- Mam trójkę dzieci i żadne nie było planowane. Mieszkam w kraju morawsko-śląskim. Tu normalne jest mieć albo psa, albo jedno, może dwójkę dzieci. Więcej ludzie już biorą za patologię. Trzeba jednak przyznać, że tam zarobki są dużo niższe. W Pradze czy w kraju środkowo-czeskim to normalne, by mieć trójkę dzieci - mówi nam Kamila.
No widzisz. W Polsce więcej niż 2 uznane jest za patologię w szczególności w niektórych kręgach. A w Czechach normalne.
Co to za mentalność Polaków, że wielodzietnosc stała się uznana za patologię? Czy to zle o mentalności Polaków nie świadczy? Wstyd dla Polski taka mentalność.
Znam wiele rodzin wielodzietnych.
I nie sam stan wielodzietności jest patologia.
Przystań ludziom to wmawiać.
Bo Ty dobrze wiesz, co ludzie maja na myśli, kiedy o patologii mówią.
Zdrowa rodzina, obojętnie czy Wielo czy mało, zawsze będzie zdrowa, normalna rodzina. Z której można przykład czerpać.
Rodzina patologiczna będzie nia nie zw wzg na liczbe dzieci, bo patologia nie od tego jest zależna.
Zreszta, w Polsce patologia się nawzywa się luzne związki, konkubinaty, rodziny patchwotkowe. Uznaje się to za coś niemoralnego, czyż nie?
Polacy uważają ze płacą na czyjeś dzieci i stąd zawiść do wielodzietnych, bo na nich płacą wiecej. Bo dziecko nie jest uznane jako inwestycja dla narodu a koszt dla podatnika Nadal w wielu miejscach. "Z naszych podatków będziemy cudze dzieci utrzymywać" taka jest mentalnosc. A trzeba ją zmienić w tym jednym temacie na taką jaka jest w Czechach.
Jak o państwowym zlobku powiedziałam to tu z pazurami niektóre się zucily. Ze mi się w d poprzewracało tak doić podatnika Nie ma co ukrywać że w Polsce mentalność jest inna co do dzieci jako o inwestycji w spoleczenstwo. Ale może to sie zmieni.
Wymieńmy wszytko na czeski system po co się rozdrabniać zlobki i przedszkola powinny być w pierwszej kolejności dla obojga pracujących rodziców.
Praca powinna być promowana.
A tu rząd rozdaje a to książkowe a to bony na wakacje, bo 6tys (więcej bo i rodzinne) nie wystarcza na obóz dla dziecka czy książkę i długopisy. Trochę się to rozdawnictwo wymknęło spod kontroli. Ale Ty masz małe dzieci, woec jesteś biorca, to jeszce tego nie widzisz.
Państwo powinno zachęcać - i ułatwiać - przede wszystkim powrót do pracy.
Bo Ty dobrze wiesz, co ludzie maja na myśli, kiedy o patologii mówią.
Tak, pani Krystynie nawet po śmierci naliczyli ilość 500+. Nic o niej nie wiedząc. Ale wiedząc jedno, że po sobie 6 dzieci zostawiła
A mamie 5 raczków zaradnej i pracowitej kobiety na poziomie też od patologii ja wyzywali. Powodem jest tylko jedno, wielodzietnosc. Taka jest w Polsce mentalność ludu. Zamiast podziwiać to takie kwiatki.
Nigdy nie spotkałam się z krytyka rodziny, która jest zaradna i daje rade sama zadbać o swoją rodzine. Ba, te rodziny wzbudzają podziw. Natomiast rodziny, które żyją w warunkach poniżej godności, gdzie jest brud, gdzie wiecznie wszytko po prośbie - a to gmina musi wodę pociągnąć a to wyremontować, bo woda cieknie przez dach, a to wręcz dać nowe, większe mieszkanie. I wiecznie zbiórki na coś, to tak. Ktoś tu powinen powiedzieć basta, kiedy co roku przybywa dzieci a nie wzrasta ilość jedzenia. I ile pomocy by nie przyszło z zewnątrz, to i tak zawsze będzie mało. I nie, nie bieda jest patologia, tylko taka nieodpowiedzialność, zrzucanie obowiązków rodzica na państwo, na innych ludzi. I oczekiwanie głaskania, No oni maja dużo dzieci.
I przestaje dziwic, ze młodzi odkładają zakładanie rodziny, bo im nikt nie pomaga. Nie dostają mieszkań z miasta, choć pustostany stoją i można by je wyremontować i w tem sposób młodych zatrzymać.
Młodzi musza walczyć o miejsce w przedszkolu, bo jak nie zdobędą, to jedno pracować nie będzie. A jak jedno pracować nie będzie, to nie, nie zdecydują się na drugie dziecko.
Co zreszta widać po spadającej dzietności mimo 500, 300 i innych.
Młodzi chcą mieć poczucie bezpieczeństwa, nie chcą być na łasce plusow z państwa, chcą na siebie zarabiać i mieć gdzie mieszkać a przy tym żyć jak żyją inni.
W Czechach jest najniższy współczynnik pracy matek dzieci do lat 3 w całej UE i nikt im nie wypomina.
Zapomniałaś o drugiej części tej wypowiedzi: Ekspert zwraca uwagę na to, że chociaż wskaźnik zatrudnienia kobiet z dziećmi do trzech lat jest w związku z tym jednym z najniższych w Europie, to już w przypadku starszych – najwyższy. Podkreśla też, że w Czechach zwraca się uwagę na dobrostan rodziny, a nie na wskaźniki dzietności.
W Czechach jest najniższy współczynnik pracy matek dzieci do lat 3 w całej UE i nikt im nie wypomina.
Zapomniałaś o drugiej części tej wypowiedzi: Ekspert zwraca uwagę na to, że chociaż wskaźnik zatrudnienia kobiet z dziećmi do trzech lat jest w związku z tym jednym z najniższych w Europie, to już w przypadku starszych – najwyższy. Podkreśla też, że w Czechach zwraca się uwagę na dobrostan rodziny, a nie na wskaźniki dzietności.
niewygodne, nie pod własna teze pomijamy?
No idą do pracy jak dzieci podchowaja.
No idą.
Bo najczęściej, na drugie i kolejne, decydują się jak się już czegoś dorobią.
Te, które na starcie się dorobiły, to pozwalają sobie na dzieci w krótkim odstępie czasu. Ale jak mówią- mogą sobie na to pozwolić. A i tak większość po jednym czy dwójce (rzadziej) robi sobie przerwę, żeby - póki młode i maja chęci i się, to chcą podróżować, bawić się
Ale słuchanie nawet jednostek to jest życie we własnej bańce. Co z tego że ja mam np z dwóch stron np rozwody czy to oznacza że 90% w Polsce ludzi jest po rozwodach? No nie. To trzeba zliczyć i to dopiero jest realne a nie ze ja kogoś znam kto coś tam.
Ludzi trzeba słuchać, tego co mówią. Nie tylko tabelki, statystki. I nie swoje dopowiedzenia, bo ja bym tak chciała.
Oczywiście możesz wierzyć w co chcesz, w tabelki, wyliczanki, paski TVP.
Jakby patrzeć na liczby, statystyki, to bylibyśmy najbardziej bogobojnym krajem świata. Moglibyśmy być uznawani praktycznie za kraj wyznaniowy. A rzeczywistości jest zgoła inna.
No i ok. Czy życie ma polegać tylko na tym żeby padać na twarz i rodzic dzieci na rekord. Nie, Chodzi o to żeby były wartością i odpowiedzialnością wspólną. Żeby cały naród widział wartość w obcych dzieciach i rodzicielstwie innych Polaków. To też jest praca na rzecz społeczeństwa i Czesi to dostrzegają w przeciwieństwie do Polaków
No właśnie nie o rekordy tu chodzi a Ty wciąż międlisz, ze trzeba być wielodzietnym, ze dzieci ma być jak najwiecej.
Dzieci maja być odpowiedzialnością- przede wszystkim rodzica, bo on odpowiedzialny za jego powołanie do zycia i za życie. Wychowanie jest jego obowiązkiem jak i zadbanie w każdym aspekcie. Rodzice, nie sąsiedzi, wujkowie, społeczeństwo. Bo społeczeństwo ma swoje dzieci i czasem już sił brakuje na zaopiekowanie własnych a tu się wymaga, żeby dbać o cudze.
Przerzucanie odpowiedzialności na innych.
Ja rodzic zadba o swoje, wychowa i takie wychowane puści w świat, to zrobi ślą świata najlepiej.
Coś Ty się tak na tych Czechów uwzięła polowa dzieci z luźnych związków, aborcja dostępna na życzenie jak piosenka u Dj’a , tabsy po jak tik taki, invitro dla każdej kobiety, która chce, puste kościoły i Tobie się to podoba. Zaskakuje mnie Twoja odmiana Moniu
No i ok. Czy życie ma polegać tylko na tym żeby padać na twarz i rodzic dzieci na rekord. Nie, Chodzi o to żeby były wartością i odpowiedzialnością wspólną. Żeby cały naród widział wartość w obcych dzieciach i rodzicielstwie innych Polaków.
To też jest praca na rzecz społeczeństwa i Czesi to dostrzegają w przeciwieństwie do Polaków. Traktują nawet wyżej niż pracę zarobkowa.
1. Dzieci są dla nich taką wartością i wyrażają to zgodą na ich zabijanie? Nie kłóci Ci się to?
2. Rodzenie i wychowanie to praca wyżej traktowana niż zarobkowa? I dlatego wracają do pracy zarobkowej po 3 latach urlopu? Nie uważasz, że Twoje stwierdzenie nie pasuje do rzeczywistości?
Moniu, jakby Czeszkom odebrać to wszytko o czym mowia, ze daje im poczucie bezpieczeńtwa (łatwy dostęp do antykoncepcji, aborcji, invitro) to dzietność poleciałaby na łeb.
Tego nie wiesz. Jednak Polska to nie Czechy i my musimy swoją strategie opracować. Może wraz z nią przyjdzie kiedyś i u nas zmiana mentalności lub jak już nie będzie komu zająć się i leczyć rzeszy starszych schorowanych ludzi.
Podejrzewam że gdyby w Polsce wprowadzili 3 letnie płatne urlopy rodzicielskie to byłoby to raczej odebrane jako zniewolenie kobiet i wymuszanie na nich długotrwałej opieki nad dzieckiem a z drugiej strony znów byłoby to uważane za okradane podatnika. Rok chyba okazało się optymalnie. Dodatki można powiązać z pracą, bo Polacy wyżej cenią pracę zarobkowa niż wychowywanie dzieci, które raczej nie uważają także za pracę na rzecz społeczeństwa w przeciwieństwie do pracy zarobkowej.
Oczywiście, ze nie mam 100% pewności co do każdego Czecha.
Posiłkuje się opiniami, które słyszałam od ludzi.
I nie są to pojedyncze opinie.
Skoro ich model się sprawdza, to warto zaczerpnąć z niego. Bez wymyślania nowego i testowania czy się sprawdzi. Po co czas marnować,
Wiesz kto ceni sobie prace zarobkowa? Ten, który nie chce żyć na czyjeś łasce. Człowiek, który wie, ze jak nie będzie pracował, to ktoś inny będzie ubożał, bo będzie go musial wspomagać. Ktoś, kto szanuje prace innych i swoją. Bocce być odpowidzialny sam za siebie. A i za sowich najbliższych
O rany ale bzdury piszecie o Czechach jakby oni byli z innej gliny ulepieni niz Polacy. A są z tej samej gliny tak jak zresztą wszyscy ludzie na planecie. I znowu przypominam korelację dzietności: 1. Im większa religijność - tym większa dzietność 2. Im większa opłacalność - tym większa dzietność. (dlatego np. większa dzietność jest tam gdzie większa bieda, bo wtedy brak systemu emerytalnego więc posiadanie dziecka się opłaca bo ono zajmie się utrzymaniem rodziców na starość)
Te propagandowe bzdury że więcej żłobków i przedszkoli zwiększa dzietność to od razu wyrzućmy na śmietnik. Nie ma takiej korelacji to propaganda środowisk lewackich, zawsze chętnych żeby maczać palce w takich publicznych inwestycjach aby coś uszczknąć dla siebie.
Ponieważ religijność w Czechach jest niska zajmijmy się punktem drugim czyli opłacalnością. System emerytalny tam funkcjonuje podobnie jak wszędzie ograniczając opłacalność posiadania dziecka od tej strony. Więc należy spojrzeć na opłacalność od strony urodzenia. Pobieżnie przejrzałem jak ta opłacalnośc wygląda i widać od razu że jest większa niż w Polsce. Za urodzenie dziecka rząd czaski płaci 300 000 koron czyli ok 56 000 zł (rozłożone na miesięczne raty ale od 1 roku do 4 lat i to rodzice wybierają) a w Polsce w postaci 500+ to 108000zł rozłożone na 18 lat, widać znacznie lepiej dostać 56 000 zł niemal od razu niż ciurkiem 500 zł miesięcznie przez 18 lat w czasie których większość zeżre inflacja. Do tego ulga PIT na pierwsze dziecko w Czechach to ok. 2850 zł a u nas 1116. To nie wszystkie ulgi, ale już widać że opłacalnośc w Czechach jest wyższa.
Kwestia in-vitro może podbijać nieco dzietność, ale tylko w niewielkim stopniu ponieważ dotyczy par które głównie z wygodnictwa odkładały decyzję o dziecku zbyt długo, i nawet używjąc in-vitro jeśli się uda skończą z jednym dzieckiem.
Tak więc tym wszystkim i tak nie uda się Czechom dociągnąć do współczynnika zastępowalności pokoleń.
Obowiązek wobec ojczyzny to szacunek dla dobra wspólnego, spuścizny przodków, dbanie o przyrodę i zasoby naturalne. To także sprzątanie zrobionego przez siebie syfu i kup własnego psa ze wspólnego trawnika To uczenie dzieci szacunku dla pracy, współpracy i więzi społecznych oraz solidarności społecznej Monia,ta Twoja "walka" jest coraz bardziej komiczna i groteskowa a ataki na innych coraz trudniejsza w odbiorze. Ta walk na forum wielodzietnych niewiele przyniesie. Może czas zacząć działać w realu? Od pisaniny,często maniakalno-obsesyjnej dzieci nie przybędzie
Ty @M_Monia dalej swoje, argumenty nie docierają i jak przystało na komunistkę wzięłabyś się za zmianę mentalności ludzi. I jak zwykle nie znasz konsekwencji tego kierunku, czyli bieda i śmierć.
Znowu zacytuję sam siebie: Istniejące korelację dzietności: 1. Im większa religijność - tym większa dzietność (samo chodzenie do kościoła w niedziele to zbyt niska religijność, nie o to chodzi) 2. Im większa opłacalność - tym większa dzietność. I należy ją rozpatrywać z 2-óch stron. Czyli 1 strona dopłata bezpośrednia za urodzenie i posiadanie dziecka (gdyby Ci rząd płacił np 1 mln zl za każde dziecko to rodziłabyś do upadłego...) i 2-ga strona istnienie systemu emerytalnego (jeśli istnieje to jest ogromnym impulsem ograniczającym posiadanie dzieci - bo po co mieć dzieci i ponieść wysiłek, ryzyka i koszty się na ich urodzenie, wychowanie i edukację skoro system emerytalny nas na starość utrzyma) Do tego opłacalność trzeba rozważać w stosunku do poziomu bogactwa danego społeczeństwa. Bo np. przykładowo 500 euro na dziecko dla biednego muzułmańskiego imigranta ma inną opłacalność niż to samo 500 euro dla bogatego Niemca.
Ale tym sposobem nie wytłumaczyłeś sukcesu Czech. To już szybciej w Polsce powinna być dzietność wyższa niż tam, bo i naród bardziej religijny i większy zdecydowanie procent PKB idzie na politykę prorodzinna.
Wytłumaczyłem. religijność Polaków mimo że wyższa niż w Czechach jest po prostu niewystarczająca aby znieść punkt 2 czyli opłacalność. A opłacalność od strony systemu emerytalnego (choć nie znam emerytur w Czechach) myślę że jest podobna. Natomiast opłacalność od strony dopłat bezpośrednich za urodzenie i posiadanie dziecka jest w Czechach wyższa.
Nie ma znaczenia procent PKB na politykę prorodzinną bo żłobki i przedszkola nie mają znaczenia.
I jeszcze jedno - to że Czechy mają wyższy współczynnik dzietności niż Polska to nie sukces. Fakt płacą więcej za urodzenie i posiadanie dziecka co podbiło im współczynnik dzietności ale nie pozwoli i tak na przekroczenie zastępowalności pokoleń i naród i tak będzie się zwijał. Natomiast przez to że daje więcej dopłat bezpośrednich do dziecka niż w Polsce robią mniej inwestycji gospodarczych - logiczne że z budżetu mniej na to wydają skoro więcej wydaja na dopłaty na dzieci. Ja tego nie uważam za sukces.
Nie ważne co twierdzą, ważne co robią. Sama powiedz co byś wolała nawet teraz przy 800+ to będzie 172800 zł rozłożone na 18 lat (a sama już wiesz jaka potrafi być inflacja) czy 56 000 zł prawie od ręki jednocześnie ?
@Hamal wątpię. Bezdzietni by sobie odłożyli na emkę zamiast wydawać te pieniądze na dzieci. A i bez dzieci łatwiej zarobić więcej, bo nie ma zwolnień, czasu więcej na własny rozwój. Zdrowe dzieci to jeszcze nadzieja (nie pewność) że na starość poratują. Ale chore? Ogólnie uważam, że myślenie, że ludzie mają dzieci dla jakichkolwiek korzyści, to totalne oderwanie od rzeczywistości. Dzieci się ma dla nich samych, nie dla kasy, ojczyzny czy czegoś jeszcze.
Tych pieniędzy nie.trzeba wkładać do skarpety, można inwestować. Np. W ziemię, mieszkania albo złoto. I zgadzam się z Beta. O ile system kompletnie się nie zawali, to łatwiej zabezpieczyć się na emeryturę bezdzietnym, niż rodzicom gromadki...
Nie musi zjeść inflacja, jeśli się je zainwestuje. Już teraz tak robią zamożni ludzie. Inwestują w Polsce, ale też za granicą... Teraz teoretycznie tez powinno najlepiej żyć się emerytom, wielodzietnym. Bo dzieci mogą im coś odpalić. A nie ma takiej zależności.
Bo pracujące dzieci wielodzietnym muszą utrzymać całe spoleczenstwo współczesnych emerytów a nie tylko swoich rodziców. I w różny sposób na ten cel im się zabiera nie tylko jako składka emerytalna. Bezdzietny ma emeryturę nie dlatego że sobie zarobił a dlatego że pracują kolejne pokolenia
Zaczekaj aż dorosną Twoje dzieci Moniu.
Bo może być tak, ze dorosną, skończą szkoły i tyle ich w Polsce widziano. I co wtedy?
System jest kiepski.
Bo jakby każdy pracujący odkładał dla siebie, na swoją emeryturę, to nikt nie musiałby „pracować” na nia. Ten dzisiejszy emeryt, wczoraj pracował na innych emerytów i na wszelkie plusy dla młodego pokolenia.
Młode pokolenie dorośnie, to niech odpracuje co dostało.
Dziś korzyta z pracy innych- z pracy nauczycieli, lekarzy, sprzątaczy, budowniczych, hydraulików. Wśród nich bezdzietni, dzietni. Kiedyś inni będą korzystać z jego pracy
Jeśli system emerytalny upadnie to tylko wówczas gdy będzie dużo osób starszych a mało w wieku produktywnym. Wtedy bezdzietni w d. będą mogli dobie wsadzić te pieniądze bo takich będzie na pęczki a rąk do pracy żadnych. Bo właśnie rodzice ważniejsi niż obce stare ciało
Myślisz, że za pieniądze nie będą opiekować się obcymi ludźmi, tylko za darmo rodzicami? To z czego będą żyć?
Komentarz
po co się rozdrabniać
zlobki i przedszkola powinny być w pierwszej kolejności dla obojga pracujących rodziców.
Natomiast rodziny, które żyją w warunkach poniżej godności, gdzie jest brud, gdzie wiecznie wszytko po prośbie - a to gmina musi wodę pociągnąć a to wyremontować, bo woda cieknie przez dach, a to wręcz dać nowe, większe mieszkanie. I wiecznie zbiórki na coś, to tak. Ktoś tu powinen powiedzieć basta, kiedy co roku przybywa dzieci a nie wzrasta ilość jedzenia. I ile pomocy by nie przyszło z zewnątrz, to i tak zawsze będzie mało. I nie, nie bieda jest patologia, tylko taka nieodpowiedzialność, zrzucanie obowiązków rodzica na państwo, na innych ludzi. I oczekiwanie głaskania, No oni maja dużo dzieci.
Ekspert zwraca uwagę na to, że chociaż wskaźnik zatrudnienia kobiet z dziećmi do trzech lat jest w związku z tym jednym z najniższych w Europie, to już w przypadku starszych – najwyższy. Podkreśla też, że w Czechach zwraca się uwagę na dobrostan rodziny, a nie na wskaźniki dzietności.
niewygodne, nie pod własna teze pomijamy?
A i tak większość po jednym czy dwójce (rzadziej) robi sobie przerwę, żeby - póki młode i maja chęci i się, to chcą podróżować, bawić się
polowa dzieci z luźnych związków, aborcja dostępna na życzenie jak piosenka u Dj’a , tabsy po jak tik taki, invitro dla każdej kobiety, która chce, puste kościoły i Tobie się to podoba. Zaskakuje mnie Twoja odmiana Moniu
2. Rodzenie i wychowanie to praca wyżej traktowana niż zarobkowa? I dlatego wracają do pracy zarobkowej po 3 latach urlopu? Nie uważasz, że Twoje stwierdzenie nie pasuje do rzeczywistości?
mowia, ze daje im poczucie bezpieczeńtwa (łatwy dostęp do antykoncepcji, aborcji, invitro) to dzietność poleciałaby na łeb.
1. Im większa religijność - tym większa dzietność
2. Im większa opłacalność - tym większa dzietność. (dlatego np. większa dzietność jest tam gdzie większa bieda, bo wtedy brak systemu emerytalnego więc posiadanie dziecka się opłaca bo ono zajmie się utrzymaniem rodziców na starość)
Te propagandowe bzdury że więcej żłobków i przedszkoli zwiększa dzietność to od razu wyrzućmy na śmietnik. Nie ma takiej korelacji to propaganda środowisk lewackich, zawsze chętnych żeby maczać palce w takich publicznych inwestycjach aby coś uszczknąć dla siebie.
Ponieważ religijność w Czechach jest niska zajmijmy się punktem drugim czyli opłacalnością. System emerytalny tam funkcjonuje podobnie jak wszędzie ograniczając opłacalność posiadania dziecka od tej strony.
Więc należy spojrzeć na opłacalność od strony urodzenia. Pobieżnie przejrzałem jak ta opłacalnośc wygląda i widać od razu że jest większa niż w Polsce. Za urodzenie dziecka rząd czaski płaci 300 000 koron czyli ok 56 000 zł (rozłożone na miesięczne raty ale od 1 roku do 4 lat i to rodzice wybierają) a w Polsce w postaci 500+ to 108000zł rozłożone na 18 lat, widać znacznie lepiej dostać 56 000 zł niemal od razu niż ciurkiem 500 zł miesięcznie przez 18 lat w czasie których większość zeżre inflacja.
Do tego ulga PIT na pierwsze dziecko w Czechach to ok. 2850 zł a u nas 1116.
To nie wszystkie ulgi, ale już widać że opłacalnośc w Czechach jest wyższa.
Kwestia in-vitro może podbijać nieco dzietność, ale tylko w niewielkim stopniu ponieważ dotyczy par które głównie z wygodnictwa odkładały decyzję o dziecku zbyt długo, i nawet używjąc in-vitro jeśli się uda skończą z jednym dzieckiem.
Tak więc tym wszystkim i tak nie uda się Czechom dociągnąć do współczynnika zastępowalności pokoleń.
To uczenie dzieci szacunku dla pracy, współpracy i więzi społecznych oraz solidarności społecznej
Monia,ta Twoja "walka" jest coraz bardziej komiczna i groteskowa a ataki na innych coraz trudniejsza w odbiorze.
Ta walk na forum wielodzietnych niewiele przyniesie.
Może czas zacząć działać w realu?
Od pisaniny,często maniakalno-obsesyjnej dzieci nie przybędzie
Istniejące korelację dzietności:
1. Im większa religijność - tym większa dzietność (samo chodzenie do kościoła w niedziele to zbyt niska religijność, nie o to chodzi)
2. Im większa opłacalność - tym większa dzietność. I należy ją rozpatrywać z 2-óch stron. Czyli 1 strona dopłata bezpośrednia za urodzenie i posiadanie dziecka (gdyby Ci rząd płacił np 1 mln zl za każde dziecko to rodziłabyś do upadłego...) i 2-ga strona istnienie systemu emerytalnego (jeśli istnieje to jest ogromnym impulsem ograniczającym posiadanie dzieci - bo po co mieć dzieci i ponieść wysiłek, ryzyka i koszty się na ich urodzenie, wychowanie i edukację skoro system emerytalny nas na starość utrzyma)
Do tego opłacalność trzeba rozważać w stosunku do poziomu bogactwa danego społeczeństwa. Bo np. przykładowo 500 euro na dziecko dla biednego muzułmańskiego imigranta ma inną opłacalność niż to samo 500 euro dla bogatego Niemca.
A opłacalność od strony systemu emerytalnego (choć nie znam emerytur w Czechach) myślę że jest podobna.
Natomiast opłacalność od strony dopłat bezpośrednich za urodzenie i posiadanie dziecka jest w Czechach wyższa.
Nie ma znaczenia procent PKB na politykę prorodzinną bo żłobki i przedszkola nie mają znaczenia.
Sama powiedz co byś wolała nawet teraz przy 800+ to będzie 172800 zł rozłożone na 18 lat (a sama już wiesz jaka potrafi być inflacja) czy 56 000 zł prawie od ręki jednocześnie ?
Ogólnie uważam, że myślenie, że ludzie mają dzieci dla jakichkolwiek korzyści, to totalne oderwanie od rzeczywistości. Dzieci się ma dla nich samych, nie dla kasy, ojczyzny czy czegoś jeszcze.
I zgadzam się z Beta. O ile system kompletnie się nie zawali, to łatwiej zabezpieczyć się na emeryturę bezdzietnym, niż rodzicom gromadki...
Teraz teoretycznie tez powinno najlepiej żyć się emerytom, wielodzietnym. Bo dzieci mogą im coś odpalić. A nie ma takiej zależności.
Ten dzisiejszy emeryt, wczoraj pracował na innych emerytów i na wszelkie plusy dla młodego pokolenia.
To z czego będą żyć?