Wczoraj czytałam o kobiecych działalnościach i dużo osób jest pomysłowych, udaje się przenosić różne usługi w wirtualny świat, albo odżywają zapomniane pasje u niektórych. Wczoraj dziewczyna pisała, że w czasie epidemii już kilka obrazów udało jej się sprzedać.
Jedną z najważniejszych zmian tego rodzaju wydaje się inne od dotychczasowego postrzeganie i ocena części zawodów i branż. Okazało się, że w czasach poważnych zagrożeń to profesje często lekceważone czy mizernie opłacane są kluczowe dla przeciwdziałania zagrożeniom czy utrzymania jako takiej kondycji zbiorowości. Z kolei inne, zwykle znacznie lepiej gratyfikowane, stają się zbędne lub drugoplanowe. Na placu dosłownego boju o ludzkie zdrowie i życie zostają pielęgniarki, salowe i ratownicy medyczni. Na pierwszej linii frontu ryzyka zdrowotnego i zarazem niezbędności społecznej walczą kasjerki dyskontów, kurierzy, dostawcy lekarstw do aptek itp. To wszystko są zawody – o czym nigdy dość przypominania publiczności klasośredniej i/lub inteligenckiej – oparte na ciężkiej, wyczerpującej, co najmniej czterdziestogodzinnej, a zwykle dłuższej w wymiarze tygodniowym, nierzadko dwuzmianowej pracy, wycenianej przez polski rzekomy „rynek pracownika” na miesięczne stawki 1500-2500 zł netto. Często w dodatku w oparciu o stosunek pracy określony umowami śmieciowymi, z wszystkimi tego skutkami: częścią pensji uzależnioną od prowizji, brakiem płatnych urlopów, niższymi składkami emerytalnymi, brakiem płatnych zwolnień chorobowych, znikomą ochroną przed utratą pracy z dnia na dzień, bez prawa do otrzymania zasiłku dla bezrobotnych w momencie utraty zatrudnienia itp. A komu i do czego są dzisiaj niezbędni makler, coach, sprzedawca luksusowych samochodów, deweloper apartamentów, gwiazda futbolu? Czyli ludzie opłacani w „normalnych czasach” znacznie lepiej niż ci, którzy dzisiaj ryzykownie i mozolnie splatają potargane sieci społeczeństwa. Albo przynajmniej ludzie cieszący się większym prestiżem, gdyż uznawani za adeptów profesji nowoczesnych i „rozwojowych”, jak w przypadku całej rzeszy „biurokracji kapitalistycznej”, sportretowanej przed siedmioma laty w głośnym tekście Davida Graebera o fenomenie bullshit job.
Ja bym dodała jeszcze pracowników okołośmieciowych, pracowników energetyki, wodociągów, gazowni itp., informatyków wszelkiego sortu, bo dzięki nim można w ludzkich warunkach przeczekiwać pandemię w domach, mając normalny komfort życia. Natomiast nie lekceważyłabym kultury i rozrywki dostarczanej on-line, to dzięki niej wielu ludzi ma co zrobić z nadmiarem czasu i zachować trochę zdrowia psychicznego.
Wyszło, co nam naprawdę jest potrzebne do podstawowego funkcjonowania, a bez czego można się obyć dłużej lub krócej.
Myślę, że najbliższy sezon turystyczny (choćby w okrojonej formie) będzie bardziej lokalny, bez zagranicznych wyjazdów, bo nie będą możliwe, a nawet jeśli - przez wielu będą postrzegane jako dość ryzykowne.
Mam jeszcze takie luźne przemyślenie od pewnego czasu: może ten kop w tyłek, jaki wszyscy dostaliśmy, to zachwianie poczuciem bezpieczeństwa przydadzą się rozbestwionym społeczeństwom. Jak długo jest za dobrze i nie ma żadnego większego zagrożenia to się ludziom w dup*** przewraca, co zresztą widać, kiedy zamknięta siłka, brak wesela na 250 osób, odrost na hybrydzie i odwołany koncert urastają u niektórych znanych mi osobników do problemu rangi światowej.
No ale ślubu raczej nie bierze się dla wesela... Mój brat brał ślub cywilny w tą sobotę. Byli pierwszą parą z wymogiem maseczkowym. Obrączki zabrano do dezynfekcji w urzędzie. Wielkie przeżycie i nutka frajdy, że w takich okolicznościach wszystko, a przyjęcie zrobią na spokojnie jak się sytuacja uspokoi. Wszystko zależy od podejścia.
Jedną z najważniejszych zmian tego rodzaju wydaje się inne od dotychczasowego postrzeganie i ocena części zawodów i branż. Okazało się, że w czasach poważnych zagrożeń to profesje często lekceważone czy mizernie opłacane są kluczowe dla przeciwdziałania zagrożeniom czy utrzymania jako takiej kondycji zbiorowości. Z kolei inne, zwykle znacznie lepiej gratyfikowane, stają się zbędne lub drugoplanowe. Na placu dosłownego boju o ludzkie zdrowie i życie zostają pielęgniarki, salowe i ratownicy medyczni. Na pierwszej linii frontu ryzyka zdrowotnego i zarazem niezbędności społecznej walczą kasjerki dyskontów, kurierzy, dostawcy lekarstw do aptek itp. To wszystko są zawody – o czym nigdy dość przypominania publiczności klasośredniej i/lub inteligenckiej – oparte na ciężkiej, wyczerpującej, co najmniej czterdziestogodzinnej, a zwykle dłuższej w wymiarze tygodniowym, nierzadko dwuzmianowej pracy, wycenianej przez polski rzekomy „rynek pracownika” na miesięczne stawki 1500-2500 zł netto. Często w dodatku w oparciu o stosunek pracy określony umowami śmieciowymi, z wszystkimi tego skutkami: częścią pensji uzależnioną od prowizji, brakiem płatnych urlopów, niższymi składkami emerytalnymi, brakiem płatnych zwolnień chorobowych, znikomą ochroną przed utratą pracy z dnia na dzień, bez prawa do otrzymania zasiłku dla bezrobotnych w momencie utraty zatrudnienia itp. A komu i do czego są dzisiaj niezbędni makler, coach, sprzedawca luksusowych samochodów, deweloper apartamentów, gwiazda futbolu? Czyli ludzie opłacani w „normalnych czasach” znacznie lepiej niż ci, którzy dzisiaj ryzykownie i mozolnie splatają potargane sieci społeczeństwa. Albo przynajmniej ludzie cieszący się większym prestiżem, gdyż uznawani za adeptów profesji nowoczesnych i „rozwojowych”, jak w przypadku całej rzeszy „biurokracji kapitalistycznej”, sportretowanej przed siedmioma laty w głośnym tekście Davida Graebera o fenomenie bullshit job.
Ty tak na serio? Serio uważasz, że kasjerka czy kurier stoją "na pierwszej linii boju" tak samo jak lekarze, naukowcy badający poszukujący leku na COVID2 w laboratoriach, pielęgniarki, opiekunki, ratownicy czy pracujący w DPS-ach?
Z całym szacunkiem, ale to jakieś totalne bzdury, porównywać to ryzyko i tę odpowiedzialność. Owszem, kasjerka o tyle może być zagrożona, jeśli będzie miała pecha i spotka w pracy kogoś, kto jest zakażony. Ale to może zdarzyć się każdemu, kto pracuje, wychodzi z domu i styka się z ludźmi. Powiedziałabym nawet, że obowiązujące przepisy znacznie lepiej chronią kasjerki niż wiele innych branż np. pracowników fabryk, którzy pracują stłoczeni przy liniach produkcyjnych w niewielkich odległościach. Też zarabiają minimalną na śmieciówkach i też pracują czterdzieści godzin.
Dalej: ja naprawdę szanuję osoby wykonujące pracę kasjerki, dostawców czy kurierów, ale brutalna prawda jest taka, że te stanowiska już dzisiaj utrzymuje się w dużej mierze ze względów społecznych, czyli lepiej płacić za jakąkolwiek pracę, niż ponosić społeczne koszty bezrobocia. Ale ci ludzie nie są niezbędni: wręcz przeciwnie, bardzo łatwo jest zastąpić ich pracę maszyną. Elektroniczne kasy czy paczkomaty to już dzisiaj codzienność, stopniowo będą działać na coraz większą skalę i wypierać pracowników etatowych. A w przyszłości być może dostawy będą realizowane za pomocą dronów czy innych innowacyjnych rozwiązań. To już jest testowane. Tak samo jak sklepy, w których w ogóle nie ma NIKOGO!!! z obsługi. Nisko wykwalifikowani pracownicy handlu jako pierwsi będą zagrożeni bezrobociem.
Tymczasem naprawdę niezastąpieni są właśnie ci wykonujący tytaniczną pracę w ostatnich dniach pracownicy DPS-ów, lekarze, pielęgniarki, ratownicy, laboranci...
No ale ślubu raczej nie bierze się dla wesela... Mój brat brał ślub cywilny w tą sobotę. Byli pierwszą parą z wymogiem maseczkowym. Obrączki zabrano do dezynfekcji w urzędzie. Wielkie przeżycie i nutka frajdy, że w takich okolicznościach wszystko, a przyjęcie zrobią na spokojnie jak się sytuacja uspokoi. Wszystko zależy od podejścia.
Jasne, że nie dla wesela - ale gdy miesiącami planujesz wszystko, wkładasz w to wysiłek i koszty, pragniesz spędzić czas z bliskimi - także tymi spoza rodziny rozczarowanie może być bardzo duże.
W obliczu tego kryzysu widać owoce polityki gospodarczo liberalnej - ustroju z wyraźną przewagą prywatyzacji opieki medycznej i emerytalnej. Klasycznym przykładem jest USA - tam osoby nieubezpieczone miały utrudnioną możliwość uzyskania opieki medycznej, a po śmierci zostały pochowane w zbiorowej mogile.
https://tvn24.pl/swiat/koronawirus-w-usa-nowy-jork-masowe-groby-na-wyspie-hart-4551726 W fatalnej sytuacji znaleźli się ci, którzy przeżyli. W pewnym momencie jako bezrobotni rejestrowało się tam 11 osób na sekundę,tysiące ludzi nie otrzymało zasiłku, bo brakuje pieniędzy. Emerytury z prywatnego ubezpieczenia poszły się bujać na drzewo, bo są mocno powiązane z giełdą, a przy tym plajtują firmy ubezpieczeniowe. Będą staruszki zasuwać do śmierci za miskę strawy.
***
Na gruncie polskim okazało się, że przy pandemii prywatne kliniki i Domy Opieki szybko się zwinęły i cały ciężar problemu został przerzucony na szpitale publiczne i władze państwowe.
Tak, na pewno w kryzysie będziemy informatyzować sklepy i przesyłki, większość przedsiębiorców faktycznie ma teraz możliwość inwestowania. @Colargol, gdzie ty żyjesz?
Oczywiście, że kasjerzy i sprzedawcy są teraz bardziej narażeni. Można to docenić albo olać.
A mnie trochę drażni mówienie, że dziś okazuje się, że ważną pracę wykonują kasjerzy i pracownicy fizyczni, a nie ci w garniturkach i białych kołnierzykach, podczas gdy korporacje - również takie jak Jeronimo Martins (biedronka) - opierają się także właśnie na pracy tych, którzy ściskają ręce i podpisują umowy, wymyślają strategie, badają rynki i sprzedają akcje. Naprawdę, praca kasjerki jest potrzebna, ale to nie dzięki niej kupuję sobie mandarynki i szampon.
Nic się nie zmieni. Nadał wielkie korporacje będą rządzić swiatem. To że przez chwilkę będzie trudniej tym co potracili firmy i pracę niczego nie zmieni i tak w naszej rzeczywistości byli niedoceniani. Konsumpcjonizm wróci bardzo szybko. Jeśli już to ten eksperyment socjologiczny pokazał jak sterować ludźmi i wielu to wykorzysta.
Jeśli już to ten eksperyment socjologiczny pokazał jak sterować ludźmi i wielu to wykorzysta.
a do tej pory nie zauważałaś sterowania ludźmi? Sterowanie przez sytuację wyjątkową i uciążliwą ma baaardzo krótkie nogi, nikt poważny ne wyłozyłby na to nawet centa.
A mnie trochę drażni mówienie, że dziś okazuje się, że ważną pracę wykonują kasjerzy i pracownicy fizyczni, a nie ci w garniturkach i białych kołnierzykach, podczas gdy korporacje - również takie jak Jeronimo Martins (biedronka) - opierają się także właśnie na pracy tych, którzy ściskają ręce i podpisują umowy, wymyślają strategie, badają rynki i sprzedają akcje. Naprawdę, praca kasjerki jest potrzebna, ale to nie dzięki niej kupuję sobie mandarynki i szampon.
To niech właściciel Geronimo idzie kasować cytryny i zobaczymy ile sam zarobi To nie tak. Można ich szanować bądź nie, ale akurat jeśli chodzi o czasy epidemii, to zwykli pracownicy są bardziej narażeni a o tym tu była mowa.
No to co się pojawilo to rozrywka online - oczywiście koncert online to nie to samo co na żywo ale i tak akurat to podoba mi się ogromnie np filharmonia poznanska I krakowska mogę na taki koncert wybrać się online nawet z moim 3,5latkiem na spokojnie
Myślę, że trochę spadniemy z drabiny o szczebel niej - ci co jeździli na wakacje za granicę teraz będą w PL, ci co jeździli w PL nad polskie morze będą jeździć na działki, itd.
Wszyscy by chcieli aby było jak dawniej - ale co to oznacza?
Raczej trzeba przystosować się do nowej rzeczywistości. Nasze pokolenie pamięta inne czasy - komunizm, kolejki, dziki kapitalizm z lat 90. A nasze dzieci miały wszystko, nawet jeśli to było tańsze droższe to miały wszystko - im będzie najtrudniej przyjąć zmianę.
jako osobnik z problemem lęku mam stracha, że spadanie z niskiej wysokości będzie śmiertelnie niebezpieczne - no wiecie, kiedy zamiast dokonywać wyboru jedzenie czy wizyta u lekarza będzie trzeba dokonywać wyboru kogo dziś nakarmić. na szczęście to tylko mój problem głównie problem lęku / może powinnam pisać tylko w wątku o wariowaniu?
A mnie trochę drażni mówienie, że dziś okazuje się, że ważną pracę wykonują kasjerzy i pracownicy fizyczni, a nie ci w garniturkach i białych kołnierzykach, podczas gdy korporacje - również takie jak Jeronimo Martins (biedronka) - opierają się także właśnie na pracy tych, którzy ściskają ręce i podpisują umowy, wymyślają strategie, badają rynki i sprzedają akcje. Naprawdę, praca kasjerki jest potrzebna, ale to nie dzięki niej kupuję sobie mandarynki i szampon.
To niech właściciel Geronimo idzie kasować cytryny i zobaczymy ile sam zarobi To nie tak. Można ich szanować bądź nie, ale akurat jeśli chodzi o czasy epidemii, to zwykli pracownicy są bardziej narażeni a o tym tu była mowa.
Nie mówię o tym, kto jest narażony, tylko dzięki komu te cytryny mamy. Kasjerki są na piedestale, bo je widać, ale zanim produkt trafi do kasy przechodzi przez wiele rąk. Myślę że prędzej pan Jeronimo siądzie na kasie i coś mi sprzeda niż Pani kasjerka wynegocjuje umowę na sprzedaż owoców. I nie mówię, że to źle, Pani ma swoją pracę, dobrze ja wykonuje i jest ok. Ale to śmieszne mówić, że dzięki niej mamy jedzenie, tak jakby ona na zapleczu pomidory sadziła.
@OlaOdPawla, ale naprawdę nie rozumiesz co chcę powiedzieć czy to taka zabawa w ostatnie słowo? Gdyby zabrakło pracowników w dobie pandemii (masowe zachorowania, strajki itp), to Jeronimo musiałby posiadać dar bilokacji, by cokolwiek zarobić. Nie chodzi o to kto sadzi pomidory, tylko kto jest najbardziej narażony za zachorowanie, a mimo to, przychodzi do pracy. A najbardziej narażeni są wszyscy, którzy pracują w medycynie, sklepach i usługach. Można średnio szanować zawód kosmetyczki, ale jak już się otworzą, to nadal ona będzie miałą większe prawdopodobieństwo złapania czegoś niż ten cały Jeronimo, prawda? A co tu mówić o kasjerce, sprzedawcy w piekarni, farmaceucie.
@Tola, tak, nachyla się. Ale ma kontakt z 5 -8 klientkami dziennie. Sprzedawca z iloma teraz? 50-100? Dotyka kart, banknotów, taśmy, półek, których wcześniej dotykało kolejne kilkadziesiąt osób.
Moja siostra jest kosmetyczką, bardzo cieszę się, że zamknięto hotel, w którym pracuje. Natomiast, przy całej miłości i trosce, nie porównywałabym ryzyka w jej pracy z ryzykiem pani z Biedronki.
Macie te kasy samoobsługowe na żywo? Ja tak i o ile dla nie za dużych zakupów i osób nieco obeznanych z elektroniką są jak najbardziej ok, to już przy zakupach "pandemicznych" zupełnie się nie sprawdzają - przetestowalam. Zresztą podobnie jak w normalnej sytuacji zakupy weekendowe itp. Upierdliwe, czasochłonne i z koniecznoscia zainteresowania obsługi. Może w sklepie wielkopowierzchniowym, hurtowym ma to szanse, w mniejszych tylko jako kasa dodatkowa. Brak płatności gotówką pominę, bo to pewnie najłatwiej rozwiązać.
Komentarz
Nie daj Boże, bo wtedy już będzie po Polsce.
Z drugiej strony - chciałabym, żebyś mogła "dobroci" zmiany prezydenta doświadczyć na własnym grzbiecie.
Klasycznym przykładem jest USA - tam osoby nieubezpieczone miały utrudnioną możliwość uzyskania opieki medycznej, a po śmierci zostały pochowane w zbiorowej mogile.
https://tvn24.pl/swiat/koronawirus-w-usa-nowy-jork-masowe-groby-na-wyspie-hart-4551726
W fatalnej sytuacji znaleźli się ci, którzy przeżyli. W pewnym momencie jako bezrobotni rejestrowało się tam 11 osób na sekundę,tysiące ludzi nie otrzymało zasiłku, bo brakuje pieniędzy. Emerytury z prywatnego ubezpieczenia poszły się bujać na drzewo, bo są mocno powiązane z giełdą, a przy tym plajtują firmy ubezpieczeniowe. Będą staruszki zasuwać do śmierci za miskę strawy.
***
Na gruncie polskim okazało się, że przy pandemii prywatne kliniki i Domy Opieki szybko się zwinęły i cały ciężar problemu został przerzucony na szpitale publiczne i władze państwowe.
Jeśli już to ten eksperyment socjologiczny pokazał jak sterować ludźmi i wielu to wykorzysta.
a do tej pory nie zauważałaś sterowania ludźmi?
Sterowanie przez sytuację wyjątkową i uciążliwą ma baaardzo krótkie nogi, nikt poważny ne wyłozyłby na to nawet centa.
jeśli to manipulacja, to na chwilę.
Zresztą nie wiem nie bardzo się tym interesuję.
na szczęście to tylko mój problem głównie problem lęku / może powinnam pisać tylko w wątku o wariowaniu?
nie piszcie kursywą
Już widzę te ogromne straty spowodowane kradzieżą. Polska to nie Szwecja z czasów przed nachodźcami.