Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Kiko: dzieci przed I Komunią św. nie muszą przychodzić na Eucharystię

edytowano wrzesień 2009 w Arkan Noego
«134

Komentarz

  • O , ciekawy głos w kontekście innych wątków o dzieciach w kościele. Chociaż pewnie zaraz posypią się gromy od krytyków neonów:cool:
  • A tu mi się Kiko podoba - możecie cytować.
  • A ja myślę że to takie głupie ludzkie gadanie. Dobrze chce ale może być różnie. Cel jest jasny i się z nim zgadzam aby dzieci zachęcić do Kościoła i przebywania we wspólnocie i kościele na Eucharystii w przyszłości.

    Myślę że ten pomysł jak i wiele mu podobnych musi zweryfikować życie i same rodziny wielodzietne.

    To nie żadaen dogmat więc można różnie

    Jestem neonem.
  • A ja neonem mentalnym. Bo Kiko pisze toczka w toczkę to, co ja wcześniej w dyskusji na ten temat.

    Padł wtedy kontrargument, że trzeba przyprowadzać dzieci do kościoła od początku życia, żeby je lepiej przygotować do pełnego uczestnictwa w Eucharystii. Myślę, że to fałszywe założenie. Kiko słusznie zauważa, że dużo lepszy efekt można osiągnąć nie przyprowadzając ich na Mszę, jeżeli nie potrafią się zachować. Nie utrwalamy wówczas szkodliwych nawyków, że kościół do miejsce do zabawy i wygłupów. Nie przeszkadzamy naszym dzieckiem księdzu, innym wiernym, a przede wszystkim sobie. Mamy prawo wysłuchać Mszy św. w skupieniu i kontemplacji, a nie biegać za dzieckiem, albo dyżurować przed kościołem. Dopiero wtedy dziecko będzie mogło odkryć, że chce pójść na Mszę, jeżeli wcześniej będzie tego pozbawione.
  • Zgadzam się o ile ten stan nieprzyprowadzania nie trwa zbyt długo, bo jak przygotować dziecko do I komunii Św. jeżeli np. przez 5 lat życia nie wie co to Msza. My właściwie od urodzenia dzeci chodzimy wszyscy na Mszę, z przyczyn głównie technicznych, nie mamy z kim zostawić dzieci, chyba że jest okres chorobowy to idziemy na Mszę na zmianę (ja a potem mąż, zeby jedno zostało z dzieciakami). Zauważam, ze do ok. 2 - 2,5 lat dzieciaki chcą chodzić po Kościele, albo bawić się, to potem czas mija i grzeczne siedzą w ławce, obserwują co się dzieje, starsza 4-latka włącza sie w modlitwy, które zna (Ojcze nasz, znak krzyża, odpowiednie postawy w trakcie Mszy).
    Ostatnio czytałam książkę "Pisma nieznane Matki Teresy", polecam. Natomiast Matka Teresa pisze w jednym z listów, że przyjęła I Komunię w wieku 5,5 lat i od tamtego momentu pamięta wielką miłość do dusz ludzkich. Była kobietą szczególnie dotknięta przez Boga, ale rodzice musieli ja przygotować do tego sakramentu i udziału we Mszy Św. Nie da się jeżeli dziecko nie będzie znało Mszy.
  • [cite] Maciek:[/cite]dużo lepszy efekt można osiągnąć nie przyprowadzając ich na Mszę, jeżeli nie potrafią się zachować. Nie utrwalamy wówczas szkodliwych nawyków, że kościół do miejsce do zabawy i wygłupów. Nie przeszkadzamy naszym dzieckiem księdzu, innym wiernym, a przede wszystkim sobie. Mamy prawo wysłuchać Mszy św. w skupieniu i kontemplacji, a nie biegać za dzieckiem, albo dyżurować przed kościołem. Dopiero wtedy dziecko będzie mogło odkryć, że chce pójść na Mszę, jeżeli wcześniej będzie tego pozbawione.

    Msza święta to nie jakiś luksusowy towar, do którego trzeba dorosnąć. Uczestnictwo we mszy, jego pełnia, również nie zależy od tego, czy w skupieniu i ciszy, czy chodząc za dzieckiem w niej uczestniczymy. Każdy uczestniczy jak umie. Jeśli córka szczególnie jest marudna i płaczliwa, wychodzę przed kościół lub na krużganki na czas kazania. Resztę Eucharystii spędzam w kościele. Mówienie o kontemplacji, skupieniu etc. w odniesieniu do wspólnotowej modlitwy jest dla mnie jakimś nieporozumieniem. Skupienie rodzi się w sercu, a nie w uszach i oczach.
    Co nie znaczy, że pozwalam dziecku na mszy szaleć w zgodzie z naturą.

    W którym momencie osiągamy ten wspaniały moment, kiedy jesteśmy godni uczestniczyć wraz z innymi w Eucharystii? Trzy lata, pięć? Dziesięć? A moze po bierzmowaniu? Bo mnie jednak się wydaje, że od momentu chrztu.

    Drżałabym w bojaźni, gdybym podjęła decyzję: dzisiaj Zosia z nami do kościoła nie idzie, bo chcemy kontemplować. To brzmi... dziwacznie. I nieprawdziwie.
  • Cieszę się, że Wasze dzieci podczas Mszy zachowują się jak małe aniołki. Siedzą ze złożonymi rączkami i wpatrują się w skupieniu w ołtarz. Ale nie wszystkie dzieci są takie. Może ich jeszcze nie spotkaliście, ale bywa, że podczas liturgii się nudzą, wrzeszczą, biegają, rozrabiają. Wspólnota przez nie traci, bo kościół zmienia się w plac zabaw. Rodzice tracą, bo zamiast skupić się na modlitwie, uciekają z kościoła, albo użerają się z latoroślami. Nie ma żadnego powodu, aby takie dzieci przyprowadzać na Mszę.
  • I jeszcze dodam, że dziś w Józefowie na starej Mszy ks. Mikulski zalecał dokładnie to samo, o czym pisze Kiko. Powiedział, że jeżeli rodzicom skomplikuje to zaplanowanie niedzieli, bądź jeżeli są bardzo przyzwyczajeni do tego, że - lepiej czy gorzej - cała rodzina idzie do kościoła, to niech potraktują to jako swoją osobistą ofiarę w tym dniu.
  • ks. Mikulski powiedział jeszcze, żeby nie zabierać dzieci na wesela, bo tam dorośli piją alkohol co uznałem za poradę równie nietrafioną w swoim radykalizmie jak ta o dzieciach na Mszy. Miło było natomiast posłuchać wywodu księdza o klękaniu na jedno kolano. Tutaj pewnie nie doszliby z Kiko do porozumienia.
  • [cite] Monika73:[/cite]O , ciekawy głos w kontekście innych wątków o dzieciach w kościele. Chociaż pewnie zaraz posypią się gromy od krytyków neonów:cool:
    Niby ciekawy... ale to chodzi o przyprowadzanie do salki czy do kościoła?
  • Miło było natomiast posłuchać wywodu księdza o klękaniu na jedno kolano.
    ---
    Możesz więcej? :smile:
  • U nas jest ciężko z chodzeniem do Kościoła z naszymi dziewczynami:confused:
    Jesteśmy we wspólnocie nekoatechumenalnej, co sobotę wyprawa z dziećmi to ogromne przygotowania praktycznie od południa:sad:
    Sara ma 17 mc i szaleje na Eucharystiach, czy to we wspólnocie, czy w parafii, cały czas musimy za nia ganiać, w czasie echa słowa i kazania zazwyczaj wychodzimy z Sarą na korytarz żeby innym nie przeszkadzała. A jak nam się jeszcze dodatkowo Tereska rozedrze, to oboje z nimi wychodzimy, wracamy na dalszą część Eucharystii.
    Wściekam się że nic nie słyszę, uchetam się niesamowicie, nalatam i wracam potem do domu taka umordowana z postanowieniem, ze chyba nie będę do Kościoła chodzić wogóle:cry:
    Niewiem jak rozwiązać tę sytuację, bo oddzielnie nie ma szans iść na Eucharystię, bo u nas w parafii na piechotę nie da się pójść, trzeba samochodem a ja nie mam prawka:confused:
    Męża też nie zostawię z dziewczynami i nie pojadę do wspólnoty bo by zwariowałz dwiema - Teresce bym butle z moim mlekiem zostawiła - paradoksalnie do wspólnoty jest mi łatwiej dojechać komunikacją niż do parafii bo tutaj to bym chyba przez las szła i pewnie bym się zgubiła:shocked:
    Myślimy o tym, żeby opiekunkę do Sary zostawiać na Eucharystie sobotnie a Tereskę brać ze sobą, albo wynajmować ją żeby przyjeżdżała do Kościoła gdzie mamy wspólnotowe Eucharystie i by ją w wózku woziła jak by jeszcze bylo ciepło a w zimę gdzieś obok w salce się nią zajmowała.... albo niewiem co....brak pomysłów
    Ja tak bardzo bym chciała móc w spokoju pójść na mszę zwłaszcza z mężem, do wspólnoty też rzadko chodzę na Liturgię no bo tam też są dzieci i one się nawzajem nakręcają do szaleństw.Skąd mam czerpać siły do życia jak nie z Eucharystii? a kurczę chodzić nie mogę bo dzieci szaleją:confused:
    się rozpisałam:bigsmile:
  • [cite] Maciek:[/cite]Cieszę się, że Wasze dzieci podczas Mszy zachowują się jak małe aniołki. Siedzą ze złożonymi rączkami i wpatrują się w skupieniu w ołtarz. Ale nie wszystkie dzieci są takie. Może ich jeszcze nie spotkaliście, ale bywa, że podczas liturgii się nudzą, wrzeszczą, biegają, rozrabiają. Wspólnota przez nie traci, bo kościół zmienia się w plac zabaw. Rodzice tracą, bo zamiast skupić się na modlitwie, uciekają z kościoła, albo użerają się z latoroślami. Nie ma żadnego powodu, aby takie dzieci przyprowadzać na Mszę.
    Świta mi , że swego czasu ktoś (Maciek?) na tym forum zalecał Msze św trydenckie jako wyciszające dla dzieci, takie na których dzieci mogą poczuć Sacrum i się nie nudzą... :tongue:
    Ja mam takiego trzylatka, który siedzi jak aniołek (praktycznie od kiedy nauczył się siedzieć) ze złożonymi rączkami i wpatruje się w ołtarz. Więc, jeśli Maćku wydawało Ci się, że kpisz, to NAPRAWDĘ są takie dzieci. Ale myślę, że niebagatelne znaczenie ma przykład starszego rodzeństwa, z którym to swego czasu trzeba było ostro popracować nad zachowaniem, bez możliwości dyspensowania od niedzielnej Mszy św. ze względu na zachowanie. Przecież, jeśli maluch szaleje i z tego powodu nie pójdzie do kościoła to jest to dla niego sygnał by następnym razem... szaleć bardziej. A ksiądz który namawia by dzieci nie brać do kościoła bo się nudzą, sam wypracowuje pusty kościół za kilka lat, kiedy wymrą staruszkowie, a młodzi uznają, że chodzić na Mszę nie ma sensu bo się nudzą zamiast "kontemplować".
    Co do wesel to spokojnie mogę brać dzieci, bo na takie gdzie zapowiada się picie po prostu sama bym nie poszła :bigsmile:
  • Przez wieki, kiedy małych dzieci nie zabierano na Msze, kościoły były pełne. Twoje czarne wizje nie mają więc uzasadnienia. Można natomiast zadać pytanie, czy forsowanie dzieci, aby przychodziły do kościoła, nie spowoduje w przyszłości ich odejścia od wiary. Pan Jezus powiedział "pozwólcie" a nie "zmuszajcie".
  • Dzieci nie zmuszamy do chodzenia. Po prostu jest normalne, że zawsze chodzimy z nimi - chyba, że chore. Coś innego nie przyszło im nigdy do głowy - nam zresztą też nie. Nie rozumiem, jak idąc na spotkanie z żywym Jezusem miałabym zostawić dzieci w domu. Na ich spotkaniu z Nim najbardziej mi przecież zależy. Mówiąc dziecku , chcę byś spotkał/-ła Jezusa, ale na spotkanie z Nim cię nie wezmę byłabym dwulicowa...
    A jakikolwiek przymus z reguły kończy się na paru próbach sił z maluchem. Jeśli rodzic jest konsekwentny, rzecz jasna... Potem już tylko jest coraz lepiej i coraz więcej dzieci rozumieją. :bigsmile:
  • Mnie denerwowały i denerwują rozbiegane i rozwrzeszczane dzieci na Mszy św. - czy tego nikt nie weźmie pod uwagę?!
    Chyba o takich dzieciach - rozbieganych i rozwrzeszczanych - pisze Maciek
  • Po co idziesz na Mszę DLA DZIECI? :bigsmile: Na szczęście dla nas i dla dzieci są jeszcze inne Msze Święte.
  • [cite] Katarzynka39:[/cite]
    [cite] Barbara:[/cite]Po co idziesz na Mszę DLA DZIECI? :bigsmile: Na szczęście dla nas i dla dzieci są jeszcze inne Msze Święte.

    U nas takowych nie ma.
    Są tylko dla dzieci? :shocked:
  • Nic dodać, nic ująć, Barbaro. Przecież nie przyprowadzić dziecka na Eucharystię, to gorzej niż samemu ją zaniedbać. Kurczę, to nie jest przyjęcie, tylko Chrystus Obecny.
    @ST
    może wyskocz raz w tygodniu sama na adorację, poza niedzielą? Rozumiem tęsknotę za mszą przemodloną i przeżytą do szpiku kości, ale rodzicielstwo to czas na INNE uczestniczenie, po prostu. Chodzisz za maluchem i modlisz się tym chodzeniem. Czuwasz nad jego zachowaniem i modlisz się tym czuwaniem.
    Z mężem mamy taki układ, że tylko jedno z nas opiekuje się córką w czasie mszy. Więc co dwa tygodnie msza wygląda dla nas prawie jak w uduchowionych czasach studenckich:bigsmile:
  • Katarzyno,
    nie sądzisz, że warto poszukać takiego kościoła, w którym synek lepiej by się odnalazł?

    Mnie też przeszkadzają krzyki w kościele, bo nie słyszę. Dlatego czytamy czytania niedzielne PRZED mszą. Z dziećmi będziemy robić pewnie to samo, z komentarzem, żeby rozumiały to, co usłyszą od lektora.

    Na bieganie i wchodzenie pod ławki jestem niewrażliwa. W niczym to nikomu nie przeszkadza. Dzieci tak mają i już. Skupiam się na modlitwie i reszty nie zauważam dzięki temu.

    Szczerze powiem, że nieraz w duchu myślę o paniach, które nic innego w kościele nie robią tylko łypią za dziećmi, czy już coś psocą, czy jeszcze nie: Zajmij się, kobieto, modlitwą, a nie filowaniem na sąsiada. Albo przejdź na drugą stronę kościoła.
  • Albo przejdź na drugą stronę kościoła.
    :bigsmile:
    A kto mi każe przechodzić na drugą stronę kościoła?
    Tego by brakowało!!:bigsmile:
  • [cite] Maciek:[/cite]I jeszcze dodam, że dziś w Józefowie na starej Mszy ks. Mikulski zalecał dokładnie to samo, o czym pisze Kiko. Powiedział, że jeżeli rodzicom skomplikuje to zaplanowanie niedzieli, bądź jeżeli są bardzo przyzwyczajeni do tego, że - lepiej czy gorzej - cała rodzina idzie do kościoła, to niech potraktują to jako swoją osobistą ofiarę w tym dniu.
    Czy ks. Mikulski to ten, który trzydzieści kilka lat temu był wikarym w parafii Wszystkich Świętych w Warszawie?
  • Tego nie wiem. Co do reszty to chciałbym przypomnieć, że dzieciocentryzm nie jest częścią wiary katolickiej.
  • [cite] Maciek:[/cite] dzieciocentryzm
    ???
  • Z drugiej strony nie można popadać w przesadę i nie zabierać dzieci na Mszę św, bo "nie muszą". Zgadzam się co do "hałaśników", ale poprzestanie na stwierdzeniu, że jak nie chce to nie musi chyba sprawy nie załatwia, bo nie wiadomo czy kiedyś wogóle mu się zachce.
  • Maciek: Mam wrażenie, że robisz krecią robotę liturgii trydenckiej :confused:
  • [cite] Maciek:[/cite]Tego nie wiem. Co do reszty to chciałbym przypomnieć, że dzieciocentryzm nie jest częścią wiary katolickiej.
    ho ho cwaniaczek co to sobie kaplice na poddaszach może zrobic...
  • [cite] Barbara:[/cite]Maciek: Mam wrażenie, że robisz krecią robotę liturgii trydenckiej :confused:

    E tam, Tridentina obroni się sama :wink:
  • [cite] Taw:[/cite]
    [cite] Maciek:[/cite]Tego nie wiem. Co do reszty to chciałbym przypomnieć, że dzieciocentryzm nie jest częścią wiary katolickiej.
    ho ho cwaniaczek co to sobie kaplice na poddaszach może zrobic...

    Ale tylko tych orientowanych na wschód :cool:
  • [cite] mona:[/cite]
    [cite] Barbara:[/cite]Maciek: Mam wrażenie, że robisz krecią robotę liturgii trydenckiej :confused:

    E tam, Tridentina obroni się sama :wink:
    Ale jakoś dzieci Maćkowi zaczęły się na niej nudzić... :wink:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.