Właśnie usłyszałem o mamie, która zabrała synowi komórkę do końca roku szkolnego. Wszystko pięknie, ale jak go ukarze, gdy coś przeskrobie przez kolejne dwa miesiące? Żeby coś zabrać, trzeba najpierw coś dać. Robi się z tego kwadratura koła. A może lepiej w ogóle nie karać? Jak uważacie?
Komentarz
ufać sobie nawzajem
Jakie?
ale budowanie zaufania to długi proces,
i być może ciężko nadrobić zaniedbania z wczesnego dzieciństwa.
Chociaż, jak pamiętam siebie, to była we mnie tęsknota za zaufaniem,
więc może warto wybaczyć
- zbyt późny powrót do domu - następnym razem ustalamy odbiór z imprezy odpowiednio wcześniej,
- niewypełnienie obowiązku (porządek w kuchni, zmywarka) - obowiązek ma być wykonany nazajutrz i dodatkowo kolejnego dnia
- niewypełnienie obowiązku sobotniego (mycie łazienki) - nie ma wieczorem filmu
- nie karzemy za nieodrabianie lekcji czy nienauczenie się do klasówki - konsekwencją i karą są oceny w szkole (klasówki muszą poprawiać, więc to i tak im nie ujdzie płazem, a na dobrych ocenach im zależy mimo, że my tylko chwalimy za dobre, a jeśli są słabe to pytamy, czy sami sobie poradzą, czy potrzebują jakiejś pomocy od nas)
- jakieś nieodpowiednie zachowanie typu kłótnie, pyskowanie - naturalną konsekwencją i karą jest smutek i niezadowolenie rodzica, trzeba przeprosić itp. w zależności od skali i okoliczności karą tu może być też ograniczenie czasu korzystania z aplikacji w telefonie (córka) /jeszcze większe niż zwykle ograniczenie dostępu do gier na komputerze (syn)
bardziej skory do karania jest mój mąż, ja to najchętniej wcale bym nie karała
- kary typu: "nie pójdziesz na zbiórkę, albo do Klubu Filary/Potok" byłyby ogromnie dotkliwe, ale to tak jakbym przy okazji ukarała samą siebie, bo zależy mi bardzo, żeby tam chodzili
u nas jak są jakieś dziwne zachowania, to pytamy, co ostatnio oglądali na YT, albo co ostatnio czytają i zaczynamy śledztwo, co takiego ma na nich zły wpływ - wtedy bardzo szybko się poprawiają z obawy, że to czy inne "dobro" zostanie im zabronione xD
Podstawa to utrzymywanie relacji z dzieckiem, rozmowa. Normalnie, jak z człowiekiem. Ustalanie zasad i przestrzeganie ich.
No jasne, czasem uciekam się do groźby lub szantażu, jak mi na czymś bardzo zależy, ale staram się to minimalizować.
Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze.
I mnie Pan Bóg nie karze. I nie znam takich ludzi. Których karze. Jeśli znasz to proszę daj przykład.
i proszę pokaz kogo Pan Jezus ukarał.
A nawet jeśli Bóg ma prawo nas karać to skoro On tego jednak nie stosuje to dlaczego ja miałabym to robić? Bo ja nie znał przykładu kiedy Pan Jezus kogoś karze i w związku z tym nie wiem jak miałabym się tego nauczyć.
Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? Jeśli jesteście bez karania, którego uczestnikami stali się wszyscy, nie jesteście synami, ale dziećmi nieprawymi. Zresztą, jeśliśmy cenili i szanowali ojców naszych według ciała, mimo że nas karcili, czyż nie bardziej winniśmy posłuszeństwo Ojcu dusz, a żyć będziemy? Tamci karcili nas według swej woli na czas znikomych dni. Ten zaś czyni to dla naszego dobra, aby nas uczynić uczestnikami swojej świętości. Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości.
Rezygnacja z kar dla dzieci wydaje mi się o tyle niesłuszna, że w dorosłym życiu są one powszechnie stosowane. Nasze dzieci spotkają się z nimi prędzej, czy później. Jeżeli będziemy od małego uczyć je porządku społecznego, przyjmą je w przyszłości ze spokojem. Jeżeli natomiast stworzymy bańkę rządzącą się innymi zasadami, to narażamy je na wiele niepotrzebnych nerwów i frustracji.
Ale oczywiście każdy ma prawo do wychowywania swoich dzieci na swój własny sposób.