Podzielcie się proszę doświadczeniem!
Nie wiem co zrobić.
Ileż to można bezefektywnie klapsem grozić?
Jakie macie patenty by dzieci uspokoić, by słuchały?
Wczoraj taki przypadek. syn i córka w sypialnii, zamiast spać, szaleją. A przecież był cały rytuał: modlitwa, czytanie, śpiewanie.
Poszłam do nich i pogroziłam że jak się nie uspokoją, to nie będzie chrustu.
Zadziałało 5 minut.
W końcu mała sie tak uderzyła o łóżko skacząc, że musiałam pędzić do szpitala by ją zszyli.
Uważam że i on i ona zasługują na karę. Powiedziałam że nie będzie deseru na tydzień.
I co z tego?
Jak podejść do dzieci inaczej?
Mam na myśli bez kija i bez marchewki?
Jak zmusić ich do refleksji? (5,5L i 3,5L)
Komentarz
choć nie wiem czy dziecko będzie kojarzyć brak deseru za 3 dni z tym co było wcześniej./ Ale skoro powiedziałaś to słowo się rzekło.
MOże posiedzieć przy nich przy zgaszonym świetle (najlepiej z różańcem - mnie to uspokaja)
No właśnie, jak łobuzują we dwoje, to koniecznie rozdzielić.
A z grożeniem karami to chyba nie warto przesadzać, tj. dzieci szybko się uodparniają na takie pogróżki i potem człowiek tylko sobie język strzępi. Lepiej karcić rzadko, ale skutecznie.
Na pewno rozdzieliłabym towarzystwo. Oni ze sobą walczą czy się wygłupiają?
albo bajka na CD audio
i zgaszone światło, jeśli na CD
i poinformować, że przy szaleństwach, rozdzielasz (tzn. żeby wcześniej wiedziały, co grozi za zbyt długie rozrabianie)
Córka nosi na czole widocznę ranę zszytą. Chyba wystarczy palcem pokazać by przypomnieć synowi dlaczego nie ma deseru...
Też się zapytam, o co chodzi z tym odczytem. @JoannaiBronislaw
ed: dopis
Joanna i Bronisław - lubię abstrakcyjny humor, ale chyba nie nadążam
Co za fenomen w ogóle te podwójne nicki
Jak szaleją, to bez względu na wiek zaganiam do roboty. Tej, na którą ja już nie mam siły a oni jak widać mają.
Myją podłogę w kuchni, wyciągają pranie z pralki albo rozpakowują zmywarkę za kogoś innego. I robi to jeden, drugi w tym czasie prawie zasypia. Jak nie pomogło, to wciągany jest z łózka kolejny i koło się kręci
Nie boi się słowa kara.. Boi się słowa konsekwencje wie że są dobre i zle, no ale to teoria i i tak różnie nam wychodzi i powtarzany się czasem jak zdarta płyta. Ją osobiście nie groze klapsem, bo nie mam siły ani ich złapać, ani utrzymać, ani trzrpnac choć czasem mam ochotę:P
Zmywarka i pranie to u nas zadania "z listy" bo przydział obowiązków mają, więc jak ma rozpakować za kogoś to boli podwójnie.
Natomiast jesli chodzi o kary, to jak juz cos mowimy staramy sie byc konsekwentni i nie rzucac trudnych albo niemozliwych do zrealizowania rzeczy. Raz mi sie zdarzylo powiedziec ze "jak nie bedziesz gotowy to ide sama" no i coz bylo poczac. Ubralam sie i widzac brak przejecia na twarzy a wrecz zadowolenie ze zostaje sam, pootwieralam w domu okna twierdzac ze teraz jest pora wyjscia musi sie wywietrzyc (chodzilo mi o odciecie od zabawe) Dziecku kazalam siedziec w przedpokoju gdzie nie ma nic ciekawego. Ubralam sie i wyszlam. Na szczescie zadzialalo, jak juz bylam w drzwiach okazalo sie ze on jednak tez idzie.
No ale mam nauczke by nie mowic trudnych do realizacji rzeczy. Bo co, przeciez go nie zostawie samego.
Deser przez tydzien moze dla 5latka bedzie zrozumialy, dla 3 latka nie bardzo pewnie bedzie pamietal.
U nas zazwyczaj kary odnosza sie dodanego dnia.
Wiecozrem w ramach kary moze nie byc czytania, albo nie byc czasu na wiecozra zabawe itd.
a na moje młodsze panienki 2,5 i 4,8 żadna kara nie pomoże ( jedynie oddzielenie, ale wtedy ofiarą pada któreś ze starszego rodzeństwa, bo młodsza się przyczepi i narzuci swoją głupawkę
Chcicaz u mnie najgorsze zachowanie przypada na czas drzemki okolopoludniowej. Normalnie nie do ograniecia sa