@Elunia, ja się nie zgadzam, że geniusz nie ćwiczy. Myślę, że to jest fizjologia mięśni. Oczywiście łatwiej mu przychodzi osiągnięcie efektu, ale jak masz napitalać półtorej h koncertu, to siłą woli tego nie zrobisz. Moja przyjaciółka "chodziła" z całkiem znanym wiolonczelistą solistą, który po 35r.ż. jest już zawodowym dyrygentem. Dążył do tego bo go kręcilo, ale również dlatego , bo już miał ćwiczenia w życiu dość.
@Tola, lepsze dla sąsiadów pianino niż skrzypce, na początku głównie. Zależy od ludzi, są tacy którzy jeszcze motywują, że coraz lepiej się słucha, i tacy, co robią piekło, a sami lecą z techniawą na cały regulator. Co do pianin elektrycznych, zdania słyszę różne
My mieszkamy w starej kamienicy. Mamy skrzypce, pianino takie prawdziwe i akordeon. Jeszcze nie słyszałam żadnych skarg, ale na naszej dzielni dzieją sie ciekawsze rzeczy niż hałasowanie moich dzieci
Początki na instrumentach smyczkowych są koszmarne. Bogu dziękuję, że tych fałszów nie słyszę, bom głucha - za to mąż dostaje szału. Ostatnio zastanawiam się, czy do piwnicy fortepianu nie przenieść, bo niesie na pół wsi.
Tryb młodzieżowy jest świetny, Martyna - szczególnie dla chłopaków.
U nas jest tylko popołudniowa. Nie ma innych szkół - tylko w dużych miastach są i to w niektórych (Krk, Wawa,itp). Zwykle spotykałam się z opinią (ludzi po Akademii Muzycznej), że w OSM jest niski poziom ogólny i w zasadzie uczniowie są uziemieni potem, bo skazani na studia muzyczne. Jeśli traktuje się SM jako kształcenie ogólnorozwojowe (jak to widzę) to zdecydowanie lepiej wybrać na II stopniu dobre LO i dobrą SM II stopnia wieczorową.
Ale zapieprz zdecydowanie większy, oczywiście. Niemniej wielu znajomym udało się pogodzić różnorodne pasje (dwie szkoły) nie rezygnując jednocześnie z innych zainteresowań.
"naprawdę wybitnych dzieci jest mało, może z jedno na rok. Od razu na egzaminie to dziecko się wyławia - bez problemu. A reszta - no nie wiem na jakiej zasadzie się dostaje" Rzecz oczywista dla wykształconego muzyka, ale rodzicom ciężko to wytłumaczyć, oj ciężko! Czytając ten wątek też można się uśmiać momentami, jaka obfitość zdolnych dzieciaków! Ale w końcu szkoły muzyczne muszą mieć pracę, no i nie każdy zaraz musi być obłędnym wirtuozem. W przeróżnych orkiestrach, teatrach, filharmoniach, zespołach potrzeba sporo instrumentalistów. No i życie wirtuoza jest "specyficzne"... A propos znaczenia talentu, to owszem, wiele pracy trzeba - w szkołach powtarza się uczniom jak mantrę, że praca to 95% sukcesu - prawda... ale u tych 95% Oczywiście wybitnie zdolny też musi ćwiczyć - ale mniej - albo tyle samo lecz osiąga wyższy poziom. No i jeszcze jedno. Człowiek naprawdę utalentowany, wrażliwy na muzykę LUBI MUZYKĘ. Popatrzcie na twarz takiego np. Lang Langa jak gra - czy on się męczy? Jak kogoś cwiczenie męczy, no to niepotrzebnie się męczy...
Wiesz Wandeal, od dłuższego czasu obserwuję dzieci w SM. Różne. Każde z nich przechodzi kryzysy mniejsze lub większe. Większość nie przepada za ćwiczeniem. Wiele już rezygnujących z SM widziałam - często świetnie się zapowiadali. Moim SM sprawia frajdę, co mnie cieszy. Ale nie chciałabym, by zostali muzykami, bo to ciężki kawałek chleba - mamy muzyków w rodzinie. Uważam tylko, że każdy uzdolniony muzycznie powinien umieć zagrać na jakimś instrumencie. I ogromnie mnie cieszą postępy dzieci. Nie zamierzam zaniedbywać ich talentów - jeszcze przez kilka lat za nie odpowiadam.
Kolejny raz na tym forum wyrazy szacunku dla tych Matek co woziły i doglądały. Jest to takie "szare" bohaterstwo. Dopiszę jeszcze @Monira, że działa na wyobraźnię to niezaniedbywanie talentów x dzieci w rodzinie. Na dziś jawi mi się to jako ewangeliczne podejście. Natomiast podejście, że geniusz nie musi, rodzi we mnie pytanie o sens i cel. Trąci narcyzmem i pychą. Mąż dlatego lubuje się w twórczości J.S. Bacha, gdyż był to człowiek bardzo pracowity i dokładny (wnioski na podstawie wiedzy o życiu i twórczości). O tym na literę (e)M., w naszym domu się nie rozmawia. Ja nie gadam bo się nie znam, a dla Męża powodem antypatii jest właśnie podejście i motywacja człowieka do tego co robi z talentem. Choć rzeczywiście jest to dla mnie dość teoretyczna dyskusja. Znam tylko świat sportu, przez te moje świadome lata poznałam 3 dziewczyny, na miarę MŚ, i każda musiała ćwiczyć i trudne i nudne rzeczy. To było bezdyskusyjne.
Ja tam na większości utworów Mozarta beczę, i nie wiem, co jeszcze miałby ze swoim talentem zrobić, żeby go "bardziej wykorzystać". Generalnie Elunia "podziękuj"
Przepraszam, wiem, że nie lubicie takich pytań, ale jestem zafascynowana:
Jak organizacyjnie rozwiązać kwestię siedzenia dzieckiem na każdej lekcji instrumentu przez kilka lat, mając w domu kilkoro-kilkanaścioro innych dzieci? Chyba nie w towarzystwie gromadki maluchów?
@Małgorzata, ale co? Młodsze brałaś ze sobą? Nie przeszkadzały? Jak mi się marzy w przyszłości szkoła muzyczna dla śpiewającego mi obecnie 3 latka to nie wyobrażam sobie chodzenia do tej szkoły wraz z jego młodszym bratem i ewentualnymi kolejnymi jak Bóg da.
Ja chodziłam z trójką i dało radę, lekcje w młodszych klasach trwają 30 minut, to nie jest tragedia. Ja cały czas mówię o szkole popołudniowej, moi do takiej chodzą.
Chodziłam z maluchami. Siedziały skupione i też słuchały. Teraz tylko z najmłodszym, bo od skończenia 6 lat są już w muzycznej. Ale chętnie chadzają też na lekcje do siebie nawzajem - żeby posłuchać jak młodszy brat, siostra rzępoli. Lada moment będę znów z noworodkiem chodziła i trzylatkiem. Wszystko się da.
A ja myślałam, że tylko u nas takie pomysły przychodzenia rodzica na lekcje instrumentu. Z całej klasy chodzę tylko ja i pozostali rodzice patrzą na mnie jak na świra, jakoś nie wzięli na poważnie tego uczestnictwa w zajęciach,bo nie ma przymusu, jest tylko prośba. Większość rodziców zresztą pracuje. A jednak myślę, że powinno się chodzić, widać efekty.
Czy ktoś się może orientujemy, do kogo konkretnie uderzać w związku z reformą - mamy tylko I stopień, szkoła muzyczna prowadzona przez samorząd.
Byliśmy przekonani, że jak wszystkie podstawówki będziemy mieli 8 klas (ta szkoła tak funkcjonowała przed wprowadzeniem gimnazjum), a teraz się okazuje, że jak wszystkie artystyczne jesteśmy wyjęci spod reformy i stan na dzisiaj jest, że po 6 klasie dzieci wracają do rejonu W mieście funkcjonują jeszcze dwie muzyczne (ogólnokształcąca i popołudniówka), ale one mają już swoich uczniów, którzy będą tam kontynuować 7 i 8 klasę. Dla naszych dzieci braknie miejsc.
Żeby było jeszcze bardziej absurdalnie, w zeszłym roku dostaliśmy zgodę na otwarcie gimnazjum. I sprawa stanęła w miejscu, bo reforma...
Konsultacje przespaliśmy, bo wszyscy byli przekonani, że wrócimy do stanu sprzed gimnazjum, a tu zonk
Chyba nawet ja sama pisalam, ze tak kiedys bylo, to i teraz bedzie
Jestesmy tylko muzyczna ogolnoksztalcaca. Jedna klasa w poziomie, szkola bardzo dobra, wysoki poziom ogolny i muzyczny i atmosfera o niebo lepsza niz w drugiej dziennej. Funcjonuje bodajze 80lat
Ironia losu, ze od 2017 mialo ruszyc gimnazjum i plany stanely, bo likwidacja gimnazjum. Bedziemy musieli prwnie na nowo pilnie ruszyc ten temat. Wkurzajace, ze nikt nic nie wie, lacznie z dyr.
Komentarz
Moja przyjaciółka "chodziła" z całkiem znanym wiolonczelistą solistą, który po 35r.ż. jest już zawodowym dyrygentem. Dążył do tego bo go kręcilo, ale również dlatego , bo już miał ćwiczenia w życiu dość.
Co do pianin elektrycznych, zdania słyszę różne
Jeszcze nie słyszałam żadnych skarg, ale na naszej dzielni dzieją sie ciekawsze rzeczy niż hałasowanie moich dzieci
Początki na instrumentach smyczkowych są koszmarne. Bogu dziękuję, że tych fałszów nie słyszę, bom głucha - za to mąż dostaje szału. Ostatnio zastanawiam się, czy do piwnicy fortepianu nie przenieść, bo niesie na pół wsi.
Tryb młodzieżowy jest świetny, Martyna - szczególnie dla chłopaków.
Rzecz oczywista dla wykształconego muzyka, ale rodzicom ciężko to wytłumaczyć, oj ciężko! Czytając ten wątek też można się uśmiać momentami, jaka obfitość zdolnych dzieciaków!
Ale w końcu szkoły muzyczne muszą mieć pracę, no i nie każdy zaraz musi być obłędnym wirtuozem. W przeróżnych orkiestrach, teatrach, filharmoniach, zespołach potrzeba sporo instrumentalistów. No i życie wirtuoza jest "specyficzne"...
A propos znaczenia talentu, to owszem, wiele pracy trzeba - w szkołach powtarza się uczniom jak mantrę, że praca to 95% sukcesu - prawda... ale u tych 95%
Oczywiście wybitnie zdolny też musi ćwiczyć - ale mniej - albo tyle samo lecz osiąga wyższy poziom.
No i jeszcze jedno. Człowiek naprawdę utalentowany, wrażliwy na muzykę LUBI MUZYKĘ. Popatrzcie na twarz takiego np. Lang Langa jak gra - czy on się męczy?
Jak kogoś cwiczenie męczy, no to niepotrzebnie się męczy...
Dopiszę jeszcze @Monira, że działa na wyobraźnię to niezaniedbywanie talentów x dzieci w rodzinie.
Na dziś jawi mi się to jako ewangeliczne podejście. Natomiast podejście, że geniusz nie musi, rodzi we mnie pytanie o sens i cel. Trąci narcyzmem i pychą.
Mąż dlatego lubuje się w twórczości J.S. Bacha, gdyż był to człowiek bardzo pracowity i dokładny (wnioski na podstawie wiedzy o życiu i twórczości). O tym na literę (e)M., w naszym domu się nie rozmawia. Ja nie gadam bo się nie znam, a dla Męża powodem antypatii jest właśnie podejście i motywacja człowieka do tego co robi z talentem.
Choć rzeczywiście jest to dla mnie dość teoretyczna dyskusja. Znam tylko świat sportu, przez te moje świadome lata poznałam 3 dziewczyny, na miarę MŚ, i każda musiała ćwiczyć i trudne i nudne rzeczy. To było bezdyskusyjne.
Generalnie Elunia "podziękuj"
Jak organizacyjnie rozwiązać kwestię siedzenia dzieckiem na każdej lekcji instrumentu przez kilka lat, mając w domu kilkoro-kilkanaścioro innych dzieci? Chyba nie w towarzystwie gromadki maluchów?
Ja cały czas mówię o szkole popołudniowej, moi do takiej chodzą.
Czy ktoś się może orientujemy, do kogo konkretnie uderzać w związku z reformą - mamy tylko I stopień, szkoła muzyczna prowadzona przez samorząd.
Byliśmy przekonani, że jak wszystkie podstawówki będziemy mieli 8 klas (ta szkoła tak funkcjonowała przed wprowadzeniem gimnazjum), a teraz się okazuje, że jak wszystkie artystyczne jesteśmy wyjęci spod reformy i stan na dzisiaj jest, że po 6 klasie dzieci wracają do rejonu W mieście funkcjonują jeszcze dwie muzyczne (ogólnokształcąca i popołudniówka), ale one mają już swoich uczniów, którzy będą tam kontynuować 7 i 8 klasę. Dla naszych dzieci braknie miejsc.
Żeby było jeszcze bardziej absurdalnie, w zeszłym roku dostaliśmy zgodę na otwarcie gimnazjum. I sprawa stanęła w miejscu, bo reforma...
Konsultacje przespaliśmy, bo wszyscy byli przekonani, że wrócimy do stanu sprzed gimnazjum, a tu zonk