Tak czy tak, super, że są osoby, takie jak Aszna, które same w domu miały możliwość i chęci wszystko ogarnąć. Ja takiej możliwości nie miałam i lubiłam uczyć się z kimś, bo nie ogarnęłabym tematu na własną rękę.
@Pioszo54 Zajęcia dodatkowe, korepetycje, kupno odpowiedniego sprzętu np instrumentów czy komputera, tak myślę. Reszta jest w rękach małoletnich.
wszystko to mieści się w pojęciu edukacja a podobno edukacja ma się nijak do sukcesu zawodowego (cokolwiek to znaczy)
Spróbuj zostać lekarzem lub prawnikiem nie dbając o edukację
to stwierdzenie Sandyesy z 09:50
Nie, ja stwierdzilam tylko ze podales jakie wyksztalcenie maja Twoje dzieci (w domysle zawod) i ze nijak to ma sie do sukcesu zawodowego. Piszesz ze jedno z nich jest plastykiem- Mozna wiec byc przykladowo plastykiem, z wyzszym wyksztalceniem, tytulem magistra, nawet i dyplomem z wyroznieniem i pracowac w szkole/domu kultury/prowadzic zajecia indywidualne. Mozna tez byc plastykiem z tylulem doktora, aktywnie pracowac naukowo, zrobic dodatkowo dwa kierunki podyplomowe z historii sztuki i grafiki, miec na koncie liczne konkursy, kilka stazy zagranicznych, zalozyc wlasna pracownie, wystawiac prace w dobrych galeriach. Jedno i drugie to plastyk.
Pytasz jak rodzice moga przyczynic sie do sukcesu dzieci- juz Ci na to odpowiadano ale powtorze- zapewniajac rozwijajace i zgodne ze zdolnosciami zajecia pod okiem najlepszych mozliwych nauczycieli (czyli niestety nie za frajer w domu kultury tylko czesto takie na ktore jeszcze trzeba dowiezc dziecko do innego miasta np), wspierajac w przygotowaniu do konkursow/zawodow, poswiecajac czas zeby dziecko dostarczyc na powyzsze i mu towarzyszyc, zapewniajac sprzet sportowy/plastyczny/muzyczny dobrej jakosci, dostarczajac zuzywalne materialy dobrej jakosci, motywujac do pracy i doskonalenia sie, pomagajac w przypadku porazek; ogranizujac mozliwie najlepsze srodowisko do wzrostu naukowego i emocjonalnego (a tu sie miesci juz bardzo szeroko dbanie o diete, higiene snu, odpoczynek, poczucie bezpieczenstwa).
Moge tak pisac do wieczora ale wydaje mi sie ze Ty nie chcesz zrozumiec. Zaparles sie ze szkola publiczna i darmowe zajecia wystarcza- no ciesze sie ze Tobie wystarczyly, ale jak juz w wielu watkach stwierdzilismy ludzie maja rozne standardy i ambicje.
Ja bym chyba szukala zlotego srodka... z jednej strony sa te absurdalne wymagania wobec matek ale z drugiej strony nie sposob udawac ze swiat sie nie zmienil i kochac, ubrac i wykarmic to troche za malo. Wiadomo ze nie trzeba dawac dziecku absolutnie wszystkiego, ale w mojej ocenie obowiazkiem rodzicielskim jest podazanie za pasjami i zdolnosciami dziecka, czy to beda predyspozycje w kierunku plastycznym, muzycznym, sportowym, jezykowym... a to niestety kosztuje, lekcje, zajecia, sprzet sportowy/instrumenty itd. Mysle ze abstrahujac od podstaw to tez trzeba brak pod uwage planujac rodzicielstwo. Wiadomo ze na etapie ciazy to wszystko to jest piesn przyszlosci, podobnie jak chocby warunki mieszkaniowe bo jak wspolny pokoj dla malych dzieci, rowniez rozniej plci jest jak najbardziej w porzadku, tak nie mozna sie dziwic ze dorastajace dziecko potrzebuje juz wlasnej przestrzeni i intymnosci. Jasne ze trudno zaplanowac w 100% zycie na iles lat w przod, ale myslec i planowac wypada, mierzac sily na zamiary.
to w zupełności moim dzieciom wystarczyło, także podążanie za pasjami i zdolnościami dzieci odbyło się bezkosztowo (dwójka plastyków, dwóch programistów)
wydaje mi się, że koszty biorą się z zaniedbania najwcześniejszego rozwoju dziecka, który wymaga tylko czasu i miłości - wystarczy dziecku dać poczucie bezpieczeństwa, dużo mu/im czytać, nauczyć czytać i liczyć i dalej samo leci
Mowisz o wyksztalceniu swoich dzieci, co przeciez jest tylko podstawa a nijak nie ma sie do sukcesu zawodowego. Niestety w Polsce rozwijanie zaiteresowan w sposob bezkosztowy jest bardzo ograniczone- szybko napotyka sie mur w postaci zazwyczaj jakosci darmowych zajec oraz ich poziomu, a takze rowniez ich roznorodnosci. Poza tym jak wspomnialam sprzet/instrumenty/odziez/przybory czyli wszystkie te elementy materialne konieczne do rozwijania zainteresowan z nieba nie spadaja
Moj syn lat 5 umie swobodnie czytac i liczyc- rozumiem ze zawrotna kariere ma juz zapewniona a ja mam fajrant?
Temat powraca kolejny raz, ale może warto... Dla jasności - jestem córką @Pioszo54.
Jak już mój Tata napisał, dwoje z nas jest programistami, a dwoje - plastykami.
Jeśli chodzi o ten pierwszy zawód, to chyba nie trzeba tłumaczyć, że jest to w tym momencie branża, która daje bardzo dobre możliwości zawodowe, a jednocześnie zainteresowania w tym kierunku można rozwijać całkowicie bezkosztowo, wystarczy dostęp do komputera i internetu, w przypadku moich braci to jeszcze bardzo dobre studia w tym kierunku - też darmowe i bez wcześniejszych korepetycji
Branża plastyczna nie jest oczywiście tak dochodowa i nie będę twierdziła, że to najlepszy możliwy wybór, jeśli chodzi o możliwości zarobkowe. Niemniej jednak zarówno ja, jak i mój brat dostaliśmy się na ASP bez jednej godziny płatnych zajęć i bez uczęszczania do liceum plastycznego. Jeśli chodzi o koszty materiałów, to faktycznie jakieś były, pamiętam, że często na różne prezenty dostawałam materiały plastyczne i książki tematyczne, mieliśmy też w domu trochę albumów o sztuce itp.
I chociaż nie zrobiłam do tej pory zawrotnej kariery, to chwalę sobie mój zawód za ogromną elastyczność czasową, jaką mi oferuje - bardzo cenne przy dziecku - i za to, że faktycznie mogę w życiu robić coś, co sprawia mi ogromną frajdę i w czym czuję się naprawdę dobra.
Przy czym jest to coś, na co poświęciłam w swoim życiu, od małego dziecka, ogromną ilość czasu. Niepotrzebne były mi dodatkowe zajęcia, jedynie motywacja (wynikająca przede wszystkim z przyjemności, jaką mi sprawiało i sprawia rysowanie) i delikatne nakierowanie, dostęp do jakichś źródeł wiedzy w temacie.
Jeszcze wypłynie pewnie znów kwestia języka. Jakoś tak się składa, że - również bez żadnych zajęć dodatkowych - wszyscy czworo bardzo dobrze posługujemy się angielskim, również jeśli chodzi o swoje branże zawodowe. I znów wystarczył komputer, internet i książki, oraz znajomość języka przez naszych rodziców.
Czy można było więcej? Na pewno, zawsze można. Ale to, co otrzymałam, jest w zupełności wystarczające.
Mam wspomnienia dzieciństwa, w którym było mnóstwo czasu na czytanie książek, łażenie po dworze, zabawę klockami, rysowanie, spędzanie czasu razem z rodzicami i braćmi.
Mam teraz, jako dorosła, bardzo dobry kontakt z rodzicami i braćmi, zwyczajnie się lubimy i dobrze rozumiemy, mamy do siebie nawzajem bardzo duże zaufanie, możemy na siebie liczyć.
Mam zawód, który lubię i w którym mogę dalej się realizować bez ograniczania czasu spędzonego z dzieckiem, a przy tym ogólne wykształcenie oraz umiejętność uczenia się na tyle dobre, żeby w razie potrzeby zmienić branżę.
Może jestem kosmitą i nie ma więcej takich jak ja, ale... nie sądzę
Klucz- piszesz ze to co otrzymalas jest dla Ciebie w zupelnosci wystarczajace. Nawet mimo ze zauwazasz ze mozna bylo wiecej. I jesli jest Ci z tym dobrze, czujesz sie spelniona, nie czujesz brakow to jest to najwazniejsze. Ewidentnie jestes wyjatkowo zdolna skoro bez wsparcia osiagnelas to co masz. Trudno nie zastanawiac sie gdzie bylabys gdybys otrzymala wsparcie na miare 120% Twoich mozliwosci. Aczkolwiek jak wspomnialam- jestes szczesliwa a to najwazniejsze.
Warto tez mimo wszystko zwrocic uwage ze jestes dorosla, przypuszczam ze mozemy byc w podobnym wieku. W naszych czasach niewiele dzieci chodzilo nawet na dodatkowy angielski. W dzisiejszych czasach nie znam dziecka szkolnego ktore nie uczyloby sie MINIMUM dwoch jezykow, jak nie trzech. Angielski jest juz taka oczywistoscia jak jezyk macierzysty. Czasy sie zmieniaja, swiat sie zmienia i wymagania takowoz- aczkolwiek nie trzeba za nimi podazac, tyle ze musimy pamietac ze konsekwencje tego niepodazania poniosa dzieci.
I jeszcze z drugiej strony, jako opozycyjny przyklad do tego co pisze Aszna, ktora jest zadowolona z tego co dostala od rodzicow. Ja jestem moim ogromnie wdzieczna, pompowali we mnie sporo, motywowali, duzo nauczyli ale... Do dzis mam zal ze mama nie zgodzila sie na nauke pewnej dyscypliny sportowej do ktorej mialam niesamowite predyspozycje... a teraz juz za stara jestem I pamietam tez ze mimo iz bylam swietna narciarka od dziecka (mam uprawnienia instruktorskie, cala mlodosc tak dorabialam) to zawsze mialam uzywane narty i ubrania narciarskie albo w ogole do siebie niepasujace albo tez w spadku po kims- co rodzice motywowali tym ze przeciez wyrosne zaraz i po co nowe. A stac ich bylo i mam o to zal bo pamietam jak mi bylo przykro i wstyd jak jezdzilam na zgrupowania w Alpy i mimo ze bylam naprawde dobra i zaangazowana w ten sport to wiecznie mialam najgorszy sprzet w grupie i pamietam te komentarze innych dzieci i swoje samopoczucie.
@Sandyesa Tak, myślę, że to możliwe, że jesteśmy w podobnym wieku, aczkolwiek mój najmłodszy brat jest dopiero studentem.
I tak, jestem szczęśliwa - składa się na to na pewno szereg czynników, ale przede wszystkim relacje, jakie mam w życiu oraz to, że czuję się spełniona pod różnymi względami. I Tobie oraz Twojemu dziecku życzę tego samego
Nie wiesz co by było gdyby, trochę to małostkowe, właściwie każde dziecko powinno mieć pretensje wieczne, bo kto daje 100% wsparcia we wszystkim co powinien... Może gdyby dali jeszcze więcej, to jeszcze bardziej byś widziała ile jeszcze nie dostałaś... W dodatku może byś popadła w pychę i zginęła w tych Alpach, no nie mogę uwierzyć, i jeszcze takie teksty, taka zdolna, ale byś dużo osiągnęła, gdyby Ci dali więcej...
@Sandyesa Tak, myślę, że to możliwe, że jesteśmy w podobnym wieku, aczkolwiek mój najmłodszy brat jest dopiero studentem.
I tak, jestem szczęśliwa - składa się na to na pewno szereg czynników, ale przede wszystkim relacje, jakie mam w życiu oraz to, że czuję się spełniona pod różnymi względami. I Tobie oraz Twojemu dziecku życzę tego samego
Malo chyba jest teraz ludzi na swiecie ktorzy moga z reka na sercu powiedziec ze sa szczesliwi i spelnieni Fajnie sie to czyta, zycze Ci wszystkiego dobrego w zyciu
Nie wiesz co by było gdyby, trochę to małostkowe, właściwie każde dziecko powinno mieć pretensje wieczne, bo kto daje 100% wsparcia we wszystkim co powinien... Może gdyby dali jeszcze więcej, to jeszcze bardziej byś widziała ile jeszcze nie dostałaś... W dodatku może byś popadła w pychę i zginęła w tych Alpach, no nie mogę uwierzyć, i jeszcze takie teksty, taka zdolna, ale byś dużo osiągnęła, gdyby Ci dali więcej...
Nie wiem jak sie ma lepszy sprzet do mojej ewentualnej tragicznej smierci w Alpach...
A co do osiagniec to nie znasz takich ludzi ktorzy maja niesamowity talent i predyspozycje, ktore zostaly zmarnowane przez brak warunkow do rozwoju i wsparcia? To oczywiscie nie dotyczny Aszny, bo ona miala ewidentnie inne priorytety niz bycie drugim Picasso, i jest spelniona w swoim zyciu. Ale nie sposob udawac ze sa talenty ktore marnuja sie przez niedostatek i brak odpowiedniego pokierowania.
A co do pretensji dzieci- ja nie mam zludzen ze moje bedzie mialo w doroslym zyciu od cos do mnie pretensje, ze czegos mu nie dalam, ze podjelam w jego imieniu jakies niesluszne decyzje. I bedzie mial do tego pelne prawo, na chwile obecna staram sie dzialac tak zeby mu powiedziec w doroslosci ze zrobilam WSZYSTKO co bylo w mojej mocy zeby go wspierac.
@Zuzapola Ja mam pretensje do siebie, które kiedyś miałam do rodziców. Zawsze chciałam śpiewać, ale moje życie ułożyło się tak, że wcześniej nie moglam tego rozwinąć, a teraz co najwyżej nagrywam się dla znajomych:). Raz jak psalm zaśpiewałam na mszy, to ksiądz pochwalił. Jednak były myśli, a co by było gdyby… Ale czasu nie cofniemy.
Dzieci, to mają dziecinne pretensje i jakby to jest zrozumiałe. Ale dorosły do dorosłego? Bo czegoś nie dostał? Aha. Lubię powiedzonko, nie ufaj rodzicom, zrób się sam.
Dzieci, to mają dziecinne pretensje i jakby to jest zrozumiałe. Ale dorosły do dorosłego? Bo czegoś nie dostał? Aha. Lubię powiedzonko, nie ufaj rodzicom, zrób się sam.
lubię to, dla mnie to kwintesencja procesu wychowania, pomoc w usamodzielnianiu się dziecka ono ma się samo zrobić, to jego życie
Najstarszemu postanowiliśmy pomóc nauczyć się niemieckiego (my nie znamy): 7 lat nauki, 2 lata w Goethe Institut, poszło trochę kasy (ok. 7 tys.) i na koniec LO -miał "dopa".
Programowania uczył się sam z internetu. Trochę pomógł tata (kupił komputer 14-latkowi). Jako 18-latek pracuje jako samodzielny programista w Instytucie naukowo-badawczym.
To, co możemy dziecku dać, to nasze dobre geny i w to warto inwestować przez pomnażanie ich
Mam świetnie śpiewającą kuzynkę. Żeby mieć głos taki jak teraz, musiała ćwiczyć i ćwiczyć. Osiąga też różne sukcesy w tym kierunku i bardzo mnie to cieszy.
Z piątej strony, jak dziecko dobrze gotuje, to też jest zdolność. Nie każdy musi zostać kardiochirurgiem, by powiedzieć, że to sukces jest. Z szóstej. Nie lubię być mamą piłkarzy. Każda niedziela w sezonie rozwalona. Mecz za meczem. Jeszcze nie wrócili z drugiego dzisiaj.
Z piątej strony, jak dziecko dobrze gotuje, to też jest zdolność. Nie każdy musi zostać kardiochirurgiem, by powiedzieć, że to sukces jest. Z szóstej. Nie lubię być mamą piłkarzy. Każda niedziela w sezonie rozwalona. Mecz za meczem. Jeszcze nie wrócili z drugiego dzisiaj.
chodzą słuchy, że młodzi ludzie grający w gry zespołowe, mają/nabywają umiejętności społeczne, czyniące z nich dobrych przedsiębiorców czy szefów firm, którzy zatrudniają tych lepiej wykształconych i koszą kasę
A ja jestem przerażona atmosferą i nadambitnymi rodzicami na meczach. W szkole oszukują na meczach ci co chodzą do szkółek... Wszędzie zbytnią ambicja rodziców szkodzi.
A ja jestem przerażona atmosferą i nadambitnymi rodzicami na meczach. W szkole oszukują na meczach ci co chodzą do szkółek... Wszędzie zbytnią ambicja rodziców szkodzi.
@Pioszo54, z tego co piszesz Twoje dzieci były/ są ponad przeciętnie zdolne. Uzdolniona artystycznie, ale jednak samouk, córka znajomych nie dostala się na wymarzona uczelnie, dopiero po intensywnych korkach i nauce dodatkowej się udało (kosztownej) Rodzice twierdzą, że w zasadzie wszyscy, którzy się dostali, chodzili na bardzo profesjonalne kursy rusunku.
Chorobliwa ambicja rodziców, czyli tak jak u nas w Pogoni na przykład, każdy chce grać w pierwszym składzie, rodzice skarżą na inne dzieci, kłócą się na treningach i ma meczach, obrażaja na trenerów, przenoszą dzieci do innych drużyn, krzyczą na dzieci w czasie i po meczu. Chodzę na badania lekarskie dla sportowców z moimi i największe narzekania na piłkę, dzieci w tym wszystkim pogubione i przenoszą te ambicje nawet na szkolne mecze rozrywkowe, ciągle widzą aut gdzie nie ma, rękę, a przed innymi dziećmi występują jako wielki autorytet i każą się słuchać. Może to tylko u nas w szkole tak źle wygląda...
@Pioszo54, z tego co piszesz Twoje dzieci były/ są ponad przeciętnie zdolne. Uzdolniona artystycznie, ale jednak samouk, córka znajomych nie dostala się na wymarzona uczelnie, dopiero po intensywnych korkach i nauce dodatkowej się udało (kosztownej) Rodzice twierdzą, że w zasadzie wszyscy, którzy się dostali, chodzili na bardzo profesjonalne kursy rusunku.
może tak być, (Bartek, bez żadnych kursów, dostał się na łódzką ASP z pierwszą lokatą)
jednak twierdzę, że postępując z dziećmi, każdymi, tak, jak opisałem wyciśniemy maksimum ich możliwości
Myślę, że trochę niepotrzebnie potraktowałaś tę rozmowę bardzo osobiście, bo tu nikt nie chciał oceniać Ciebie ani Twojego rodzeństwa. Naprawdę nie musisz niczego udowadniać.
Po prostu - jeżeli obserwujesz tu rozmowy to wiesz - że Twój tata pisze często dość prowokująco, kontrowersyjnie, pewne rzeczy wyolbrzymiając. Zazwyczaj to jest traktowane po prostu z przymrużeniem oka, jednak czasami ktoś ma ochotę podyskutować i porozkłada pewne rzeczy na czynniki pierwsze
Komentarz
Piszesz ze jedno z nich jest plastykiem-
Mozna wiec byc przykladowo plastykiem, z wyzszym wyksztalceniem, tytulem magistra, nawet i dyplomem z wyroznieniem i pracowac w szkole/domu kultury/prowadzic zajecia indywidualne.
Mozna tez byc plastykiem z tylulem doktora, aktywnie pracowac naukowo, zrobic dodatkowo dwa kierunki podyplomowe z historii sztuki i grafiki, miec na koncie liczne konkursy, kilka stazy zagranicznych, zalozyc wlasna pracownie, wystawiac prace w dobrych galeriach. Jedno i drugie to plastyk.
Pytasz jak rodzice moga przyczynic sie do sukcesu dzieci- juz Ci na to odpowiadano ale powtorze- zapewniajac rozwijajace i zgodne ze zdolnosciami zajecia pod okiem najlepszych mozliwych nauczycieli (czyli niestety nie za frajer w domu kultury tylko czesto takie na ktore jeszcze trzeba dowiezc dziecko do innego miasta np), wspierajac w przygotowaniu do konkursow/zawodow, poswiecajac czas zeby dziecko dostarczyc na powyzsze i mu towarzyszyc, zapewniajac sprzet sportowy/plastyczny/muzyczny dobrej jakosci, dostarczajac zuzywalne materialy dobrej jakosci, motywujac do pracy i doskonalenia sie, pomagajac w przypadku porazek; ogranizujac mozliwie najlepsze srodowisko do wzrostu naukowego i emocjonalnego (a tu sie miesci juz bardzo szeroko dbanie o diete, higiene snu, odpoczynek, poczucie bezpieczenstwa).
Moge tak pisac do wieczora ale wydaje mi sie ze Ty nie chcesz zrozumiec. Zaparles sie ze szkola publiczna i darmowe zajecia wystarcza- no ciesze sie ze Tobie wystarczyly, ale jak juz w wielu watkach stwierdzilismy ludzie maja rozne standardy i ambicje.
chyba rzeczywiście nie mamy o czym rozmawiać
Ewidentnie jestes wyjatkowo zdolna skoro bez wsparcia osiagnelas to co masz. Trudno nie zastanawiac sie gdzie bylabys gdybys otrzymala wsparcie na miare 120% Twoich mozliwosci. Aczkolwiek jak wspomnialam- jestes szczesliwa a to najwazniejsze.
Warto tez mimo wszystko zwrocic uwage ze jestes dorosla, przypuszczam ze mozemy byc w podobnym wieku. W naszych czasach niewiele dzieci chodzilo nawet na dodatkowy angielski. W dzisiejszych czasach nie znam dziecka szkolnego ktore nie uczyloby sie MINIMUM dwoch jezykow, jak nie trzech. Angielski jest juz taka oczywistoscia jak jezyk macierzysty. Czasy sie zmieniaja, swiat sie zmienia i wymagania takowoz- aczkolwiek nie trzeba za nimi podazac, tyle ze musimy pamietac ze konsekwencje tego niepodazania poniosa dzieci.
Ja jestem moim ogromnie wdzieczna, pompowali we mnie sporo, motywowali, duzo nauczyli ale...
Do dzis mam zal ze mama nie zgodzila sie na nauke pewnej dyscypliny sportowej do ktorej mialam niesamowite predyspozycje... a teraz juz za stara jestem
I pamietam tez ze mimo iz bylam swietna narciarka od dziecka (mam uprawnienia instruktorskie, cala mlodosc tak dorabialam) to zawsze mialam uzywane narty i ubrania narciarskie albo w ogole do siebie niepasujace albo tez w spadku po kims- co rodzice motywowali tym ze przeciez wyrosne zaraz i po co nowe. A stac ich bylo i mam o to zal bo pamietam jak mi bylo przykro i wstyd jak jezdzilam na zgrupowania w Alpy i mimo ze bylam naprawde dobra i zaangazowana w ten sport to wiecznie mialam najgorszy sprzet w grupie i pamietam te komentarze innych dzieci i swoje samopoczucie.
I tak, jestem szczęśliwa - składa się na to na pewno szereg czynników, ale przede wszystkim relacje, jakie mam w życiu oraz to, że czuję się spełniona pod różnymi względami. I Tobie oraz Twojemu dziecku życzę tego samego
Fajnie sie to czyta, zycze Ci wszystkiego dobrego w zyciu
A co do osiagniec to nie znasz takich ludzi ktorzy maja niesamowity talent i predyspozycje, ktore zostaly zmarnowane przez brak warunkow do rozwoju i wsparcia?
To oczywiscie nie dotyczny Aszny, bo ona miala ewidentnie inne priorytety niz bycie drugim Picasso, i jest spelniona w swoim zyciu. Ale nie sposob udawac ze sa talenty ktore marnuja sie przez niedostatek i brak odpowiedniego pokierowania.
Aha.
Lubię powiedzonko, nie ufaj rodzicom, zrób się sam.
dla mnie to kwintesencja procesu wychowania,
pomoc w usamodzielnianiu się dziecka
ono ma się samo zrobić, to jego życie
Dzieci mają zdolności, o których nam się nie śniło.
Z szóstej. Nie lubię być mamą piłkarzy. Każda niedziela w sezonie rozwalona. Mecz za meczem. Jeszcze nie wrócili z drugiego dzisiaj.
mają/nabywają umiejętności społeczne, czyniące z nich dobrych przedsiębiorców czy szefów firm,
którzy zatrudniają tych lepiej wykształconych i koszą kasę
nie rozumiem?
Uzdolniona artystycznie, ale jednak samouk, córka znajomych nie dostala się na wymarzona uczelnie, dopiero po intensywnych korkach i nauce dodatkowej się udało (kosztownej)
Rodzice twierdzą, że w zasadzie wszyscy, którzy się dostali, chodzili na bardzo profesjonalne kursy rusunku.
(Bartek, bez żadnych kursów, dostał się na łódzką ASP z pierwszą lokatą)
jednak twierdzę, że postępując z dziećmi, każdymi,
tak, jak opisałem
wyciśniemy maksimum ich możliwości
Myślę, że trochę niepotrzebnie potraktowałaś tę rozmowę bardzo osobiście, bo tu nikt nie chciał oceniać Ciebie ani Twojego rodzeństwa. Naprawdę nie musisz niczego udowadniać.
Po prostu - jeżeli obserwujesz tu rozmowy to wiesz - że Twój tata pisze często dość prowokująco, kontrowersyjnie, pewne rzeczy wyolbrzymiając. Zazwyczaj to jest traktowane po prostu z przymrużeniem oka, jednak czasami ktoś ma ochotę podyskutować i porozkłada pewne rzeczy na czynniki pierwsze