Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

dziecko w kościele

124»

Komentarz

  • niektórym to tak zostaje:bigsmile:
  • Widzę Bolko z Twojego wpisu, że nie zrozumiałaś tego, co chciałem tu przekazać. Otóż nadrzędnym dobrem dla dziecka jest moim zdaniem pełny udział w Eucharystii. To jest cel, do którego powinni dążyć rodzice i starać się go osiągnąć poprzez wczesną I Komunię św. Udział młodszych dzieci we Mszy ma wartość o tyle, o ile je do tego przybliża. Jeżeli widać, że dziecko na jakimś etapie rozwoju nie chce przebywać w kościele i jest udręczeniem dla rodziców i innych wiernych, to należy je na pewien czas wycofać ze Mszy. Nie ma żadnego sensu zmaganie się z małym rozrabiaką, żeby przeistoczył się w pobożnego aniołka. Najwyraźniej na aniołka przyjdzie czas kiedy indziej.
  • To o czym my tu dyskutujemy... :cool:
  • [cite] Gregorius:[/cite]
    [cite] GrzegorzS:[/cite]
    To nie akademia na cześć, jakiś teatr, tylko jednak żywa uczta eucharystyczna
    Czepiam się (jak zwykle): Ofiara, nie tylko uczta.
    Gregorius:Krajanie i imienniku czepiasz się, i tu masz rację.

    Jednak uczta. Skoro świadomość grzechu u 3-4-latka ogranicza się do nieposłuszeństwa rodzicom, to w odniesieniu do Pana Jezusa na razie pozostałbym przy uczcie, a konkretnie dziecięcym w niej udziale - niepełnym, ale jednak.

    Prędzej wytłumaczysz maluchowi, że Pan Jezus wstąpił do nieba, obiecał wrócić i wymyślił sprytny sposób na żywą obecność wśród nas, niż że tenże maluch bierze udział w przebłagalnej ofierze za grzechy.

    Natomiast należy zauważyć, że tak, jak Pan Bóg zakrywa (na razie) przed małymi dziećmi grzechy rodziców, tak zapewne chciałby, aby ich postawa w czasie mszy św. nie była wyrazem jakiegoś poczucia winy, ale przeciwnie. Pocieszyciel niech działa widocznie.

    Wniosek z tego taki, że dzieci powinny być raczej świadkami wielbienia Boga (czasem spontanicznego), niż jakiejś, choćby pełnej pokory musztry.
    Gdy zobaczyłem małego Maciusia, który w ślad za nami podniósł ręce przy Ojcze Nasz, to łza mi się w oku zakręciła, choć ckliwy nie jestem.

    A więc nie uciszanie, dyscyplina i ponuractwo, lecz własne świadectwo. Wdzięczny jestem księdzu, który odważył się kiedyś zaprosić dzieci w czasie przeistoczenia, aby otoczyły ołtarz (stół ołtarzowy...). Wdzięczny jestem też kapłanom, którzy na mszach z dziećmi mówią krótkie, kilkuzdaniowe kazania.

    Co do ofiary - co małe dziecko może ofiarować w czasie mszy św.?
    Niech na to odpowiadają same dzieci, na własną miarę.

    Co do NFRR to wg mnie jest to forma MŚ bliższa OE niż UE.

    Miałem okazję wyuczać się formułek łacińskich przed I Komunią Św. i Bierzmowaniem, ale łacinę w liturgii odkryłem dopiero po 40-tce. Nie zamierzam jednak do niej wracać (sic!).
  • [cite] Maciek:[/cite]Widzę Bolko z Twojego wpisu, że nie zrozumiałaś tego, co chciałem tu przekazać. Otóż nadrzędnym dobrem dla dziecka jest moim zdaniem pełny udział w Eucharystii. To jest cel, do którego powinni dążyć rodzice i starać się go osiągnąć poprzez wczesną I Komunię św. Udział młodszych dzieci we Mszy ma wartość o tyle, o ile je do tego przybliża. Jeżeli widać, że dziecko na jakimś etapie rozwoju nie chce przebywać w kościele i jest udręczeniem dla rodziców i innych wiernych, to należy je na pewien czas wycofać ze Mszy. Nie ma żadnego sensu zmaganie się z małym rozrabiaką, żeby przeistoczył się w pobożnego aniołka. Najwyraźniej na aniołka przyjdzie czas kiedy indziej.

    a co powiesz na argument z którym ja się spotkałam?
    Bardzo oburzona mama stwierdziła, że to oznacza iż Msza Św. nie jest dla ADHD'owców. Ma syna z ADHD. Uważa, że nie może od niego wymagać, by spokojnie siedział, a że reszta ludzi w kościele powinna po prostu jego zachowania zaakceptować.
    Chłopak (lat na oko 7-8) naprawdę prezentuje trudne zachowania - kopie cały czas ławkę - nie tylko słychać regularne walenie buta, ale ławka się trzęsie i siedzący na niej też. Co jakiś czas pełnym głosem pyta mamę kiedy to się wreszcie skończy (np. w czasie Przeistoczenia), nie klęka. Gdy wstaje kładzie się na oparciu ławki przed nim (co bywa niemiłym zaskoczeniem dla niezaznajomionych z nim ludzi, gdy próbują usiąść i trafiają pupą na jego głowę lub ręce) i jęczy itp.
  • Coś się pokręciło z cytowaniem, ale ja nawiązuję do tego:

    "Gdy zobaczyłem małego Maciusia, który w ślad za nami podniósł ręce przy Ojcze Nasz, to łza mi się w oku zakręciła, choć ckliwy nie jestem."

    To w Kościele Katolickim taka liturgia czy gdzieś indziej? W KK gest orantki w czasie Mszy św. zarezerwowany jest dla kapłana, dlatego pytam.
  • [cite] Bogna:[/cite]Coś się pokręciło z cytowaniem, ale ja nawiązuję do tego:

    "Gdy zobaczyłem małego Maciusia, który w ślad za nami podniósł ręce przy Ojcze Nasz, to łza mi się w oku zakręciła, choć ckliwy nie jestem."

    To w Kościele Katolickim taka liturgia czy gdzieś indziej? W KK gest orantki w czasie Mszy św. zarezerwowany jest dla kapłana, dlatego pytam.

    Przecież nie napisałem, że stałem przy ołtarzu, przed wiernymi. Rezerwacja w królestwie niebieskim? To już nieaktualne.

    Mam dziwne wrażenie, że w tym teologiczno-absolwenckim otoczeniu mam być ciałem obcym. I że to jest OK.

    Żaden ksiądz nigdy nie dał mi odczuć z wysoka, że jest lepiej wykształcony teologicznie, jednak kólko rybackie sprzed 2000 lat trwa.

    Bogno i Gregoriusie, troszczycie się o wiele, a potrzeba tylko jednego...

    Z cytowaniem się pomieszało, ale temat zasadniczy też jakby gdzieś z boku został...
  • Swoją drogą Pyrat Pyrata krótko trzyma (dla niezorientowanych poznaniak czyli kartofel)
  • [cite] Bogna:[/cite]Coś się pokręciło z cytowaniem, ale ja nawiązuję do tego:

    "Gdy zobaczyłem małego Maciusia, który w ślad za nami podniósł ręce przy Ojcze Nasz, to łza mi się w oku zakręciła, choć ckliwy nie jestem."

    To w Kościele Katolickim taka liturgia czy gdzieś indziej? W KK gest orantki w czasie Mszy św. zarezerwowany jest dla kapłana, dlatego pytam.

    To na zachodzie niestety normalne...
  • [cite] GrzegorzS:[/cite]
    ...
    Przecież nie napisałem, że stałem przy ołtarzu, przed wiernymi.

    Co to za sekta, że świecki stoi przy stole ołtarzowym przed wiernymi? Nie odpowiadaj - pytanie retoryczne... A potem niektórzy się dziwią, iż napadam...
    Żaden ksiądz nigdy nie dał mi odczuć z wysoka, że jest lepiej wykształcony teologicznie...
    Na prawdę odbierasz nasze teksty jako wywyższanie się?
    , jednak kólko rybackie sprzed 2000 lat trwa.
    Przepraszam, jak to nazwałeś? :shocked:
    Bogno i Gregoriusie, troszczycie się o wiele, a potrzeba tylko jednego...
    Oświeć nas proszę...
  • Co do NFRR to wg mnie jest to forma MŚ bliższa OE niż UE.
    --
    ?
  • @ Bogna:

    Wiem, jak się zachowują dzieci z ADHD i wiem, że ich rodzice bywają bardzo roszczeniowi. Nie zmienia to faktu, że we wspólnocie wiernych takie, czy inne dziecko jest tylko jedną z wielu osób i nie może przeszkadzać swoim zachowaniem. I jeżeli rodzice decydują się przyprowadzać dziecko z ADHD do kościoła, to muszą tak to zorganizować, aby nie stwarzało to problemów. Czyli są w tej samej sytuacji, jak inni rodzice :wink:
  • A propos dygresji:

    image01l.jpg
  • [cite] Paweł i Ola:[/cite]Co do NFRR to wg mnie jest to forma MŚ bliższa OE niż UE.
    --
    ?
    To oczywiście ironia. Już się tłumaczę:
    MŚ - msza św.
    OE - ofiara eucharystyczna
    UE - uczta eucharystyczna
    NFRR - nadzwyczajna forma rytu rzymskiego

    Nie lubię skrótów, chyba że w ogłoszeniach drobnych. Nagminne ich używanie na ogół odczuwam jako formę lekceważenia lub żargonu pseudozawodowego.

    Co do meritum - byłem dzieckiem w Kościele w okresie przedsoborowym i
    moje wrażenie po latach jest takie: msza św. była dla dorosłych (obecność dzieci i pieśń "naprzód przebojem..." tego nie zmieniały), kapłan i wierni sobie generalnie nie przeszkadzali, o ile był śpiew, to się śpiewało, ale plecy kapłana dla mnie, dziecka były plecami...Pana Boga (to daleko idąca przenośnia, po latach) oprócz oczywiście momentu wystawienia, no i ta łacina. Pan Bóg mieszkał w kościele i zostawał w nim. Ludzie przeważnie tkwili w dziecinnych formach religijności do późnych lat, brakowało języka, bo większość form liturgii była po łacinie. Dyskusje o wierze były rzadkością. Przeciętny ksiądz sposobem odprawiania liturgii do pięt nie dorastał dzisiejszym NFRR-owcom.

    Ogólnie to uważam zmiany w Kościele za dar Ducha Św. Ja to widzę po moich dzieciach. Jak będą chciały, niech same wybierają sposób modlitwy. Dziś to już wolno!
  • [cite] Gregorius:[/cite]
    [cite] GrzegorzS:[/cite]
    ...
    Przecież nie napisałem, że stałem przy ołtarzu, przed wiernymi.

    Co to za sekta, że świecki stoi przy stole ołtarzowym przed wiernymi? Nie odpowiadaj - pytanie retoryczne... A potem niektórzy się dziwią, iż napadam...
    Żaden ksiądz nigdy nie dał mi odczuć z wysoka, że jest lepiej wykształcony teologicznie...
    Na prawdę odbierasz nasze teksty jako wywyższanie się?
    , jednak kólko rybackie sprzed 2000 lat trwa.
    Przepraszam, jak to nazwałeś? :shocked:
    Bogno i Gregoriusie, troszczycie się o wiele, a potrzeba tylko jednego...
    Oświeć nas proszę...

    Może nie wyraziłem się jasno. Podnoszenie rąk miało miejsce w kąciku w bocznej nawie i sądzę - nikomu nie przeszkadzało.
    Wasze posty świadczą o wnikliwej lekturze, ale krzątacie się wokół poprawności liturgiczno-teologicznej. Wątek Marii i Marty sam mi się nasunął, bo wyczuwam w komentarzach troskę o sprawy techniczne. Niepokój zamiast dzielenia radości, że Pan jest wśród nas.
  • Ludzie przeważnie tkwili w dziecinnych formach religijności do późnych lat

    Czy mógłbyś wyjaśnić, w jaki sposób dzielisz formy religijności na dziecinne i dorosłe?
  • Maciek: Ja tak tego nie dzielę, nawet nie chciałem tego rozwijać. To nie jest tego warte.

    Tylko spostrzegam (-łem) powszechny utrwalony zapewne w dzieciństwie typ zachowań odzwierciedlający, jak się następnie przekonałem, "głębię" życia duchowego (odróżniam tu dziecinny od dziecięcego, czyli poważnego). Sposób klękania, a właściwie kucania, sposób żegnania się przypominający przeganianie muchy, zdrabnianie nazw i imion, jak Pan Jezusek, Bozia, aniołek, przesładzanie w zwrotach do osób boskich, pieśniach. Z zainteresowaniem "śledziłem", co się za tym kryje.Niewiele.

    Trafiło mi do przekonania zdanie o przechodzeniu od wiary odziedziczonej do wiary uświadomionej, jako właściwej w naszej kulturze drodze dojrzewania w wierze.

    Słyszałeś kiedy słowa I Modlitwy Eucharystycznej po polsku? Aż mi się nie chce wierzyć, że Kościół ukrywał te słowa przed wiernymi pod osłoną łaciny, przez całe wieki!

    Wiara pozbawiona myśli, języka i refleksji karleje i dziecinnieje. Powszechna dostępność wszystkich modlitw Kościoła, zważywszy naprawdę piękne tłumaczenie, to strumień żywej wody, a nie bezczeszczenie ducha mszy łacińskiej. Dlatego też napisałem o darze przemian.
  • Na nowej Mszy słyszałem I ME kilka razy w życiu, natomiast na starej mogę modlić się słowami Kanonu co tydzień. Jeżeli chodzi o nowe modlitwy w językach narodowych, to nierzadko porażają swoją banalnością i infantylizmem. Można więc powiedzieć, że o ile dawniej dziecięca wiara była przypadłością prostych ludzi, to współcześnie wyraża się w publikacjach z imprimatur.
  • Może nie wyraziłem się jasno. Podnoszenie rąk miało miejsce w kąciku w bocznej nawie i sądzę - nikomu nie przeszkadzało.
    ---
    A jak nikt nie będzie patrzył to na podniesieniu będzie można stać na jednej nodze machając drugą?

    Liturgia jest źródłem i szczytem życia katolika. Z liturgią się nie dyskutuje tylko dostosowuje się do niej i ją celebruje.
  • Ja I ME nie tylko słyszę dość często, ale wraz z kapłanem się nią modlę. Mam do tego prawo. Zapewniam Cię, jest piękna. Robi wrażenie również na dzieciach.

    Nie znasz mszy łacińskiej z czasów przedsoborowych. Sądzę, że z racji wieku.
    Twoje oczarowanie tym językiem liturgii (tak to odbieram) nabyłeś od kogoś jako wtórne. Może zakochałeś się w łacinie - nie dziwię się. Ale szara rzeczywistość tamtych czasów odbiegała od rzadkich dziś pięknych celebracji. Kocham więc polską liturgię.

    Uważam język za "swój" kiedy śnię w nim. Zawsze pytałem przyjaciela - emigranta, czy już śni po niemiecku. Jeśli nie, to mu współczułem. Otóż ja śnię po polsku, tą mowę otrzymałem od rodziców wraz z wiarą.
    A propos:
    ...Można więc powiedzieć, że o ile dawniej dziecięca wiara
    była przypadłością prostych ludzi, to współcześnie wyraża
    się w publikacjach z imprimatur"...
    Masz problem z rozróżnieniem dziecięcy - dziecinny?
  • Masz problem z rozróżnieniem dziecięcy - dziecinny?

    Nie, przejęzyczyłem się. Ale miło, że tak po chrześcijańsku mi to wypomniałeś.
  • [cite] Paweł i Ola:[/cite]Może nie wyraziłem się jasno. Podnoszenie rąk miało miejsce w kąciku w bocznej nawie i sądzę - nikomu nie przeszkadzało.
    ---
    A jak nikt nie będzie patrzył to na podniesieniu będzie można stać na jednej nodze machając drugą?

    Liturgia jest źródłem i szczytem życia katolika. Z liturgią się nie dyskutuje tylko dostosowuje się do niej i ją celebruje.

    Gratuluję żołnierskiej postawy, ale dla mnie to trochę za mało.
  • W sensie pełnia to za mało? :shocked:
  • [cite] Paweł i Ola:[/cite]W sensie pełnia to za mało? :shocked:

    Nie w sensie pełnia.

    ..."Liturgia jest źródłem i szczytem życia katolika"

    ...raczej Kościoła. Te słowa odnoszą się do życia wspólnotowego.

    "Za mało" znaczy: z perspektywy pojedyńczego człowieka warunkiem dobrego przeżycia liturgii jest odpowiednia formacja oraz praktykowanie życia zgodnego z Ewangelią.

    Pełnia liturgii nie polega na wykonaniu tylko przepisów liturgicznych.
    Owszem, wytyczają one drogę, na której widzialny Kościół łączy się z rzeczywistością duchową.
    Faktyczny, osobisty udział w liturgii nas, wiernych jest jednak zawsze spontaniczny. Któryż to ze Świętych musiał przed odprawieniem mszy św. koncentrować się, żeby w jej trakcie nie wpaść w ekstazę, co jednak zdarzało się często?...
  • Ok, ale mi chodziło o pełnię w sensie takim, że do Mszy nie trzeba niczego dodawać, ani niczego ujmować. Dlatego podnoszenie rąk na Ojcze Nasz przez świeckich jest bez sensu. Tym bardziej, że przez taki gest przyznają się do swojej nieznajomości symboliki liturgicznej i do ignorancji...
  • Toteż podnoszenie rąk ma charakter incydentalny i nie zobowiązujący.
    Nie słyszałem o próbach wymuszenia zmiany przepisów w tym względzie.

    Twierdzisz, że gest ten nie ma sensu tylko dlatego, że nie ma go w przepisach liturgicznych. To absurd.
    Ja tłumaczę sobie takie gesty szczególną intencją lub okolicznościami mszy św.
    Mogą one być swoistą modlitwą ciała w sytuacji, kiedy Pan jest już wśród nas i to on nas zachęca abyśmy zwrócili się do Ojca jego słowami.
    Do słów modlitwy Pańskiej dochodzi się poprzez
    ..."ośmielamy się mówić"... co podnosi temperaturę uczuć. W naturalnym, nie przepisanym geście kryje się postawa ufności i słowa:
    ..."ośmielamy się wznieść ku Tobie nasze ręce"...

    Już jako dziecko obserwowałem w różnych nieprzepisowych momentach mszy św. ludzi bijących się w piersi, więc modlitwa ciała to chyba nic nowego.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.