Nie szukali Boga ani czuli pustki kiedy coś się nie udawało, kiedy przyszła porażka, upadek, niepowodzenie, choroba. Nie szukali go na łożu śmierci. Bo zwyczajnie w niego nie wierzyli. Nie był im potrzeby.
(...)Może tak się zagalopowali w walce z Bogiem, że poświęcili temu wszystko łącznie z życiem.
Pewność zabawienia nie znaczy wyznania pewności pójścia od razu do Nieba. Zbawieniem jest także Czyściec. Ja ufając bezgranicznie Jezusowi, wierzę i wyznaję, że On nie dopuści do sytuacji, kiedy mogłabym się potępić. Jest władcą życia i w każdej chwili może zakończyć moje, w chwili, gdy jestem najbliżej Niego.
Pewność zabawienia nie znaczy wyznania pewności pójścia od razu do Nieba. Zbawieniem jest także Czyściec. Ja ufając bezgranicznie Jezusowi, wierzę i wyznaję, że On nie dopuści do sytuacji, kiedy mogłabym się potępić. Jest władcą życia i w każdej chwili może zakończyć moje, w chwili, gdy jestem najbliżej Niego.
Nawet jak Ci napisałam o osobach, które żyły bez Boga i już nie żyją to Ty teraz się upierasz, ze każdy ewoluuje i napewno kiedyś będzie go szukać.
Jak już nie żyją, to nie muszą szukać, bo już wszystko wiedzą Skąd zatem taka interpretacja moich słów? Skąd wiesz o czym ci ludzie myśleli tuż przed śmiercią? Jesteś jasnowidzem? Ja swoje wypowiedzi opieram nie na pojedynczych przypadkach, ale niemal 50 letnich obserwacjach ludzi i rozmowach z nimi, na setkach lat publikacji o celu życia i potrzebie sfery duchowej. Tak nawet w starożytności ludzie się tym zajmowali czyli czegoś szukali. To są tak powszechne poszukiwania, że to co napisałem ma swoje uzasadnienie.
Bzdurami nazywam kłamstwa które próbujesz przypisać jako moje wypowiedzi. Nie zgadzam się na sugerowanie, że powiedziałem coś czego nie powiedziałem. Więcej luzu, naprawdę nie chcę Cię nawrócić.
I więcej rzetelności w dyskusji proszę. Tego chyba ateizm nie zabrania?
Pewność zabawienia nie znaczy wyznania pewności pójścia od razu do Nieba. Zbawieniem jest także Czyściec. Ja ufając bezgranicznie Jezusowi, wierzę i wyznaję, że On nie dopuści do sytuacji, kiedy mogłabym się potępić. Jest władcą życia i w każdej chwili może zakończyć moje, w chwili, gdy jestem najbliżej Niego.
czyli "hulaj dusza, Piekła nie ma"
To nie tak. Nie grzeszę świadomie, pewna Jego miłosierdzia. Jestem zwykłym grzesznikiem, jak każdy, ale w życiu przyświeca mi inny cel - podążanie z Nim ku Wieczności. Pozwalam Mu w sobie działać i kształtować ku pełni człowieczeństwa - bycie darem dla innych; nie zatrzymywanie niczego sobie. Nie polegam na własnych siłach, bo wiem, że sama z siebie jedynie zło mogę czynić, ufam Mu bezgranicznie i to daje mi pewność, że On sam ochroni mnie przed odrzuceniem Go.
Nawet jak Ci napisałam o osobach, które żyły bez Boga i już nie żyją to Ty teraz się upierasz, ze każdy ewoluuje i napewno kiedyś będzie go szukać.
Jak już nie żyją, to nie muszą szukać, bo już wszystko wiedzą Skąd zatem taka interpretacja moich słów? Skąd wiesz o czym ci ludzie myśleli tuż przed śmiercią? Jesteś jasnowidzem? Ja swoje wypowiedzi opieram nie na pojedynczych przypadkach, ale niemal 50 letnich obserwacjach ludzi i rozmowach z nimi, na setkach lat publikacji o celu życia i potrzebie sfery duchowej. Tak nawet w starożytności ludzie się tym zajmowali czyli czegoś szukali. To są tak powszechne poszukiwania, że to co napisałem ma swoje uzasadnienie.
Bzdurami nazywam kłamstwa które próbujesz przypisać jako moje wypowiedzi. Nie zgadzam się na sugerowanie, że powiedziałem coś czego nie powiedziałem. Więcej luzu, naprawdę nie chcę Cię nawrócić.
I więcej rzetelności w dyskusji proszę. Tego chyba ateizm nie zabrania?
Ale ja nie napisałam ze jestem ateistka. wiecej rzetelności na przyszłość
Nie szukali Boga ani czuli pustki kiedy coś się nie udawało, kiedy przyszła porażka, upadek, niepowodzenie, choroba. Nie szukali go na łożu śmierci. Bo zwyczajnie w niego nie wierzyli. Nie był im potrzeby.
(...)Może tak się zagalopowali w walce z Bogiem, że poświęcili temu wszystko łącznie z życiem.
Niewierzący to nie znaczy, że walczący z Bogiem. Tylko głupi walczy z kimś, o kim jest przekonany, że nie istnieje.
Dlatego niewierzący nie walczą z Bogiem tylko z wierzącymi i hierarchią kościelną. Nie wszyscy żeby nie było.
A kto walczy? Chyba ci, którzy w jakiś sposób zostali skrzywdzeni.
Nikt z moich znajomych nie walczy ani z hierarcha kościelna ani z osobami wierzącymi.
Ba, moje dziecko dostało nagrody „fair play uczeń” właśnie os księdza.
Bierze czynny udział w życiu dzielnicy i poniekąd parafii jeśli wespół jest coś organizowane.
Nikt nie biega za księdzem z widłami Żyjemy pokojowo z sąsiadami, nie wchodzimy sobie tak głęboko w nasze życia. Każdy robi co uważa za słuszne, wszak mnie nie krzywdzi swoją wiara. A ja jego.
@hipolit wielu ateistów walczy z katolicyzmem. Np głośno wyrażając uwagi co do chodzenia do kościoła, dawania na tacę, wygłaszania twierdzeń że księża to... Wstaw dowolne. Dlammnie.to.jest rodzaj walki.
Komentarz
To nie tak.
Nie grzeszę świadomie, pewna Jego miłosierdzia. Jestem zwykłym grzesznikiem, jak każdy, ale w życiu przyświeca mi inny cel - podążanie z Nim ku Wieczności.
Pozwalam Mu w sobie działać i kształtować ku pełni człowieczeństwa - bycie darem dla innych; nie zatrzymywanie niczego sobie.
Nie polegam na własnych siłach, bo wiem, że sama z siebie jedynie zło mogę czynić, ufam Mu bezgranicznie i to daje mi pewność, że On sam ochroni mnie przed odrzuceniem Go.
wiecej rzetelności na przyszłość
Żyjemy pokojowo z sąsiadami, nie wchodzimy sobie tak głęboko w nasze życia. Każdy robi co uważa za słuszne, wszak mnie nie krzywdzi swoją wiara. A ja jego.
Ja też nie powiedziałem Czytaj ze zrozumieniem.
Dlammnie.to.jest rodzaj walki.