Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

dziecko w kościele

24

Komentarz

  • Sam wklejałeś, więc odsyłam.
  • Wstęp z książeczki potwierdza to, co napisałem:

    72241724480x400.jpg
  • No tam jest, że od 3 lat... A ja widzę, iż mój pięcioletni syn nie rozumie...
  • Wynika z tego, że w latach 40. powszechne było przekonanie, że młodszych dzieci nie zabiera się do kościoła. Jak widać, tę postawę próbowano zmienić, wydając pomoce katechetyczne.
  • Nasz 5 letni Ignaś mówi,że w kościele jest nudno i za długo. Jakiego argumentu użyć, żeby go zachęcić?
  • 1. Zapewnić mu dobry widok na ołtarz.
    2. Opowiedzieć cały przebieg akcji liturgicznej i wskazać na ważne znaki.

    Powinno dać dobre efekty :wink:
  • Dzięki Maciej, ale śpiewka jest ciągle ta sama, wszystko jak wyżej było
  • 3. W przypadku niepowodzenia odczekać pół roku i zacząć od punktu 1.
  • [cite] Maciek:[/cite]3. W przypadku niepowodzenia odczekać pół roku i zacząć od punktu 1.

    ja myślę ,że z zabieraniem dzieci do kościoła jest podobnie, jak z innymi działaniami wychowawczymi i podany przez Maćka punkt trzeci plus nasza cierpliwość skutkują

    z jednej strony chce ,żeby dzieci były z nami, a z drugiej umocnienia na Eucharystii potrzebuję ja i ciągłe chodzenie za dziećmi przeszkadza mi się skupić - czasem łapię się na tym, że nie usłyszałam czytań
  • Ja teoretycznie też uważam , że należy chodzić razem z dziećmi na msze. Ale praktyka jest taka , że od kiedy trzecia zaczęła rozrabiać (okres niemowlęcy był w porządku) nasze wspólne pobyty na mszy to udręka , dzieci wzajemnie się "nakręcają". W efekcie od pewnego czasu chodzimy na raty , kiedy teraz idę na mszę sama , to b. doceniam to , że mogę się skupić . Ale w związku z tym , że najstarsza 6 latka od września idzie do szkoły planujemy zacząć chodzić całą rodziną na msze dla dzieci - poza parafią. Tam gdzie planujemy nie ma żadnych klaunów itp. , ci co chodzą z dziećmi polecają.
  • Uważam, że osobne Msze Święte "dla dzieci" są bez sensu przede wszystkim z następującego powodu:

    Na Mszach "dziecięcych" w których miałem szczęście/nieszczęście uczestniczyć zgromadzone były dzieci od wieku niemowlęcego do gimnazjalnego. Każdy, kto "ma" dzieci, wie, że 2-3 lata to cała epoka w ich rozwoju. Dziecko 2-3 letnie na pewno zupełnie inaczej odczuwa, reaguje i przeżywa niż 5-6 letnie, itd.
    W Mszach, w których uczestniczyłem ksiądz próbował np. "dialogować" z przedszkolakami, to starsze dzieci zazwyczaj miały z tego niezły ubaw, a cała liturgia przeradza się w najlepszym razie w świetną zabawę. A w czasie mszy Świętej chodzi jednak chyba o coś innego.
    Aby takie Msze mogły mieć sens musiałyby być osobno organizowane przynajmniej dla grup:
    - przedszkolaków
    - dzieci przed pierwszokomunijnych
    - dzieci po-pierwszokomunijnych
    - gimnazjalistów.
    Podział taki w praktyce jest oczywiście niemożliwy.
    Poza tym pozostaje problem udziału dorosłych w mszach "dziecięcych". Czy rodzice przez kilkanaście lat mają być pozbawieni udziału w normalnej liturgii? Ja po udziale w takiej Mszy zawsze miałem wrażenie, że powinienem jeszcze raz pójść na Mszę "normalną", gdyż czułem się teologicznie i duchowo zdołowany do poziomu przedszkolaka. Gdybym przez kilkanaście lat brał udział w Mszach "dziecięcych" to pewnie nabrałbym wielkiego przekonania o własnej doskonałości, gdyż przecież od dawna nie podbieram koleżankom plasteliny, a w szkole jestem bardzo grzeczny.
    Moim zdaniem dzieci powinny od najwcześniejszego wieku brać udział w "normalnych Mszach z rodzicami (o których roli wspaniale piszą moi Poprzednicy).

    PS Uwagi moje odnoszą się przede wszystkim do kazania. Przy liturgii pozostałych części Mszy nie powinno być żadnych manipulacji (chociaż oczywiście są).
  • takie msze są żywe i autentyczne. Dlatego chodzą na nie dorośli
  • @ Maciek......zawsze powołujesz się na badania, źródła, cytaty etc etc.....mówisz, że kiedyś nie prowadzano dzieci do kościoła tak szybko jak teraz...a przepraszam Cię bardzo kto powiedział " Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie i nie zabraniajcie im..." - bo to chyba nieco starsze źródło.....Nie ma tam jednak mowy " Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie, ale jak nabiorą rozumu i ogłady, jak skończą tyle i tyle lat"

    W kościele na równi przeszkadza płacz niemowlęcia, bieganie dwulatka, co kaszel starszej pani lub fałszujący organista - ale Jezus nie określił kto może a kto nie - zaproszeni są wszyscy. I nie prawda, że nie zrobi się dzieciom krzywdy nie prowadząc ich od najwcześniejszych chwil do kościoła - jak w czymś wzrasta od początku staje się dla niego normą, a my na chrzcie się do tego zobowiązaliśmy.
    Jeśli ja jako dorosły mam potrzeby wyższe pójdę sobie właśnie na Mszę w dzień powszedni ( jeśli mam możliwość), a w niedzielę pójdę z całą rodziną nawet jeśli to czasem ofiara
  • [cite] zbyszek:[/cite]takie msze są żywe i autentyczne. Dlatego chodzą na nie dorośli
    To inne nie są autentyczne? Co to za bzdury tutaj kolega serwuje?
  • Ale w tym wątku nie rozmawiamy o rodzicach, którzy nie pozwalają dzieciom chodzić na Mszę św., tylko o małych dzieciach, które nie chcą chodzić do kościoła. Czy Ewangelia mówi coś o tym, aby je ciągnąć na siłę?
  • I czy to jest w porządku, żeby dzieci zamiast kształtowania w sobie poczucia sacrum, traktowały Kościół jako miejsce dobrej zabawy? Czy w tym przejawia się żywotność liturgii?:cry:
  • @ Maciek : ale czy wychowanie dziecka nie polega na tym, że staramy się je przekonać do czegoś co uważamy za dobre, ale na co ono nie ma ochoty.
  • Pytanie tylko, na ile możemy wymagać od dzieci tego, aby kształtowały w sobie poczucie sacrum. Czy da się to robić od niemowlęctwa, czy jednak potrzebna jest pewna dojrzałość.
  • Niedaleko nas jest kościół, gdzie zbudowano specjalne pomieszczenie dla małych dzieci z nagłośnieniem i widokiem przez dużą szybę (dźwiękoszczelną!). To bardzo dobre rozwiązanie, ale chyba rzadko spotykane.[/quote]

    ten kościół to moja parafia, chodzę do niego tylko wtedy, gdy mam ochrzcić kolejne dziecko. proboszcz będąc u mnie "po kolędzie" stwierdził, że dzieci do wieku szkolnego nie powinny chodzić do kościoła, bo zakłóca to modlitwę innych i on nie widzi takiej potrzeby (mam wrażenie, że nie lubi dzieci, zrezygnowała z nauki w szkole, lepiej się czuje organizując kółko RM, a i chór jest tam OK). a to specjalne pomieszczenie czasami zamykane jest na klucz w trakcie mszy (żeby dzieci z niego nie wychodziły), czułam się na mszy jak na cenzurowanym, miałam wrażenie, że wszyscy się gapią. i chodzimy do Falenicy, czasem na mszę dla dzieci, czasem na 10.00 (gdy mniej maluchów moje dzieci są grzeczniejsze, gorzej że często spotykają kolegów ze szkoły/przedszkola).
  • O właśnie, zalecam sadzanie dzieci z dala od innych dzieci...
  • O właśnie, zalecam sadzanie dzieci z dala od innych dzieci...
    i dobrze jest porozstawiac satelity tylko co jak dzieci mają tylko jednego tatę i jedną mamę?
  • Taw: dobrze, że się czepiasz. Chodziło mi o to aby własnych dzieci nie sadzać w pobliżu obcych.
  • w pobliżu obcych
    ---------------------
    dlatego pisałem że wazne są satelity
  • A co jesli wlasne dzieci dzialaja na siebie jak plachta na byka?
    Poza tym, jeszcze jedna sprawa. Co jest zachowaniem jeszcze dopuszczalnym, a co juz nie? Bo czasem np. znudzone dziecko poklada sie na lawce, odwraca, kreci, co zasadniczo nie jest glosne ani szczególnie uciazliwe dla innych, natomiast rodzic, który wstydzi sie takiego zachowania zaczyna dziecko przywolywac do pionu, co powoduje znacznei wieksze zamieszanie i eskalacje zlych zachowan, nerwy itp.
  • Odnośnie tematu czy dzieci przeszkadzają księdzu : w liturgii trydenckiej kapłan zwrócony jest w kierunku ołtarza i nie rozgląda się w stronę wiernych, więc te Msze są chyba lepiej dostosowane do obecności dzieci.:wink:
  • Kapłanowi nie ale głównie wiernym.
    Jak dla mnie to do momentu gdy maluch nie jest za głośno to może nawet leżec na posadzce oby tylko nie był zbyt widoczny, czyli zostaje nawa boczna lub zabudowana ławka.
    No i niestety dzieci są rózne częsć rodzeństwa anioły a tu nagle jeden czy dwa łobuziaki.
    Chodzenia przez kilka lat na zmianę do Kościoła mam serdecznie dość i cieszę się, że najmłodszy łobuziak dorósł.
  • Kiedyś Ojciec u franków we Wrocku powiedział o kręcących się dzieciach: Tak ja Ci rodzice(o nas i o znajomych) którzy czuwają by dzieci nie spadły ze stopni gotowi chwycic je gdy się potkną tak Maryja troszczy się o nas byśmy nie upadali.

    Zapamiętałem do tej pory a o naszym proboszczu wiem że kazania ma świetne słucham z zapartym tchem ale o czym one były to tak już mniej...
  • Ty, to o mojej parafii :shocked:
  • Twoja parafia? No to u mnie w aucie byś się czuła jak w kościele...
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.