Ostatnio tez rozmawialam z mezem o nastolatakch, ze wielu teraz ma depresje, proby samobojcze. latwy jest dostep do narkotykow. Moj m. np jest przekonany, ze jego dzieci nie beda braly narkotykow i wogole beda zawsze zachowywac sie wlasciwie bo on je wlasciwie wychowuje Ja np. takiego przekonania nie mam ..tzn nie wiem czy je wlasciwie wychowuje ..i nie mam pojecia jak sie beda zachowywac
No a u nas często sie nocowało. Nie raz jak rodzice koleżanki wyjeżdżali na 2 tygodnie to sie do niej przeprowadzałam, i odwrotnie. Jak moi wyjeżdżali to u mnie tez zawsze ktos zamieszkiwal. na imprezy tez chodziłam i jak byłam niepelnoletnie to wracałam do domu a jak pełnoletnia to częściej zostawałam u kogoś kto mieszkał bliżej. Ale ja generalnie sporo imprezowalam wiec taksówki by mnie zrujnowaly.
I z.mojego dosc bogatego doświadczenia. Pierwsze spuszczenia ze smyczy wiążą sie z potknieciami. Ale im więcej swobody i zaufania tym lepiej sie zarządza własnym bezpieczenstwem. Nie napisze ze nie piłam, bo pilam ale byłam nauczona zeby nie przeginać i pic z ludźmi godnymi zaufania.
znajomy ksiądz opowiadał mi o jednej dziewczynie z bardzo dobrego , katolickiego domu. Wszelkie wartości i bhp zachowane na pewno. I pewnego dnia uciekła z domu. Szukali jej i nic. Ojciec przez 6 lat (!!!) jeździł rozpoznawać podejrzane zwłoki do szpitali. Po 6 latach okazało się, że żyje w najlepsze z jakimś facetem (żonatym).
No cóż, ja ostatnio po raz kolejny miałam okazję obserwować reakcje i uczucia rodziców, którzy boleśnie przekonali się, że "ufam mojemu dziecku, tylko ja je znam najlepiej i wiem, że tego absolutnie nie zrobi" niestety jest ułudą.
Wystarczy sobie przypomnieć swoje młode lata i odpowiedzieć, czy jak miałam/em X lat to rodzice faktycznie mogli mieć do mnie 100% zaufanie?Czy faktycznie wiedzieli o mnie wszystko? I czy to, co ja wówczas miałam/em na sumieniu zaakceptowałabym/em u mojego dziecka...
I uprzedzajac ewentualne "kociara jak zwykle znowu z patologiami wyjeżdża" dodam, że właśnie żadna patologia. Normalne, dobre, porządne rodziny.
To, jaki kręgosłup ma dziecko to jedno, a to, jak inni mogą nie nie wpływać-to drugie. Zaufanie jak najbardziej, swoboda także-ale polecę truizmem - ograniczone do pewnego wieku, po powyżej pewnej granicy i tak wpływ rodziców jest już bardzo nikły.
Mnie zawsze powtarzano-nie będziemy cię pilnować, bo jak się sama nie upilnujesz, to nikt cie nie upilnuje.
Z dziećmi staram się zawrzeć dość prostu układ - ja nie mogę im do końca ufać w żadnej dziedzinie, w której oni sami nie są w stanie sobie w 100% zaufać. W ten sposób nie konfrontuję ich ze zbyt dużą dla nich odpowiedzialnością. Oni (o dwóch najstarszych tymczasem myślę) nie uważają mojej rodzicielskiej kontroli za formę opresji, ale za przejaw troski o nich. Efekt jest tymczasem taki, że sami się chętnie tej kontroli poddają. Jak dotąd nie miałam się do czego przyczepić. Ale to bardzo zrównoważeni chłopcy o mocno nonkonformistycznym nastawieniu. Inna sprawa, że teraz mi podrasta dwójka takich bardziej niepokornych i zobaczymy, jak to z nimi będzie. Mam nadzieję, że dobry przykład starszych braci zrobi swoje. Szczególnie co do trzeciego syna (obecnie 11 lat) mam dużo obaw, bo to osobnik szalenie towarzyski - z takich, jak ten Cygan, co się dla towarzystwa dał powiesić. Niby ma wpojone konkretne zasady, ale widzę, że bardzo go pociągają różne głupoty, które robią koledzy. Co ciekawe, z braku doświadczenia ze szkołą, głównie rzecz dotyczy kolegów ministrantów...
Elunia na wcześniejszych stronach dyskusji dopytujesz "jak technicznie wyglada niepozwalanie 16-18 latce na spotkania z chłopakiem" poczym w dalszej dyskusji piszesz że: "my stwierdziliśmy, ze na imprezy w klubie nie zgodzimy się do pełnoletności a chętnie i później"
To możesz zamiast dopytywać napisz jak to technicznie te niepozwalanie wyglada
znajomy ksiądz opowiadał mi o jednej dziewczynie z bardzo dobrego , katolickiego domu. Wszelkie wartości i bhp zachowane na pewno. I pewnego dnia uciekła z domu. Szukali jej i nic. Ojciec przez 6 lat (!!!) jeździł rozpoznawać podejrzane zwłoki do szpitali. Po 6 latach okazało się, że żyje w najlepsze z jakimś facetem (żonatym).
także tego....
to chyba wpajanie tych wartości musiało być doprowadzone do jakiegoś patologicznego poziomu nie widzę innego powodu dla któregokolwiek ktoś zdecydowałby się na coś takiego, nawet nie na zwykłe zerwanie kontaktu z rodziną
e: miałam parę koleżanek z bardzo konserwatywnych domów, takich w negatywnym rozumieniu tego słowa. skutkiem postawy ich rodziców, oni żyli sobie w słodkiej nieświadomości a ich córki nauczyły się oszukiwać i ukrywać.
@wiesia - moi synowie nie zawsze są pewni, jak powinni zadecydować i bywa, że zwyczajnie oddają decyzję mi. Oni się czują zwolnieni z odpowiedzialności, a ja doceniam, że są szczerzy. Przykład: syn zaproszony do kolegi na całonocną imprezę w mieszanym towarzystwie - chciałby iść i boi się. Wyjaśniamy z czego wynikają jego obawy: na imprezie mogą się zdarzyć różne sytuacje i syn nie wie, czy nie zrobi czegoś głupiego, czego by potem żałował - niby sobie ufa, ale ma już takie doświadczenia, że w sytuacji interakcji z grupą może dać się wkręcić w coś, czego by nie chciał robić. Z drugiej strony, czuje się zobowiązany zaproszeniem kolegi i głupio mu odmawiać. Ustalamy wspólną linię - syn nie idzie, a oficjalny powód jest taki, że rodzice nie pozwalają. Szczerze mówiąc, ja sobie bardzo cenie to, że moje dzieci ze mną rozmawiają o tym, co ich porusza, co dla nich ważne, o swoich rozterkach, lękach, przemyśleniach. Chcą wiedzieć, co ja o tym sądzę i zwykle biorą to pod uwagę, choć nie zawsze zgadzają się w 100%. Nauczyli się już przez tych parę lat swojego świadomego życia, że mama ma większe od nich doświadczenie, a przy tym chce dla nich dobrze. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie żadnej sytuacji, w której bym moim dzieciom czegoś zabroniła w formule innej niż wspólne ustalenie tego z dzieckiem. Np. w ostatnie wakacje, tuż przed długo oczekiwanym rejsem jeden z synów złamał rękę i dostał gips. Miałam obawy, czy to dobry pomysł, żeby z tym gipsem jechał na łódkę. Porozmawialiśmy, zapytałam, czy jest pewien, że to bezpieczne, czy da radę przypilnować, żeby tego gipsu nie zamoczyć (podstawowe zalecenie gipsującego lekarza). Martwiłam się trochę, że syn będzie się bardzo upierał przy wyjeździe, ale on mi bardzo rozsądnie powiedział: "Wiesz mamo, sam się zastanawiałem, czy ten wyjazd z gipsem, to jest dobry pomysł. Być na łódce i nie wejść do wody, to sobie nie wyobrażam, a jak wejdę, to pewnie gipsu nie upilnuję. Lepiej, żebym nie jechał" Z grubsza tak to zwykle wygląda. Ustalamy coś wspólnie, a gdy uznajemy, że decyzja jest dla dziecka zbyt trudna, to ja decyduję. Choć zwykle decydują sami i jest to decyzja zgodna z taką, którą ja bym podjęła.
No właśnie różnie to jest z tym wychowaniem Ja znam dziewczynę też z dobrego domu która w wieku 18lat zaszła w ciążę i zrobiła z chłopakiem ówczesnym aborcję bo bała się rodziców. Zwiazek z chłopakiem oczywiście nie przetrwal.
@Elunia - też mnie to bardzo cieszy. Pierworodny troszkę był zarozumiały i zbuntowany, a przy tym, gdy jeszcze do szkoły chodził (klasy 0-3), bardzo chciał, żeby go wszyscy lubili i ogromnie trudno mu się z tym żyło. Jednak od pewnego czasu (ciekawa sprawa, że zbiegło się to z bierzmowaniem) zyskał dużą równowagę, nabrał dystansu do siebie i zrobił się bardzo rozsądny. Momentami, aż za rozsądny na swoje 16 lat. Za to drugi syn to jest chodzący luz i spokój - introwertyk, któremu zwisa, co ktoś obcy może o nim pomyśleć, a przy tym bardzo wrażliwy człowiek, który mocno się stara, żeby nikogo nie urazić swoim zachowaniem. Taki typ, co to jemu nie zależy na wrażeniu, jakie robi na otoczeniu, ale bez tego wszyscy go bardzo lubią. Mam nadzieję, że ten najstarszy duet będzie miał bardzo łagodzący wpływ na ognisty i towarzyski temperament trzeciego oraz krnąbrne usposobienie czwartej. Twoje doświadczenie z córkami jest dla mnie argumentem, że moje nadzieje mogą nie być bezpodstawne
No właśnie różnie to jest z tym wychowaniem Ja znam dziewczynę też z dobrego domu która w wieku 18lat zaszła w ciążę i zrobiła z chłopakiem ówczesnym aborcję bo bała się rodziców. Zwiazek z chłopakiem oczywiście nie przetrwal.
Pomna takich historii od maleńkości wkładam moim dzieciom do główek, że rodzice będą ich kochać zawsze. Nawet jeśli dzieci zrobią coś ekstremalnie głupiego. I zawsze rodzice pomogą najlepiej, jak będą umieli. Oczywiście, jednocześnie zniechęcam do robienia głupot używając różnej argumentacji, adekwatnej do wieku i wrażliwości dziecka.
U mnie w liceum wszystkie imprezy od pierwszej do czwartej klasy były imprezami nocnymi z nocowaniem i na żadną z nich moi Rodzice się nie zgodzili, tzn. mogłam pójść (i szłam) ale o 1 w nocy przyjeżdżał po mnie Tata. Było mi przykro i głupio, ale jestem im teraz głęboko i na maksa wdzięczna za to.
Ale babskie pogaduchy u dziewczyny,której rodziców znali i rodzice byli cały czas tež nie wchodziły w grę?
Miałam jedną taką przyjaciółkę jeszcze z SP i u niej mogłam nocować, ale w sumie nie było takiego zwyczaju i zdarzyło się może raz na Sylwestra. Z nią też pojechałam na wakacje pod namiot - jako 15/16 latki - na 2 tygodnie i się rodzice nie bali. Mieszkałyśmy w lesie, w bazie przewodników świetokrzyskich, więc jeśli byśmy zaginęły, to może ktoś by się zorientował, ale generalnie nikt nas tam nie nadzorował. Moi rodzice dobrze znali jej rodziców a ją od dziecka i wiedzieli, że we dwie nic nie wywiniemy. I faktycznie nic nie wywinęłyśmy, choć robiłyśmy głupoty typu podpalanie gazu z dezodorantu siedząc w namiocie...
imprezy z nocowaniem są dla mnie ok pod warunkiem że a) znam osobę u której nastolatek nocuje b) jest w nocy możliwość by go odebrać w razie czego
czyli na nocowanie u kogoś kogo nie znam, gdzieś daleko, nie zgodziłabym się.
poza tym uważam za sukces wychowawczy gdy nastolatek wie, że może do rodziców przyjść po poradę czy rozmowę, i to robi. u tych moich koleżanek w ogóle nie wchodziło to w grę, rodzice nawet nie wiedzieli że one mają chłopaków. dziewczyny uważały że jeśli w ogóle poruszą ten temat to w najlepszym razie dostaną wyzwiska o szlajaniu się albo kazanie, zakładały że z rodzicami w ogóle nie warto na takie tematy rozmawiać. ja nie byłabym zadowolona gdyby moja 16-letnia córka powiedziała, że chce rozpocząć współżycie, nie dlatego że wyznaję zasadę seks wyłącznie po ślubie, po prostu uważam że to za wcześnie. ale gdyby przyszła o tym ze mną porozmawiać, nawet gdyby zaczęła rozmowę od porady w kwestii antykoncepcji, ucieszyłabym się że ma do mnie zaufanie.
Gorzej jak najstarsze jest anty-wzorem a mlodsze patrza jak w obraz...
Wiem. Mieliśmy taką fazę, gdy pierworodny bardzo się buntował. Wtedy reszta za nim, jak za panią matką, też fochy strzelała, na co się dało. Teraz jak Duży jest zgodny, układny, pomocny, to młodszym jakoś głupio się awanturować i też częściej odpuszczają.
Czasem dzieciaki ( mimo dorosłości dzieciaki, wszak to nasze dzieciaki) maja swoje "monety" wiec tylko informują ze wychodzą, gdzie będą i o której wrócą
Jeżeli po szkole uda nam się zobaczyć: Gdzie idziesz? Wychodzę Ale gdzie? Na miasto Które? No chyba Kraków, zobaczymy Z kim? Ze znajomymi Którymi? I tak nie znasz / zobaczymy kto przyjdzie
W skrócie, po kilku takich rozmowach sobie darowałem, uzgadniamy tylko czas powrotu. To tyle w temacie kontroli 17 latki. Oczywiście mógłbym przycisnąć by dowiedzieć się więcej, ale prawda jest taka, że jeżeli nie będzie chciała powiedzieć, to skłamie. 20 latek to już tylko daje info, że zostaje na noc u gdzieś i nie wróci.
Sam z resztą pamiętam, że w tym wieku to się tylko powrót uzgadniało, a gdzie byłem zależało jak się sytuacja rozwinęła.
Natomiast gdy pojawiają się problemy, z którymi sobie nie umieją dać rady, to znajdują drogę do mnie. Ale to chyba wynika z faktu, że unikam krytyki personalnej, tylko raczej rozmawiam.
nie rozumiem oburzenia strojem bohaterów filmiku w tym wątku sukienka kiepsko dobrana ale bez przesady gorszy jest taki stereotypowy ubiór dziewczyny z oazy, tzn szeroka bura spódnica, do tego obszerny t-shirt i rozciągnięty sweter.
Matka w domu na straży? Jak się nastolatek uprze to nie musi przecież robić "tego" w domu. Taka kontrola to złudzenie.
Matka na straży to tak żartem było.
Żeby mieć z dzieckiem relacje potrzebny jest czas, wspólne zajęcia. Jak zniknę na wiele godzin to relacji bedzie mało. Jak byłam młoda to robiłam różne głupoty głównie z nudów i braku milosci od rodzicow, zainteresowania itp. Czekałam na matkę żeby z nią pogadać do 18, 19, koszmar a ona zmęczona nie miała ochoty na gadanie.
Jestem za wychowywaniem do wstrzemięźliwości. Kształtowaniem charakteru od małego. Co czasem w porównaniu do masy szkolnej wydaje mi się nie kochaniem własnych dzieci. Bo nie spijam z dziubkow i nie daje gwiazdki z nieba. No słaby ze mnie nonkonformista:(
@Elunia Jeden to 17-latki robiły babskie urodziny z nocowaniem. Rodzice i babcia oczywiście w domu i 5 koleżanek chciało najpierw świętować, a potem gadać do białego rana. ..,..,........,................. To były absolutnie i nieodwołalnie najlepsze, najlepsze, najzabawniejsze i najniewinniejsze lata mojego życia, ten czas babskich nocowanek. Skarb, do którego wracam, gdy jest szaro i zwyczajnie. Jestem bardzo wdzięczna rodzicom, że nie robili z tym problemu.
A to nie jest trochę kwestia przypadkowa - różnic pomiędzy dziećmi? Dla mnie 18 latek, który pyta się o rodziców o zgodę, to nie jest żaden sukces wychowawczy - jego młodszy brat, wychowywany w podobnych warunkach - może się zachowywać totalnie inaczej.
Po prostu - niektórzy ludzie są bardziej ulegli, pilnujący się, kurczowo trzymający się zasad, a inni mniej.
W temacie seksualności, to dla mnie ideałem dzielenie się własnymi doświadczeniami / klimatem rówieśniczym z danego wieku. Jak to było, gdy miałem 14-15 lat, a jak, gdy miałem 19-20. Zresztą to w ogóle jest bardzo ciekawy sposób nawiązywania relacji z dziećmi. Ja mam jeszcze małe, ale niekiedy prowadzę takie rozmowy, gdzie próbuję sobie przypomnieć, jak to było, gdy miałem te 5-6 lat i śpiewałem w przedszkolu, bałem się sam spać i takie tam. Czemu tego nie kontynuować kilka lat później?
Tutaj zawsze jest pokusa przejścia z mówienia o własnych doświadczeniach, na to, jak być powinno. Szczególnie, jak własne doświadczenia nie były zbyt wzniosłe.
A ja do wieku 18 lat to nie mogłam nocować poza domem ani chodzić na imprezy, nie dostawałam też pieniędzy na takie atrakcje jak imprezy , wyjścia do kina(chyba że klasowe w szkole) i wogóle nie miałam kasy. Dostawałam tylko kilka złotych. na kawę w licealnym szkolnym sklepiku, serio. Mama mówiła zawsze, że dopiero jak będę pełnoletnia to mogę chodzić na imprezy, bo wtedy już rodzice za mnie nie odpowiadają. A chłopak a mogę mieć jak będę zamierzała wyjść za mąż zamiast studiować. Ale ja uważam, że byłam bardzo surowo i konserwatywnie wychowywana.
Też tak uważam. Na szczęście Ty możesz postępować inaczej w stosunku do swoich dzieci.
J 2017 na moje to tam ktoś w tej rodzinie Twojej przeholowal choć chciał dobrze. Nie czaje trochę... Ja właśnie z chłopakiem zaczęłam się spotykać na pocz. Studiów moich. Po licencjacie wzięliśmy ślub a po magisterkę urodzila się fa... Ale chodzenie 8lat uważam za szkodliwe. To też trochę brak wiary dla mnie.. Bo jak 15sto latka spiknela się że starszym chłopakiem to nie wiem czemu w wieku lat 18 nie mogli zacząć o ślubie myślećjesli traktowali się poważnie. Nie rozumiem. I to że żyli w czystości 8lat(czyli jak ona miała 23a dalej o ślubie sza) ale on jednak musiał sypiac Na koniec już z inną kobieta to wogole no comment.
A to na studiach nie można się pobierać? Druga sprawa to że nie zawsze chce się z kimś spotykać ze względu na koleżanki. Poza tym jakie opłaty w kościele są za ślub? Na studiach co poniektórych też można dorabiać. Przyjęcie nie jest najważniejszą sprawą. Nie wiem czy lepiej czy gorzej spotykać się w wieku 16 lat czy 25. Prawnie można się pobrać w wieku 18 lat i skończyć studia bez pośpiechu.
Komentarz
Moj m. np jest przekonany, ze jego dzieci nie beda braly narkotykow i wogole beda zawsze zachowywac sie wlasciwie bo on je wlasciwie wychowuje
Ja np. takiego przekonania nie mam ..tzn nie wiem czy je wlasciwie wychowuje ..i nie mam pojecia jak sie beda zachowywac
także tego....
Wystarczy sobie przypomnieć swoje młode lata i odpowiedzieć, czy jak miałam/em X lat to rodzice faktycznie mogli mieć do mnie 100% zaufanie?Czy faktycznie wiedzieli o mnie wszystko?
I czy to, co ja wówczas miałam/em na sumieniu zaakceptowałabym/em u mojego dziecka...
I uprzedzajac ewentualne "kociara jak zwykle znowu z patologiami wyjeżdża" dodam, że właśnie żadna patologia. Normalne, dobre, porządne rodziny.
To, jaki kręgosłup ma dziecko to jedno, a to, jak inni mogą nie nie wpływać-to drugie.
Zaufanie jak najbardziej, swoboda także-ale polecę truizmem - ograniczone do pewnego wieku, po powyżej pewnej granicy i tak wpływ rodziców jest już bardzo nikły.
Mnie zawsze powtarzano-nie będziemy cię pilnować, bo jak się sama nie upilnujesz, to nikt cie nie upilnuje.
Tak bardzo trudno znaleźć złoty środek
Inna sprawa, że teraz mi podrasta dwójka takich bardziej niepokornych i zobaczymy, jak to z nimi będzie. Mam nadzieję, że dobry przykład starszych braci zrobi swoje. Szczególnie co do trzeciego syna (obecnie 11 lat) mam dużo obaw, bo to osobnik szalenie towarzyski - z takich, jak ten Cygan, co się dla towarzystwa dał powiesić. Niby ma wpojone konkretne zasady, ale widzę, że bardzo go pociągają różne głupoty, które robią koledzy. Co ciekawe, z braku doświadczenia ze szkołą, głównie rzecz dotyczy kolegów ministrantów...
na wcześniejszych stronach dyskusji dopytujesz "jak technicznie wyglada niepozwalanie 16-18 latce na spotkania z chłopakiem"
poczym w dalszej dyskusji piszesz że:
"my stwierdziliśmy, ze na imprezy w klubie nie zgodzimy się do pełnoletności a chętnie i później"
To możesz zamiast dopytywać napisz jak to technicznie te niepozwalanie wyglada
nie widzę innego powodu dla któregokolwiek ktoś zdecydowałby się na coś takiego, nawet nie na zwykłe zerwanie kontaktu z rodziną
e: miałam parę koleżanek z bardzo konserwatywnych domów, takich w negatywnym rozumieniu tego słowa. skutkiem postawy ich rodziców, oni żyli sobie w słodkiej nieświadomości a ich córki nauczyły się oszukiwać i ukrywać.
Szczerze mówiąc, ja sobie bardzo cenie to, że moje dzieci ze mną rozmawiają o tym, co ich porusza, co dla nich ważne, o swoich rozterkach, lękach, przemyśleniach. Chcą wiedzieć, co ja o tym sądzę i zwykle biorą to pod uwagę, choć nie zawsze zgadzają się w 100%. Nauczyli się już przez tych parę lat swojego świadomego życia, że mama ma większe od nich doświadczenie, a przy tym chce dla nich dobrze. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie żadnej sytuacji, w której bym moim dzieciom czegoś zabroniła w formule innej niż wspólne ustalenie tego z dzieckiem. Np. w ostatnie wakacje, tuż przed długo oczekiwanym rejsem jeden z synów złamał rękę i dostał gips. Miałam obawy, czy to dobry pomysł, żeby z tym gipsem jechał na łódkę. Porozmawialiśmy, zapytałam, czy jest pewien, że to bezpieczne, czy da radę przypilnować, żeby tego gipsu nie zamoczyć (podstawowe zalecenie gipsującego lekarza). Martwiłam się trochę, że syn będzie się bardzo upierał przy wyjeździe, ale on mi bardzo rozsądnie powiedział: "Wiesz mamo, sam się zastanawiałem, czy ten wyjazd z gipsem, to jest dobry pomysł. Być na łódce i nie wejść do wody, to sobie nie wyobrażam, a jak wejdę, to pewnie gipsu nie upilnuję. Lepiej, żebym nie jechał" Z grubsza tak to zwykle wygląda. Ustalamy coś wspólnie, a gdy uznajemy, że decyzja jest dla dziecka zbyt trudna, to ja decyduję. Choć zwykle decydują sami i jest to decyzja zgodna z taką, którą ja bym podjęła.
Ja znam dziewczynę też z dobrego domu która w wieku 18lat zaszła w ciążę i zrobiła z chłopakiem ówczesnym aborcję bo bała się rodziców. Zwiazek z chłopakiem oczywiście nie przetrwal.
Mam nadzieję, że ten najstarszy duet będzie miał bardzo łagodzący wpływ na ognisty i towarzyski temperament trzeciego oraz krnąbrne usposobienie czwartej. Twoje doświadczenie z córkami jest dla mnie argumentem, że moje nadzieje mogą nie być bezpodstawne
a) znam osobę u której nastolatek nocuje
b) jest w nocy możliwość by go odebrać w razie czego
czyli na nocowanie u kogoś kogo nie znam, gdzieś daleko, nie zgodziłabym się.
poza tym uważam za sukces wychowawczy gdy nastolatek wie, że może do rodziców przyjść po poradę czy rozmowę, i to robi. u tych moich koleżanek w ogóle nie wchodziło to w grę, rodzice nawet nie wiedzieli że one mają chłopaków. dziewczyny uważały że jeśli w ogóle poruszą ten temat to w najlepszym razie dostaną wyzwiska o szlajaniu się albo kazanie, zakładały że z rodzicami w ogóle nie warto na takie tematy rozmawiać.
ja nie byłabym zadowolona gdyby moja 16-letnia córka powiedziała, że chce rozpocząć współżycie, nie dlatego że wyznaję zasadę seks wyłącznie po ślubie, po prostu uważam że to za wcześnie. ale gdyby przyszła o tym ze mną porozmawiać, nawet gdyby zaczęła rozmowę od porady w kwestii antykoncepcji, ucieszyłabym się że ma do mnie zaufanie.
Gdzie idziesz?
Wychodzę
Ale gdzie?
Na miasto
Które?
No chyba Kraków, zobaczymy
Z kim?
Ze znajomymi
Którymi?
I tak nie znasz / zobaczymy kto przyjdzie
W skrócie, po kilku takich rozmowach sobie darowałem, uzgadniamy tylko czas powrotu. To tyle w temacie kontroli 17 latki. Oczywiście mógłbym przycisnąć by dowiedzieć się więcej, ale prawda jest taka, że jeżeli nie będzie chciała powiedzieć, to skłamie.
20 latek to już tylko daje info, że zostaje na noc u gdzieś i nie wróci.
Sam z resztą pamiętam, że w tym wieku to się tylko powrót uzgadniało, a gdzie byłem zależało jak się sytuacja rozwinęła.
Natomiast gdy pojawiają się problemy, z którymi sobie nie umieją dać rady, to znajdują drogę do mnie. Ale to chyba wynika z faktu, że unikam krytyki personalnej, tylko raczej rozmawiam.
sukienka kiepsko dobrana ale bez przesady
gorszy jest taki stereotypowy ubiór dziewczyny z oazy, tzn szeroka bura spódnica, do tego obszerny t-shirt i rozciągnięty sweter.
Żeby mieć z dzieckiem relacje potrzebny jest czas, wspólne zajęcia.
Jak zniknę na wiele godzin to relacji bedzie mało.
Jak byłam młoda to robiłam różne głupoty głównie z nudów i braku milosci od rodzicow, zainteresowania itp.
Czekałam na matkę żeby z nią pogadać do 18, 19, koszmar a ona zmęczona nie miała ochoty na gadanie.
Jestem za wychowywaniem do wstrzemięźliwości. Kształtowaniem charakteru od małego.
Co czasem w porównaniu do masy szkolnej wydaje mi się nie kochaniem własnych dzieci. Bo nie spijam z dziubkow i nie daje gwiazdki z nieba. No słaby ze mnie nonkonformista:(
..,..,........,.................
To były absolutnie i nieodwołalnie najlepsze, najlepsze, najzabawniejsze i najniewinniejsze lata mojego życia, ten czas babskich nocowanek. Skarb, do którego wracam, gdy jest szaro i zwyczajnie. Jestem bardzo wdzięczna rodzicom, że nie robili z tym problemu.
Po prostu - niektórzy ludzie są bardziej ulegli, pilnujący się, kurczowo trzymający się zasad, a inni mniej.
W temacie seksualności, to dla mnie ideałem dzielenie się własnymi doświadczeniami / klimatem rówieśniczym z danego wieku. Jak to było, gdy miałem 14-15 lat, a jak, gdy miałem 19-20. Zresztą to w ogóle jest bardzo ciekawy sposób nawiązywania relacji z dziećmi. Ja mam jeszcze małe, ale niekiedy prowadzę takie rozmowy, gdzie próbuję sobie przypomnieć, jak to było, gdy miałem te 5-6 lat i śpiewałem w przedszkolu, bałem się sam spać i takie tam. Czemu tego nie kontynuować kilka lat później?
Tutaj zawsze jest pokusa przejścia z mówienia o własnych doświadczeniach, na to, jak być powinno. Szczególnie, jak własne doświadczenia nie były zbyt wzniosłe.
Mówisz dziecku, że nie wolno.
A dziecko mówi ok.
łudząc się, że to poskutkuje.