Ja nie byłam kociarą (a można powiedzieć, że wręcz odwrotnie), dopóki Maciej od szkolnego kolegi nie przyniósł malutkiego dachowca. Kot został u nas i żył prawie 17 lat. Potem nastał Bazyli, a koty ogrodowe byly skutecznie wystraszane.
Trzy lata temu kocia mama Felixa przyprowadziła mi pod okno dwójkę swoich dzieci i przez kilka miesięcy pilnowała zza plotu, czy dobrze się nimi opiekuję. Kotki zostały w ogrodzie.
Rok później, przed drzwiami tarasu zastałam Felixę z czwórką maluchów skulonych w kąciku.
W tym miocie jeden z kotków również był długowłosy i czarny. Musiałam znaleźć domy dla całej czwórki, a mama i starszaki zostały wysterylizowane. No i w ten sposób zostałam kocią mamą dla pokaźnego stadka.
Bo to są koty do kochania, a nie na wystawę. Bazylek ma "papiery", ale był najmniej rasowy z całego miotu, natomiast najsympatyczniejszy.
Puchatek jest przedziwną krzyżówką, chyba z persem, sądząc po niezwykle miękich, jedwabistych włosach.
Niestety, już następnego dnia po czesaniu włosy zbijają się w koszmarne dredy.
Choć zewnętrzna włosowa pokrywa wydaje się u niego obfita, to na brzuchu ma wyłącznie delikatne loczki, bez podszerstka. Przezimowanie w ogrodzie z gołym brzuchem jest trudne.
Też lubię szylkretki. Kiciupa ma na prawej łapce okrągłą plamę w kolorze żółtka.
My czasem mamy niesamowitego gościa. Duży, taki żbikowaty nieco z sylwetki, o pięknej stalowej sierści. Ostatnio go przyłapałam u nas na sianie. Niestety, zdjęcie komórką, więc jakość licha...
po zdjęciach widzę, że Wasze zwierzaki raczej ogródkowo - domowe (?). A jak w mieszkaniu gdzie przestrzeń życiowa przeznaczona na członka rodziny jest ograniczona?
Dlatego wlasnie koszatniczki.
Mieszkanie niecale 60 m i 8 osób a dwie koszatnice uwielbiaja wysokie klatki.
Wiec klatka wyzsza ode mnie (niezła rezydencja) a miejsca niewiele ubyło
Mam nadzieję, że jeden z psów (mój obecny awatar) jest tylko na tymczasie. Reszta na stałe, chyba, że znajdę trzem najnowszym szczurom lepszy dom (obecnie mają trochę ciasno).
Wydra, nasze zwierzaki są typowo MIESZKANIOWE, choć mieszkamy na wsi i one wychodzą do ogródka kiedy chcą. Z psami ku zgorszeniu miejscowej ludności, której zdaniem miejscem każdego ,,brytana" jest odległość od budy do końca łańcucha, wychodzimy na spacery i siejemy postrach. Koty sa mieszkaniowo, ogrodowo, piwniczne idą gdzie mają ochotę. Kury mają kurnik i wybieg. Swego czasu były chomiki i myszoskoczek. Brakuje tylko koni krów, owiec Nie wiem czy robi mi się w domu ZOO być może tak ale mojej rodzinie to nie przeszkadza. .
Gryzonie faktycznie nie żyją szczególnie długo, ale plusem tego jest fakt, że człek się nie przywiąże tak jak do psa.
Może my dorośli tak do tego podchodzimy, że taka jest kolej rzeczy i taka ich natura ale dzieci strasznie przeżywają utratę nawet jednej myszy czy chomika. Aż żal patrzeć na ich smutek po śmierci takiego małego przyjaciela.
Dwa lata temu mieliśmy 9 kotów i 2 psy w tym jeden na przechowanie i 3 króliki. Na szczęście koty się rozeszły ;-) Zostawiliśmy sobie jednego kocurka, jeden piesek wrócił do właściciela więc został nam jeden. Ale za to miesiąc temu zaopatrzyliśmy się w nioski czekamy z niecierpliwością na jajka
Komentarz
Nas jest obecnie trzynaścioro, w tym jeden ludź
3 psy, 2 chomiki, 7 szczurów
Mam nadzieję, że jeden z psów (mój obecny awatar) jest tylko na tymczasie. Reszta na stałe, chyba, że znajdę trzem najnowszym szczurom lepszy dom (obecnie mają trochę ciasno).
W sensie: chorowite? Czy piszesz o szczurach ogólnie?
Gryzonie faktycznie nie żyją szczególnie długo, ale plusem tego jest fakt, że człek się nie przywiąże tak jak do psa.
Brakuje tylko koni krów, owiec
Nie wiem czy robi mi się w domu ZOO być może tak ale mojej rodzinie to nie przeszkadza.
.
Może my dorośli tak do tego podchodzimy, że taka jest kolej rzeczy i taka ich natura ale dzieci strasznie przeżywają utratę nawet jednej myszy czy chomika. Aż żal patrzeć na ich smutek po śmierci takiego małego przyjaciela.