Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

debaty internetowe - maja sens?

edytowano kwiecień 2011 w Polecamy
Wiecie jak to jest na forach, duzo debat, klotni, spierania sie...

Wiem ze wiele osob uwaza ze to takie bicie piany, ze to nie ma sensu, ze kazdy napisze co mysli, ale nikt nie zmieni zdania.

Ja uwazam inaczej, uwazam ze jest sens dyskutowac - tyle ze nie nalezy tego robic emocjonalnie, z wycieczkami osobistymi.

Ja przez ostatni tydzien szarpalam sobie nerwy biorac udzial w dyskusji (na innym forum, zagranicznym) o selekcji embrionow. naprawde ostro mi adrenalina skakala, az sie zaczelam martwic czy nie zaszkodze dzidziusiowi w brzuszku.
rozmawialam glownie z ludzmi niewierzacymi, cynikami, bylo tez pare osob watpiacych, bylo kilka zajmujacych stanowisko "ZA", choc w rzeczywistosci nie mieli pojecia jak wyglada caly proces.

W dyskusji nie moglam sie odwolac do Boga, rozmawiajac z takimi ludzmi. Musialo sie to odbyc na plaszczyznie czysto rozumowej i logicznej. i nawet mi sie to podobalo, bo to pokazuje, ze jesli udalo mi sie ich choc troche przekonac, to znaczy ze istnieje prawo naturalne (czyt. Boze) dostepne czlowiekowi rozumowo. Nie wiem czy dobrze to tlumacze...ze ludzie niewiezracy moga dochodzic do Boga rowniez (choc nie tylko) rozumem (co zreszta glosi Kosciol)

Po tygodniu debatowania (niezle ich bombardowalam merytorycznie, bo mnie akurat rozne tematy bioetyczne bardzo interesuja i jakas tam wiedze mam), osoba ktora zalozyla watek mam wrazenie ze odeszla od pomyslu zrobienia owej selekcji (ktora rozwazala zeby jej dzieci nie odziedziczyly jakiegos tam okropnego genu ktory ona ma). inna osoba ktora na poczatku debaty mowila ze poddalaby sie zabiegowi in vitro i owej selekcji bez wahania, zeby "ratowac" zdrowie swojego dziecka, na koniec stwierdzila, ze majac te wiedze ktora jej w debacie przekazalam ja i kilka innych osob, zmienila zdanie.

To byl dla mnie trudny tydzien, po nocach nie spalam myslac jak im to wytlumaczyc, prosilam Boga zeby mnie oswiecil i pomogl ubrac mysli w slowa, i do paru osob to dotarlo.

co wiecej, prosza zebym otworzyla watek o naprotechnologii (tutaj nikt o tym nie slyszal) i beda tez oswiecac innych.

bardzo sie ciesze i bede dzialac dalej :bigsmile:

tutaj na wielodzietnych tez wiele kopii zostalo polamanych w klotniach, ale mysle ze to ma sens. jesli tylko osoba z ktora rozmawiamy jest choc minimalnie otwarta, cos do niej dotrze. jak nie od razu, to pozniej...

(inna sprawa ze czesc osob na tamtym forum sie na mnie obrazila za pisanie zbyt wprost, za prawde krotko mowiac, no ale to ich problem :wink:)

a jakie sa Wasze doswiadczenia i zdanie na ten temat?
«1

Komentarz

  • Duch wieje, kędy chce...



    Pustynna - czasami też zastanawiam się, czy nie tracę czasu pisząc na forum lub gdzie indziej. I odpowiedź zawsze jest jedna - NIE.
    Nie, ponieważ to też jest dawanie świadectwa.
    Podziwiam Cię za to, co zrobiłaś na wspomnianym forum. Myślę, że to nie przypadek. I choć to znowu wielkie słowa - Bóg jest w stanie wyprowadzić wielkie dobro z tego, co zrobiłaś, nie wątpię ani przez moment! Może nigdy sie o tym nie dowiemy, kto i kiedy przeczyta nasze wpisy i który z nich wywoła jakiś skutek - ale Bóg wie. To wystarczy.
    Człowiek sieje, Pan Bóg zbiera.
    Róbmy swoje.
    Dziś piszę to juz po raz kolejny i to na pewno nie jest przypadek.:bigsmile:
  • Charakterystyczne w takich kłótniach jest mylenie osądzania czynów od osądzania osób. Zaraz wyrzucają ci brak miłości chrześcijańskiej itp.... Taki schemat. W argumentach odwołujących się do tego typu emocji prym wiodą kobiety ;)
  • Ludzie (kobiety...?)mają kompleksy, zranienia, nieuporządkowane postawy - wszystko biorą do siebie i się obrażają, a stąd tylko krok do oskarżania oponenta o brak dobrej woli, złośliwość, osądzanie osób zamiast czynów...
  • A ja uważam że więcej daje modlitwa niż ynternetowe przepychanki
  • @retro - nie chodzi o przepychanki, ale o danie świadectwa.
    Modlitwa jest konieczna, nie ma żadnych watpliwości, jest najważniejsza, ale także trzeba być w tym świecie takim, jaki jest. Nie podlizywać się mu (światu), ale pokazywać, że można inaczej, że jesteśmy, istniejemy, żyjemy. Nie można się "zamknąć" na modlitwie, jakbyśmy już nic więcej do zrobienia nie mieli...
    Przez modlitwę Bóg mi daje siłę i światło, by być świadectwem.
  • Najwięcej to jednak daje dobry przykład i niepodważalnie modlitwa :tongue:
  • [cite] mona:[/cite]Charakterystyczne w takich kłótniach jest mylenie osądzania czynów od osądzania osób. Zaraz wyrzucają ci brak miłości chrześcijańskiej itp.... Taki schemat. W argumentach odwołujących się do tego typu emocji prym wiodą kobiety ;)

    calkowicie sie zgadzam! i oczywiscie tez zostalam oskarzona o osadzanie (chociaz na kazdym kroku podkreslalam ze pisze o metodach a nie o ludziach ktorzy ich uzyli). koniec koncow musialam walnac dlugasna tyrada nt. czym sie rozni ocena czynow od oceny ludzi. do niektorych dotarlo do niektorych nie, takie zycie.

    @retro:

    ale to nie byly przepychanki tylko podawanie rzeczowych argumentow okraszonych duza iloscia logiki.
    poza tym jedno nie wyklucza drugiego, ja sie za tych ludzi jednoczesnie modle. i juz :)

    poza tym ich opinia jest czesto rezultatem ogromnej niewiedzy i ufnosci w to, ze skoro dana rzecz robia "lekarze", i efektem jest slodki dzidzius, no to co w tym zlego moze byc?

    jak im spokojnie i rzeczowo wyjasnilam dlaczego nie ma w tym nic uroczego, niektorym po prostu szczeki poopadaly.

    niestety, tutejszy episkopat jest taki troche uspiony, nie stara sie ludzi uswiadamiac w wielu kwestiach o ktorych w Polsce strasznie sie trabi.

    a tak w ogole i przy okazji, jak macie jakies ciekawe linki, w jakims ludzkim "jezyku", nt. naprotechnologii itp.??? z gory bardzo dziekuje :)
  • Wiesz Pustynny Wietrze.....
    Miałam kiedyś tyle zapału co Ty i tyle dobrych owoców okołointernetowych (Pan Bóg też pomagał)....

    Powiem Ci po tych kilku latach, że łatwo stracić umiar, dać sie wchłonąć życiu wirtualnemu i zapomnieć w dużej mierze o ludziach wokól....
    Kiedy ktoś mi doradził (ściślej mówiąc katechiści) żebym zaprzestała tego procederu - okazało sie że wokół mnie jest mnóstwo żywych, (nie wirtualnych) ludzi, którzy mnie bardziej potrzebują.
    I ze życie to zbyt ważna sprawa żeby je okręcić wokół internetu...

    Nie zaniedbuj życia w realu w swoim zapale....
    Ono jest ważniejsze.
  • Nika6 - oczywiscie masz racje i dziekuje Ci za Twoja refleksje. wiem ze jest ryzyko "spalenia" sie w takim debatowaniu. dlatego jak zobaczylam ze za bardzo sie tym przejmuje, napisalam jeszcze jeden wpis i przestalam juz ich dalej meczyc. podalam argumenty, a co z tego wyciagna, to juz nie moja sprawa.

    a z drugiej strony ja sporo osob z tamtego forum znam na zywo, choc nie widzimy sie czesto.

    trzeba po prostu starac sie zachowac umiar...

    ja tamtej debaty nie zaczelam, zaczela ja dziewczyna ktora miala watpliwosci i prosila o opinie, zeby moc podjac decyzje. tylko dlatego zdecydowalam sie zabrac glos, bo widzialam ze szuka prawdy.

    unikam typowych nawalanek, zauwaz ze w ogole nie wzielam udzialu w dyskusji na temat prawa szariatu, i innych bollywodzkich atrakcjach, nawet nie doczytalam tych watkow, po prostu nie mam czasu :wink:

    ale jak widze ze ktos szuka i nie znajduje informacji ktora ja mam, byloby chyba czyms raczej zlym zachowac to dla siebie?

    ale jesli uwazacie ze sie myle, jestem otwarta na inne punkty widzenia :bigsmile:

    aha, no i z jakiegos powodu Papiez zachecil chrzescijan do "sensownego" bycia w internecie...
  • Mają sens, jeśli ktoś dyskutuje bez zdenerwowania i merytorycznie oraz nie na onetach, gazach itp.
  • no i jak przeczytalam caly watek nprowy, ten co ma ponad 5000 postow, i zobaczylam ile osob ktore na poczatku sie klocily i bronily swojego, jak potem przyznaly, tchorzostwa, aby w koncu dojsc do zgody ze soba i zaufac Bogu, widze ze warto (ale zawsze zachowujac umiar).

    Bo kazda taka przekonana osoba, idzie dalej w swiat, daje swiadectwo i przekonuje innych :) i nie chodzi tu tylko o npr, o rozne tematy.

    no ale chetnie przeczytam inne opinie i poznam dodatkowe "odcienie" :bigsmile:
  • [cite] Witek (dawniej RiW):[/cite]Mają sens, jeśli ktoś dyskutuje bez zdenerwowania i merytorycznie oraz nie na onetach, gazach itp.

    oczywiscie, i tak wlasnie probowalam to robic.

    tzn. napisalam ze sie troche nastresowalam, ale to wewnatrz siebie, zeby dobrze ubrac mysli w slowa, w watku zachowywalam zimna krew i czysta logike.

    i zdecydowanie nie wchodze na onety itd. :wink:
  • [cite] Monia123:[/cite]Ja mam trochę inne zdanie.
    Dzięki Pustynna, że oświecasz ludzi a kto wie może nawet ratujesz dzieci (ich życie gdy mają nieodpowiedni genotyp). Poza tym ja lubię rozmawiać o tych sprawach głównie na płaszczyźnie naukowej. Często powtażam, że etapy zycia ludzkiego wg medycyny dzielą się na: zarodkowy, płodowy, noworodkowy, niemowlęcy, dzieciństwa, dojrzałości i starosci.

    To oznacza, że zarodek to człowiek, płód to człowiek tylko są na początku swojego rozwoju.

    hm a na czym polega innosc Twojego zdania bo nie moge zalapac? toz ja tez pisze ze rozmawialam z nimi na plaszczyznie naukowej i logicznej :wink:
  • za aborcje to akurat kazda kobieta ktora sie jej poddaje - z wlasnej woli lub pod przymusem - predzej czy pozniej zaplaci. gdy uswiadomi sobie, co tak naprawde zrobila i kogo w jej zyciu nie ma, bedzie cierpiec, i to do konca zycia, i bedzie walczyc zeby samej sobie wybaczyc :sad:
  • nie zauważyłam nie piszę o sobie żeby była jasność ale o osobie o której wiem na 101% że to zrobiła
  • [cite] Monia123:[/cite]Mam troszkę inne niż np Nika6 ;)
    Tzn?
    Zauważ że dość dużo czasu nadal poświęcam na znajomości internetowe :wink: ale staram sie zachowac odpowiednie proporcje
  • [cite] Monia123:[/cite]Wg mnie potrzeba ludzi walczących w internecie o prawa dzieci nienarodzone. My tu mamy podobne zdanie na ten temat, ale inni ludzie mają już często różne zdania. Gdy jakaś dziewczyna waha się np czy np. usunąć ciąże czy nie, a ma w okół siebie tylko takich internautów, które jej powiedzą, że dobrze robi to zabije to dziecko. To samo się tyczy np. selekcji embrionów. Ja taką debatę traktuje trochę jako ochronę tych najsłabszych. Oczywiście umiar trzeba zachwać, bo to tylko wtedy przeciwko Tobie się obróci: będziesz niewyspana, zmęczona, ect.
    Monia, jak wyszukujesz takich pytajacych?
    Podsylaj mi linki, ja tez się chętnie przyłaczę
  • pustynnywietrze, trzymam zdanie Irkub. Dla wielu ludzi nie jest to dziecko i nigdy nie będzie.
    Co do naprotechnologii, to super sprawa. Są (chociaż rzadko) lekarze, na co dzień zajmujący się zapłodnieniem pozaustrojowym, którzy stosują tę metodę z powodzeniem (poprzedzając nią zabieg in vitro). Jest to rzadkość w świecie ludzi bardzo pazernych.
    Szkoda, że naprotechnologia nie jest skierowana do wszystkich. Mam koleżankę leczącą się tą metodą... jednak mogę powiedzieć, że proponowane przez nich metody nigdy nie doprowadzą do tego,że zajdzie w ciążę. Nie wiem tylko czemu dają jej nadzieję... (ma chirurgicznie usunięty jeden jajnik oraz nieodwracalnie niedrożny jajowód przy drugim jajniku). Jedyną szansą jest dla niej adopcja. Napomknęłą, że właśnie w placówkach naprotechnologicznych oswajają z tym tematem.
  • pustynny wietrze, może napro funkcjonuje w Hiszpanii, ale po prostu nazywa się nie wiem... metodami poprzedzającymi zabieg in vitro...
  • [cite] Maria&Michał:[/cite]pustynny wietrze, może napro funkcjonuje w Hiszpanii, ale po prostu nazywa się nie wiem... metodami poprzedzającymi zabieg in vitro...
    Brzmi jak "rozmowa poprzedzajaca aborcję"
    Czy Pani naprawdę chce usunąć?
    I tyle.

    To brzmi jak zabiegi poprzedzające morderstwo
    Czy teściowa naprawdę taka nie do zniesienia?
  • [cite] Maria&Michał:[/cite]Nie wiem tylko czemu dają jej nadzieję... (ma chirurgicznie usunięty jeden jajnik oraz nieodwracalnie niedrożny jajowód przy drugim jajniku). Jedyną szansą jest dla niej adopcja.

    Bliska mi osoba ma tylko jeden jajnik i jeden jajowód. Z tym, że jajnik po innej stronie niż jajowód. Mimo to zaszła w ciążę i urodziła zdrowego syna. Wiem, że brzmi to nieprawdopodobnie, jednak, jak widać na tym przykładzie, nie jest to tak całkiem niemożliwe.
    Wiem, że tu na forum są też osoby, którym lekarze nie dawali szans na ciąże bez "medycznego wspomagania" a jednak się udało. I to bywa, że kilkakroć się udawało :bigsmile:
  • Powiem Ci, że dziwne bardzo. Ale no u tej dziewczyny po prostu nie ma możliwości, żeby komórka jajowa znalazła się w obrębie miejsca do którego będą w stanie dotrzeć plemniki. Ale wiara czyni cuda.
    Był przypadek w Łodzi pana który dostał kilofem głowę (kilof wszedł tuz nad uchem z jednej strony, wszedł do jamy ustnej i nie przebił policzka z drugiej strony) i przeżył.
    Szpital to miejsce, gdzie częstotliwość rzeczy niewytłumaczonych jest ogromna.
    Nika6, w in vitro nie musi dochodzić do zabójstwa dziecka. I nie zgadzam się, że to tak brzmi. Co nie zmiania faktu że jestem przeciwko.
  • @Michał&Maria - Zgadzam się, że opisany przeze mnie przypadej jest dziwny, ale przecież komórka jajowa uwalnia się z jajnika nie wprost do jajowodu ale do jamy otrzewnej i dopiero stamtąd jest wychwytywana przez strzępki jajowodu. Nie jest więc niemożliwe by trafiła do jajowodu po przeciwnej stronie.
  • O zarodku. Płód tylko dla człowieka nienormalnego nie jest dzieckiem.
    No wiesz, przypadek młodego studenta medycyny, dla którego płód jest "organizmem pasożytującym na matce" jest w moim domu poruszany dość często. Siostra przeżywa bardzo podejście swoich kolegów. To nie jest człowiek zdrowy psychicznie.
  • Juz to widze jak ktos wszczepia sobie wszystkie zarodki.... Wiem, ze sa tacy. Wiem, ze pracuja tam tez dobrzy, nie do konca swiadomi ludzie z poczuciem misji.

    Ale in vitro jest nie ok
  • @Mario i Michale: dla wielu z nich nie jest w danej chwili czlowiekiem, ale wiekszosc z nich sobie predzej czy pozniej, chocby dopiero na starosc, uswiadamia co zrobilo.

    i niestety, tu przed in vitro nie stosuje sie napro tylko leczenie hormonalne na oslep - bez znajomosci cyklu przepisuje sie hormony ktore pacjentka ma brac tak, aby raczej nie zajsc niz zajsc. i mowia, ze jak hormony nie pomoga to za 3 m-ce ma sie zglosic na in vitro.

    wiem co mowie, sama jednej dziewczynie pomoglam zmienic sposob brania progesteronu tak aby nie blokowal owulacji.

    i wiele osob ktore idzie na in vitro ma blednie diagnozowana nieplodnosc, wysyla sie ich na zabieg bardzo pochopnie. i potem np. po 2 latach maja drugie dziecko niespodzianke, poczete naturalnie.

    a co do tego ze in vitro nie musi sie wiazac z zabojstwem embrionu lub jego mrozeniem to wiem, ale to rzadki przypadek :sad:
  • Wiesz, nie jeden lekarz by się popukał w głowę (zwłaszcza, że ryzyko ciąży pozamacicznej było gigantyczne).
    Ogólnie nawet wczoraj rozmawiałąm z mężem na temat zapatrywania się kościoła na aborcję u kobiet z ciążą pozamaciczną. Wyskoczył mi z opinią "można usunąć jajowód z płodem ale samego płodu nie". Coś takiego przywlókł z pracy. Prawda to? Zapytam zanim sam zapyta :)
  • pustynny wietrze, owszem stosuje się i nie zawsze daje się hormony na oślep. I to ile lat temu się to robiło. Teraz się idzie na łatwiznę ale są jeszcze lekarze "starej daty" i młodzi narwańcy. To się rozbija o pieniądze i to jest dramatyczne. Bo lekarz może, lekarz umie ale mu się nie chce... a jeżeli jeszcze może na jego konto więcej wpłynąć za konowalstwo to w ogóle jest wniebowzięty.
  • Monia nie wiem, któryś z artystów to w internecie wyczytał i podał jako "żart".
  • Nie wiem jak kościół do tego podchodzi, mam wrażenie że w takiej sytuacji nie ma innego wyjścia niż zabieg no ale od tego by to wytłumaczyć mamy M&M jeśli kobieta bez zabiegu nie przeżyje (nie mam pojęcia jak jest) a szansy na donoszenie i urodzenie dziecka nie ma to przecież nie ma mowy o aborcji.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.