Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Tęczowe rodziny reprodukują homoseksualizm

13»

Komentarz

  • Dokładnie tak jest. Stad ten dogmat, że orientacja nie podlega woli. Oni nie mogą przyjąć do wiadomości, że człowiek może kontrolować swoje życie seksualne.
    Podziękowali 3Leli Berenika Klarcia
  • DaddyPig powiedział(a):
    (...) Oni nie mogą przyjąć do wiadomości, że człowiek może kontrolować swoje życie seksualne.
    Bo to "męconce" jest. A po co się męczyć... W imię czego? Że niby szczęśliwa rodzina? Ale rodzina to dzieci, a one "tyz męconce som". Generalnie wszystko wskazuje na to, że mniej męczące jest bycie homo...
    Dla niewierzącego indywidualisty nie znajduję żadnego argumentu za założeniem rodziny, chętnie dam się przekonać.
  • > Dla niewierzącego indywidualisty nie znajduję żadnego argumentu za założeniem rodziny,

    Te argumenty są tutaj: http://familystructurestudies.com/outcomes/
  • edytowano styczeń 2023
    Ata powiedział(a):
    DaddyPig powiedział(a):
    (...) Oni nie mogą przyjąć do wiadomości, że człowiek może kontrolować swoje życie seksualne.
    Bo to "męconce" jest. A po co się męczyć... W imię czego? Że niby szczęśliwa rodzina? Ale rodzina to dzieci, a one "tyz męconce som". Generalnie wszystko wskazuje na to, że mniej męczące jest bycie homo...
    Dla niewierzącego indywidualisty nie znajduję żadnego argumentu za założeniem rodziny, chętnie dam się przekonać.
    jeśli nie jest przeciwnikiem istnienia gatunku, to argumentem może być zwykła przyzwoitość, pozostawienie (ludzkiego) świata w stanie niepogorszonym
  • Pioszo54 powiedział(a):
    Ata powiedział(a):
    DaddyPig powiedział(a):
    (...) Oni nie mogą przyjąć do wiadomości, że człowiek może kontrolować swoje życie seksualne.
    Bo to "męconce" jest. A po co się męczyć... W imię czego? Że niby szczęśliwa rodzina? Ale rodzina to dzieci, a one "tyz męconce som". Generalnie wszystko wskazuje na to, że mniej męczące jest bycie homo...
    Dla niewierzącego indywidualisty nie znajduję żadnego argumentu za założeniem rodziny, chętnie dam się przekonać.
    jeśli nie jest przeciwnikiem istnienia gatunku, to argumentem może być zwykła przyzwoitość, pozostawienie (ludzkiego) świata w stanie niepogorszonym
    (Oczywiście robię za adwokata diabła- żeby nie było. I jeszcze jedno zastrzeżenie: wg mnie tak myślą młodzi, nie doświadczeni cierpieniem, niedołężnością, niezagrożeni samotnością - we własnym mniemaniu)

    Indywidualista nie jest przeciwnikiem gatunku. Jest tylko zwolennikiem własnego dobrobytu. Przyzwoitość uważa, że zachowuje - nie krzywdzi nikogo, na seks ma zgodę partnera, przed dziećmi się zabezpiecza, więc się nie pojawią.
    Istnienie gatunku w przyszłości go nie obchodzi - z chwilą śmierci przestaje całkowicie istnieć on dla świata, świat dla niego. "Niepogorszenie" świata albo go również nie obchodzi (j.w) lub uważa, że zachowuje standardy poprzez ekologię (segreguje śmieci, idzie w stronę "zero waste", może jest wege...)

    Jako niewierzący indywidualista nie czułabym się przekonana.
  • DaddyPig powiedział(a):
    > Dla niewierzącego indywidualisty nie znajduję żadnego argumentu za założeniem rodziny,

    Te argumenty są tutaj: http://familystructurestudies.com/outcomes/
    Ale na tej stronie jak rozumiem są argumenty za tym, że najlepsze środowisko do wychowywania dzieci to trwałe małżeństwo kobiety i mężczyzny. Ale niewierzący indywidualista nie chce mieć dzieci - zatem po co miałby wchodzić w małżeństwo??? 
  • Ata powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    Ata powiedział(a):
    DaddyPig powiedział(a):
    (...) Oni nie mogą przyjąć do wiadomości, że człowiek może kontrolować swoje życie seksualne.
    Bo to "męconce" jest. A po co się męczyć... W imię czego? Że niby szczęśliwa rodzina? Ale rodzina to dzieci, a one "tyz męconce som". Generalnie wszystko wskazuje na to, że mniej męczące jest bycie homo...
    Dla niewierzącego indywidualisty nie znajduję żadnego argumentu za założeniem rodziny, chętnie dam się przekonać.
    jeśli nie jest przeciwnikiem istnienia gatunku, to argumentem może być zwykła przyzwoitość, pozostawienie (ludzkiego) świata w stanie niepogorszonym
    (Oczywiście robię za adwokata diabła- żeby nie było. I jeszcze jedno zastrzeżenie: wg mnie tak myślą młodzi, nie doświadczeni cierpieniem, niedołężnością, niezagrożeni samotnością - we własnym mniemaniu)

    Indywidualista nie jest przeciwnikiem gatunku. Jest tylko zwolennikiem własnego dobrobytu. Przyzwoitość uważa, że zachowuje - nie krzywdzi nikogo, na seks ma zgodę partnera, przed dziećmi się zabezpiecza, więc się nie pojawią.
    Istnienie gatunku w przyszłości go nie obchodzi - z chwilą śmierci przestaje całkowicie istnieć on dla świata, świat dla niego. "Niepogorszenie" świata albo go również nie obchodzi (j.w) lub uważa, że zachowuje standardy poprzez ekologię (segreguje śmieci, idzie w stronę "zero waste", może jest wege...)

    Jako niewierzący indywidualista nie czułabym się przekonana.
    przypomniało mi się, że też byłem niewierzącym indywidualistą,
    a dużą rodzinę chciałem mieć, bo bardzo lubiłem dzieci
    :)
    Podziękowali 1Klarcia
  • Poza tym w skali świata przybywa ludzi, więc świat nie ucierpi jak on zrezygnuje z rozmnażania. 
  • No nie wiem.
    Nie czuję się zwierzyną. Mam rozum i wolną wolę.
    Podziękowali 1Berenika
  • Odmienne stany świadomości, 

    odmienne orientacje,

    odmienna algebra.
    Podziękowali 1Skatarzyna
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.