Mam takie dziecko, które zawsze problem z mobilizacją i sumiennością miało. Poprawiło się teraz (3 gimnazjum), gdy dzieciak sam wie, czego chce i do tego celu zaczął dążyć (wyjazd do bardzo dobrego liceum z internatem w Polsce). Są takie osobniki, których nic z zewnątrz nie zmobilizuje, one muszą dorosnąć do tego. A sukces zawodowy, jak obserwuję w mojej rodzinie i wśród przyjaciół, zależy nie tylko od ocen z historii czy przyrody w klasie 4 czy 5. ale także od charakteru danej osoby oraz jej zdolności społecznych. Takim osobom, które są energiczne, przebojowe, pewne siebie i zadowolone z siebie, znacznie łatwiej. Nie mam też przekonania, czy zachęcanie do nauki w stylu "ucz się Jasiu, bo będziesz ulice zamiatał" na sens. No, może koniec gimnazjum/liceum to ma, ale wcześniej? Wcześniej ta perspektywa jest jeszcze bardzo odległa. A prace domowe są potrzebne, moim zdaniem. W rozsądnych ilościach, ale potrzebne. Żeby utrwalać to, co na lekcjach, uczyć samodzielnego rozwiązywania zadań itp.
Ostatnio mam dużo przemyśleń na temat polskiej szkoły. Mam dopiero pierwsze dziecko w szkolnej zerówce i z przerażeniem czytam Wasze historie o odrabianiu prac domowych do nocy. Jak to możliwe, że dzieci uczą się coraz więcej a efekty, jak wszyscy mówią, coraz gorsze? Albo program jest źle ułożony albo nauczyciele nieudolni albo jakieś kwestie organizacyjne szwankują. Może za dużo przygotowywania się do testów i egzaminów zamiast normalnej nauki? Może bezsensowne wałkowanie jakichś głupich ćwiczeń? Ktoś w ogóle robi jakieś rzetelne badania tego zjawiska?
Zaskoczyło mnie, że niektórzy narzekają na brak nauki kaligrafii. Ja przeciwnie - patrzę z żalem na to, jak moja sześciolatka przez ileś tam godzin w szkole smaruje te nieszczęsne szlaczki i pisze 129 razy literkę "a" nie wychodząc za linię. Ona jest teraz bardzo ciekawa świata, garnie się do liczenia, czytania, łamigłówek i jak dla mnie stawianie tylko na umiejętności manualne, które obserwuję w jej szkole, jest jakimś strasznym nieporozumieniem!
Chyba jednak szkoła powszechna w obecnym ujęciu nie może być dobra. Może jakieś Montessori czy coś innego, co pozwoliłoby dzieciom rozwinąć skrzydła zamiast je tłamsić - tylko skąd wziąć na to pieniądze? Jestem tym wszystkim mocno zdołowana.
A z tym egalitaryzmem to chyba trochę przesadzacie! Jasne, że żadna praca nie hańbi, ale jak utalentowany człowiek musi zamiatać ulice to nie jest dobrze! Co na to przypowieść o talentach?
A, jeszcze jedno, bardziej w temacie. Zagadnienie motywowania dzieci do nauki jest bardzo ciekawe. Teraz są wytyczne, żeby w pierwszych klasach nie oceniać - więc nie ma piątek i czwórek, ale są albo literki (A, B, C, D, E) albo skala naklejkowa (uśmiechnięta buźka, "płaska" buźka, smutna buźka, do tego jakieś kropki w funkcji minusa i podwójne buźki jako szóstka i jedynka). Trochę to śmieszne a trochę smutne. Nauczyciele najwyraźniej nie mają absolutnie żadnego pomysłu na inne formy motywowania. A mi szkoda, że na samym początku edukacji zabijamy w dzieciach motywację wewnętrzną.
Ostatnio mam dużo przemyśleń na temat polskiej szkoły. Mam dopiero pierwsze dziecko w szkolnej zerówce i z przerażeniem czytam Wasze historie o odrabianiu prac domowych do nocy. Jak to możliwe, że dzieci uczą się coraz więcej a efekty, jak wszyscy mówią, coraz gorsze?
Pytanie,czy one się uczą,czy siedzą w swoim pokoju przy biurku przed komputerem albo z smartfonem w ręce... Moje dziecko ma telefon,ale w czasie jak robi lekcje i w nocy,telefon leży sobie grzecznie u góry,na moich oczach.Komputer też jest u góry,mam go na oku i widzę co dzieci na nim robią jeśli już któreś siedzi.Nie ma i nie będzie mieć żadne komputera w swoim pokoju. Są jednak dzieci,które siedzą w internecie non-stop,widać to jeśli takich młodych ludzi ma się w znajomych na fb,albo jak zajrzy się np. na grupę np.klasową dziecka na fb,widać po komentarzach,w jakich godzinach co i ile piszą... Ja nie wiem kiedy te dzieci się uczą skoro cały czas są w necie aktywne. Jednak z reakcji mam np. na zebraniach,jest totalna nieświadomość i zdziwienie-bo dziecko cały czas przy biurku nad książkami siedzi... skąd te złe oceny i ileż w tej szkole zadają... Druga rzecz,która mnie zadziwia,to np.matka,która zupełnie nie wchodzi,nie umie,nie rozumie internetu,a daje dziecku do dyspozycji 24-godz. na dobę smartfon i laptop w jego pokoju. Dramatyczne są statystyki podawane odnoście czasu spędzanego w internecie i na grach przez dzieci podawane w szkolnych anonimowych ankietach,prezentowanych nam potem na zebraniach rodziców. Zresztą,bywało,były przypadki w szkole,że dzieci zasypiają na ławce w trakcie lekcji...
Dla mnie moja gimnazjalistka to też dziecko, 13-latka to dziecko przecież Pisząc o grupie klasowej na fb pisalam o niej i jej klasie. Akurat moje młodsze dzieci nie mają ani telefonów ani konta na fb.
Olgal mozna miec kompa w pokoju, mozna miec smartfona , mozna miec nieograniczony dostęp do sieci i mozna.... sie dobrze uczyć, miec dobre oceny..... i nie o naukę typu "wykucie na blachę" na najbliższa lekcje, na najbliższy sprawdzian... mozna cześciej widzieć dziecko z książka niz przed monitorem czy ekranem telefonu, pomimo ze wszysyko ma na wyciągnięcie ręki
@hipolit być może, nie wątpię. Jednak z relacji mojego dziecka i moich obserwacji wiem jak to wygląda np.u niektórych kolezanek czy kolegów,a jak to widzą albo nie widzą ich rodzice. Poza tym,myślę,że byłaby to z mojej strony nieodpowiedzialność zostawić dziecku te media bez jakiejkolwiek kontroli,gdy ma pokój w zupełnie innej części domu i nawet bym nie wiedziała czy śpi czy coś tam działa w necie. Raczej niech się uczy korzystania z tych "dóbr" pod moim czy ojca czujnym okiem
Nie straszcie praca fizyczna, bo można nieźle faux pas popełnić Mój tata jest ogrodnikiem z wyższym wykształceniem, prowadza z mamą własne nieduże gospodarstwo ogrodnicze, czyli wykonują sporo pracy fizycznej. Tata na rzecz tej pracy, rzucił biurową, kiepsko płatna pracę. Kokosów nadal nie zarabia, ale czwórkę dzieci wychowali i wyksztalcili porządnie. I przede wszystkim robi to, co lubi. Kiedyś jedna z klientek powiedziała do mnie (tata stał obok), żebym się uczyła porządnie, bo "widzisz tata to się chyba malo uczył i teraz musi tak ciężko pracować"... Na dodatek ja byłam już wtedy w trakcie studiów ogrodniczych
@olgal, to tez od dziecka zalezy, my mielismy od podstawówki dostęp do komputera, w zasadzie tylko gry, takie czasy: atari, commodore, amiga. Osobiście, nie wsiaklam, wolalam książkę, koleżanki, a brat wsiakl mocno.
Kazdy zna swoje dziecko, wie na ile moze pozwolić.
@Hania, akurat wg mnie do pracy ogrodnika trzeba mieć dużo wiedzy, co więcej trzeba ciągle się uczyć. To nie jest praca, że pierwszego dnia ktoś pokaże co i jak robić i tak już się robi latami. Dla mnie taka praca jak w ogrodnictwie to wielka pasja i ciągłe uczenie się, poznawanie warsztatu, roślin, wszystkiego, co związane z uprawą.
Ja też to wiem Ale widocznie w oczach tej pani taka praca nie wymagała wielkiej wiedzy i lat nauki Ale jakoś co roku woli kupic sadzonki od taty niż sama wyhodować
Ogrodnictwo i dobry ogrodnik to wielka wiedza i doświadczenie, do tego ciągłe siedzenie w literaturze i śledzenie co i u kogo się pojawia nowego czy "nowego", inne techniki uprawy etc. Kto tego nie wie, to sam nigdy nic na ten temat nie czytał i nic nie uprawiał. Zresztą tak jest w wielu dziedzinach.
Bardzo Wam wszystkim dziękuję. Znalazłam wiele cennych uwag, ale proszę, dalej szukajmy jakiegoś rozwiązania. Mając więcej czasu, napiszę też kilka moich uwag. Nie wspomniałam wyraźnie, że synek jest dzieckiem nadpobudliwym. Nie jest to jednak nadpobudliwość w ciężkim stopniu i nie wszystko można wytłumaczyć dysfunkcją. Na szczęście kluczowa dla człowieka jest wola.
Malena piszesz że nie wszystko da się wytłumaczyć dysfunkcją ale jednak synkowi jest trudniej.Postaraj się też postawić w jego sytuacji. Konsekwencja na pewno konieczna ale też Ty jako osoba dorosła ,która go dobrze zna,musisz ocenić czy zadanie,które dostał nie jest ponad jego siły. Dzieci nadpobudliwe muszą dostawać cele,które mogą osiągnąć.10 zadań na raz myślę, że każdego mogłoby zniechęcić. Fajnie byłoby się umawiać na czas np.odrabiasz lekcje bez przerwy 20,30 minut ale uczciwie bez odrywania się i po tym czasie możesz poskakać,powygłupiać się ,pokrzyczeć ,jakoś się rozładować przez np.10 minut.I znów 20,30 minut nauki. No i w czasie nauki jak najmniej bodzców które by mogły dziecko rozpraszać czyli prawie czyste biurko ,żadnej muzyki,żadnych zabawek w zasięgu wzroku. No i żeby to odrabianie lekcji nie było zaraz po szkole.Niech ma chłopak czas na złapanie oddechu,poczucie się bezpiecznie,wyciszenie się po przebywaniu w rozwrzeszczanej placówce.
Jak udaje mi się spotkać osobę, które uprawia taki zawód konkretny, jest w tym dobra i jest pasjonatem, znawcą swego zawodu, to zawsze taką osobę mogę słuchać godzinami. Bo coś, co ja widziałam przez dziurkę, co czym miałam małe pojęcie, czego mogłam się w małej część domyślać rozrasta mi się do wielkiego, przedziwnego, powiązanego ze sobą świata gdzie łączy się wiedza, tradycja, talent, pasja, chęć, ogrom pojęć i umiejętności. I jest to wspaniałe. Tylko tak naprawdę takich ludzi nie ma za wielu. Ja tego nie rozumiem, bo cokolwiek robiłam, to lubiłam poznać całą otoczkę tej pracy i wszelkie bliskie jej zajęcia. I marzy mi się, by moje dzieci były ludźmi z pasją. Cokolwiek by robiły. Akurat takie zajęcia jak lekarz i prawnik nigdy nie były moim marzeniem. A jeśli już lekarz, to taki, co całe życie czyta, potrafi słuchać i nigdy nie uważa, że jest najmądrzejszy, bo ciągle może się jeszcze czegoś dowiedzieć. Mój nieżyjący już wujek był takim pasjonatem. Ciągle czytał, uczył się i jeszcze uważał, że mało wie i pytał innych, a jak potrafił słuchać!
Wszystkie wymieniane cenione zawody fizyczne wymagają też wykształcenia tylko nie koniecznie studiów wyższych choć np. ogrodnictwo już można studiować. Żeby być dobrym fachowcem trzeba być starannym, uważnym, pracowitym i mieć sporą wiedzę. Są prace fizyczne, które naprawdę są przykre np. w sortowni śmieci.
Komentarz
Ale fakt..trzeba dążyć do ideału
A sukces zawodowy, jak obserwuję w mojej rodzinie i wśród przyjaciół, zależy nie tylko od ocen z historii czy przyrody w klasie 4 czy 5. ale także od charakteru danej osoby oraz jej zdolności społecznych. Takim osobom, które są energiczne, przebojowe, pewne siebie i zadowolone z siebie, znacznie łatwiej.
Nie mam też przekonania, czy zachęcanie do nauki w stylu "ucz się Jasiu, bo będziesz ulice zamiatał" na sens. No, może koniec gimnazjum/liceum to ma, ale wcześniej? Wcześniej ta perspektywa jest jeszcze bardzo odległa.
A prace domowe są potrzebne, moim zdaniem. W rozsądnych ilościach, ale potrzebne. Żeby utrwalać to, co na lekcjach, uczyć samodzielnego rozwiązywania zadań itp.
Zaskoczyło mnie, że niektórzy narzekają na brak nauki kaligrafii. Ja przeciwnie - patrzę z żalem na to, jak moja sześciolatka przez ileś tam godzin w szkole smaruje te nieszczęsne szlaczki i pisze 129 razy literkę "a" nie wychodząc za linię. Ona jest teraz bardzo ciekawa świata, garnie się do liczenia, czytania, łamigłówek i jak dla mnie stawianie tylko na umiejętności manualne, które obserwuję w jej szkole, jest jakimś strasznym nieporozumieniem!
Chyba jednak szkoła powszechna w obecnym ujęciu nie może być dobra. Może jakieś Montessori czy coś innego, co pozwoliłoby dzieciom rozwinąć skrzydła zamiast je tłamsić - tylko skąd wziąć na to pieniądze? Jestem tym wszystkim mocno zdołowana.
Teraz są wytyczne, żeby w pierwszych klasach nie oceniać - więc nie ma piątek i czwórek, ale są albo literki (A, B, C, D, E) albo skala naklejkowa (uśmiechnięta buźka, "płaska" buźka, smutna buźka, do tego jakieś kropki w funkcji minusa i podwójne buźki jako szóstka i jedynka). Trochę to śmieszne a trochę smutne. Nauczyciele najwyraźniej nie mają absolutnie żadnego pomysłu na inne formy motywowania. A mi szkoda, że na samym początku edukacji zabijamy w dzieciach motywację wewnętrzną.
Moje dziecko ma telefon,ale w czasie jak robi lekcje i w nocy,telefon leży sobie grzecznie u góry,na moich oczach.Komputer też jest u góry,mam go na oku i widzę co dzieci na nim robią jeśli już któreś siedzi.Nie ma i nie będzie mieć żadne komputera w swoim pokoju.
Są jednak dzieci,które siedzą w internecie non-stop,widać to jeśli takich młodych ludzi ma się w znajomych na fb,albo jak zajrzy się np. na grupę np.klasową dziecka na fb,widać po komentarzach,w jakich godzinach co i ile piszą...
Ja nie wiem kiedy te dzieci się uczą skoro cały czas są w necie aktywne.
Jednak z reakcji mam np. na zebraniach,jest totalna nieświadomość i zdziwienie-bo dziecko cały czas przy biurku nad książkami siedzi... skąd te złe oceny i ileż w tej szkole zadają...
Druga rzecz,która mnie zadziwia,to np.matka,która zupełnie nie wchodzi,nie umie,nie rozumie internetu,a daje dziecku do dyspozycji 24-godz. na dobę smartfon i laptop w jego pokoju.
Dramatyczne są statystyki podawane odnoście czasu spędzanego w internecie i na grach przez dzieci podawane w szkolnych anonimowych ankietach,prezentowanych nam potem na zebraniach rodziców.
Zresztą,bywało,były przypadki w szkole,że dzieci zasypiają na ławce w trakcie lekcji...
Pisząc o grupie klasowej na fb pisalam o niej i jej klasie.
Akurat moje młodsze dzieci nie mają ani telefonów ani konta na fb.
mozna miec kompa w pokoju, mozna miec smartfona , mozna miec nieograniczony dostęp do sieci i mozna....
sie dobrze uczyć, miec dobre oceny.....
i nie o naukę typu "wykucie na blachę" na najbliższa lekcje, na najbliższy sprawdzian...
mozna cześciej widzieć dziecko z książka niz przed monitorem czy ekranem telefonu, pomimo ze wszysyko ma na wyciągnięcie ręki
Poza tym,myślę,że byłaby to z mojej strony nieodpowiedzialność zostawić dziecku te media bez jakiejkolwiek kontroli,gdy ma pokój w zupełnie innej części domu i nawet bym nie wiedziała czy śpi czy coś tam działa w necie.
Raczej niech się uczy korzystania z tych "dóbr" pod moim czy ojca czujnym okiem
Kazdy zna swoje dziecko, wie na ile moze pozwolić.
wyhodować
Konsekwencja na pewno konieczna ale też Ty jako osoba dorosła ,która go dobrze zna,musisz ocenić czy zadanie,które dostał nie jest ponad jego siły.
Dzieci nadpobudliwe muszą dostawać cele,które mogą osiągnąć.10 zadań na raz myślę, że każdego mogłoby zniechęcić.
Fajnie byłoby się umawiać na czas np.odrabiasz lekcje bez przerwy 20,30 minut ale uczciwie bez odrywania się i po tym czasie możesz poskakać,powygłupiać się ,pokrzyczeć ,jakoś się rozładować przez np.10 minut.I znów 20,30 minut nauki.
No i w czasie nauki jak najmniej bodzców które by mogły dziecko rozpraszać czyli prawie czyste biurko ,żadnej muzyki,żadnych zabawek w zasięgu wzroku.
No i żeby to odrabianie lekcji nie było zaraz po szkole.Niech ma chłopak czas na złapanie oddechu,poczucie się bezpiecznie,wyciszenie się po przebywaniu w rozwrzeszczanej placówce.