Jak Wasze dzieci zachowują się podczas mszy św? Mój synek jest teraz nie do okiełznania, ma okres buntu i negacji (ma 4 lata 4 mies). Jak reagujecie, gdy dziecko źle się zachowuje w kościele, kładzie się na ławce etc? Jesteśmy tym zmęczeni, bo młodsza obecnie ząbkuje i fatalnie śpi w nocy (robiąc sobie i mi przerwy w spaniu np. od 1-4).
Komentarz
Niedaleko nas jest kościół, gdzie zbudowano specjalne pomieszczenie dla małych dzieci z nagłośnieniem i widokiem przez dużą szybę (dźwiękoszczelną!). To bardzo dobre rozwiązanie, ale chyba rzadko spotykane.
Ten pomysł z podsłuchem się mi podoba, tylko czy to można zaliczyć jako udział w Najświętszej Ofierze?
Moje maluchy siedziały normalnie w ławkach i patrzyły ze zdziwieniem na tamtych za szybą. A co się tam działo, to trudno opisać!
Dzieci szalały tak, że chyba w domu nikt by im na takie zachowanie nie pozwolił.
Myślę sobie, że mając takie akwarium w kościele jest potem bardzo trudno nauczyć dzieci, że msza nie służy do szaleństw i zabawy.
Moje dzieci od początku przyuczane są do godnego zachowania w kościele. Jasne, że maluchom zdarzały się wpadki, że czasem nam puszczały nerwy, ale dzięki takiemu treningowi dziś bez problemu wytrzymują dwugodzinną Eucharystię we wspólnocie.
Akwariom w kościele mówimy zdecydowane NIE!
Ale miałam taką namiastkę szkółki eucharystycznej na rekolekcjach, bo podczas kazania dzieci wychodziły z diakonem i miały swoją naukę w salce obok a rodzice mieli szansę w skupieniu wysłuchać swojej......natomiast mój 6-cio letni Franek stanowczo odmówił wychodzenia - tłumacząc diakonowi, że jest już duży i poważny, przecież przyjmuje już Pana Jezusa
Zgadzam się z tym, że gdy dziecko krzyczy w kościele, uporczywie płacze to trzeba wyjść i uspokoić aniołka a potem WRÓCIĆ do kościoła. Inaczej gdy dziecko zalicza kolejne okrążenia wokół kościoła to wie, że zawsze jest furtka do uniknięcia rzeczy trudnych.
Byliśmy tez na takiej Mszy Świętej gdzie prowadzący widząc biegające dziecko- co u małych dzieci się zdarza- przerywał Eucharystię, patrzył wymownie na dzieciaczka i nie wznowił prowadzenia aż rodzic nie uspokoił dziecka. Najczęściej rodzic w nerwach opuszczał kościół ciągnąc za sobą pociechę i już na Mszę nie wracał.
WIOOO, KONIIIKUUU!!!
Miałwtedy 2 lata więc potraktowaliśmy to pobłażliwie.
Jak była dwójka dzieci - był spokój, ale jak się pojawiła Basia - rozbijaczka to przez ponad 7 miesięcy chodziliśmy na mszę na zmianę z żoną.
Teraz jest już dobrze, 3 letnia Basia przeważnie zasypia na mszy, albo jest grzeczna.
U nas zawsze sprawdza się zasada - siadaj z dziećmi na pierwszej ławce. Źadnego siedzenia z tyłu, w bocznych nawach albo borń boże przed kościołem.
Ja starałam się chodzić z moimi dzieciakami od najwcześniejszych miesięcy, zabierać ich na różne nabożeństwa (zdaję sobie sprawę, że z dwójką maluchów poradzić sobie łatwiej), nie zawsze było dobrze, ale takie stopniowe przyuczanie dzieci to chyba najlepsze rozwiązanie (u nas się sprawdziło).
Zdecydowanie jestem przeciwna izolowaniu dzieci (jakieś szyby) i Mszom specjalnie dla dzieci z zabawami i klaskaniem, które nie uczą dziecka godnego zachowania w Kościele. Obecnie chodzimy na Msze trydenckie i wydaje się, że taka uroczysta i podniosła atmosfera udziela się także dzieciom (zdarzało się, że uroczysta liturgia trwała 2 godziny).
Oczywiście trzeba uważać, aby dzieci nie zachowywały się zbyt swobodnie i nie przeszkadzały innym; wszelkie bieganie skakanie wrzaski wiadomo, że przeszkadzają, ale z drugiej strony jeśli dziecko zapłacze i można go w krótkim czasie uspokoić to chyba nie trzeba od razu wychodzić. Rodziny z dziećmi wnoszą przecież swoisty klimat do wspólnoty Kościoła i nie można ich z Niego izolować.
Jeszcze historia z mojego życia, jako mała dziewczynka zostałam wyprowadzona z Kościoła za złe zachowanie i dostałam klapsa, podobno poskutkowało. Trauma mi nie została, bo do Kościoła bardzo lubię chodzić. Sama takiej metody nie odważyłam się zastosować... może to jednak czasami działa (oczywiście chodzi tu o przedszkolaka a nie o niemowlę). :cool:
Ja bym odwrócił kolejność - zabierać, kiedy dziecko zostało wprowadzone w Tajemnice Wiary i rozumie, po co tam idzie.
Tylko u mnie mało realny: nie ma codziennej Mszy Św. w okolicy.
Myślę, że temat dzieci w Kościele dość trudny i prostych rozwiązań nie ma, możemy popełniać czasem błędy i uczyć się postępowania z dziećmi, bo każde z nich jest przecież inne. Ja na przykład staram się uczyć postawy modlitewnego skupienia i wyciszenia mimo, że opiekuję się dziećmi (nie zawsze mi to wychodzi, ale może dla kobiety to łatwiejsze ze względu na większą podzielność uwagi). Czy można powiedzieć, że uczestnictwo we Mszy Świętej samemu ma większą wartość niż połączone z opieką nad dzieckiem? Mnie się wydaje się, że nie, bo przecież Msza Święta to Najdoskonalsza Ofiara, więc może dołączenie naszej maleńkiej ofiary też ma wartość...
My zabieramy dzieci do znajomych, do teatru, do muzeum, na wycieczki, itp. więc
uważam, że niezabieranie ich do Kościoła byłoby dla nich jakąś krzywdą, czytałam gdzieś jakiś stary tekst o tym, żeby dzieci zabierać na Mszę, może to było na tym forum?
Możesz więc stać na deszczu, albo rezygnować z wyjścia do kościoła całą rodziną. Ćwiczyłem jedno i drugie przez wiele lat i dlatego uważam akwarium za dobry pomysł. Żadne rozwiązanie nie jest idealne, bo nie są idealne nasze dzieci, które prowadzamy na Mszę dużo za wcześnie. Dawniej tego nie praktykowano, teraz jest to norma, więc trzeba jakoś kombinować.
Z tego, co wiem np. św. Joanna Beretta Molla swoje dzieciaki na Mszę zabierała, wprawdzie czasy nie takie dawne, ale myślę, że podobne przykłady można znaleźć wcześniej.