Moze wbije kij w mrowisko ale obawiam sie ze przejecie przez mezczyzn tej intelektualnej czesci logistyki jest niemozliwe albo bardzo by obnizylo jakos opieki nad dziecmi. Moj maz jest wspanialy i bardzo zaangazowany, robi wszystko o co poprosze no ale wlasnie- musze konkretnie poprosic i palcem pokazac. Gdybym mu zlecila kupno zimowych butow dla dziecka to dzieciak skonczylby w takich z ccc z bajkowym logo, bo maz nie ogarnia ze dziecko ma mega waska stope i w gre wchodza tylko Primigi czy Superfity (nawet nie wie co to jest), jakbym kazala kupic czapke ba zime to kupilby moze i ciepla ale zolta, a kurtka i kombinezon sa zielone czego nie wie, o gotowaniu nie wspomne bo on nie widzi nic zlego w spaghetti 3 dni pod rzad ("no bo dziecko chcialo"), prezent dla kolegi na urodziny kupilby na ostatnia chwile nie pomyslawszy wczesniej ze trzeba zadzwonic do rodzicow i dopytac o aktualne zainteresowania dziecka... Moze inne kobiety maja bardziej ogarnietych mezow, moj jest wspanialy i zrobi wszystko, ale wymyslec musze ja
"Skoro wybrał dzieci a nie zus, to powinien liczyć na to, że dzieci go utrzymają a nie zus."
Skoro tak stawiasz sprawę to jakim prawem dzieci wielodzietnych maja utrzymywać bezdzietnych i wrzucać swój zarobek do garnka ZUS?
10 dzieci spokojnie utrzyma 2 rodziców do ich śmierci, ale czy bezdzietnej osobie ktoś poda kubek wody, gdy ten ma nawet sporo kasy w banku ?
Znajomi pracujący w szpitalu mówią, że nawet bogatym jak nikt się nimi nie interesuje to i pielęgniarki również się nimi specjalnie nie interesują, tyle o ile.
Dokładnie jest jak pisze Chaber. Mam pracę zawodowa na pełen etat. Drugi etat w domu, przy piątce dzieci. Mąż niewiele spraw ogarnia. Bardzo dużo nerwów mnie to kosztuje. Naprawdę chciałabym wychodzić do pracy jak mąż i wracac po 11h na gotowy obiad, posprzątane i dzieci przygotowane na kolejny dzień do szkoły.. Niestety kulturowo jesteśmy w tym temacie "w czarnej d...." Polityka tu nic nie zmieni, nawet te przymusowe tacierzyńskie. Nie chce tu obrażać panów w żadnym wypadku. Ale takie mam obserwacje, żyje z moim mężem od 17 lat, są inni mężczyźni w rodzinie... dla siebie przeznaczają sprawy wielkie, a nie latanie z odkurzaczem.
Dokładnie jest jak pisze Chaber. Mam pracę zawodowa na pełen etat. Drugi etat w domu, przy piątce dzieci. Mąż niewiele spraw ogarnia. Bardzo dużo nerwów mnie to kosztuje. Naprawdę chciałabym wychodzić do pracy jak mąż i wracac po 11h na gotowy obiad, posprzątane i dzieci przygotowane na kolejny dzień do szkoły.. Niestety kulturowo jesteśmy w tym temacie "w czarnej d...." Polityka tu nic nie zmieni, nawet te przymusowe tacierzyńskie. Nie chce tu obrażać panów w żadnym wypadku. Ale takie mam obserwacje, żyje z moim mężem od 17 lat, są inni mężczyźni w rodzinie... dla siebie przeznaczają sprawy wielkie, a nie latanie z odkurzaczem.
może to natura?
może kobieta łatwiej ogarnia dom a facet sprawy pozadomowe?
Moze wbije kij w mrowisko ale obawiam sie ze przejecie przez mezczyzn tej intelektualnej czesci logistyki jest niemozliwe albo bardzo by obnizylo jakos opieki nad dziecmi. Moj maz jest wspanialy i bardzo zaangazowany, robi wszystko o co poprosze no ale wlasnie- musze konkretnie poprosic i palcem pokazac. Gdybym mu zlecila kupno zimowych butow dla dziecka to dzieciak skonczylby w takich z ccc z bajkowym logo, bo maz nie ogarnia ze dziecko ma mega waska stope i w gre wchodza tylko Primigi czy Superfity (nawet nie wie co to jest), jakbym kazala kupic czapke ba zime to kupilby moze i ciepla ale zolta, a kurtka i kombinezon sa zielone czego nie wie, o gotowaniu nie wspomne bo on nie widzi nic zlego w spaghetti 3 dni pod rzad ("no bo dziecko chcialo"), prezent dla kolegi na urodziny kupilby na ostatnia chwile nie pomyslawszy wczesniej ze trzeba zadzwonic do rodzicow i dopytac o aktualne zainteresowania dziecka... Moze inne kobiety maja bardziej ogarnietych mezow, moj jest wspanialy i zrobi wszystko, ale wymyslec musze ja
Po prostu nie doceniasz go. Daj mu szanse. Naucz, jak ma robić rzeczy prawidłowo. Żeby potem wiedział, jak sam ma to zrobić dobrze. I wtedy będzie mógł tę działkę spraw domowych przejąć na siebie.
A ty może zdecydujesz się na kolejne dziecko, bo będzie Ci po prostu lżej.
Dokładnie jest jak pisze Chaber. Mam pracę zawodowa na pełen etat. Drugi etat w domu, przy piątce dzieci. Mąż niewiele spraw ogarnia. Bardzo dużo nerwów mnie to kosztuje. Naprawdę chciałabym wychodzić do pracy jak mąż i wracac po 11h na gotowy obiad, posprzątane i dzieci przygotowane na kolejny dzień do szkoły.. Niestety kulturowo jesteśmy w tym temacie "w czarnej d...." Polityka tu nic nie zmieni, nawet te przymusowe tacierzyńskie. Nie chce tu obrażać panów w żadnym wypadku. Ale takie mam obserwacje, żyje z moim mężem od 17 lat, są inni mężczyźni w rodzinie... dla siebie przeznaczają sprawy wielkie, a nie latanie z odkurzaczem.
Nie no, z odkurzaczem chlop moze polatac, nic mu nie bedzie. Mnie bardziej wkurza (a czasem fascynuje) to ze oni sa slepi na koty z kurzu pod stolem. Sam za odkurzacz nie chwyci, ale jak powiem to chetnie poodkurza i to dokladniej ode mnie. Ale ze nadal po 15 latach musze mowic ze czas odkurzyc to mnie juz wpienia niemozebnie chyba czas sie przyzwyczaic.
Aaa przepraszam, jak kupil taki samojezdny odkurzacz na aplikacje, to teraz wlacza sam zdalnie przed wyjsciem z pracy zeby bylo czysto-no ale to zabaweczka, to sie bawi
Korzystne to jest praca+ dzieci, czyli wcale nie rodziny wielodzietne, gdzie jedno rezygnuje z pracy, a mniej liczne, gdzie praca jest łączona z wychowywaniem dzieci.
Przy naszej demografii musimy mocno nadgonić, więc rodziny wielodzietne, a nawet mocno wielodzietne są korzystniejsze.
Działa to tak. Kobieta więcej widzi co jest potrzebne. Zaczyna rządzić i narzucać.
Facet robi wolniej i dokładniej to nie wystarcza. Więc kobieta robi sama i narzuca rozwiązania innym. Facet stoi się przygląda co się dzieje bo nie rozumie o co jej chodzi. Relacja powoli się rozluźnia. Kobieta systematycznie wpada w nerwicę i pretensje do wszystkich na około, że jej nikt nie rozumie. Kryzys się pogłębia.
Ratują związek rekolekcjami czy terapiami, ale pozostaje on kulawy na zawsze.
Dokładnie jest jak pisze Chaber. Mam pracę zawodowa na pełen etat. Drugi etat w domu, przy piątce dzieci. Mąż niewiele spraw ogarnia. Bardzo dużo nerwów mnie to kosztuje. Naprawdę chciałabym wychodzić do pracy jak mąż i wracac po 11h na gotowy obiad, posprzątane i dzieci przygotowane na kolejny dzień do szkoły.. Niestety kulturowo jesteśmy w tym temacie "w czarnej d...." Polityka tu nic nie zmieni, nawet te przymusowe tacierzyńskie. Nie chce tu obrażać panów w żadnym wypadku. Ale takie mam obserwacje, żyje z moim mężem od 17 lat, są inni mężczyźni w rodzinie... dla siebie przeznaczają sprawy wielkie, a nie latanie z odkurzaczem.
może to natura?
może kobieta łatwiej ogarnia dom a facet sprawy pozadomowe?
W świecie, w którym kobieta musi pracować poza domem, mężczyzna musi przejąć część spraw domu. Nawet jeśli ich naturalne predyspozycje są inne. Ale wygodniej facetom jest tego nie robić. A kobiety nie pozwolą, żeby dzieci chodziły głodne i obdarte.
W świecie, w którym kobieta musi pracować poza domem, mężczyzna musi przejąć część spraw domu. Nawet jeśli ich naturalne predyspozycje są inne. Ale wygodniej facetom jest tego nie robić. A kobiety nie pozwolą, żeby dzieci chodziły głodne i obdarte.
zgadzam się, że ten świat jest postawiony na głowie
@Chaber ja mam wątpliwości, jak by to miało w praktyce wyglądać, mam na myśli odciazenie mentalne. Mam przekonanie, że zarządzanie jednoosobowe jest dużo bardziej wydajne, niż we dwie osoby. Wyznaczanie obszarów odpowiedzialności jest cholernie trudne i zawsze coś umyka. Wspólne zarządzanie skarpetami w wielodzietnej rodzinie też mnie nie przekonuje
A te wszystkie spódniczki na przedstawienia itp to jest zasadniczo komplikacja życia, niepotrzebna Skoro ona powszechnie występuje, to jednak ludzie mają za dużo wolnego czasu...
Działa to tak. Kobieta więcej widzi co jest potrzebne. Zaczyna rządzić i narzucać.
Facet robi wolniej i dokładniej to nie wystarcza. Więc kobieta robi sama i narzuca rozwiązania innym. Facet stoi się przygląda co się dzieje bo nie rozumie o co jej chodzi. Relacja powoli się rozluźnia. Kobieta systematycznie wpada w nerwicę i pretensje do wszystkich na około, że jej nikt nie rozumie. Kryzys się pogłębia.
Ratują związek rekolekcjami czy terapiami, ale pozostaje on kulawy na zawsze.
a ciut poważniej, to obserwacja kobiet-kierowców zdaje się dokumentować trudności w podejmowaniu decyzji
Kobiety codziennie podejmują setki decyzji, o których mężczyźni nawet nie mają pojęcia. A pozorna trudność czy powolność w podejmowaniu decyzji wynika z tego, że kobiety uwzględniają więcej zmiennych.
Moze wbije kij w mrowisko ale obawiam sie ze przejecie przez mezczyzn tej intelektualnej czesci logistyki jest niemozliwe albo bardzo by obnizylo jakos opieki nad dziecmi. Moj maz jest wspanialy i bardzo zaangazowany, robi wszystko o co poprosze no ale wlasnie- musze konkretnie poprosic i palcem pokazac. Gdybym mu zlecila kupno zimowych butow dla dziecka to dzieciak skonczylby w takich z ccc z bajkowym logo, bo maz nie ogarnia ze dziecko ma mega waska stope i w gre wchodza tylko Primigi czy Superfity (nawet nie wie co to jest), jakbym kazala kupic czapke ba zime to kupilby moze i ciepla ale zolta, a kurtka i kombinezon sa zielone czego nie wie, o gotowaniu nie wspomne bo on nie widzi nic zlego w spaghetti 3 dni pod rzad ("no bo dziecko chcialo"), prezent dla kolegi na urodziny kupilby na ostatnia chwile nie pomyslawszy wczesniej ze trzeba zadzwonic do rodzicow i dopytac o aktualne zainteresowania dziecka... Moze inne kobiety maja bardziej ogarnietych mezow, moj jest wspanialy i zrobi wszystko, ale wymyslec musze ja
Po prostu nie doceniasz go. Daj mu szanse. Naucz, jak ma robić rzeczy prawidłowo. Żeby potem wiedział, jak sam ma to zrobić dobrze. I wtedy będzie mógł tę działkę spraw domowych przejąć na siebie.
A ty może zdecydujesz się na kolejne dziecko, bo będzie Ci po prostu lżej.
Doceniam!!!! Naprawde doceniam! On ma po prostu inne standardy, uwaza ze zolta czapka do zielonej kurtki jest ok, a spaghetti to zdrowa kolacja Doceniam ze jak poprosze to zrobi po mojemu, ale nie chce go uczyc i musztrowac jak studencika, bo za duzo mam do niego szacunku. Niech juz bedzie ze ja to myslenie wezme na siebie. A jak zaczynam plakac ze zmeczenia to robi mi masaz ;P
Tak, Pioszo, to jest natura i uwarunkowania biologiczne. Tylko jak się to ma do dzisiejszych czasów, gdy ja musialam wspomóc męża i wyjść na "polowanie", każdego dnia na 8h... Też muszę walczyć że swoją naturą i jakoś przeżyć ten czas w korpo, i nie ma zmiłuj się.
@Chaber ja mam wątpliwości, jak by to miało w praktyce wyglądać, mam na myśli odciazenie mentalne. Mam przekonanie, że zarządzanie jednoosobowe jest dużo bardziej wydajne, niż we dwie osoby. Wyznaczanie obszarów odpowiedzialności jest cholernie trudne i zawsze coś umyka. Wspólne zarządzanie skarpetami w wielodzietnej rodzinie też mnie nie przekonuje
A te wszystkie spódniczki na przedstawienia itp to jest zasadniczo komplikacja życia, niepotrzebna Skoro ona powszechnie występuje, to jednak ludzie mają za dużo wolnego czasu...
Da się podzielić obszary. W rodzinach ten podział i tak występuje. Np. zazwyczaj mąż pilnuje spraw samochodowych, wymiany olejów, filtrów, paska rozrządu, sprawdza ciśnienie w kołach i poziom oleju.
Nie da się podać gotowej recepty, bo każda rodzina jest inna, ma inną specyfikę. Ale naprawdę można wyznaczyć również inne obszary, które mąż może przejąć wyłącznie na siebie. Tylko mąż musi chcieć to robić nie na odwal, tylko na serio, a żona musi pozbyć się myślenia, że tylko ona zrobi to prawidłowo.
"Skoro wybrał dzieci a nie zus, to powinien liczyć na to, że dzieci go utrzymają a nie zus."
Skoro tak stawiasz sprawę to jakim prawem dzieci wielodzietnych maja utrzymywać bezdzietnych i wrzucać swój zarobek do garnka ZUS?
Bo tak działa system. Pracujący wpłacają po to, by mieli środki gdy przestaną pracować. Ich środki idą na emerytury starszych, a oni otrzymają od młodszych. Kto nie wpłaca, ten potem nie ma.
Moze wbije kij w mrowisko ale obawiam sie ze przejecie przez mezczyzn tej intelektualnej czesci logistyki jest niemozliwe albo bardzo by obnizylo jakos opieki nad dziecmi. Moj maz jest wspanialy i bardzo zaangazowany, robi wszystko o co poprosze no ale wlasnie- musze konkretnie poprosic i palcem pokazac. Gdybym mu zlecila kupno zimowych butow dla dziecka to dzieciak skonczylby w takich z ccc z bajkowym logo, bo maz nie ogarnia ze dziecko ma mega waska stope i w gre wchodza tylko Primigi czy Superfity (nawet nie wie co to jest), jakbym kazala kupic czapke ba zime to kupilby moze i ciepla ale zolta, a kurtka i kombinezon sa zielone czego nie wie, o gotowaniu nie wspomne bo on nie widzi nic zlego w spaghetti 3 dni pod rzad ("no bo dziecko chcialo"), prezent dla kolegi na urodziny kupilby na ostatnia chwile nie pomyslawszy wczesniej ze trzeba zadzwonic do rodzicow i dopytac o aktualne zainteresowania dziecka... Moze inne kobiety maja bardziej ogarnietych mezow, moj jest wspanialy i zrobi wszystko, ale wymyslec musze ja
Po prostu nie doceniasz go. Daj mu szanse. Naucz, jak ma robić rzeczy prawidłowo. Żeby potem wiedział, jak sam ma to zrobić dobrze. I wtedy będzie mógł tę działkę spraw domowych przejąć na siebie.
A ty może zdecydujesz się na kolejne dziecko, bo będzie Ci po prostu lżej.
Doceniam!!!! Naprawde doceniam! On ma po prostu inne standardy, uwaza ze zolta czapka do zielonej kurtki jest ok, a spaghetti to zdrowa kolacja Doceniam ze jak poprosze to zrobi po mojemu, ale nie chce go uczyc i musztrowac jak studencika, bo za duzo mam do niego szacunku. Niech juz bedzie ze ja to myslenie wezme na siebie. A jak zaczynam plakac ze zmeczenia to robi mi masaz ;P
A może to twoje standardy są zbyt wygórowane. I niepotrzebne. Bo wiesz, żółta czapka do zielonej kurtki jest ok. Spaghetti na kolację jest ok.
Piszesz, że masz do niego dużo szacunku, ale jednocześnie pokazujesz coś innego, bo to tylko twoje poglądy na zestawy kolorystyczne odzieży są słuszne, tylko twoje posiłki są zdrowe. Wprost piszesz, że jest cudowny, ale nie ogarnięty.
A kobiety nie pozwolą, żeby dzieci chodziły głodne i obdarte.
Naprawdę sądzisz, że normalny facet pozwoli by jego dzieci chodziły glodne i obdarte?
Czy ten facet sam chodzi głodny i obdarty? Czy sam dba o swój brzuch i wygląd, czy też to działka jego żony?
Takim myśleniem i gadaniem kobiety same kręcą na siebie bat. Zawsze mnie zastanawia czy tak się dowartościowują (że niby bez nich dom by zarósł brudem, dzieci padłyby z głodu itd.), czy faktycznie mają takich mężów, którzy niczego nie ogarną jak im sie palcem nie wskaże?
A kobiety nie pozwolą, żeby dzieci chodziły głodne i obdarte.
Naprawdę sądzisz, że normalny facet pozwoli by jego dzieci chodziły glodne i obdarte?
Czy ten facet sam chodzi głodny i obdarty? Czy sam dba o swój brzuch i wygląd, czy też to działka jego żony?
Takim myśleniem i gadaniem kobiety same kręcą na siebie bat. Zawsze mnie zastanawia czy tak się dowartościowują (że niby bez nich dom by zarósł brudem, dzieci padłyby z głodu itd.), czy faktycznie mają takich mężów, którzy niczego nie ogarną jak im sie palcem nie wskaże?
Niektóre kobiety nie dopuszczają nawet mężów do takiego zakresu czynności, jak dbałość o własny wygląd i brzuch. To one wybierają mężom ubrania, fryzurę i ilość jedzenia na talerzu.
Tak, to jest kręcenie bata na siebie.
Normalny facet oczywiście nie pozwoli, żeby chodziły dzieci głodne i obdarte. Jeśli żona tego nie zrobi, to on to zrobi. Zawsze je tam jakoś nakarmi i ubierze. Ale jeśli żona to robi, to po co on na się angażować? W ubrania, przebrania i całą tą masę rzeczy. Po co ma sobie głowę zawracać.
I tak, są mężczyźni, którzy NIE CHCĄ ogarniać domu. Jak żona np. w szpitalu na kilkudniowy pobycie, to owszem utrzymają dzieci przy życiu, nakarmią i ubiorą, ale to minimum.
Moze wbije kij w mrowisko ale obawiam sie ze przejecie przez mezczyzn tej intelektualnej czesci logistyki jest niemozliwe albo bardzo by obnizylo jakos opieki nad dziecmi. Moj maz jest wspanialy i bardzo zaangazowany, robi wszystko o co poprosze no ale wlasnie- musze konkretnie poprosic i palcem pokazac. Gdybym mu zlecila kupno zimowych butow dla dziecka to dzieciak skonczylby w takich z ccc z bajkowym logo, bo maz nie ogarnia ze dziecko ma mega waska stope i w gre wchodza tylko Primigi czy Superfity (nawet nie wie co to jest), jakbym kazala kupic czapke ba zime to kupilby moze i ciepla ale zolta, a kurtka i kombinezon sa zielone czego nie wie, o gotowaniu nie wspomne bo on nie widzi nic zlego w spaghetti 3 dni pod rzad ("no bo dziecko chcialo"), prezent dla kolegi na urodziny kupilby na ostatnia chwile nie pomyslawszy wczesniej ze trzeba zadzwonic do rodzicow i dopytac o aktualne zainteresowania dziecka... Moze inne kobiety maja bardziej ogarnietych mezow, moj jest wspanialy i zrobi wszystko, ale wymyslec musze ja
Po prostu nie doceniasz go. Daj mu szanse. Naucz, jak ma robić rzeczy prawidłowo. Żeby potem wiedział, jak sam ma to zrobić dobrze. I wtedy będzie mógł tę działkę spraw domowych przejąć na siebie.
A ty może zdecydujesz się na kolejne dziecko, bo będzie Ci po prostu lżej.
Doceniam!!!! Naprawde doceniam! On ma po prostu inne standardy, uwaza ze zolta czapka do zielonej kurtki jest ok, a spaghetti to zdrowa kolacja Doceniam ze jak poprosze to zrobi po mojemu, ale nie chce go uczyc i musztrowac jak studencika, bo za duzo mam do niego szacunku. Niech juz bedzie ze ja to myslenie wezme na siebie. A jak zaczynam plakac ze zmeczenia to robi mi masaz ;P
A może to twoje standardy są zbyt wygórowane. I niepotrzebne. Bo wiesz, żółta czapka do zielonej kurtki jest ok. Spaghetti na kolację jest ok.
Piszesz, że masz do niego dużo szacunku, ale jednocześnie pokazujesz coś innego, bo to tylko twoje poglądy na zestawy kolorystyczne odzieży są słuszne, tylko twoje posiłki są zdrowe. Wprost piszesz, że jest cudowny, ale nie ogarnięty.
No to jest wlasnie ta kwestia standardow o ktorych wspominalam. Spaghetti na kolacje jest ok tylko w wyjatkowych przypadkach i ja pewno nie 3 dni pod rzad, a zolta czapka do zielonej kurtki jest ok tylko jak wszystkie inne sie zgubily, nie zdazylam kupic nowej a jest minus 20 stopni. Wszystko kwestia gustu i standardow. Maz by nie pozwolil zeby dzieci chodzily glodne i obdarte ale bylyby napasione weglowodanami i ubrane jak choinka. No wiadomo ze od tego sie nie umiera ale tez nie tego czlowiek chce dla swoich dzieci
No to jest wlasnie ta kwestia standardow o ktorych wspominalam. Spaghetti na kolacje jest ok tylko w wyjatkowych przypadkach i ja pewno nie 3 dni pod rzad, a zolta czapka do zielonej kurtki jest ok tylko jak wszystkie inne sie zgubily, nie zdazylam kupic nowej a jest minus 20 stopni. Wszystko kwestia gustu i standardow. Maz by nie pozwolil zeby dzieci chodzily glodne i obdarte ale bylyby napasione weglowodanami i ubrane jak choinka. No wiadomo ze od tego sie nie umiera ale tez nie tego czlowiek chce dla swoich dzieci
Chyba się nie rozumiemy. Bo ja też piszę o standardach. Twoich. Jedynie słusznych. "dziecko ubrane jak choinka". Dla ciebie. A może mąż uważa, że dzieci powinno się ubierać wesoło i kolorowo? Dlaczego twój gust ma być ważniejszy niż gust męża?
@Sandyesa a mężowi pozwalasz ubierać się wg własnego gustu, czy też mu narzucasz to co się Tobie podoba, bo uważasz, że nie potrafi dobierać ubrać kolorystycznie?
No to jest wlasnie ta kwestia standardow o ktorych wspominalam. Spaghetti na kolacje jest ok tylko w wyjatkowych przypadkach i ja pewno nie 3 dni pod rzad, a zolta czapka do zielonej kurtki jest ok tylko jak wszystkie inne sie zgubily, nie zdazylam kupic nowej a jest minus 20 stopni. Wszystko kwestia gustu i standardow. Maz by nie pozwolil zeby dzieci chodzily glodne i obdarte ale bylyby napasione weglowodanami i ubrane jak choinka. No wiadomo ze od tego sie nie umiera ale tez nie tego czlowiek chce dla swoich dzieci
Chyba się nie rozumiemy. Bo ja też piszę o standardach. Twoich. Jedynie słusznych. "dziecko ubrane jak choinka". Dla ciebie. A może mąż uważa, że dzieci powinno się ubierać wesoło i kolorowo? Dlaczego twój gust ma być ważniejszy niż gust męża?
No bo czyjs musi byc wazniejszy, inaczej dziecko mialoby dwie szafy i w dni parzyste ubieralby tata a w nieparzyste mama No chyba ze moj maz w calosci chcialby przejac logistyke zaopatrzenia i ubierania dziecka, tyle ze wiem ze kupowalby wtedy ubrania gorszej jakosci niz ja, a na to jako matka nie moge sie zgodzic. Poza tym maz jest zadowolony z tego jak ubieram dziecko, nie widzi potrzeby zmian.
@Sandyesa a mężowi pozwalasz ubierać się wg własnego gustu, czy też mu narzucasz to co się Tobie podoba, bo uważasz, że nie potrafi dobierać ubrać kolorystycznie?
Pozwalam, ale on bardzo czesto pyta mnie o zdanie, jak gdzies sie pakujemy czy wychodzimy to pokazuje sie i pyta czy mi sie podoba. Wczoraj nawet rzucil ze musze mu kupic nowe tshirty (bo schudl) twierdzac ze ja mu kupuje lepsze niz on sobie sam.
Z reszta ja tez czesto pytam go o zdanie jak sie ubieram, czy dobrze lezy, albo tez jakie buty dobrac. Jak robie zakupy online to tez pytam czy uwaza ze w tym czy innym byloby mi ladnie.
Tylko, że gdy prowadzę np. firmę transportową czy produkcyjną też muszę kupować np. samochody czy maszyny, a na aż takie dotacje nie mogę liczyć. Rolnictwo jest pod tym względem straszliwie uprzywilejowane, nie oszukujmy się.
Rolnictwo tak jak górnictwo to bezpieczenstwo kraju i jego niezależność. W ciągu najbliższych pięciu lat pewnie nasze krajowe rolnictwo zostanie zniszczone a wtedy tępy lud będzie mógł się cieszyc tanim zbożem z Ukrainy ( z całą tablica Mendelejewa ). Radość będzie krótka bo zdrowie już nie będzie to po żarciu tej chemi
Komentarz
Moze inne kobiety maja bardziej ogarnietych mezow, moj jest wspanialy i zrobi wszystko, ale wymyslec musze ja
może kobieta łatwiej ogarnia dom
a facet sprawy pozadomowe?
Po prostu nie doceniasz go. Daj mu szanse. Naucz, jak ma robić rzeczy prawidłowo. Żeby potem wiedział, jak sam ma to zrobić dobrze. I wtedy będzie mógł tę działkę spraw domowych przejąć na siebie.
A ty może zdecydujesz się na kolejne dziecko, bo będzie Ci po prostu lżej.
Aaa przepraszam, jak kupil taki samojezdny odkurzacz na aplikacje, to teraz wlacza sam zdalnie przed wyjsciem z pracy zeby bylo czysto-no ale to zabaweczka, to sie bawi
więc i ja też
a ciut poważniej, to obserwacja kobiet-kierowców zdaje się dokumentować trudności w podejmowaniu decyzji
A te wszystkie spódniczki na przedstawienia itp to jest zasadniczo komplikacja życia, niepotrzebna
Skoro ona powszechnie występuje, to jednak ludzie mają za dużo wolnego czasu...
A pozorna trudność czy powolność w podejmowaniu decyzji wynika z tego, że kobiety uwzględniają więcej zmiennych.
On ma po prostu inne standardy, uwaza ze zolta czapka do zielonej kurtki jest ok, a spaghetti to zdrowa kolacja
Doceniam ze jak poprosze to zrobi po mojemu, ale nie chce go uczyc i musztrowac jak studencika, bo za duzo mam do niego szacunku. Niech juz bedzie ze ja to myslenie wezme na siebie.
A jak zaczynam plakac ze zmeczenia to robi mi masaz ;P
Też muszę walczyć że swoją naturą i jakoś przeżyć ten czas w korpo, i nie ma zmiłuj się.
Np. zazwyczaj mąż pilnuje spraw samochodowych, wymiany olejów, filtrów, paska rozrządu, sprawdza ciśnienie w kołach i poziom oleju.
Nie da się podać gotowej recepty, bo każda rodzina jest inna, ma inną specyfikę. Ale naprawdę można wyznaczyć również inne obszary, które mąż może przejąć wyłącznie na siebie.
Tylko mąż musi chcieć to robić nie na odwal, tylko na serio, a żona musi pozbyć się myślenia, że tylko ona zrobi to prawidłowo.
Bo wiesz, żółta czapka do zielonej kurtki jest ok. Spaghetti na kolację jest ok.
Piszesz, że masz do niego dużo szacunku, ale jednocześnie pokazujesz coś innego, bo to tylko twoje poglądy na zestawy kolorystyczne odzieży są słuszne, tylko twoje posiłki są zdrowe. Wprost piszesz, że jest cudowny, ale nie ogarnięty.
Czy ten facet sam chodzi głodny i obdarty? Czy sam dba o swój brzuch i wygląd, czy też to działka jego żony?
Takim myśleniem i gadaniem kobiety same kręcą na siebie bat. Zawsze mnie zastanawia czy tak się dowartościowują (że niby bez nich dom by zarósł brudem, dzieci padłyby z głodu itd.), czy faktycznie mają takich mężów, którzy niczego nie ogarną jak im sie palcem nie wskaże?
Tak, to jest kręcenie bata na siebie.
Normalny facet oczywiście nie pozwoli, żeby chodziły dzieci głodne i obdarte. Jeśli żona tego nie zrobi, to on to zrobi. Zawsze je tam jakoś nakarmi i ubierze.
Ale jeśli żona to robi, to po co on na się angażować? W ubrania, przebrania i całą tą masę rzeczy. Po co ma sobie głowę zawracać.
I tak, są mężczyźni, którzy NIE CHCĄ ogarniać domu. Jak żona np. w szpitalu na kilkudniowy pobycie, to owszem utrzymają dzieci przy życiu, nakarmią i ubiorą, ale to minimum.
Wszystko kwestia gustu i standardow.
Maz by nie pozwolil zeby dzieci chodzily glodne i obdarte ale bylyby napasione weglowodanami i ubrane jak choinka. No wiadomo ze od tego sie nie umiera ale tez nie tego czlowiek chce dla swoich dzieci
No chyba ze moj maz w calosci chcialby przejac logistyke zaopatrzenia i ubierania dziecka, tyle ze wiem ze kupowalby wtedy ubrania gorszej jakosci niz ja, a na to jako matka nie moge sie zgodzic. Poza tym maz jest zadowolony z tego jak ubieram dziecko, nie widzi potrzeby zmian.
Z reszta ja tez czesto pytam go o zdanie jak sie ubieram, czy dobrze lezy, albo tez jakie buty dobrac. Jak robie zakupy online to tez pytam czy uwaza ze w tym czy innym byloby mi ladnie.
Dlaczego? Odpowiedź wydaje się dość oczywista, zwłaszcza po ostatnich zawirowaniach!