Tak właściwie to stosuję się do większości punktów, i co? A nico! Jestem beznadziejna, jeżeli chodzi o oszczędzanie. Zazdroszczę tym, którzy umieją oszczędzać. Tak chciałabym być skąpiradłem.
Tak właściwie to stosuję się do większości punktów, i co? A nico! Jestem beznadziejna, jeżeli chodzi o oszczędzanie. Zazdroszczę tym, którzy umieją oszczędzać. Tak chciałabym być skąpiradłem.
To całkiem tak, jak ja...:D
A jednak życie wymusza mimochodem pewne działania, choć niekoniecznie udaje się od nich (od tych działań) natentychmiast zabogacić (jak mawiały moje małe dzieci). Może tylko łatwiej związać koniec z końcem.
Tak właściwie to stosuję się do większości punktów, i co? A nico! Jestem beznadziejna, jeżeli chodzi o oszczędzanie. Zazdroszczę tym, którzy umieją oszczędzać. Tak chciałabym być skąpiradłem.
Tak właściwie to stosuję się do większości punktów, i co? A nico! Jestem beznadziejna, jeżeli chodzi o oszczędzanie. Zazdroszczę tym, którzy umieją oszczędzać. Tak chciałabym być skąpiradłem.
Zauważyłam, że jak się robi zakupy rzadziej, nawet takie obszerniejsze, wydaje się mniej niż chodząc na ryneczek codziennie...z własnego doświadczenia. Kupując codziennie i "spontanicznie" miałam często sytuacje, że zbyt dużo było różnych produktów na raz, a potem zostawało mało kasy:)
Chodzic z lista. Ja raz w tygodniu ide na zakupy duze - BEZ Marka, zeby nie bylo jeczenia i niezaplanowanych wydatkow. Porownuje ceny i mam rozeznanie, co kupic w duzym supermarkecie, co w Aldim, a co na ryneczku. W tygodniu tylko dokupuje, jesli czegos braknie ( np mleko, chleb do tostera, jakies warzywa ) Obiady mam zaplanowne na miesiac naprzod i do nich ustalam liste zakupow. Wydatki na zywnosc spadly w ten sposob znaczaco
Redukcja obiadów mięsnych do jednego w tygodniu to ogromna oszczędność w skali miesiąca. Uczę się właśnie gotować większość zup bez wywaru mięsnego, z pozytywnym efektem.
Chleb domowy żytni lub żytni z odrobiną mąki pszennej zachowuje świeżość kilka dni. Drożdżowe pleśnieją zdecydowanie szybciej.
mozna pokrojone warzywa wrzucic na masło i podusic chwilke na tym masełku, potem dolewasz wode i normalnie gotujesz zupe, ale szcze5rze mówiac mi sie nawet tego nie chciało robic - po prostu gotowałam warzywa, dodawałam pod koniec troche masła albo oleju zeby chudo nie było i tyle ale na ogół wychodziło albo nieco 'chude' albo bardzo gęste np. wywar do zupy z soczewica robie tak ze gotuje 2-3 piertuszki, marchewki i ze 2 duze cebule, plus kawał lubczyku lisc laurowy. jak sie juz pogotuje to wyjmuje warzywa, dorzucam soczewice, ziemniorki, jak juz sie to ugotuje to miksuje jedna ta piersuszke 2 marchewki i cebulke i dodaje do zupy zeby taka wodnista nie byla, ale zeby bylo co gryzc, bo mnie od zup kremowych odrzuca
moje doświadczenie jest takie, że chleb na zakwasie wytrzymuje ok tygodnia, najlepiej faktycznie w lnianej ściereczce i woreczku.
Moim zdaniem wychodzi taniej... tzn gdy się go porówna do tzw chleba ze wsi gdzie nieduży bochenek potrafi kosztować ze 4 zł albo i lepiej. A mi z 1,5 kg mąki (kosztującej ok 3 - 3,5 za te 1,5 kg) wychodzą 3 długie (chyba ze 40 cm długości mają) keksówki czyli co najmniej 5 takich małych bochenków. No prąd jeszcze trzeba doliczyć ale mimo to i tak taniej.
edit: a jak piekę więcej to część chleba i bułek mrożę
Raz w tygodniu zakupy. Tony weków i mrożonek z własnoręcznie wyhodowanych. Hodowla drobiu-na jaja i mięso.
Nie wiem czy taniej ale na pewno i zdrowiej i milej a paradoksalnie czas spędzony wspólnie z mężem na pieleniu,pasteryzowaniu czy skubaniu to sama przyjemność-jest chwila na rozmowę,na żart a i praca w rękach więc czas podwójnie wykorzystany.
I my się od kilku miesięcy zastanawiamy co robimy źle, że nie starcza nam do pierwszego??? Tak, ostatnie miesiące są takie, że co miesiąc skubiemy pieniądze z odłożonych (których i tak już prawie nie ma). Mąż nie zarabia jakoś bardzo mało. Tak... średnio powiedzmy. Fakt - mamy kredyt, ale nawet po odliczeniu kredytu, zostaje tyle, że powinno starczyć. No i wychodzi nam niezbicie, że to wcale nie na jedzenie wydajemy najwięcej. Chociaż i na tym staramy się oszczędzać (właśnie mniej mięsa, kupujemy tylko to co jest niezbędne). Najwięcej to wydatki ekstra - bo to są największe kwoty. Syn ma aparat ortodontyczny - z tej pensji poszło na niego 800zł. Na nfz się nie kwalifikuje - za mały i jeszcze mleczaki ma i jeszcze milion "ale". Mąż ma nasilenie choroby (takiej przewlekłej) - w zeszłym tygodniu poszło kilkaset złotych na leki na miesiąc (konieczne). To są tylko dwie pozycje, a jak na nie spojrzę, to sobie myślę, że jedzenie to jest kropla w morzu. Co nie zmienia faktu, że na jedzeniu staramy się zaoszczędzić jak najwięcej (bo na tych "innych" wydatkach nie bardzo się da).
Savia, ale nie wychodzi Ci taniej? bułka w sklepie dochodzi już prawie do złotówki. Jajko 60gr, 0,5kg mąki +-80gr, szklanka mleka +-60gr, drożdże 20gr. Suma 2,20. 12 sporych bułek - o różnicy w wadze nie wspominając. Pewnie, prąd trzeba by doliczyć, ale nie wyszłoby pewnie więcej niż parę złotych. Jedyny problem to czas: znaleźć i nie zniechęcić się rutyną codziennego pieczenia
Zrobię wieczorem i policzę, ciekawa jestem jak to rzeczywiście jest.
Syn ma aparat ortodontyczny - z tej pensji poszło na niego 800zł. Na nfz się nie kwalifikuje - za mały i jeszcze mleczaki ma i jeszcze milion "ale".
Nie wiem jaki ma problem, ale moja siostra cioteczna, stomatolog, mówiła nam by z aparatem czekać do ok 9 roku życia, bo wcześniej szczęka bardzo się zmienia i zęby mocno kursują po gębie. No i teraz wzięliśmy się za synów.
My próbowaliśmy liczyć na co wydajemy, ale... na próbach się skończyło. Przerasta nas pamiętanie kolejnej rzeczy. Już i tak lecytynę powinnam brać.
Syn ma aparat ortodontyczny - z tej pensji poszło na niego 800zł. Na nfz się nie kwalifikuje - za mały i jeszcze mleczaki ma i jeszcze milion "ale".
Nie wiem jaki ma problem, ale moja siostra cioteczna, stomatolog, mówiła nam by z aparatem czekać do ok 9 roku życia, bo wcześniej szczęka bardzo się zmienia i zęby mocno kursują po gębie. No i teraz wzięliśmy się za synów.
My próbowaliśmy liczyć na co wydajemy, ale... na próbach się skończyło. Przerasta nas pamiętanie kolejnej rzeczy. Już i tak lecytynę powinnam brać.
No właśnie u nas o to kursowanie zębów chodzi - żeby kursowały właśnie teraz - nie później
Syn ma bardzo wąską szczękę, mleczaki miał już bardzo pościskane. I już jak były mleczaki miał założony aparat rozciągający szczękę (nie prostujący zęby). Na domiar złego stałe mu wychodzą takie... łopatowate - wielkie znaczy. Jedynki jakieś 2,5 raza szersze niż mleczne. Gdybyśmy nic nie zrobili, stałe powychodziłyby warstwami z braku miejsca. No... ale nfz tego nie łyka. A efekty tego "rozciągacza" szokujące. Szkoda że drogi
W instrukcji piekarnika podane jest zużycie prądu, piekę 40 min duże chleby, z 10 min nagrzewa się piekarnik, więc z obliczeń wychodzi niecała kWh na pieczenie, czyli 60 gr.
Ziarna kupuję w Auchan w dużych promocjach i robię zapasy do następnej promocji.
Komentarz
Tylko ja skąpiradłem NIGDY nie chciałabym być. :P
no właśnie mój szybciej się psuje, bo nie ma dodatków antypleśniowych
ale na ogół wychodziło albo nieco 'chude' albo bardzo gęste
np. wywar do zupy z soczewica robie tak ze gotuje 2-3 piertuszki, marchewki i ze 2 duze cebule, plus kawał lubczyku lisc laurowy. jak sie juz pogotuje to wyjmuje warzywa, dorzucam soczewice, ziemniorki, jak juz sie to ugotuje to miksuje jedna ta piersuszke 2 marchewki i cebulke i dodaje do zupy zeby taka wodnista nie byla, ale zeby bylo co gryzc, bo mnie od zup kremowych odrzuca
No, ale jak pachnie! :-)
Moim zdaniem wychodzi taniej... tzn gdy się go porówna do tzw chleba ze wsi gdzie nieduży bochenek potrafi kosztować ze 4 zł albo i lepiej. A mi z 1,5 kg mąki (kosztującej ok 3 - 3,5 za te 1,5 kg) wychodzą 3 długie (chyba ze 40 cm długości mają) keksówki czyli co najmniej 5 takich małych bochenków. No prąd jeszcze trzeba doliczyć ale mimo to i tak taniej.
edit: a jak piekę więcej to część chleba i bułek mrożę
Tony weków i mrożonek z własnoręcznie wyhodowanych.
Hodowla drobiu-na jaja i mięso.
Nie wiem czy taniej ale na pewno i zdrowiej i milej a paradoksalnie czas spędzony wspólnie z mężem na pieleniu,pasteryzowaniu czy skubaniu to sama przyjemność-jest chwila na rozmowę,na żart a i praca w rękach więc czas podwójnie wykorzystany.
Tak, ostatnie miesiące są takie, że co miesiąc skubiemy pieniądze z odłożonych (których i tak już prawie nie ma).
Mąż nie zarabia jakoś bardzo mało. Tak... średnio powiedzmy.
Fakt - mamy kredyt, ale nawet po odliczeniu kredytu, zostaje tyle, że powinno starczyć.
No i wychodzi nam niezbicie, że to wcale nie na jedzenie wydajemy najwięcej. Chociaż i na tym staramy się oszczędzać (właśnie mniej mięsa, kupujemy tylko to co jest niezbędne). Najwięcej to wydatki ekstra - bo to są największe kwoty.
Syn ma aparat ortodontyczny - z tej pensji poszło na niego 800zł. Na nfz się nie kwalifikuje - za mały i jeszcze mleczaki ma i jeszcze milion "ale".
Mąż ma nasilenie choroby (takiej przewlekłej) - w zeszłym tygodniu poszło kilkaset złotych na leki na miesiąc (konieczne).
To są tylko dwie pozycje, a jak na nie spojrzę, to sobie myślę, że jedzenie to jest kropla w morzu.
Co nie zmienia faktu, że na jedzeniu staramy się zaoszczędzić jak najwięcej (bo na tych "innych" wydatkach nie bardzo się da).
My próbowaliśmy liczyć na co wydajemy, ale... na próbach się skończyło. Przerasta nas pamiętanie kolejnej rzeczy. Już i tak lecytynę powinnam brać.
Syn ma bardzo wąską szczękę, mleczaki miał już bardzo pościskane. I już jak były mleczaki miał założony aparat rozciągający szczękę (nie prostujący zęby).
Na domiar złego stałe mu wychodzą takie... łopatowate - wielkie znaczy. Jedynki jakieś 2,5 raza szersze niż mleczne.
Gdybyśmy nic nie zrobili, stałe powychodziłyby warstwami z braku miejsca.
No... ale nfz tego nie łyka. A efekty tego "rozciągacza" szokujące. Szkoda że drogi