Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Mamy niepracujące kilka lat - a powrót do pracy

1235789

Komentarz

  • Ej ale co jest nie tak w zostawianiu roczniaka pod opieka 7 latka? Toć przecie nie zostaje on ten 7 latek na caly dzień z tym maluchem. Poza tym roczniak to nie noworodek tylko calkiem kumate dziecię i starsze rodzeństwo się calkiem sensownie może nim zająć. Niewiem co w tym takiego nieodpowiedzialnego, 7 latek to nie jakiś przygłup! (no i po co się dalam wciagnac w dyskusje, bylo sobie spokojnie czytać - a, to ta "nieodpowiedzialnosc" mnie wmurwila)
  • bym nie zostawiła, znam swoje dzieci.
  • Ja też bym nie zostawiła.
  • No każdy zna swoje dzieci najlepiej i wie czy by zostawił czy nie - ja bym zostawila swoja 7 latke z roczniaczkiem - ale to nie powód żeby mnie ktoś od nie odpowiedzialnych matek wyzywal.
  • Na jaki czas?
  • no dobra, dzisiaj sprzątam
    starałam się zachęcić, żeby powkładać zabawki do pudełka.
    część zabawek trafiała do pudła, część w moją głowę, część z pudełka z powrotem na podłogę (te, co trafiły w głowę też w końcu lądowały na podłodze)
    bilans... no, przynajmniej na zero, wcześniej była zabawa "Mama wkłada, ja wyrzucam"
  • @asiao na przyslowiowe wyjście do sklepu za rogiem? No przeciez nie na pól dnia!
  • To z 20 minut?
  • Poza tym niewiem co to madc być za licytacja czasowa - kazda matka zna swoje dzieci i wie czy można im modsze rodzeństwo powierzyć na dłużej/krócej albo mniejsze/wieksze obowiazki. Ale podkreślam to nie powód do krzyczenia o nieodpowiedzialnosci.
  • @asiao, nie widziałam Twego wpisu wcześniej - no, 20 minut? sami w chałupie?
    No niewiem, ja mam dużo tego drobiazgu i tak się jeszcze nie zdażyło (prędzej sama do sklepu wypuszczałam chcące koniecznie pójść najstarsze dziecko (zaraz będzie nieodpowiedzialna matka ;-)) Ja mam fajne dziewczynki i dałyby radę - teraz dają radę same z siebie zajmować się 2 latką, roczniak czy własnie 2 latka to fajne łażące dzieci i starsze rodzeństwo się garnie - przynajmniej moje- do opieki.
  • w wieku 7 lat wychodzialam na spacery z roczna siostra:)W wieku 8 , zostawalam z nia raz w tygodniu wieczorem- mylam i kladlam spac. Nikogo to wtedy nie dziwilo, wiele starszych siostr ibraci wychodzilo na spacery z mlodszym rodzenstwem. Teraz faktycznie wydaje mi sie to dziwne...:)
  • Eee tam, ja mam samych chłopaków i bez problemu starszym( 12,9 i 6) wychodzi opieka nad młodszymi braćmi(2,5 i 10 mc) . Równie dobrze idzie zmywanie mopem podłogi.

    Zdecydowanie gorzej wykonanie polecenia " posprzątajcie tu". Oni nie widzą bałaganu.

    Nie wyglądają na psychicznie i fizycznie wykończonych:)
    Jakoś zawsze umieją odreagować.

    Ale szczegółów nie zdradam, bo mnie jeszcze zamkną, hehe.
  • Jeśli siedmiolatek wozi w wózku w pobliżu domu przypięte szelkami dziecko to czemu nie sprawić mu tej radości? Ale mycie i kładzenie spać roczniaka, kiedy w domu nie ma dorosłego?
    Kiedyś tak podchodzono do wychowywania dzieci i z reguły nic się nie działo. Mój mąż jako dziecko codziennie bawił się w lesie z kolegami - mieszkali w pobliżu - i nic się im nigdy nie stało, w sensie że nie napadł ich żaden człek ani zwierz. Ale dzisiaj mówi, że w życiu nie zgodziłby się, aby jego dzieci tak spędzały czas, bo chyba umarłby ze strachu o nie.

  • Moja Babcia zostawala na 12h przez większość okupacji z dwójką młodszego rodzeństwa. Rocznik 33' Robiła w domu wszystko. Wszyscy przeżyli, Babcia dobrze wspomina, poza urokami okupacji typu egzekucje itd. O dziwo największych problem miał najmłodszy brat, bo Babcia miała takie metody, na jakie było ją stać. Spojrzał na to racjonalnie po 70.
  • A ja nie sądzę, że jak ktoś jako dziecko nie nauczy się w domu sprzątać i gotować, to wyrośnie na bezradnego kalekę. No bez przesady, to nie taka wielka filozofia, jak ktoś potrzebuje, to się nauczy, raz coś spaprze, drugi raz podpyta i za trzecim wyjdzie OK. W domu rodzinnym miałam bardzo mało obowiązków, ale jak dorosłam, to chciałam stworzyć własny czysty i przytulny dom, z dobrym obiadem i ciastem na stole, więc się wzięłam i nauczyłam. Nie wydaje mi się, żeby obieranie ziemniaków trzeba było trenować od wczesnego dzieciństwa, to nie balet ani gra na skrzypcach :)

    Ale zainspirowałyście mnie, idę zagonić dzieci do sprzątania, może przestaną marudzić, że się nudzą.
  • Może i masz rację...
  • Ale pamiętam, jak Be@ pisała, że jej dzieci codziennie piorą ręcznie swoją bieliznę, chociaż mogłyby dorzucić do pralki, po to właśnie, by się nauczyć. Jakoś mi się wydaje, że to trochę przerost formy nad treścią czasem.

    Poza tym ta pomoc dwulatków - jasne, że dwulatki lubią nakrywać do stołu i rozpakowywać zmywarkę, ale jakoś mi się nie wydaje, żeby to była istotna wyręka...
  • Elunia, to nie jest czasem kwestia pretensji, tylko proste stwierdzenie faktu, że było źle, ciężko, niesprawiedliwie i nie tylko dlatego, że się inaczej nie dało (bo czasem się nie da faktycznie), ale dlatego, że komuś się nie chciało inaczej (z lenistwa, wygody, alkoholizmu).
  • Nie no, jasne, nie chciałam wcale tego prania krytykować.
    Tylko... hmmm... jak dla mnie to, że dwulatek chętnie "pomaga" w domu ma się nijak do egzekwowania od niego realnej pomocy kilka lat później. Ale widać macie inne doświadczenia.
  • Gotowania i różnych prac domowych można się oczywiście nauczyć już po wyjściu z domu. Jednak często wiąże się z dużym stresem i dodatkowo zwiększa stres związany np. z rozpoczęciem studiów w innym mieście. Wiem po sobie ).
  • Elunia, nie mieszam pojęć. W wielodzietnej rodzinie mojej mamy (7 dzieci, a właściwie 8, tylko jedno zmarło) alkohol był i moja mama jako najstarsza opiekowała się rodzeństwem także z tego powodu.
    A jeśli nie alkohol, tylko zwykłe lenistwo? To już może być? Bo nie masakruje rodziny? Dalej uważam, że jeśli ktoś jest dorosły, powołuje na świat dzieci, to jako rodzic ma je wychowywać i zajmować się nimi, a nie zwalać obowiązki na dzieci. I NAPRAWDĘ uważam, że dzieci powinny mieć obowiązki, pomagać, pracować, dokładać się nawet do domowego budżetu, jeśli jest taka możliwość, ale nie powinny być zmuszane do brania odpowiedzialności za rzeczy, za które odpowiedzialne powinni być osoby dorosłe.
  • edytowano listopad 2015


    E:skasowałam komentarz , przepraszam @beatak , nie chciałam Cie urazić.
  • Barbasia, bardzo pochopnie się wypowiadasz na mój temat, bardzo niesprawiedliwie. Napisałam prawdę o mojej rodzinie, innych nie oceniam. Przykro mi, że tak mnie podsumowałaś.
  • Z czyjej strony?
  • Wiesz Eluniu, właśnie mi odpowiedziałaś, dziękuję, bez odbioru.
  • Środowisko za to poczuje się źle później.

    Serio, to ja miałam potężny szacun dla moich kolegów, którzy umieli jeździć traktorem. Tak sobie myślę, że to wyobcowanie w środowisku ma tysiąc i jedną przyczynę, i trudno szukać prostego rozwiązania "gdyby leżało przed tv jak rówieśnicy, to by się czuło z nimi lepiej".
  • edytowano wrzesień 2015
    W czasach mojego dziecinstwa opieka nad mlodszym rodzenstwem byla czyms powszechnym i nie chodzilo o zwalanie obowiazkow rodzicielskich tylko o pomoc. Osobiscie wolalam spacer z siostra niz np. sprzatanie :P Teraz po prostu troche zmienily sie obyczaje
  • W czasach mojego też, ale nie uważam tego za plus.
    Spacer z siostrą też wolałam, pod warunkiem, że nie miałam 7 lat, a ona roku.
  • e, u nas zwyczajnie pytam: Zoja, mieszasz powidła, czy latasz za Jajem?
    ja powideł nie jadam, Zośka uwielbia! sprawiedliwie? no ja myślę :)
  • edytowano wrzesień 2015
    Ja z moja siostra zaczęłyśmy regularnie gotować obiady (w czasie wakacji), gdy miałyśmy 10-11 lat-byłybyśmy pewnie w stanie robić to wcześniej, ale nie było takiej potrzeby, bo mama była w domu, a nie bardzo umiała kogoś innego poza sobą wpuszczać do kuchni. I wydaje mi się, że świetnie sobie z tym radziłyśmy. A ponieważ właściwie przez całe wakacje robiłyśmy to prawie codziennie, to dodatkowo przez te kilka lat nauczyłyśmy się planować obiady i zakupy, wykorzystywać dostępne (lub konieczne do szybkiego użycia) składniki itd. Takiego obycia z domowymi pracami nie da się tak od ręki nauczyć chyba, nawet jak się już jest dorosłym.
    I zupełnie nie potrafię sobie wyobrazić, że dzieci mogą nie mieć żadnych obowiązków w domu - że się ich nie uczy, że po sobie trzeba posprzątać, że o dom trzeba dbać, bo to nasze wspólne dobro itd.
    U mnie 1,5 roczna sprząta razem z bratem i jednym z rodziców zabawki (choć na razie więcej wyrzuca niż wkłada ;) ), wynosi śmieci do kosza pod zlewem, pomaga przy wieszaniu prania, przynosi, odnosi różne rzeczy, ściera kurze itd. Czterolatek potrafi posegregować i zapakować pranie do pralki, czy je z tej pralki wyjąć, odkurzyć, umyć podłogę mopem, pościerać kurze, nakrywać do stołu.
    Oczywiście nie oznacza, że oni robią to perfekcyjnie i już dla mnie nic nie zostaje ;) Ale ja widzę w takim ich pomaganiu sens - że się naturalnie oswajają z tym, że każdy ma swoje obowiązki.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.