Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Na ilość? Egoistyczni rodzice jedynaków vs króliki

Zastanawiam się, dlaczego ostatnio na forum i w dużej mierze w mediach dominują dyskusje o rodzicielstwie przede wszystkim skupione na ilości. Czy rodzice jedynaka to egoiści? Czy od matki kilkorga powinno się wymagać pełnej otwartości na życie? Jak realizować cele polityki prorodzinnej państwa? W tym wszystkim zupełnie na drugi plan schodzi kwestia odpowiedzialności. Tego jak wychować dobre i mądre dzieci?

Pamiętam gdy byłam w pierwszej ciąży 10 lat temu i pierwszy raz logowałam się na fora rodzicielskie. Atmosfera była zupełnie inna. W poszczególnych wątkach ludzie wręcz licytowali się, czyje dziecko jest grzeczniejsze i lepiej wychowane, które lepiej radzi sobie w szkole, wcześniej nauczyło się języka. Przez wiele stron toczyły się spory dotyczące określonych sposobów żywienia maluchów, motywowania dzieci czy jakości edukacji w szkołach publicznych i prywatnych. Oczywiście, to bywało bardzo męczące, bo czasem żeby dowiedzieć się czegoś wartościowego, trzeba było przebrnąć przez długie i żenujące przechwalanki, walki na argumenty.

Mam jednak wrażenie, że od tego czasu poziom wymagań wobec rodziców w pewnym sensie zdecydowanie się obniżył. Snobizm jest dość powszechnie kojarzony z obciachem (i słusznie), jednak łącznie z tym poszło znaczne obniżenie poprzeczki. Cały punkt ciężkości kładzie się na to, żeby kolejne dzieci się pojawiały, żeby było ich jak najwięcej (krytyczni wobec tego podejścia krzyczą o dziecioróbstwie), natomiast w coraz mniejszym stopniu kładzie się nacisk na kwestie wychowawcze/edukacyjne. Wystarczy powiedzieć "mam piątkę" by było się traktowanym jak autorytet, co z tego, że np. dzieci te mają poważne zaległości w nauce, sprawiają kłopoty, nie były do końca właściwie zaopiekowane i leczone na choroby dziecięce.





«13456726

Komentarz

  • Tematy o ilość są popularne ponieważ rodzi się coraz mniej dzieci, nie ma zastępowalności pokoleń. Prawdopodobnie jak nie wzrośnie dzietność to będziemy społeczeństwem ludzi starych i będzie to sytuacja kryzysowa.
    Podziękowali 2M_Monia Modnightwalker
  • Swoją drogą mam wrażenie, że kwestia ,,poziomu” wychowania nie jest już kontrowersyjna - osiągnięto chyba swoisty kompromis co do zasadniczych elementów troski o dziecko. Natomiast problem bardzo niskiego poziomu dzietności jest nadal na tapecie. 
    Podziękowali 1M_Monia
  • @Coralgol inne pokolenie wchodzi w okres rozrodczy; oni mają w nosie te wszystkie wymagania, lekcje gry na pianinie, tenisa i słuchanie z dzieckiem muzyki klasycznej
    Dla mnie rzeczy, o których piszesz w kontekście forów, to inny odpowiednik "dania dziecku wszystkiego" popularnego, gdy ja byłam dzieckiem. Tylko bezsens nadmiaru prezentów jest łatwiej zobaczyć.

    To wszystko stało się strasznie obciążające. W Polsce mamy najwyższy wskaźnik "wypalenia rodzicielskiego" w Europie. Albo jeden z najwyższych. W skrócie: statystycznie rodzicielstwo nas nie cieszy. Bo wiąże się z ogromną ilością wymagań, jest polem minowym, gdzie łatwo uruchomić u dziecka traumę trwającą do końca życia. Nie wiadomo, czy jak zapomnisz podać dziecku gluten do 8. miesiąca życia, to nie zachoruje na celiakię. Czy pieluchować szeroko czy wąsko. Czy spać z dzieckiem czy nie. Szczepić? Na wszystko? Przedszkole to przykra konieczność? Znęcanie się nad dzieckiem? Najlepsza metoda rozwoju? I tak dalej. Do osiemnastki. To jest przytłaczające. Przechwałki dotyczące, które dziecko chodzi najdłużej w jednej koszulce, traktuję jako sposób ekspresji buntu na to wszystko.

    PS: Co by nie mówić, matka pięciorga dzieci ma pewne doświadczenie, którego nie ma matka jednego, które tak samo może "sprawiać kłopoty". Podejrzewam nawet, że może mieć lepszy osąd tego, co zależy od niej, a co nie, bo ma jakąś skalę porównawczą.


    Podziękowali 2M_Monia Aga85
  • a propo jeszcze leczenia:
    W Polsce trzeba obecnie bardzo dobrze zarabiać albo być szalenie zdeterminowanym i trochę znać się na rzeczy, żeby leczyć dziecko, nawet takie pierdoły, jak powracające zapalenia ucha.
    Także niewłaściwe leczenie... No cóż. Nie żyjemy w raju.

    Co do edukacji to w ogóle mam zdanie jak najgorsze o systemie publicznym, brak jakiegokolwiek szacunku do rodzin, zaczynając od nienormalnych planów zajęć małych dzieci. Czy wszyscy muszą być tacy wyedukowani? Może prościej by się nam żyło w społeczeństwie, jakby po literkach przed nazwiskiem dało się rozróżnić, z kim warto gadać o statystykach wyleczalności covida, a do kogo się uśmiechnąć i zmienić temat.
    Podziękowali 1M_Monia
  • Można też wogole nie wchodzić na fora parentingowe i żyć w swoim trybie rodzicielskim.
    Podziękowali 2Beta Basja
  • edytowano 2 listopad
    @malagala Moim zdaniem warto, aby ludzie mieli trochę wiedzy ogólnej. Inaczej się rozmawia z kimś kto czymkolwiek się interesuje, ale też wie trochę z tego tematu, czy z tamtego. Lecz zgadzam się, że obecnie edukacja w Polsce nie stoi w dobrym miejscu.
  • Coralgol
    Bardzo ciekawy temat. Tylko jakby nie mieszać w nim ilości. Ilość dzieci jaka jest statystycznie kazdy widzi. 
    Przyjmijmy wzwyż że mama ma 2 dzieci. W tamtych czasach i inna mama dzis

    Kto od matki kilkorga wymaga żeby miała kolejne dziecko? Wg mnie nie tego powinien dotyczyć ten wątek bo będzie pomieszanie z poplątaniem. 
    Dla tego tematu przyjmuje to za na razie nie istotne. 




    Tak masz rację. Poprzeczka idzie w dół jeśli chodzi o edukację na przykład. Bez względu na ilość dzueci. Coś idzie w dół jeszcze w tej kwestii.... 


  • Może edukacja też się dewaluuje? 
  • Bynajmniej ta poprzeczka nie obniżyła się dlatego że ludzie nagle rzucili się na ilość  :D

    Nie rzucili się na ilość co widac że co roku rodzi się coraz mniej dzieci od czasów II wojny światowej. Obniżyła się z innych powodów i tych tematów bym że sobą nie mieszała 
  • @M_Monia Moim zdaniem dobra edukacja to taka, która zachęca ludzi do tego, aby sami byli chociaż trochę ciekawi świata. A przede wszystkim- żeby byli człowiekiem dla drugiego człowieka.
  • edytowano 2 listopad
    Skoro temat obniżenia jakości w rodzicielstwie powiązałas z kładzeniem nacisku na jak się wyraziłaś "dzieciorobstwo" to ja się poważnie zastanawiam czy Ty jestes mamą 4 małych dzieci gdzie najstarsze ma 9-10 lat.
    Edit, literówka 
  • Mam zupełnie inne spojrzenie na ten temat. Nie ma nacisku na ilość, właściwie nigdzie. Nie jest też tak, że zaangażowanie rodziców w wychowanie spada. To są stereotypy wtłaczane ludziom przez media. Rośnie niechęć do rodzin z większą ilością dzieci - bo żyją z pińcsetplus, bo madki chodzą na paznokcie, bo się pracować nie chce. Jednocześnie dokręcana jest śruba - dziecko powinno być dobrze ubrane, wykształcone, wykarmione zupami z eko warzyw przyrządzanymi w domu, przez pracująca matkę, ogarniającą dom do czysta (przy zaangażowaniu partnera), matka jednocześnie musi być wysportowana, mieć czas na relaks i pasje. Musi być cyborgiem. Jak dziecko zacznie ryczeć na plaży - zła madka. Jak kuleje z matematyki - błąd patomatki, nie zapisała w porę na mathriders czy inne arytmetyki mentalne. Masz dać radę - opłacić kolejna składkę, kupić buty i ugotować warzywa na parze. 
    Większość dzieci jakie spotykam w pracy jest zadbana i zaopiekowana. Gorzej z rodzicami - są zmęczeni, mają poczucie niewystarczalności. Chcieliby iść z dzieckiem na sanki, ale muszą przypilnować lekcji, zajęć dodatkowych i wymyślnej sniadaniowki co rano. W pewnym momencie to wszystko pęka i zmęczony rodzic odpuszcza wypuszczając nastolatka z rąk. Traktujemy rodzicielstwo bardzo zadaniowo i nie umiemy budować relacji, akceptować dzieci takimi jakie są.
  • Trudno nie być wypalonym rodzicielsko rodzicem gdy pierwszy lepszy kark z piwem wylicza ci jakie to kokosy dostajesz na dzieci, bezdzietna dziumdzia z Instagrama wytyka ci błędy rodzicielskie a sprzedawca piekielnie drogich kursów internetowych wylicza gładko pięć zdań, które naprawią każde dziecko i zrobią z niego uległego baranka z gładko przyczesaną grzywką. Nigdy na dzieciach i na rodzicach nie było takiej presji doskonałości jak teraz. 
  • Nadal u zwykłych ludzi jest nacisk żeby nie za dużo mieć tych dzieci. 

    Ale myślę że jednak obniża się poziom edukacji. To są dwa oddzielne tematy nie związane z naciskiem na bum demograficzny. Ani nacisku u przeciętnych Kowalskich ani bumu nie ma. 
  • edytowano 2 listopad
    Szybciej myślę, że może byc dokładnie odwrotnie. Ja jestem wyzu i było mi trudniej. Więc uczelnie trzymały poziom. A teraz walczą o studenta. 
    Dochodzą nie umiejący mówić obcokrajowcy i brak nauczycieli i poziom idzie w dół sam siebie. 
  • Ja generalnie calym sercem zgadzam sie z tym co napisala Kacha. Nigdzie nie obserwuje obnizania poprzeczki, jak to zostalo wspomniane wczesniej, tylko totalne przykrecanie sruby na wszystkich polach. 

    Ale z drugiej strony... ja bylam takim troche dzieckiem w ktore rodzice potwornie inwestowali. Mieszkalam w srednim miescie, rodzice byli troche bardziej zamozni niz srednia moich kolezanek jak na tamte czasy i zafiksowani na rozwoju dzieci. Dzieki nim skonczylam szkole muzyczna, gram na 2 instrumentach, mowie w 3 jezykach obcych, jezdze bardzo dobrze na nartach, snowboardzie, plywam na windsurfingu, jezdze konno- wszystkiego tego nauczylam sie przed 18 urodzinami. I jestem im ogromnie, przeogromnie, niewypowiedzianie wdzieczna za takie wlasnie dziedzictwo. Dzieki temu te umiejetnosci moge samodzielnie przekazac tez mojemu dziecku (wszystko to kontynuowalam w doroslym zyciu, z przerwami ale trwale), czesc z tych pasji/umiejetnosci przekazalam mezowi, mamy piekne, rodzinne, aktywne sposoby spedzania czasu, a to wlasnie dzieki moim rodzicom. 
    Wiec trudno jest mi teraz jako matce wieszac psy na tych rodzicach ktorzy posylaja dzieci na milion zajec dodatkowych itd- bo ja bylam takim dzieckiem i genialnie na tym wyszlam. 
  • Ja nie wieszam psów na rodzicach, którzy posyłają dzieci na różne zajęcia. Sama też skończyłam szkołę muzyczną. Martwi mnie tylko to dokręcanie śruby - bo w każdej sytuacji rodzinnej jest coś zamiast czegoś - jedni rodzice stawiają na zajęcia, ale za to mają bajzel, w innych mama nie pracuje, za to nie ma pieniędzy na wyjścia do teatru, jeszcze w innej jedzą gotowce ale chodzą na spacery. Mało kto może sobie pozwolić na to, by poza instagramem, wyrobić wszystko. 
  • A tak, tak, to prawda. No i obok tego, a wladciwie rownolegle, wymagania wobec kobiety, jej wygladu, figury itd. 
    No jakby doba miala 57h. 

    Ja dokonuje swoich wyborow, szukam swojego balansu w tych wymaganiach, ale nadal np czuje sie w obowiazku glupawo tlumaczyc jesli cos nie znalazlo sie odpowiednio wysoko na liscie moich priorytetow
  • A ja myślę, że wg panów odpowiednia kategoria dla tego wątku to "humor"
    Podziękowali 1M_Monia
  • Jak same nie będziemy dla siebie życzliwe to nikt tego za nas nie zrobi. 
    Podziękowali 1Sandyesa
  • malagala powiedział(a):
    A ja myślę, że wg panów odpowiednia kategoria dla tego wątku to "humor"
    A to mnie zaintrygowałaś. Dlaczego?
  • edytowano 2 listopad
    Kacha powiedział(a):
    malagala powiedział(a):
    A ja myślę, że wg panów odpowiednia kategoria dla tego wątku to "humor"
    A to mnie zaintrygowałaś. Dlaczego?

    Dzielenie włosa na czworo. Same sobie to wrzucamy. Nie widziałam jeszcze mężczyzny, któryby się martwił, że zamiast organicznych płatków dał dziecku zwykłe.
    Może to jakiś objaw matriarchatu.
    Dumam sobie
    Chciałyście rządzić, to rządźcie.
    A kobiety na to wchodzą na fora parentingowe.
    Takie smutne refleksje.
    Podziękowali 1M_Monia
  • Nawet jak sobie kobieta nie chce wyrzucać tych platkow, to znajdzie się życzliwy, który jej wytknie. Jak nie płatki to tuszę, jak nie tuszę to sposób ubierania, jak nie sposób ubierania to zachowanie dzieci. Ot, takie czasy. Na pewno dla zdrowia psychicznego warto ograniczyć dostęp do mediów społecznościowych. 
  • edytowano 2 listopad
    Dla mnie pod innym względem jest to humor. Jak można powiązać obniżenie poprzeczki rodzicielskiej z powodu obecnego położenia nacisku na ilość (rozumiem że na wieledzietnosc) i pisze to niby wielodzietna mama małych dzieci.

    No chyba że ta mega ilość obniżająca poprzeczkę  rodzicielstwa to ma być 2

    Nie mogę uwierzyc w te bzdury i kto to mówi, w szczególności że realne statystyki temu przeczą. 
  • malagala powiedział(a):
    Kacha powiedział(a):
    malagala powiedział(a):
    A ja myślę, że wg panów odpowiednia kategoria dla tego wątku to "humor"
    A to mnie zaintrygowałaś. Dlaczego?

    Dzielenie włosa na czworo. Same sobie to wrzucamy. Nie widziałam jeszcze mężczyzny, któryby się martwił, że zamiast organicznych płatków dał dziecku zwykłe.
    Może to jakiś objaw matriarchatu.
    Dumam sobie
    Chciałyście rządzić, to rządźcie.
    A kobiety na to wchodzą na fora parentingowe.
    Takie smutne refleksje.
    To  ja mam wysoko postawioną poprzeczkę. Mój mąż zdecydowanie nie toleruje bałaganu i bardzo zwraca na to uwagę. Bardziej troszczy się o to co jemy niż ja,  nie kupuje słodyczy i wkurza się jak ktoś inny kupuje :D
    Ja z kolei zwracam mocno uwagę na edukację i sport i tym sposobem żyjemy baaaardzo intensywnie. 
  • To szczerze współczuję  :D

    A poważniej - życie to sztuka wyboru
    Ja próbowałam wszystko spinać. Mam wrażenie, że coś wtedy umyka.
    Podziękowali 1Pioszo54
  • Kacha powiedział(a):
    Nawet jak sobie kobieta nie chce wyrzucać tych platkow, to znajdzie się życzliwy, który jej wytknie. Jak nie płatki to tuszę, jak nie tuszę to sposób ubierania, jak nie sposób ubierania to zachowanie dzieci. Ot, takie czasy. Na pewno dla zdrowia psychicznego warto ograniczyć dostęp do mediów społecznościowych. 
    Mnie nurtuje, dlaczego nie wzruszyć na to wszystko ramionami.
  • Wszystko zależy od osobistej wrażliwości. Jedyna możliwość dla zachowania zdrowia psychicznego to wzruszyć. Ale mnie na przykład ciężko to przychodzi. 
  • malagala powiedział(a):
    To szczerze współczuję  :D

    A poważniej - życie to sztuka wyboru
    Ja próbowałam wszystko spinać. Mam wrażenie, że coś wtedy umyka.
    My spinamy ale to już jest maksymalnie napięta cięciwa :p I mój mąż ma coś w rodzaju adhd ;) On odpoczywa w "akcji" (w odróżnieniu do mnie) ;)


  • Jak już nie mam małych dzieci, a wszystkie powyżej pięciu lat, a część dorosłych - łatwo umiem sobie wyobrazić, że jest ich dwa razy więcej. Jak miałam czworo poniżej siódmego roku życia nie miałam tak szerokiej wyobraźni. 
    I tak, mała czwórka była o wiele trudniejsza od wielkiej? Ósemki.
    I łatwiej się spina. I bez spiny. 
    Podziękowali 2M_Monia Pioszo54
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.