Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

dziecko w kościele

edytowano sierpień 2009 w Ogólna
Jak Wasze dzieci zachowują się podczas mszy św? Mój synek jest teraz nie do okiełznania, ma okres buntu i negacji (ma 4 lata 4 mies). Jak reagujecie, gdy dziecko źle się zachowuje w kościele, kładzie się na ławce etc? Jesteśmy tym zmęczeni, bo młodsza obecnie ząbkuje i fatalnie śpi w nocy (robiąc sobie i mi przerwy w spaniu np. od 1-4).
«134

Komentarz

  • Ja tam dzieci po prostu wyprowadzam, jak się zachowują nieodpowiednio.
  • Kluczowe jest to, czy swoim zachowaniem zakłóca innym udział we Mszy św. Jeżeli tylko położy się na ławce i leży, to nie ma problemu. Jeżeli wydaje głośne dźwięki, biega i łobuzuje, to trzeba je wyprowadzić na dwór.

    Niedaleko nas jest kościół, gdzie zbudowano specjalne pomieszczenie dla małych dzieci z nagłośnieniem i widokiem przez dużą szybę (dźwiękoszczelną!). To bardzo dobre rozwiązanie, ale chyba rzadko spotykane.
  • [cite] Maciek:[/cite]Kluczowe jest to, czy swoim zachowaniem zakłóca innym udział we Mszy św. Jeżeli tylko położy się na ławce i leży, to nie ma problemu. Jeżeli wydaje głośne dźwięki, biega i łobuzuje, to trzeba je wyprowadzić na dwór.
    Problem w tym, że rodzic wyprowadzający nie uczestniczy w Ofierze...
  • Wczoraj rozmawialiśmy z naszym celebransem po Mszy w Józefowie o możliwości zorganizowania dla dzieci szkółki niedzielnej, która by się odbywała podczas liturgii. Nie wiem, na ile to jest wykonalne, ale będziemy próbować coś takiego zrobić.
  • [cite] Gregorius:[/cite]Problem w tym, że rodzic wyprowadzający nie uczestniczy w Ofierze...
    Różne są opcje. Można uczestniczyć słuchając przez otwarte drzwi kościoła przebiegu liturgii, można na bieżąco czytać modlitwy z mszalika, kiedyś w zimie zabrałem podsłuch (taki do wózka) :wink:
  • [cite] Maciek:[/cite]
    [cite] Gregorius:[/cite]Problem w tym, że rodzic wyprowadzający nie uczestniczy w Ofierze...
    Różne są opcje. Można uczestniczyć słuchając przez otwarte drzwi kościoła przebiegu liturgii, można na bieżąco czytać modlitwy z mszalika, kiedyś w zimie zabrałem podsłuch (taki do wózka) :wink:

    Ten pomysł z podsłuchem się mi podoba, tylko czy to można zaliczyć jako udział w Najświętszej Ofierze?
  • [cite] Maciek:[/cite]Niedaleko nas jest kościół, gdzie zbudowano specjalne pomieszczenie dla małych dzieci z nagłośnieniem i widokiem przez dużą szybę (dźwiękoszczelną!). To bardzo dobre rozwiązanie, ale chyba rzadko spotykane.
    W Bielsku byłam na takiej mszy, gdzie dzieci w wieku moich dzieci siedziały w takim akwarium zamontowanym w nawie bocznej. Koszmar!
    Moje maluchy siedziały normalnie w ławkach i patrzyły ze zdziwieniem na tamtych za szybą. A co się tam działo, to trudno opisać!
    Dzieci szalały tak, że chyba w domu nikt by im na takie zachowanie nie pozwolił.
    Myślę sobie, że mając takie akwarium w kościele jest potem bardzo trudno nauczyć dzieci, że msza nie służy do szaleństw i zabawy.

    Moje dzieci od początku przyuczane są do godnego zachowania w kościele. Jasne, że maluchom zdarzały się wpadki, że czasem nam puszczały nerwy, ale dzięki takiemu treningowi dziś bez problemu wytrzymują dwugodzinną Eucharystię we wspólnocie.

    Akwariom w kościele mówimy zdecydowane NIE!
  • ja też jestem przeciwnikiem "akwarium" ( dobra nazwa) W Mosińskiej parafi takie było, ale w końcu proboszcz zamurował ową szybę, bo małe glonojady liżące tę szybę rozpraszały ministrantów i był po prostu cyrk - prawdą jest to co pisze Bolka, że te dzieci się tam wzajemnie nakręcają i wiedzą, że dopuszczające jest tam takie zachowanie...Ja weszłąm tylko raz do takiego pomieszczenia , żeby nakarmić mojego dwumiesięcznego Franka ....i szybciej uciekłam niż tam weszłam......masakra...
  • Większych problemów z dziećmi nie mam podszas Mszy św i nigdy nie miałam....czasem tego najmłodszego trzeba było ewakuować. Były szybko uczone, że na Eucharystii się nie je, nie pije, nie przynosi zabawek...bardzo pomagało gdy mąż tłumaczył im cichutko co teraz dzieje się na ołtarzu, zawsze jesteśmy też najbliżej jak się da....Teraz kryzys mamy, bo Piotruś 2,5 lat spaceruje sobie trochę, ale nie robi przy tym hałasu więc nie uważam to za bardzo złe...a jak Antek głośno się rozpłacze w wózku jest brany na ręce, czasem mąż nosi go w boczej nawie, czasem trzeba wyjść.....to też pewna ofiara.....
  • W przypadku kilkulatka trudno mówić o przyuczeniu do spokojnego zachowania w kościele, bo zależy to wyłącznie od temperamentu dziecka. Jeżeli umie usiedzieć spokojnie w ławce, to nikt go nie będzie zamykał w akwarium. Ale dla rodziców dzieci bardziej ruchliwych może być to najlepsze rozwiązanie z możliwych.
  • a odnośnie szkółki niedzielnej - to też niepełne rozwiązanie - bo kiedy zacząć uczyć dzieci udziału we Mszy ?? jak mają to od zawsze staje się to dla nich oczywiste.
    Ale miałam taką namiastkę szkółki eucharystycznej na rekolekcjach, bo podczas kazania dzieci wychodziły z diakonem i miały swoją naukę w salce obok a rodzice mieli szansę w skupieniu wysłuchać swojej......natomiast mój 6-cio letni Franek stanowczo odmówił wychodzenia - tłumacząc diakonowi, że jest już duży i poważny, przecież przyjmuje już Pana Jezusa
  • U nas w kościele jest cotygodniowa Msza Św. niedzielna specjalnie dla rodzin z dziećmi. Dla naszej rodzinki jest to pewne rozwiązanie- mniej nerwów.

    Zgadzam się z tym, że gdy dziecko krzyczy w kościele, uporczywie płacze to trzeba wyjść i uspokoić aniołka a potem WRÓCIĆ do kościoła. Inaczej gdy dziecko zalicza kolejne okrążenia wokół kościoła to wie, że zawsze jest furtka do uniknięcia rzeczy trudnych.

    Byliśmy tez na takiej Mszy Świętej gdzie prowadzący widząc biegające dziecko- co u małych dzieci się zdarza- przerywał Eucharystię, patrzył wymownie na dzieciaczka i nie wznowił prowadzenia aż rodzic nie uspokoił dziecka. Najczęściej rodzic w nerwach opuszczał kościół ciągnąc za sobą pociechę i już na Mszę nie wracał.
  • Działo się to podczas Mszy Świętej odprawianej w intencji naszej Małgosi( różnie zachowuje się w kościele). Obchodziła wokół ławek, siedzieliśmy w jednej z przednich ławek, nagle ta stanęła jak wryta przed czytającym księdzem i już tak została przez długi czas. Nie przeszkadzała nikomu, za to po Mszy wszyscy chwalili, że była grzeczna. Dodam, że tydzień wcześniej poryczałam się w kaplicy, zdawało mi si, że nie dam rady.
  • u nas bywało różnie. Z Kubą jak był jeden, żadnych problemów, raz tylko w malutkim kościele, na pierwszej ławce stanął przede mną, złapał za dwa troczki od mojego polara, naciągnął maksymalnie aż się odchylił do tyłu i w momencie największej ciszy ryknął
    WIOOO, KONIIIKUUU!!!
    Miałwtedy 2 lata więc potraktowaliśmy to pobłażliwie.
    Jak była dwójka dzieci - był spokój, ale jak się pojawiła Basia - rozbijaczka to przez ponad 7 miesięcy chodziliśmy na mszę na zmianę z żoną.
    Teraz jest już dobrze, 3 letnia Basia przeważnie zasypia na mszy, albo jest grzeczna.
    U nas zawsze sprawdza się zasada - siadaj z dziećmi na pierwszej ławce. Źadnego siedzenia z tyłu, w bocznych nawach albo borń boże przed kościołem.
  • [cite] Prayboy:[/cite]raz tylko w malutkim kościele, na pierwszej ławce stanął przede mną, złapał za dwa troczki od mojego polara, naciągnął maksymalnie aż się odchylił do tyłu i w momencie największej ciszy ryknął
    WIOOO, KONIIIKUUU!!!

    :rolling::rolling::rolling:
  • U nas też pierwsza ławka - wtedy widzą księdza i to, co sie dzieje i chociaż czasem sie nie kręcą. Jak wyszłam raz z kościoła to potem najmłodszy wtedy Adaś ze dwie niedziele kombinował, jak tu mnie zmusić do wyjścia. Teraz łatwiej - 1,5 roczna rozkoszna Zosia zmienia co chwilę opiekuna (coraz inny brat lub sąsiad z ławki - zwykle znajomy) i w ten sposób udaje się przetrwać bez stresów. Pobyt w kosciele lub wspólnocie jest dla mnie odpoczynkiem po nerwówce zbierania się do kościoła - u mnie to jest koszmar .... (mąż organista - nieobecny...)
  • [cite] Bolka:[/cite]I tak i nie. Dziecko w warunkach akwariowych nigdy nie nauczy się być spokojne w kościele, bo w akwarium nikt nie jest spokojny.
    Dla mnie to raczej miejsce gdzie można uciec raz na jakiś czas, bo stałe tam przebywanie może grozić wpojeniem dziecku złych nawyków. Już lepiej siedzieć z nim w deszczu pod kościołem :wink:
    Zabawa w kałuży podczas Mszy św. też dobrych nawyków nie daje. Co do akwarium, to nikt nie powiedział, że rodzice nie mogą wymagać od dziecka, aby i tam zachowywało się spokojnie. Podstawowa różnica jest jednak taka, że jeżeli dziecko dalej tam bryka, to nie zakłóca innym liturgii. Warto pamiętać, że o ile dla dziecka uczestnictwo we Mszy daje co najwyżej pewne obycie i przyzwyczajenie do spełniania świątecznego obowiązku, to dla osoby dorosłej potrzeba jest nieporównywalnie większa. Dlatego nie tracąc z horyzontu dobra dziecko powinniśmy też myśleć o innych wiernych i o sobie samych. Wcale nie będzie dobrze, jeżeli Msza zejdzie nam na pacyfikowaniu dziecka.
  • A może warto zacząć przyuczać dziecko do uczestnictwa we Mszy Świętej w dzień powszedni (wtedy jest zazwyczaj krócej i mniej ludzi). Trzeba się uzbroić w dużą dozę cierpliwości, ale czas pokazuje, że problem jest rozwiązywalny. Ważne jest, aby dzieci do Kościoła zabierać, bo przecież rodzice są odpowiedzialni za wprowadzanie ich w Tajemnice Wiary!
    Ja starałam się chodzić z moimi dzieciakami od najwcześniejszych miesięcy, zabierać ich na różne nabożeństwa (zdaję sobie sprawę, że z dwójką maluchów poradzić sobie łatwiej), nie zawsze było dobrze, ale takie stopniowe przyuczanie dzieci to chyba najlepsze rozwiązanie (u nas się sprawdziło).
    Zdecydowanie jestem przeciwna izolowaniu dzieci (jakieś szyby) i Mszom specjalnie dla dzieci z zabawami i klaskaniem, które nie uczą dziecka godnego zachowania w Kościele. Obecnie chodzimy na Msze trydenckie i wydaje się, że taka uroczysta i podniosła atmosfera udziela się także dzieciom (zdarzało się, że uroczysta liturgia trwała 2 godziny).
    Oczywiście trzeba uważać, aby dzieci nie zachowywały się zbyt swobodnie i nie przeszkadzały innym; wszelkie bieganie skakanie wrzaski wiadomo, że przeszkadzają, ale z drugiej strony jeśli dziecko zapłacze i można go w krótkim czasie uspokoić to chyba nie trzeba od razu wychodzić. Rodziny z dziećmi wnoszą przecież swoisty klimat do wspólnoty Kościoła i nie można ich z Niego izolować.


    Jeszcze historia z mojego życia, jako mała dziewczynka zostałam wyprowadzona z Kościoła za złe zachowanie i dostałam klapsa, podobno poskutkowało. Trauma mi nie została, bo do Kościoła bardzo lubię chodzić. Sama takiej metody nie odważyłam się zastosować... może to jednak czasami działa (oczywiście chodzi tu o przedszkolaka a nie o niemowlę). :cool:
  • Ważne jest, aby dzieci do Kościoła zabierać, bo przecież rodzice są odpowiedzialni za wprowadzanie ich w Tajemnice Wiary!

    Ja bym odwrócił kolejność - zabierać, kiedy dziecko zostało wprowadzone w Tajemnice Wiary i rozumie, po co tam idzie.
  • [cite] Liliana:[/cite]A może warto zacząć przyuczać dziecko do uczestnictwa we Mszy Świętej w dzień powszedni (wtedy jest zazwyczaj krócej i mniej ludzi)
    Uważam, iż to świetny pomysł!
    Tylko u mnie mało realny: nie ma codziennej Mszy Św. w okolicy.
  • [cite] Maciek:[/cite]
    Ja bym odwrócił kolejność - zabierać, kiedy dziecko zostało wprowadzone w Tajemnice Wiary i rozumie, po co tam idzie.
    Tak to bym mógł czekać z zabieraniem na Mszę Św. nie wiadomo jak długo. Niektórzy dorośli to idą aby się pokazać, więc też nie wiedzą po co jest Msza Św.
  • Dlaczego nie wiadomo jak długo? Dziecko dochodzi do wieku używania rozumu i można wtedy wszystko wyjaśnić.
  • [cite] Gregorius:[/cite]
    [cite] Maciek:[/cite]
    Niektórzy dorośli to idą aby się pokazać, więc też nie wiedzą po co jest Msza Św.

    Nie nam to sądzić. Ich relacja z Panem, niech każdy sam osądzi po co chodzi na Mszę Świętą.
  • [cite] Bolka:[/cite]Widzę Maćku, że nie do końca wiesz jak wygląda rzeczywistość w akwarium.
    Znam rzeczywistość sprzed kilku dni, kiedy w takim byłem. Ale oczywiście, jeżeli rodzice pozwalają na zabawy, to dzieci się bawią.
  • @ Maciek : Jest jednak problem z tym, kiedy ten właściwy czas na uczestnictwo we Mszy Świętej następuje. Mnie się wydaje, że wprowadzanie w Tajemnice wiary i przyuczanie do uczestnictwa we Mszy Świętej może odbywać się równolegle. Inna kwestia to ta, że wielu dorosłych nie bardzo rozumie po co idzie do Kościoła.

    Myślę, że temat dzieci w Kościele dość trudny i prostych rozwiązań nie ma, możemy popełniać czasem błędy i uczyć się postępowania z dziećmi, bo każde z nich jest przecież inne. Ja na przykład staram się uczyć postawy modlitewnego skupienia i wyciszenia mimo, że opiekuję się dziećmi (nie zawsze mi to wychodzi, ale może dla kobiety to łatwiejsze ze względu na większą podzielność uwagi). Czy można powiedzieć, że uczestnictwo we Mszy Świętej samemu ma większą wartość niż połączone z opieką nad dzieckiem? Mnie się wydaje się, że nie, bo przecież Msza Święta to Najdoskonalsza Ofiara, więc może dołączenie naszej maleńkiej ofiary też ma wartość...

    My zabieramy dzieci do znajomych, do teatru, do muzeum, na wycieczki, itp. więc
    uważam, że niezabieranie ich do Kościoła byłoby dla nich jakąś krzywdą, czytałam gdzieś jakiś stary tekst o tym, żeby dzieci zabierać na Mszę, może to było na tym forum?
  • Bolka:

    Możesz więc stać na deszczu, albo rezygnować z wyjścia do kościoła całą rodziną. Ćwiczyłem jedno i drugie przez wiele lat i dlatego uważam akwarium za dobry pomysł. Żadne rozwiązanie nie jest idealne, bo nie są idealne nasze dzieci, które prowadzamy na Mszę dużo za wcześnie. Dawniej tego nie praktykowano, teraz jest to norma, więc trzeba jakoś kombinować.
  • Widziałam gdzieś taki stary obraz: w Kościele Matka karmi niemowlę piersią, a wokół niej starsze dzieci (dziś powiedzielibyśmy w wieku przedszkolnym). Czy jesteś pewien, że dawniej dzieci do Kościoła się nie zabierało? Może były one tylko w inny sposób wychowywane, nie miały tylu rzeczy, które ich rozpraszały i dlatego zachowywały się spokojniej.

    Z tego, co wiem np. św. Joanna Beretta Molla swoje dzieciaki na Mszę zabierała, wprawdzie czasy nie takie dawne, ale myślę, że podobne przykłady można znaleźć wcześniej.
  • Mówił nam o tym wczoraj ks. Mikulski z Józefowa. Dokładnie o tym samym rozmawialiśmy :wink:
  • [cite] Maciek:[/cite]Bolka:
    Żadne rozwiązanie nie jest idealne, bo nie są idealne nasze dzieci, które prowadzamy na Mszę dużo za wcześnie. Dawniej tego nie praktykowano, teraz jest to norma, więc trzeba jakoś kombinować.
    Czy odnośnie tej praktyki nie zabierania dzieci do Kościoła są jakieś źródła? To po co te przedsoborowe książeczki dla dzieci?
  • Dla kilkulatków?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.