tam jest lepiej. Nawet jakby bylo odwrotnie ze w Polsce jest szybciej niektorzy po prostu tu nie chca tylko np do doktora Malca 
    Ja nie znam takich sytuacji.
    Co więcej, po przeanalizowaniu sytuacji i wypowiedziach rodziców w kilku przypadkach okazało się, że to tak jak z radiem erewan. Bo propagandowo polscy lekarze oferowali dokladniutko to samo co zachód a w praktyce całkiem coś innego. 
    Niby to samo a jednak niekoniecznie. 
    Bo i protokół leczenia inny, i poziom ingerencji w organizm itp itd kwestia uszkodzeń ciała itp. 
    Choćby z chorobami układu ruchu, o których wspomniałam. 
    Serio,

    Podziękowali 2nowa stephanos
  • edytowano maj 2021
    Monia przyznaję, nie do końca rozumiem Twoje wpisy.
    Bo jesteś "trochę przeciw ale w sumie to za".
    Rodzice dlatego zbierają na leczenie zagraniczne, ponieważ polskie protokoły są albo zbyt przestarzale albo do bani opracowane albo z efektywnością różnie. I właśnieajac podane informacje nt tego, co polska medycyna ma do zaoferowania dziękują i próbują się dostać na leczenie zagraniczne. 
    Problemem też jest to, że w danym momencie danego schorzenia operacja nie jest ratującą życie i czas się wydłuża poprzez rozmaite procedury oraz przesunięcia aż do takiego pogorszenia, że potem to JUŻ JEST operacja ratującąla życie, a inne procedury wykluczają operacje, bo albo będzie częściowa albo zbyt duże obciążenie skutkującą ryzykiem śmierci przy operacji. I taka Kołomyja się tworzy 

    Jak już pisałam, sytuacji tyle, ile dzieci.
    Znam nieco tematykę guzów mózgu i neurablastoma. 
    I np sława prof Mueller nie leczy Byleby leczyć a kasa spływa. Jak nie widzi szans kończy się leczenie i dziecko wraca do domu na zawsze. 
  • A tak btw
    Kolejny wątek roz..ny przez mundrusie,bo myslui, że jak przeczyta artykuł z 2016 r to już qwa zna temat i znowu wie lepiej, jak my tu u siebie mamy. 
    Podziękowali 1nowa
  • Monia kurde
    Znowu sama z sobą dysktujesz i odpowiadasz sobie na swoje  pytania.
    Gdzis ty wyczytała, że ojejuju napisała to, co uważasz za obrażenie. 
    Nie ko. Serio. Poziom mojej cierpliwości spada do zera.
    Jedna wie lepiej, choć uja wie, co tu się dzieje. 
    Druga sama sobie dowolnie interpretuje cudze qypiwidzi i z nimi dyskutuje.

    Podziękowali 1nowa
  • nowa powiedział(a):
    Gdyby w Polsce  można było zrobić operację nikt by za granicę nie jechał ,no prawie nikt 

    Czytałaś ten artykuł?
    Ja jestem skłonna wierzyć, że w tym przypadku działa zwyczajnie marketing.
    Niestety, nie mam możliwości sprawdzić czy prawdą jest to, że: "na operacje wad serca i aorty piersiowej w krążeniu pozaustrojowym czas oczekiwania dla osób zakwalifikowanych do kategorii medycznej „przypadek pilny” u większości świadczeniodawców wynosi do 7 dni, a dla osób zakwalifikowanych do kategorii medycznej „przypadek stabilny” u połowy świadczeniodawców czas oczekiwania nie przekracza 2 tygodni.
    Na operacje wad wrodzonych serca i wielkich naczyń u dzieci do ukończenia 1 roku życia, z wyłączeniem operacji izolowanego przewodu tętniczego Botalla „przypadki pilne” u wszystkich świadczeniodawców są przyjmowane w ciągu tygodnia, a „przypadki stabilne” u zdecydowanej większości świadczeniodawców w ciągu dwóch tygodni – mówi Magdalena Szefernaker."
  • M_Monia powiedział(a):
    To jest temat juz stary i te zbiorki bulwersowaly kardiohirurgow w Polsce już wczesniej

    https://www.rp.pl/artykul/101616-Serce-dla-dziecka-za-60-tysiecy.html

    Jestem skłonna dać temu wiarę:
    "Dzieci jeżdżą na operacje serca do Monachium. Operuje tam profesor Edward Malec. W ubiegłym roku, po ostrym konflikcie z kolegami, wyjechał z uniwersyteckiego szpitala dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. – Sytuacja była tak napięta, że zagrażała szpitalowi – mówi Maciej Kowalczyk, dyrektor placówki.

    Do dzisiaj profesor Malec zoperował za granicą trzydzieścioro dzieci. Kolejne pięćdziesiąt czeka w kolejce. – Rodzice mają do mnie zaufanie, dzwonią nawet, by wykonać proste operacje, a ja nikomu nie odmawiam pomocy – mówi prof. Malec.
    Zupełnie inaczej te wyjazdy traktują lekarze w Polsce.

    Operacje w kraju są wykonywane na tym samym poziomie, co za granicą. Nie trzeba na nie wydawać jak na zabiegi w Niemczech wielkich pieniędzy – denerwuje się prof. Marian Zembala, szef Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
    Po wyjeździe profesora w Prokocimiu nie spadła skuteczność leczenia – zaznacza prof. Bohdan Maruszewski, krajowy konsultant ds. kardiochirurgii dziecięcej. – Te wyjazdy bulwersują całe środowisko kardiochirurgów w Polsce."

    ***

    Zwróciłam uwagę, że pobyt rodzica dziecka w klinice był b. tani - 45 Euro.
    Ja w roku 2016 będąc osobą towarzyszącą u Myszatego musiałam zapłacić prawie 100 Euro.
  • Nie ma w sumie żadnej różnicy czy umierają, bo brakuje kasy na operacje czy umierają, bo muszą czekać, bo kolejki.
    To jest prawie dokładnie to samo. 
    Mamy taki system opieki zdrowotnej,który budzi fałszywe przekonanie, że pacjent ma wszystko za darmo tylko musi poczekać. A to czekanie to właśnie z powodów finansowych.
    Ja się dziwię ze kogoś to w ogóle dziwi i że tego nie rozumie. 
    Albo, że te same osoby, które narzekają na opłaty na zachodzie dziwą się, że pomimo tego, że w Polsce jest "za darmo", to zbierają kaae na operacje czy leczenie.
    Jest jedynie jedna różnica. W Polsce nikt nie powie oficjalnie, że ok zapłacisz - masz, bo przecież mamy od komuny bezpłatna służbę zdrowia.
    Zachód jest mniej litościwy 
    Podziękowali 2paulaarose PonuraKura
  • @Tomasz i Ewa Czasami właśnie zbiera się pieniądz gdzie i tam wiadomo, że to koniec. Jednak jestem w stanie zrozumieć tych ludzi, dla ukochanej osoby zrobi się wszystko i zrobi się wszystko aby ją przy sobie zatrzymać.

    A kwoty naprawdę są ogromne, to fakt.
  • @Kociara No niestety... Za darmo nic nie ma, a jak jest to czekaj aż się nie doczekasz...

    :( 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.