zobacz sobie w mszale trydenckim na stronie 21 jak jest określona Wielkanoc.
a Vigilia Paschae to nic innego jak nasza Wigilia Paschalna, choć dosłownie to brzmi Wigilia Paschy lub Wigilia Wielkanocy (jak to się Paschę zwykło nazywać w Polsze).
Dla mnie uczestnictwo we Mszy w Wielką Sobotę ORAZ w Niedzielę Wielkanocną jest niejako "kompletem". Początek i koniec Tej Nocy, wieczór i poranek (no dobrze, bywa, że w Wielkanoc jestem na wieczornej Mszy jak zwykle;). A druga rzecz: jeśli w zwykłe niedziele idzie się na Mszę, to w Niedzielę Niedziel dwie Msze nie stanowią bynajmniej nadmiaru :x
@Marcelina - to, że po Mszy w Wlk Sobotę Pan Jezus jest odnoszony do "grobu" też rozumiem według tego klucza: zaczęliśmy już świętować, ale nie wiemy, kiedy nastapiło Zmartwychwstanie, więc cichutko czekamy.
A tak w ogóle, dzięki za rozwinięcie wątku, ciekawy się zrobił Na Mszę tamtej niedzieli dotarłam, choć spóźniona, niestety. Rwie mi się więc na klawiaturę następne pytanie: jak duże musi być spóźnienie, aby Msza nie była "zaliczona"? Ktoś wie?
PS.Rozumiem, że dla niektórych "zaliczenie Mszy", a nawet "obowiązek" to strasznie legalistyczne, sztuczne itd. Ale ja bardzo się cieszę z tego, że w niedzielę trzeba być na Mszy. Wiele, wiele razy szłam tylko dlatego, że musiałam. To dobry przymus, święty obowiązek. Myślę, że Mama Kościół "wymyśliła" go dla takich mięczaków jak ja Orle dusze nie potrzebują poganiania, a prostemu osiołkowi trzeba pomachać kijem, nie tylko marchewką
Komentarz
http://media.musicasacra.com/pdf/romanmissal_classical.pdf
zobacz sobie w mszale trydenckim na stronie 21 jak jest określona Wielkanoc.
a Vigilia Paschae to nic innego jak nasza Wigilia Paschalna, choć dosłownie to brzmi Wigilia Paschy lub Wigilia Wielkanocy (jak to się Paschę zwykło nazywać w Polsze).
A druga rzecz: jeśli w zwykłe niedziele idzie się na Mszę, to w Niedzielę Niedziel dwie Msze nie stanowią bynajmniej nadmiaru :x
@Marcelina - to, że po Mszy w Wlk Sobotę Pan Jezus jest odnoszony do "grobu" też rozumiem według tego klucza: zaczęliśmy już świętować, ale nie wiemy, kiedy nastapiło Zmartwychwstanie, więc cichutko czekamy.
A tak w ogóle, dzięki za rozwinięcie wątku, ciekawy się zrobił Na Mszę tamtej niedzieli dotarłam, choć spóźniona, niestety. Rwie mi się więc na klawiaturę następne pytanie: jak duże musi być spóźnienie, aby Msza nie była "zaliczona"? Ktoś wie?
PS.Rozumiem, że dla niektórych "zaliczenie Mszy", a nawet "obowiązek" to strasznie legalistyczne, sztuczne itd. Ale ja bardzo się cieszę z tego, że w niedzielę trzeba być na Mszy. Wiele, wiele razy szłam tylko dlatego, że musiałam. To dobry przymus, święty obowiązek. Myślę, że Mama Kościół "wymyśliła" go dla takich mięczaków jak ja Orle dusze nie potrzebują poganiania, a prostemu osiołkowi trzeba pomachać kijem, nie tylko marchewką
PS.Sorry za ckliwość :P