Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Zgoda na zabijanie

edytowano 21 stycznia w Ogólna
Zastanawia mnie zgoda Kościoła na zabijanie przez żołnierzy w obronie ojczyzny, własnego życia, dóbr tego świata. Na czym ona się opiera? Kiedy Kościół przyjął takie stanowisko wobec agresora?
Jak je pogodzić ze słowami Jezusa
- Miłujcie nieprzyjaciół
- Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie!
- Nie stawiajacie oporu złemu 
- Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. 

Jak osoba wierząca, która ma starać się przede wszystkim o królestwo Boże, która modli się "przyjdź królestwo Twoje" może mieć przyzwolenie postępowanie wbrew zasadom tego królestwa?

Kościół naucza, że życie ludzkie jest święte, że tylko Bóg może decydować o śmierci. Zabicie nieuleczalnie chorego, który czeka w cierpieniu na śmierć jest niedopuszczalne. Gdyby jednak ów chory był żołnierzem we wrogiej armii, zaatakował katolika, to już Kościół nie broniłby jego życia.
Podziękowali 2malagala Biznes Info
«13

Komentarz

  • Ciekawe i dobre pytanie. Przydał by się ktoś z forum kto skończył teologię. Niech odpowie. Czekamy
    Podziękowali 1paulaarose
  • Wiem jakie jest nauczanie Kościoła. Bardziej mnie interesuje kiedy ono się pojawiło i co było jego podstawą. Jezus ukazał, że w Jego królestwie nie ma nawet bicia się sług w obronie pana; że bicie to metoda tego świata a nie królestwa Bożego. 
  • edytowano 21 stycznia
    co do wojny,
    to obowiązuje nas także roztropność,

    tu nieocenione są doświadczenia historyczne,
    nasze i krajów ościennych;

    w wymiarze indywidualnym, oglądałem ostatnio fajny  film
    https://www.cda.pl/video/11092186ef
    Brudny szmal
    pokazuje wyważenie między ustępstwami
    a twardym oporem
  • Obawiam się, że uzasadnienie jest czysto pragmatyczne - państwo katolickie kierujące się innymi zasadami nie utrzymałoby swojego istnienia.

    Być może nie bez znaczenia jest rozkwit chrześcijaństwa akurat w Imperium Rzymskim, na gruncie społeczeństwa, które ówczesny poziom osiągnęło - nie tylko, ale także - dzięki podbojom i wysokiemu poziomowi armii.
  • Beta powiedział(a):

    Kościół naucza, że życie ludzkie jest święte, że tylko Bóg może decydować o śmierci. Zabicie nieuleczalnie chorego, który czeka w cierpieniu na śmierć jest niedopuszczalne. Gdyby jednak ów chory był żołnierzem we wrogiej armii, zaatakował katolika, to już Kościół nie broniłby jego życia.

    No a co w tym dziwnego. Przykazanie "Nie zabijaj" odnosi się do niewinnych, a winnych można zabijać.
  • Beta powiedział(a):
    Jezus ukazał, że w Jego królestwie nie ma nawet bicia się sług w obronie pana; że bicie to metoda tego świata a nie królestwa Bożego. 

    taaaa jasne bicie to nie jest metoda królestwa Bożego i w tym celu Jezus spuścił manto kupcom w świątyni.
  • Jezus bil kupców w świątyni???
  • malagala powiedział(a):
    Jezus bil kupców w świątyni???
    po dobroci wyszli ?
  • Siłą wyrzucił 
  • Dopuszczalne jest zabicie agresora, który chce zabić osoby, za które jesteś odpowiedzialna.
    Naród szkoli żołnierzy, by go bronili w wojnie sprawiedliwej (tylko taka jest godziwa), czyli obronnej i mającej sens. Są lepiej wyszkoleni i mają większe szanse na skuteczność.
  • Eleonora powiedział(a):

    Naród szkoli żołnierzy, by go bronili w wojnie sprawiedliwej (tylko taka jest godziwa), czyli obronnej i mającej sens. 
    ostrożnie z taką definicją, ponieważ Putin twierdzi że on tylko chroni rosyjską mniejszość etniczną w Donbasie i dla niego to jest wojna obronna i ma sens.
  • Nigdzie nie spotkałam się z tym, by Jezus uderzył kupców
    Wyobrażałam sobie tę scenę zawsze inaczej
    Ewangelia też milczy o tym, że kogoś uderzył, podczas gdy inne uderzenia (odcięcie ucha przez Piotra, uderzenie Jezusa pp aresztowaniu) są wprost opisane.
    Wyrzucić kogoś, nawet siła, to co innego niż spuszczenie komuś manta
    Ale może spieramy się o definicje
  • Można zadać pytanie, czy wolno stać i patrzeć, gdy inny zabija mnie lub innych. Czy wolno nie reagować, gdy dzieje się zło. To przecież przyzwolenie i poniekąd współudział. Istnieje moralny obowiązek przeciwdziałania. A w przypadku wojny gotowość do walki jest jedynym odpowiednim, w sensie skali środkiem.
    Podziękowali 1Eleonora
  • Nie chodzi o brak reakcji, ale konkretnie o zabijanie. 
    Zabijanie tego, kto atakuje nie jest przecież przejawem miłości wobec niego, nie jest czynieniem jemu tego, co chciałabym aby on mi czynił, jest stawianiem oporu złemu aż do decyzji o jego śmierci(czyli wchodzenia w kompetencje Boga). Dla mnie jest więc postępowaniem niezgodnym z nauką Jezusa. Czy Jezus mówiąc to nakładał na swoich uczniów nierealne wymagania? Na czym opiera się przekonanie, że są okoliczności gdy Jego nauka nie ma zastosowania? I skoro ta nauka nie przystaje do rzeczywistości, to i inna też może być... np.o nierozerwalności małżeństwa...

    Retoryka, że przejawem miłości jest zabicie tego, kto cierpi i nie ma możliwości, by mu ulżyć, jest odrzucana przez Kościół, bo tylko Bóg ma prawo decydować o życiu ludzkim.
    A z drugiej strony ten sam Kościoł zgadza się na zabicie agresora.
    Jakoś nie klei mi się to, nie rozumiem tego dwutorowego nauczania: raz bezwzględnej obrony życia, a w innej sytuacji zgody na zabijanie.

  • Z linku od Chaber:

    "Jeszcze czytelniejszą odpowiedź na to pytanie daje papież Jan Paweł II w encyklice Evangelium vitae. W dokumencie tym czytamy: „Uprawniona obrona może być nie tylko prawem, ale poważnym obowiązkiem tego, kto jest odpowiedzialny za życie drugiej osoby, za wspólne dobro rodziny lub państwa. Zdarza się niestety, że konieczność odebrania napastnikowi możliwości szkodzenia prowadzi czasem do pozbawienia go życia. W takim przypadku spowodowanie śmierci należy przypisać samemu napastnikowi, który naraził się na nią swoim działaniem, także w sytuacji, kiedy nie ponosi moralnej odpowiedzialności ze względu na brak posługiwania się rozumem” (55)."
    Kościół wyjaśnia Objawienie, a nie my. Moda na pacyficznego Pana Jezusa, to raczej protestantyzm, a nie katolicyzm.

  • Beta powiedział(a):

    Retoryka, że przejawem miłości jest zabicie tego, kto cierpi i nie ma możliwości, by mu ulżyć, jest odrzucana przez Kościół, bo tylko Bóg ma prawo decydować o życiu ludzkim.
    A z drugiej strony ten sam Kościoł zgadza się na zabicie agresora.
    Jakoś nie klei mi się to, nie rozumiem tego dwutorowego nauczania: raz bezwzględnej obrony życia, a w innej sytuacji zgody na zabijanie.

    Już Ci wyjaśniałem powyżej, ale powtórzę, nie ma zgody na zabicie życia NIEWINNEGO, ale życie WINNEGO nie podlega ochronie. Co tu jest za trudne do zrozumienia ?

  • To inaczej. Kiedy chrześcijanie zaczęli zabijać swoich wrogów?
    Podziękowali 1malagala
  • Beta powiedział(a):
    To inaczej. Kiedy chrześcijanie zaczęli zabijać swoich wrogów?
    tych winnych ? chyba nigdy nie przestali
  • Beta powiedział(a):
    To inaczej. Kiedy chrześcijanie zaczęli zabijać swoich wrogów?
    Mają prawo to robić, gdy są atakowani. Bezpośrednio.


    W filmach typu Spiderman heros wiąże złoczyńcę siecią i przekazuje wymiarowi sprawiedliwości. Mimo to zdarzają się trupy.

    Na froncie do żołnierzy strzelają, kto strzeli pierwszy, ten przeżyje. Po przegranej bitwie ci, którzy nie zginęli, są jeńcami wojennymi. W cywilizowanej części świata chronią ich konwencje.
  • edytowano 25 stycznia
    Beta powiedział(a):
    To inaczej. Kiedy chrześcijanie zaczęli zabijać swoich wrogów?

    Przede wszystkim w Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy:

    "2311 Władze publiczne powinny uwzględnić przypadek tych, którzy z pobudek sumienia odmawiają użycia broni; są oni jednak zobowiązani w inny sposób służyć wspólnocie ludzkiej70."

    W tymże Katechizmie czytamy też:

    "2309 Należy ściśle wziąć pod uwagę dokładne warunki usprawiedliwiające uprawnioną obronę z użyciem siły militarnej. Powaga takiej decyzji jest podporządkowana ścisłym warunkom uprawnienia moralnego. Potrzeba jednocześnie w tym przypadku:
    - aby szkoda wyrządzana przez napastnika narodowi lub wspólnocie narodów była długotrwała, poważna i niezaprzeczalna;
    - aby wszystkie pozostałe środki zmierzające do położenia jej kresu okazały się nierealne lub nieskuteczne;
    - aby były uzasadnione warunki powodzenia;
    - aby użycie broni nie pociągnęło za sobą jeszcze poważniejszego zła i zamętu niż zło, które należy usunąć. W ocenie tego warunku należy uwzględnić potęgę współczesnych środków niszczenia.
    Są to elementy tradycyjnie wymieniane w teorii tzw. wojny sprawiedliwej."

    A zatem nie każda wojna jest sprawiedliwa z perspektywy nauki Kościoła. Właściwie powyższe kryteria są tak surowe, że trudno dostrzec w historii jakąkolwiek wojnę, która by je spełniała.

    Co do pytania, to fakty są takie, że w pierwszych trzech wiekach Ojcowie Kościoła nauczali o zakazie zabijania i zakazie wstępowania do wojska przez chrześcijan. Służbę w wojsku Kościół dopuszczał jedynie pod warunkiem, że ktoś nawrócił się już będąc w wojsku i zerwanie kontraktu byłoby dla niego niepotrzebną ofiarą, groziły za to poważne konsekwencje. Jednak taki nawrócony żołnierz miał zakaz zabijania. Po zakończeniu służby nie mógł już do niej wrócić. Jeszcze na Soborze Nicejskim (325 r.) ogłoszono kanon:

    "XII. Ci, którzy wezwani przez łaskę w pierwszym porywie entuzjazmu porzucili
    służbę wojskową, lecz następnie podobni do psów powracających do swych
    wymiocin19, posunęli się nawet do dawania pieniędzy i prezentów, aby tylko
    uzyskać ponowne przyjęcie do wojska, muszą pozostawać przez trzy lata
    między pokutnikami słuchającymi, a potem czynić pokutę przez dziesięć lat." (SOBÓR NICEJSKI I, Kanon 12)

    Mimo że w IV wieku zaczął tlić się pogląd, że chrześcijanie powinni mieczem bronić cnoty i religii przed atakami pogan, to przykładem trwania w tradycyjnej nauce jest św. Marcin, który wobec perspektywy rozlewu krwi porzucił armię w 356 roku. Sulpicjusz Sewer (IV wiek) tak to opisał:

    "Jednakże [Marcin] nie mógł od razu [po Chrzcie] porzucić służby wojskowej na skutek usilnych próśb trybuna, z którym łączyły go węzły serdecznej przyjaźni. Przyrzekł mu bowiem, że będzie mógł wyrzec się świata, gdy skończy się okres jego trybunatu. Oczekując w napięciu tej chwili, jeszcze dwa lata po swoim chrzcie służył w wojsku, jakkolwiek już tylko z imienia.
    Tymczasem do Galii wtargnęli barbarzyńcy. Cezar Julian zebrał wojsko pod miastem Wangio i zaczął rozdawać żołnierzom podarunki (donativum). Zgodnie ze zwyczajem wywoływano wszystkich po imieniu i kolejka doszła wreszcie do Marcina. On zaś uznał, że nadeszła stosowna chwila do złożenia prośby o zwolnienie z wojska. Uważając, że nie godzi się mu brać upominku, skoro nie miał zamiaru dalej służyć w wojsku, rzekł do cezara: Dotąd służyłem tobie; pozwól, żebym teraz służył Bogu. Upominek twój niech weźmie ten, który nadal w wojsku pozostanie; jam żołnierz Chrystusa, wojować mi nie wolno (pugnare mihi non licet). Na te słowa rozgniewał się cezar i rzekł: Z tchórzostwa przed bitwą, która jutro będzie stoczona, a nie z pobudek religijnych wycofujesz się z wojska. Jednakże Marcin nieustraszony, a nawet wskutek tych pogróżek jeszcze bardziej stanowczy, odpowiedział: Jeśli to przypisujesz mojemu lękowi, a nie pobudkom wiary, jutro bez broni stanę na czele szeregów, i w imię Pana Jezusa, zbrojny jedynie znakiem krzyża, a nie tarczą, ani hełmem, przejdę bezpiecznie szyki wroga. Kazał go przeto zatrzymać pod strażą, żeby spełnił to, co przyrzekł, tj. żeby bez broni poszedł na barbarzyńców. Następnego dnia wrogowie przysłali delegację do rokowań pokojowych, poddając siebie ze wszystkim. Nikt wątpić nie może, że naprawdę było to zwycięstwo błogosławionego męża, dane mu po to, żeby bez broni nie musiał stawać do walki. Bo choć łaskawy Bóg mógł ocalić swego żołnierza nawet wśród mieczów i pocisków wroga, to jednak odjął konieczność walki, żeby oczy świętego nie skalały się widokiem śmierci innych. Nie potrzebował Chrystus sprawiać dla swego rycerza innego zwycięstwa nad to, że wrogowie poddali się bez rozlewu krwi i żeby nikt życia nie stracił."

    Niestety, inny święty, Maksymilian, miał mniej szczęścia. Za odmowę służby wojskowej został ścięty. Prokonsul Dion argumentował:"W prześwietnym orszaku panów naszych — Dioklecjana i Maksymiana, Konstancjusza i Maksyma znajdują się żołnierze chrześcijańscy i pełnią służbę wojskową.
    Maksymilian odpowiedział: — Oni sami wiedzą, co im wypada. Ja wszelako jestem chrześcijaninem i nie mogę czynić złego (...) Dion prokonsul: — Wykreślić z listy jego nazwisko.
    A gdy je skreślono, Dion oznajmił: — Ponieważ z powodu buntowniczego twojego usposobienia uchyliłeś się od służby wojskowej, otrzymasz odpowiedni wyrok dla przykładu innych.
    I odczytał z tabliczki dekret: — Maksymilian ma być ścięty mieczem za to, że wbrew dyscyplinie uchylił się od przysięgi wojskowej.
    Maksymilian odpowiedział: — Bogu dzięki!"

    Z "Tradycji Apostolskiej" (215 r.) Hipolita oraz z Kanonów Hipolita wiadomo, że chrześcijanie mieli zakaz wstępowania do armii. Ale co z tymi, którzy najpierw wstąpili do armii, a dopiero potem usłyszeli Ewangelię i stali się chrześcijanami? Dezercja sprowadziłaby na takich karę i wzniecałaby gniew cesarza przeciw chrześcijanom. Dlatego Kościół znalazł złoty środek. Jeśli ktoś napierw stał się żołnierzem, a dopiero potem przyjął wiarę, może dosłużyć do końca kontraktu, pod warunkiem, że nie przelewa krwi bliźniego. "Tradycja Apostolska" Hipolita wyraża to tak:

    "Żołnierz będący pod władzą niech nie zabija człowieka. Jeżeli mu nakazują, niech nie wypełnia tego i nie przynosi klątwy. Jeżeli zaś tego nie pragnie, niech będzie wyłączony [z Kościoła]." (Tradycja Apostolska 15)

    Ten wyjątek dotyczy tych, którzy przyjęli wiarę już po wstąpieniu do armii i są związani kontraktem. Jednocześnie ta sama "Tradycja Apostolska" zakazuje wstępowania do armii:

    "Katechumen lub chrześcijanin, który pragnie zostać żołnierzem, niech będą wyłączeni [z Kościoła], gdyż zlekceważyli Boga." (Tradycja Apostolska 15)

    A zatem, jeśli ktoś uwierzył w Chrystusa, nie wolno mu było potem zostać żołnierzem. Jeśli natomiast ktoś najpierw został żołnierzem, a potem uwierzył w Chrystusa, to mógł pozostać żołnierzem do końca kontraktu, pod warunkiem, że nie zabijał ludzi. Właśnie to wynika z "Tradycji Apostolskiej".


    Część II w następnym wpisie.
  • Potwierdzają to Kanony Hipolita:

    KANONY HIPOLITA (wersja arabska):

    "13. O urzędnikach i żołnierzach: niech nie zabijają nikogo pod żadnym pozorem, nawet jeśli otrzymają rozkaz. Niech nie wkładają na głowę korony.
    Jeśli ktoś ma władzęC, a nie czyni sprawiedliwości, która jest w Ewangelii, niech będzie oddalony i nie modli się z biskupem.
    Ten, kto otrzymał władzę zabijania, na przykład żołnierz, niech pod żadnym pozorem nie zabija, nawet jeśli otrzyma rozkaz zabicia. Niech nie wypowiadają złych słów i niech nie przywdziewają korony na głowę ci, którzy otrzymali dystynkcjeD.
    Każdy, kto jest wyniesiony do funkcji przywódczej, a nie przywdziewa sprawiedliwości właściwej Ewangelii, niech będzie wyłączony ze wspólnoty i nie modli się z biskupem.
    14. Chrześcijanin nie powinien zostawać żołnierzem
    Chrześcijanin nie powinien zostawać żołnierzem, chyba że przymusi go zwierzchnik pod groźbą miecza. Niech nie nakłada na siebie grzechu krwi. Gdy jednak przeleje krew, niech nie uczestniczy w tajemnicachA, chyba że po oczyszczeniu się przez odbycie kary, płacz i wzdychania. Niech wystrzega się dwulicowości i postępuje w bojaźni Bożej." (Źródło: Canones Patrum Graecorum. Synodi et collectiones legum, vol. III - Kanony ojców greckich. Synody i kolekcje praw. Tom III).

    Jeszcze w 400 roku na SYNODZIE W TOLEDO zapisano zasadę, że jeśli chrześcijanin służył w wojsku, to nie może później zostać duchownym, nawet diakonem:

    "8. W sprawie tego, kto po chrzcie służyłby w wojsku, aby nie był promowany
    do diakonatu
    Jeśliby ktoś po chrzcie służył w wojsku i nosił chlamidę albo pas wojskowy,
    nawet jeśli nie popełniłby ciężkich grzechów, gdyby został dopuszczony
    do stanu duchownego, niech nie otrzyma godności diakona."

    Podobnie SYNOD W RZYMIE (383 r.)::

    "Jeśli ktoś po odpuszczeniu grzechów zaciągnąłby się do wojska, nie może zostać duchownym." (Kanon 3)

    Święty LEON WIELKI tak odpowiedział na pytanie o służbę wojskową:

    "Pytanie 12. Dotyczy tych, którzy powracają do służby wojskowej po odprawieniu pokuty.
    Odpowiedź: Całkowicie sprzeczny z zasadami Kościoła jest powrót do służby wojskowej w świecie po odprawieniu pokuty, jak mówi Apostoł: „Żaden żołnierz w służbie Bożej nie wikła się w sprawy świata, 2 Tymoteusza 2, 4. Dlatego nie jest wolny od sideł diabła, kto pragnie uwikłać się w służbę wojskową świata." (Letter 167, To Rusticus, Bishop of Gallia Narbonensis; http://www.newadvent.org/fathers/3604167.htm).

    Tradycyjna nauka była następująca:

    "Oczywiście inna jest sytuacja tych, którzy byli już związani służbą wojskową, gdy przystąpili do wiary (...). Jednak po przyjęciu i przypieczętowaniu chrztem wiary, albo należy natychmiast zrezygnować ze służby wojskowej, jak to uczyniło wielu, albo na wszystkie sposoby zabiegać, by nie popełnić przeciw Bogu czegoś, co nie jest dozwolone także poza służbą wojskową" (Tertulian, "O wieńcu" XI).

    A więc zdaniem Tertuliana ci, którzy nawrócili się będąc w wojsku, jeśli już zdecydują się (z powodu grożących konsekwencji) dosłużyć do końca kontraktu, nie mogą zabijać ludzi. W innym piśmie Tertulian stwierdził, że wprawdzie w ST ludzie Boży wojowali, ale Piotrowi Pan miecz odebrał, patrz "O bałwochwalstwie", XIX:1-3.

    Takie stanowisko wynikało z fundamentalnych nauk Chrystusa. Święty Justyn Męczennik napisał w II wieku:

    "I już więcej naród przeciwko narodowi miecza nie dobędzie,
    I już więcej wojennego nie będzie się uczył rzemiosła.
    A że się tak stało, nie trudno się Wam o tem przeświadczyć. (...) A my, cośmy się wzajemnie mordowali, nie tylko już nie wojujemy z nieprzyjaciółmi naszymi, ale by nie kłamać i w błąd nie wprowadzać sędziów naszych, z radością wyznajemy Chrystusa i na śmierć idziemy." [Apologia I, 39]

    "My, cośmy myśleli tylko o wojnie, mężobójstwie i wszelkiej niegodziwości, myśmy wszyscy po całej ziemi przekuli narzędzia wojenne, miecze, na pługi, a oszczepy na sprzęty rolnicze" i uprawiamy pobożność, sprawiedliwość, ludzkość, wiarę, nadzieję, płynącą przez Ukrzyżowanego od samego Ojca (...). Przecie ścinają nam głowy, przybijają nas do krzyża, rzucają nas na pastwę dzikich zwierząt, wtrąca się nas do więzienia, wydaje na ogień i wszelkie inne męczarnie,2 a widzicie, że od wyznania nie odstępujemy." (Dialog 110, 3-4)

    Atenagoras z Aten (ur. ok. 133 r.) napisał:

    "Nauczono nas, byśmy nie tylko nie oddawali ciosów temu, kto nas bije, byśmy nie procesowali się z tymi, co nas przed sądem stawiają i okradają, lecz byśmy nadstawiali drugi policzek tym, co nas policzkują, a tym, którzy zabraliby nam szatę, mamy odstąpić również i płaszcz." (Prośba za chrześcijanami 1)

    "Któż może zarzucić popełnienie zbrodni albo oskarżyć o kanibalizm ludzi, o których wiadomo, że nie mogą patrzeć na zabijanie człowieka nawet sprawiedliwie na śmierć skazanego? Któż nie patrzy chętnie na zawody gladiatorskie albo na walki dzikich zwierząt, zwłaszcza na te, które wy organizujecie258? My jednak uważamy, że przyglądanie się zabijaniu niewiele odbiega od samego zabijania — trzymamy się więc z daleka od takich widowisk259. Jakże więc możemy zabić kogokolwiek, jeśli nawet nie patrzymy na zabijanie z obawy, by nie zetknąć się ze zbrodnią i zmazą? Czyż moglibyśmy zabić człowieka my, którzy twierdzimy, że kobiety zażywające środków powodujących poronienie dopuszczają się zbrodni i że zdadzą przed Bogiem sprawę z poronienia260?" (Prośba za chrześcijanami 35)

    Święty Ireneusz z Lyonu, biskup (II wiek):

    "Nowe Przymierze zaś rozciągnięte zostało nad całą ziemią jako życiodajne Prawo, prowadzące do pojednania w pokoju: "Prawo wyjdzie z Syjonu i z Jeruzalem Słowo Pana i osądzi liczne ludy; wtedy swe miecze przekują na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy i nie będą się już więcej zaprawiać do walki" [Iz. 2,3-4]. (...) Skoro jednak Prawo wolności, czyli Słowo Boże rozgłoszone zostało na całą ziemię przez Apostołów, którzy wyszli z Jeruzalem i pociągnęło za sobą tak wiele zmian, że miecze i wojenne oszczepy przekuto na lemiesze i sierpy, które dano nam, byśmy uprawiali zboże, czyli przekształciło je to Prawo w pokojowe narzędzia, byśmy nie pragnęli już walki, ale uderzeni, gotowi byli nadstawić drugi policzek [por. Mt 5,39]; tak więc Prorocy nie mówili o nikim innym, ale o Tym właśnie, który to wszystko sprawił." (Adversus Haereses, Księga IV, 34:4)

    Część III w kolejnym wpisie.


  • Św. Klemens Aleksandryjski o tym, jak bogacz ma zdobywać braci, którzy będą się za niego modlić:

    "Gromadź sobie armię bezbronną, armię nie znającą wojny, przelewania krwi, gniewu, nieskalaną - starców bogobojnych, sieroty Bogu miłe, wdowy zbrojne w łagodność, mężów zdobytych miłością. Postaraj się, by twego bogactwa, twego ciała i twej duszy tacy właśnie strzegli strażnicy, którym sam Bóg przewodzi. Za ich to sprawą, modłami świętych jedynie kierowana może się uratować łódź, choćby już nawet tonęła; oni to przez włożenie rąk wypędzają i pokonują chorobę, choćby była bardzo poważna; zbożne modlitwy wytrącają broń z rąk zabójców i napaść ich staje się niestraszna" (Który człowiek bogaty może być zbawiony 34).

    Św. Cyprian, biskup, napisał w połowie III wieku:

    "Nie przerażajcie się tym, najukochaćsi bracia, gdy zobaczycie, że w obawie prześladowania rozprasza się nasz lud, że się nie widzi wiernych na zgromadzeniu, że się nie słyszy przemawiających biskupów. Nie mogą być wówczas razem ci wszyscy, którym nie wolno zabijać, ale muszą zginąć." (List 58, 3-4)

    "[Chrześcijanie] mogą umrzeć, ale już przez to są niezwyciężeni, że nie lękają się śmierci, że nie stawiają oporu napastnikom. Ponieważ nie wolno niewinnym zabić winowajcę, ochotnie oddają swe życie i krew." (List 60, 2)

    "Stąd to bowiem pochodzi, że nikt z nas pojmany nie opiera się, ani się nie mści za niesprawiedliwy gwałt wasz, aczkolwiek bardzo liczny jest nasz naród." (Do Demetriana 16-17)

    Święty Atanazy napisał:

    "Kiedy jednak [poganie] przeszli do nauki Chrystusowej, wtedy nieoczekiwanie przejęci do głębi odeszli od okrucieństwa zabijania i nie są już skłonni do wojowania; odtąd wszystkie ich działania są pokojowe, a pragnienia kierują się ku przyjaźni.
    52,1. Któż zatem to uczynił, kto nienawidzących się nawzajem w pokoju zjednoczył, jak nie umiłowany Syn Ojca, wspólny Zbawca wszystkich Jezus Chrystus, który w swej miłości dla naszego zbawienia zniósł wszystko? Albowiem i przedtem prorokowano o pokoju pod jego rządem, gdyż Pismo mówi: „Przekują miecze swe na pługi, a włócznie swe na sierpy, naród na naród nie wyciągnie miecza i nie będą się już ćwiczyć w wojowaniu”1. 2. A nie ma w tym niczego niewiarygodnego, gdyż nawet teraz barbarzyńcy przejawiając pod względem obyczajów wrodzoną dzikość jeszcze składają ofiary swym bożkom, w szale rzucają się na siebie i nie znoszą ani godziny pozostawania bez miecza. 3. Kiedy jednak słuchają nauki Chrystusowej, wnet zamiast ku wojnie kierują się ku rolnictwu, zamiast zbroić ręce w miecz, padają na modlitwę; w ogóle zamiast wojować ze sobą, odtąd zbroją się przeciw diabłu i przeciw demonom, bijąc je powściągliwością i męstwem2 ducha. 4. Oto potwierdzenie boskości Zbawcy: czego ludzie nie mogli się nauczyć od bożków, tego nauczyli się od niego; niemały to dowód słabości i nicości demonów i bożków. Znając swą słabość demony dlatego rzucały kiedyś ludzi do walki między sobą, iżby zaprzestawszy kłótni między sobą nie zwrócili się do bitwy przeciw demonom.3 5. Oczywiście ,uczący się od Chrystusa, nie walcząc między sobą, przez obyczaje i cnotliwe czyny stają w szyku przeciw demonom, ścigają je, drwią z ich wodza diabła i tak w młodości swej są powściągliwi, wobec doświadczeń wytrwali, w trudach wytrzymali; znoszą zelżenie, lekceważą obrabowanie – a co szczególnie zdumiewające, gardzą śmiercią i stają się świadkami4 Chrystusa." (O wcieleniu 51-52)

    Święty Ambroży, biskup (IV wiek), tak oto wyłożył kwestię samoobrony:

    "27. Niektórzy pytają, czy mądry człowiek powinien w przypadku katastrofy zabrać belkę nieświadomemu żeglarzowi? Chociaż dla wspólnego dobra wydaje się, że to mądrzejszy człowiek bardziej niż głupiec powinien uciec przed katastrofą, to nie sądzę, że chrześcijanin, sprawiedliwy i mądry, powinien ocalić swoje życie przez śmierć drugiego; tak jak podczas spotkania z uzbrojonym zbójcą nie może oddać ciosów, aby w obronie życia nie zmazać swojej miłości do bliźniego. Werdykt w tej sprawie jest jasny i klarowny w księgach Ewangelii. „Odłóż miecz, bo każdy, kto bierze miecz, zginie od miecza”. Mateusza 26, 52 Jaki rabuś jest bardziej nienawistny niż prześladowca, który przyszedł zabić Chrystusa? Ale Chrystus nie był broniony przed ranami prześladowcy, ponieważ chciał leczyć wszystko swoimi ranami." (De Officiis Ministrorum, ang. On the Duties of the Clergy, Book III, 27; http://www.newadvent.org/fathers/34013.htm)

    Laktancjusz (ur. ok. 250 r.), apologeta chrześcijański, napisał:

    "Kiedy Bóg zabrania nam zabijać, nie tylko zabrania nam otwartej przemocy, której nie dopuszczają nawet prawa publiczne, ale ostrzega nas przed popełnieniem tego, co ludzie uważają za dozwolone. A zatem dla sprawiedliwego człowieka nie będzie słuszne angażowanie się w działania wojenne, ponieważ jego walka polega na sprawiedliwości, ani w oskarżanie kogoś w celu ukarania śmiercią, bo nie ma znaczenia, czy zabijasz człowieka słowem, czy raczej mieczem - jest to taki sam akt zabójstwa, który jest zabroniony. Dlatego w odniesieniu do tego przykazania Boga nie powinno być w ogóle żadnego wyjątku, bo zawsze bezprawnym jest zabijanie człowieka, którego Bóg zechciał uczynić świętym stworzeniem." (Divinae institutiones VI 20)

    Widać więc jasno, jaka nauka była od początku głoszona przez Kościół. Wielu się z nią nie zgodzi, ale jej istnieniu zaprzeczyć nie mogą.
    Podziękowali 1malagala
  • Czytałam kiedyś, że przykazanie w oryginale brzmi „nie morduj”. Czyli, że wychodzi na to, że zakazane jest morderstwo, zabijanie niewinnych.
  • Ekspertem od historii nie jestem
    Ale na pewno IV wiek był czasem ogromnych zmian.
    Chrześcijaństwo z religii zwalczanej stało się w tym czasie w Rzymie religią państwową. To musiało mieć swoje konsekwencje. 
  • A zatem nie każda wojna jest sprawiedliwa z perspektywy nauki Kościoła. Właściwie powyższe kryteria są tak surowe, że trudno dostrzec w historii jakąkolwiek wojnę, która by je spełniała.

    -----------------
    O historii Polski już tak nie powiesz. Wojny były obronne. Można się przyczepić do powstań, bo one były bezsensowne, ale z intencją obronną.

    Jeżeli spór między narodami jest tak ogromny, że nie są w stanie dogadać się dyplomatycznie? Najlepiej jakby się dogadali, ale spróbujmy dogadać się z naszymi sąsiadami? Oddać się pod panowanie, pozwolić zniszczyć nasze dzieci obcą ideologią, zepsuć ich moralność?
  • @Eleonora strasznie dużo założeń w Twojej wypowiedzi
    Gdzie jest Bóg
    I Jego królestwo nie jest z tego świata.
    Podziękowali 1Beta
  • edytowano 25 stycznia
    Dzięki @Kuba. Bardzo intersujące jest to co napisałeś.

    @Eleonora, tylko, że w sytuacji, o której piszesz nie ma żadnej gwarancji, że zabijanie uchroni dziecko przed tym. Za to na pewno zburzy poczucia bezpieczeństwa u dziecka, może będzie patrzyło na cierpienie, śmierć bliskich. To też niszczy dziecko. 
  • Piszę o sytuacji wojny, gdzie agresor już zabija i o obowiązku obrony, a nie stania i patrzenia i niech się dzieje, co chce. Nie mówię o wywoływaniu wojny, dążeniu do wojny, ładowaniu się w wojnę.
    Bitwa warszawska- Matka Boska pomogła Polakom, ale oni nie stali i nic nie robili, bo po co.
    Podziękowali 1Berenika
  • "Św. EKSPEDYT

    Ekspedyt był legionistą, dowódcą wojska i chrześcijaninem. Jego legion w 274 r. swoimi modlitwami wyprosił cud. Gdy cesarz Marek Aureliusz prowadził wojnę z Markomanami (dzisiejsze Czechy), wśród najstraszliwszej posuchy utrudniającej walkę, Ekspedyt wyprosił u Boga obfity deszcz i grad, a błyskawice tak oślepiły nieprzyjaciela, że poniósł klęskę. Po zwycięstwie jednak żołnierze Ekspedyta nie złożyli wraz z cesarzem i resztą wojska ofiary bogom pogańskim.

    Marek Aureliusz wydał wtedy edykt na pochwałę chrześcijan, a bohaterski legion obdarzył tytułem "Legii Piorunującej". Ekspedyt stał się symbolem zwycięstwa i moralności żołnierskiej, a przykładem swojego życia pociągał innych do Boga."


Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.