Tak jak was czytam to taka refleksja mnie nachodzenie coraz częściej ludzie wola przeżywać niż mieć. Po części faktycznie, tak jak @Bagata napisała chodziło o gazety, ubrania ale fantastyczne rzeczy naposalyscie.
Dla mnie must have to. Rozmowy z ludźmi. Z przyjaciółkami. Teraz głównie telefoniczne ale mam. Taki zwyczaj że idę z Ola na spacer po Anie do szkoły i plotkują z jedną a później popołudniu z drugą.
I codzienny must have to pogawędka z moja mamusia. Cieszę się że ja mam i dobrze nam się rozmawia.
Z bardzo przyziemnych to poranna kawa z mlekiem zanim wstaną dzieci,jest cicho i nikt nic nie chce. Ale najbardziej czułość,bliskość męża,dzieci. Te małe łapki wokół szyi,które tak szybko rosną. Buziaki. Usycham bez czułości,takiej ludzkiej,zwyczajnej. Z reszty chyba jestem w stanie zrezygnować
A mi tak przychodzi do głowy, że mamy całe mnóstwo "must have" ów tylko nie zdajemy sobie sprawy bo to po prostu jest. A dostrzegamy dopiero gdy zabraknie. Od rzeczy fundamentalnych typu wolność, wiara, zdrowie, najbliżsi. Po takie zwyczajne, prozaiczne. U nas w gminie np. prowadzone są prace -coś tam modernizują w sieci wodociągowej i jest ogłoszenie, że jutro w godz. 8-18 nie będzie wody. Juz 4 taki dzień w tym miesiącu . Absolutne must have to woda w kranie (nawet zimna), no i w spłuczce w toalecie. Cały dzień przy 7 osobach. No łatwo nie jest. Pralkę doceniam jak padła kiedyś akurat jak wszyscy siedmioro mieliśmy ostrą jelitówkę. Zmywarkę gdy wysiadła akurat w trakcie przyjęcia na ponad trzydzieści osób po chrzcie najmłodszej. Odkurzacz jak trzeba było zmiotką sprzatnąć dywany. Samochód jak trzeba było targać zakupy świat drogi bo się zepsuł. Męża jak na dwa lata wyjechał do pracy za granicę. Itd. Itp.
Zaiste, bardzo słuszna konstatacja.
I pewnie bym się zgodziła, gdyby nie fakt, że wychowałam się w domu, gdzie z wygód był tylko prąd (tzw. "światło"), a i to od kilku zaledwie lat i dość często wyłączali, więc byliśmy przyzwyczajeni by radzić sobie bez niego. Umiem więc żyć bez bieżącej wody, pralki, zmywarki, odkurzacza, samochodu, łazienki i innych zdobyczy cywilizacji.
Wolności nie mamy, może jakieś jej złudzenie zaledwie. Zdrowie - różnie z tym bywa i nawet gdy podupada, to żyję dalej. Najbliżsi - dziś są, a jutro nie, bo zmieniają swoje życiowe plany i decyzje. Przyjaciele - podobnie.
Co zostaje? Tylko wiara. Ale tej nikt mi odebrać nie może. A jej brak będzie oznaczał koniec życia. W każdym razie, sensownego życia tu na ziemi i nadziei na życie wieczne.
@Katarzyna, ale jednak czym innym jest życie bez wygod, jeśli się ich wcześniej nie miało i było się dzieckiem na dodatek. A czym innym po latach przyzwyczajenia. Moja mama miała w dzieciństwie toaletę na zewnątrz, wodę w pompie, też na zewnątrz. Ani pralki, ani zmywarki. Prąd tylko. I też właśnie się zastanawiała jak to było, że niczego jej nie brakowało, a teraz jak nie mieli wody bieżącej na działce to się frustrowala
Ależ! Pewnie, że bym się sfrustrowała, gdyby mi wodę i inne wygody nagle odłączyli. Wymagałoby to sporo wysiłku, żeby się do nowych realiów dostosować. Jednak, mając za sobą doświadczenie, jakie mam, trudno mi powiedzieć, że te wszystkie wygody, z których obecnie korzystam, są moimi "must have".
I pewnie bym się zgodziła, gdyby nie fakt, że wychowałam się w domu, gdzie z wygód był tylko prąd (tzw. "światło"), a i to od kilku zaledwie lat i dość często wyłączali, więc byliśmy przyzwyczajeni by radzić sobie bez niego. Umiem więc żyć bez bieżącej wody, pralki, zmywarki, odkurzacza, samochodu, łazienki i innych zdobyczy cywilizacji.
Wolności nie mamy, może jakieś jej złudzenie zaledwie. Zdrowie - różnie z tym bywa i nawet gdy podupada, to żyję dalej. Najbliżsi - dziś są, a jutro nie, bo zmieniają swoje życiowe plany i decyzje. Przyjaciele - podobnie.
Co zostaje? Tylko wiara. Ale tej nikt mi odebrać nie może. A jej brak będzie oznaczał koniec życia. W każdym razie, sensownego życia tu na ziemi i nadziei na życie wieczne.
@Katarzyna,jeśli mieszka się domku wolnostojącym, to jakoś lepiej lub gorzej można sobie poradzić bez tego o czym piszesz.
W bloku-nie ma takiej opcji.
Niedawno na osiedlu znajomych był pożar,czego skutkiem było odcięcie wszystkich mediów-wody,gazu,prądu,oraz ogrzewania.
Trójka małych dzieci.
Przewidywalny czas podłączenia madiów-2-3 tygodni.
Chcieliśmy im podrzucić kuchenkę i piecyk na butlę gazową-nie można,
bo to blok,zakaz administracji.
Generator ,żeby wystawili na balkon-też nie.
Finalnie administracja się spięła i na 3 dzień mieli już światło i wodę,
ale nie życzę nikomu przeżycia takiej próby,czy gaz,woda i prąd to w bloku must have czy jednak nie.
A mi tak przychodzi do głowy, że mamy całe mnóstwo "must have" ów tylko nie zdajemy sobie sprawy bo to po prostu jest. A dostrzegamy dopiero gdy zabraknie. Od rzeczy fundamentalnych typu wolność, wiara, zdrowie, najbliżsi. Po takie zwyczajne, prozaiczne. U nas w gminie np. prowadzone są prace -coś tam modernizują w sieci wodociągowej i jest ogłoszenie, że jutro w godz. 8-18 nie będzie wody. Juz 4 taki dzień w tym miesiącu . Absolutne must have to woda w kranie (nawet zimna), no i w spłuczce w toalecie. Cały dzień przy 7 osobach. No łatwo nie jest. Pralkę doceniam jak padła kiedyś akurat jak wszyscy siedmioro mieliśmy ostrą jelitówkę. Zmywarkę gdy wysiadła akurat w trakcie przyjęcia na ponad trzydzieści osób po chrzcie najmłodszej. Odkurzacz jak trzeba było zmiotką sprzatnąć dywany. Samochód jak trzeba było targać zakupy świat drogi bo się zepsuł. Męża jak na dwa lata wyjechał do pracy za granicę. Itd. Itp.
Zaiste, bardzo słuszna konstatacja.
I pewnie bym się zgodziła, gdyby nie fakt, że wychowałam się w domu, gdzie z wygód był tylko prąd (tzw. "światło"), a i to od kilku zaledwie lat i dość często wyłączali, więc byliśmy przyzwyczajeni by radzić sobie bez niego. Umiem więc żyć bez bieżącej wody, pralki, zmywarki, odkurzacza, samochodu, łazienki i innych zdobyczy cywilizacji.
Wolności nie mamy, może jakieś jej złudzenie zaledwie. Zdrowie - różnie z tym bywa i nawet gdy podupada, to żyję dalej. Najbliżsi - dziś są, a jutro nie, bo zmieniają swoje życiowe plany i decyzje. Przyjaciele - podobnie.
Co zostaje? Tylko wiara. Ale tej nikt mi odebrać nie może. A jej brak będzie oznaczał koniec życia. W każdym razie, sensownego życia tu na ziemi i nadziei na życie wieczne.
Wolności to w Polsce jest tyle, że mogłaby być towarem eksportowym. Wolność jest w ludziach, katolikach i nonkonformistach. Brakuje mi tylko tego żeby Polska zdołała się wzbogacić. Zachód prowadził zimną wojnę i Sowieci go zinfiltrowali, wprowadzając swój zamordyzm. Edit: Ale idzie nowe, wybory w USA wygra Trump a Boris zrobi twardy brexit.
Z racji że dużo ciężkich tematów to pora no coś lekkiego. Polecajcie swoje absolutne must have. Czy to ubrania, czy kosmetyki, czy dania, czy książki czy jeszcze cos innego.
Ubrania to zdecydowanie must have, zdaje się chodzenie nago po ulicy jest nielegalne (a na pewno - nieestetyczne) Długa spódnica to podstawa
Czy herbata to danie? Jest mi niezbędna, konkretne marki, zaparzona konkretną wodą... Co do jedzenia jestem mniej wybredna, byle coś było. Z przyczyn praktycznych preferuję kasze, o ile nie jest zbyt gorąco na gotowanie
Książki też niezbędne, jakimż gigantycznym błogosławieństwem jest umiejętność czytania! Na szczęście dla mnie nie muszą być "nieprzeczytane" - zbankrutowałabym
Komentarz
Po części faktycznie, tak jak @Bagata napisała chodziło o gazety, ubrania ale fantastyczne rzeczy naposalyscie.
I codzienny must have to pogawędka z moja mamusia. Cieszę się że ja mam i dobrze nam się rozmawia.
Ale najbardziej czułość,bliskość męża,dzieci.
Te małe łapki wokół szyi,które tak szybko rosną. Buziaki.
Usycham bez czułości,takiej ludzkiej,zwyczajnej.
Z reszty chyba jestem w stanie zrezygnować
Mąż w domu.
Kawa.
Moja mama miała w dzieciństwie toaletę na zewnątrz, wodę w pompie, też na zewnątrz. Ani pralki, ani zmywarki. Prąd tylko.
I też właśnie się zastanawiała jak to było, że niczego jej nie brakowało, a teraz jak nie mieli wody bieżącej na działce to się frustrowala
Najgorsze migreny miałam po zapomnianej, niewypitej kawie.
Jak odstawiałam kawę to bity
tydzień bolała mnie głowa
teraz mam pokrzywę z mango i takie tam
Ale ten zapach kawki z rana...
Mmmm
I ostatnio czapka z daszkiem. Też czarna